Aktualnie o przyjmowaniu Komunii Świętej

Konferencja Episkopatu Polski w związku z pandemią koronawirusa „zaleca” przyjmowanie Komunii Świętej na rękę. Uwaga: „zaleca”, a nie „nakazuje” – to dwie różne sytuacje, zobowiązujące wiernych tak naprawdę do postępowania zgodnie z własnym sumieniem.
Rozważmy sens Komunii Świętej na rękę pod względem fizycznej czystości, o której teraz głośno. Zdezynfekowana fizycznie i namaszczona duchowo dłoń kapłana + niekoniecznie zdezynfekowana i nienamaszczona dłoń wiernego i dopiero do ust, daje większą szansę na przenoszenie wirusów, niż ta sama dłoń kapłana podająca Ciało Pana bezpośrednio do ust wiernego. Chyba, że ten dotknie językiem dłoni kapłana, co również zdarza się czasami. Do tego dochodzi ewentualna możliwość przeniesienia wirusa poprzez oddech w kierunku dłoni kapłana, co jednak przy przyjmowaniu Komunii nie jest do końca prawdą, bo układ podniesionej głowy, otworzonych ust i lekko wysuniętego języka automatycznie wstrzymuje oddech – ja tak mam, sprawdźcie sami. Dłoń muska dłoń przy przekazywaniu Hostii, język może musnąć dłoń… I tak źle, i tak niedobrze pod względem epidemiologicznym, przy czym wirus przekazywany jest drogą kropelkową: dlatego niestety większe ryzyko istnieje przy przyjmowaniu Komunii świętej do ust. Zalecenie Episkopatu pod tym kątem wydaje się więc jak najbardziej słuszne i przyniesie pozytywne efekty, o ile wszyscy będą postępować tak samo. Z pierwszych dni praktyki wygląda to jednak bardzo słabo: jesteśmy podzieleni, księża nie nakazują, więc wierni przyjmują Pana Jezusa tak, jak im serce lub rozum każe. Cóż, trzeba uszanować wybór sumienia każdego z Braci, jednak trzeba, żeby każdy rozważył kilka aspektów sprawy.
Czy nie da się więc obecnie udzielać Komunii świętej do ust w sposób epidemiologicznie bezpieczny? Myślę, że da się i to jest sposób na oddanie Bogu chwały i ograniczenie możliwości powstawania nowych zarażeń.
1. Wszyscy chorzy i mający objawy choroby lub mający kontakt z chorym zostają w domu.
2. Dbamy o higienę osobistą bardziej niż zwykle, poza dezynfekcją rąk można zakładać rękawiczki na wszelkie wyjścia z domu – dotyczy również wszystkich, tak księży, jak i wiernych.
3. Księżą teraz powinni szczególnie ostrożnie udzielać Komunii do ust. Na pewno będzie to okazja, żeby nauczyli się udzielać Komunii p o w o l i, precyzyjnie i z należytym szacunkiem, a nie im szybciej tym lepiej. To z pośpiechu najczęściej wynikają przypadkowe dotknięcia palców językiem. A więc kochani Kapłani: spokojnie! Mamy czas i dajmy sobie czas na Komunię świętą.
To wszystko znacznie ograniczy możliwość zarażenia. Do 0 chyba i tak nie da się ograniczyć, więc nie można z drugiej strony popadać w paranoje.
Tak w sklepie, jak i podczas Mszy i Komunii świętej teoretycznie można się zarazić. Sytuacja jest poważna. Księża chorują i umierają, bo się też zarażają i mogą zarażać wiernych:
Jednak nie dotyczy to tylko czasu w Kościele, więc pytanie czy musimy przez potencjalną możliwość zarażenia gorzej traktować Boga i ryzykować profanacjami Jego Ciała? Czy w tej sytuacji nie powinniśmy raczej bardziej do Niego przylgnąć i oddać Mu chwałę z jeszcze większym zaangażowaniem i zaufaniem?
Jezus z uczniami podczas Ostatniej Wieczerzy siedział i opierał się pół-leżąco na znak wolności, bycia wyzwolonym przez Boga i zapewne w takiej pozycji będącym uczniom rozdawał swoje Ciało ukryte w chlebie i podawał kielich swojej Krwi. My za natchnieniem Ducha Świętego chcemy oddać Jezusowi jak największą cześć oraz uniknąć utraty choćby jednej cząsteczki Najświętszego Sakramentu i stąd po kilku wiekach chrześcijaństwa pojawił się zwyczaj klęczenia i udzielenia przez kapłana Komunii bezpośrednio do ust. Duch Święty tak poprowadził Kościół: od jedzenia rękami niczym zwykły chleb, do największego uniżenia, przy zgiętych kolanach i największej ufności przy bezpośrednim podaniu Hostii do ust, niczym ojciec podający kęs chleba małemu dziecku.
To święty i pobożny zwyczaj, który sam praktykuję o czym dalej i jak dotąd nie wyobrażałem sobie siebie w innym sposobie przyjęcia Jezusa. Rozeznając sytuację, pytając Jezusa o drogę, odczuwam że powinienem przy tym pozostać, bo po 2 przyjęciach Komunii św. na rękę miałem wielki konflikt sumienia… i dziwnie piekące uczucie na dłoni! Dodatkowo rozglądnęłam się co robią inni – większość przyjmuje do ust, więc moja Komunia na rękę nie ma większego sensu w walce z ewentualnym wirusem. Dlatego najważniejsze jest, ażebyśmy jako Kościół byli jednością w posłuszeństwie nakazom Biskupów i w miłości do Braci. Narazie nakazu nie ma – jest tylko zalecenie, więc niech każdy przyjmuje Komunię świętą zgodnie z sumieniem, biorąc pod uwagę nie tylko zagrożenie ze strony wirusa, ale zagrożenie nieumyślnej profanacji Ciała Jezusa w najmniejszych cząstkach i ogólną postawę przed Komunią z Bogiem.
Na pewno po epidemii wróćmy od razu do zewnętrznie najbardziej uniżonej i ufnej postawy: „na kolanach i do ust”.
A co z Panem Jezusem, co z Jego uczuciami i czcią dla Niego i Jego Ciała? Czy najpierw myślimy tylko o sobie i własnym bezpieczeństwie, zamiast o Jezusie i czci dla Niego? A może ogólnie przyjęte pojęcie oddania czci Panu Jezusowi jest mocno ograniczone i powierzchowne?
Jestem przekonany, że cześć dla Pana Jezusa jest największa, kiedy po pierwsze wchodzimy w Komunię świętą:
1) z sercem rozpalonym miłością, jak ołtarz, na którym płonie pochłaniający ogień i jak Tron, na którym zaraz zasiądzie Król królów i Pan panów,
– z duszą pragnącą zjednoczenia w Duchu Świętym z Panem, krzyczącą do Niego: „jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże!” (Ps 42, 2). Kiedy moje ciało przyjmuje w siebie Ciało i Krew, to moja dusza ma przyjąć w siebie Ducha Świętego.
– z umysłem uniżonym, pełnym bojaźni przed majestatem Miłosierdzia Bożego, źródła wszelkiej Łaski, modlącym się, ale i oczekującym na spotkanie z Panem,
2) po uprzednim odpuszczeniu grzechów, żalu i woli przemiany życia, porzucenia składowych życia, które wiążą grzechem.
3) w „asystencji” Matki Bożej, którą prosi się o wsparcie i uzdolnienie do przyjęcia Syna Bożego, tak jak Ona Go przyjęła.
Po tym wszystkim dopiero jest wymiar fizyczny, odzwierciedlający ten wewnętrzny, niefizyczny: psychiczny i duchowy. Osobiście czuję, że Duch Święty prowadzi mnie normalnie do przyjmowania Komunii świętej na drodze ugiętych kolan i bezpośrednio do ust. Wierzę, że jeżeli wnętrze człowieka jest odpowiednio przygotowane, jeżeli ołtarz serca, na którym ma być złożona Najświętsza Hostia, jest rozpalony miłością, to automatycznie kolana same się uginają z bojaźni przed Bogiem i z czci dla Jego Miłosierdzia…

Pamiętajmy, że bez postaw opisanych powyżej w punktach nr 1) i 2) nie ma aż tak wielkiego znaczenia, jak fizycznie przyjmujesz Jezusa, bo jeśli idziesz do Komunii świętej „od tak”, bez większego przejęcia, z nieświadomej pobożności, „bo się co niedzielę chodzi”, dodatkowo może jeszcze w grzechu i bez woli nawrócenia, uświęcenia, albo z grzechem pychy polegającym na wynoszeniu się ze swoim osądem ponad nauczanie Kościoła, to możesz sobie klęczeć i przyjmować do ust, a i tak smucisz lub ranisz Jezusa swoim postępowaniem.

Cały czas staram się pilnować sam siebie, aby nie stać się śmietnikiem, do którego wrzucane są kolejne Hostie… bo jeśli nie mam miłości do Jezusa, a wchodzę z Nim w ten najgłębszy dostępny człowiekowi akt oddania z Jego strony, to czym jestem jak nie śmietnikiem albo grobem? Oby nikt z nas nie był śmietnikiem, ani grobem, ale żywą Świątynią Boga, w której ogień miłości bucha ze wszystkich ołtarzów: umysłu, serca i duszy!

Podzielę się osobistym doświadczeniem: w niedzielę 15.03.2020r., przyjąłem 1 raz w życiu Komunię Świętą na rękę...

Chciałem po prostu być posłuszny zaleceniu Biskupów i kierować się miłością bliźniego.

Z jednej strony, było to dla mnie niesamowite przeżycie. Chciałem, żeby to było doświadczenie uświęcające moje ręce i przekonywałem się o tym sam w sobie po Komunii.
Czy Stwórca, Najczystszy, który mi te ręce dał i obmył swoją Krwią odpuszczając grzechy może się nimi zabrudzić albo być przez nie zbezczeszczonym? Obawiam się, że może być zbezczeszczony we mnie, bo każdy grzech deformuje, psuje i w końcu bezcześci mnie jako świątynię Boga. W tym sensie tak – można Boga zbezcześcić w swoim ciele.
Z drugiej jednak strony, po Komunii świętej w trakcie dnia dużo o tym myślałem, pogrążałem się w jakąś niepewność i konflikt sumienia, nie miałem w sobie pokoju i jednoczącego z Bogiem uczucia Łaski uświęcającej.
Następnego dnia (codziennie jestem z Jezusem na Mszy świętej), i drugim przyjęciu Komunii świętej na rękę, powstał u mnie już wielki konflikt sumienia, zamiast skupić się na Jezusie, to myślę, czy mam przyjąć Go na rękę czy do ust, czego nigdy dotąd nie miałem, bo zawsze byłem całkowicie skupiony na Jezusie.
Ponadto zacząłem w trakcie dnia odczuwać w lewej dłoni palące, piekące ciepło, trudne do opisania uczucie. Autentycznie ręka zaczęła mnie „palić”, a w duszy miałem dziwny niepokój. Trwało to cały dzień z niewielkimi przerwami. Pomyślałem: czy to po to namaszcza się olejem świętym ręce kapłanów, aby Najświętszy Sakrament nie wypalił im rąk? Może. Trzeciego dnia poszedłem przed Mszą świętą do spowiedzi, opowiedziałem m.in. o konflikcie, który noszę w sobie. Ksiądz powiedział mi krótko mniej więcej tak: taka forma przyjmowania Komunii świętej jest dopuszczalna, to nic złego, ale musisz sam zdecydować zgodnie ze swoim sumieniem, bo nie można mieć konfliktu sumienia. Cóż, liczyłem, że mi powie wprost, pozostawił jednak wybór… Kiedy otrzymywałem odpuszczenie grzechów, doświadczyłam uwalniającej Łaski Bożego Miłosierdzia i zwróciłem uwagę, że coś dziwnego znowu zaczęło się dziać z moją dłonią, jakbym znowu czuł na środku to piekące gorąco. Przez pół Mszy św. myślałem o tym, co robić.. Skup się na Jezusie i miłości do niego! – pomyślałem i podszedłem do ołtarza… Będąc już przy balaskach, uklęknąłem i spojrzałem na Braci – przyjmowali Pana Jezusa przeważnie do ust. Stwierdziłem, że jestem zdrowy, nie miałem okazji się zarazić, bo nigdzie szczególnie nie chodzę, a skoro i tak już reszta przyjmuje do ust, to nie ma sensu podejmować „środka przeciwwirusowego” w postaci „na rękę” i w takim razie chcę oddać Jezusowi chwałę jak zawsze: również przyjąłem Komunię do ust. Muszę powiedzieć, że jestem z tym szczęśliwy i dzisiaj mam w sercu znowu pokój. Nie byłem wówczas świadomy sprawy z pozostającymi na ręce partykułami Ciała Pana Jezusa, dopiero później na nowo odkryłem ten decydujący aspekt całej sprawy… kiedyś chyba słyszałem o tym fakcie, ale wyleciał mi kompletnie z głowy.
Jednak razem z osobami, które twierdzą, że „tylko święte kapłańskie ręce namaszczone olejem mogą trzymać Pana Jezusa, Najświętszy Sakrament” zastanawiam się nad bardzo prostym pytaniem: czy rzemieślnik Józef i dziewczyna Maryja z Nazaretu byli „godni” trzymać (Ciało) Jezusa w swoich rękach? Bóg Ojciec dając swojego Syna pod opiekę i wychowanie Maryi i Józefa uznał, że byli „godni”, bo im Go dał od samego początku. Gdyby żaden człowiek nie był tego godny, to Jezus od początku musiałby się sam wychować, sam przytulać, sam myć, sam karmić i w ogóle sam robić wszystko, bo nikt oprócz namaszczonego kapłana nie mógłby Go dotknąć… W porządku, ALE: Maryja jest Niepokalana, pełna łaski, a Józef – sprawiedliwy. Oni byli specjalnie wybrani do tej misji i uzdolnieni do niej z Łaski Boga. Teraz wybiera się z ludu kapłanów i też wyposaża w specjalną Łaskę Ducha Świętego, potrzebną do obcowania z Najświętszym Sakramentem. Niektórzy święci dostali łaskę trzymania Dzieciątka Jezus w rękach – też zostali wybrani. Czy to znaczy, że trzymać Jezusa na rękach mogą tylko wybrani, nie wszyscy chrześcijanie? To może i Komunia święta: wejście Jezusa do wnętrza człowieka i wieczerzanie z nim, jest też tylko dla wybranych (chrześcijan)? Każdy z nas jest powołany do jedynej i niepowtarzalnej relacji z Jezusem, ale Słowo Boga stało się człowiekiem i Chlebem, po to żeby stać się dla wielu maksymalnie bliskim! Nie wszyscy jednak dostępują łaski tej samej bliskości i trzeba to uszanować, bo to wybór Pana Jezusa.
Chodzi jednak o inny aspekt sprawy, o którym się zapomina: o cząsteczki Ciała Jezusa – partykuły konsekrowanej Hostii, które zostają na rękach, niewidoczne i zapomniane, są po prostu gdzieś nieświadomie porzucane po Komunii.
Uwaga: warto zobaczyć te filmy dla podjęcia decyzji zgodnej z sumieniem:
https://www.youtube.com/watch?v=E-eKbkGZgzA
Każdy z nas jest powołany do jedynej i niepowtarzalnej relacji z Jezusem. To On nas wybiera pierwszy, nie my. My mamy odpowiedzieć na to zaproszenie i współpracować z Jego Łaską. To On nas wprowadza w głębię relacji. Tylko 3 apostołów było z Jezusem na górze Tabor w momencie przemienienia, reszcie nie było dane tego ujrzeć. Tomasz apostoł otrzymał łaskę dotykania ran Pana. Maria Magdalena uczennica – nie, choć zapewne kochała Jezusa bardziej niż Tomasz. Tak samo jest z kapłanami i wiernymi w Kościele. Jedni mogą dotykać palcami Ciała Pana, a inni nie. Tak Pan daje każdemu miejsce w swoim Mistycznym Ciele, ucząc nas posłuszeństwa i pokory w Duchu jedności. Nie możemy się o to z Nim kłócić.
Na pewno musimy bardziej szanować swoje własne ciała, o chrześcijanie! Ciała które są Świątynią Ducha Świętego i Ciała Jezusowego. Szanujcie swoje ręce! Szanujcie przez sprawiedliwe i miłosierne czyny, wystrzeganie się grzechu, oraz mówienie o nich ze czcią, a nie z pogardą, bo ci którzy mówią o odkupionych przez Krew Chrystusa ciałach ludzkich z pogardą, wypowiadają słowa szatana i robią mu robotę siejąc zamęt w niedoświadczonych umysłach. W ciele człowieka, w tym w rękach człowieka, jest odciśnięte Imię Boga... Ale to tajemnica nie na teraz (wskazówka: obraz Boga w człowieku jest jak Imię Boga zstępujące z Nieba na Ziemię). Tu nie chodzi o to, że mamy brudne ręce, ale o to, że na rękach zostają cząsteczki Ciała Jezusa, o których nawet nie jesteśmy świadomi, a przecież w każdej z nich jest cały Chrystus, Pan nasz i Bóg nasz!

Jezus nikogo z nas nie odrzuca, nawet jeśli przychodzimy do Niego bez właściwej dyspozycji, wiem to po sobie samym, ale chociaż my, kochający Go uczniowie, nie zasmucajmy Go dodatkowo i nie każmy Mu chodzić do nas na powtórną mękę! Proszę! A On chce nas doprowadzić do Ojca, miłosiernego Ojca na drodze sprawiedliwości i doskonałości na sposób miłosierdzia.

Myślę sobie jeszcze tak: co jeśli to moja ostatnia Msza święta i Komunia Święta? Co jeśli np. od jutra sytuacja się zmieni, padną nowe decyzje i Kościoły będą już zamknięte, a Mszy świętych nie będzie do odwołania przez x-czasu? Muszę zacząć z Jezusem od nowa i codziennie, jakby TA Msza i Komunia Święta to był pierwszy i ostatni raz, z nowym sercem i duchem przepełnionym ogniem pochłaniającej miłości muszę przeżyć TĘ Paschę z Jezusem!
W nawiązaniu polecam też artykuł o historii Komunii św. na rękę: