Chciałbym podzielić się doświadczeniem, które miałem łaskę przeżyć w z jednym z wrocławskich kościołów w 1 niedzielę lutego 2009r., kiedy Bóg wśród wielu znaków wyprowadzał mnie z mojej ciemności…
Było wystawienie Najświętszego Sakramentu zamiast kazania. Cóż, klęczałem jak inni, miałem zamknięte oczy i modliłem się albo jak to się mówi, „latałem gdzieś z głową w chmurach”.
W pewnym momencie, w wewnętrznym widzeniu, cały czas jeszcze za zamkniętymi oczami, pojawił się obraz kuli światła. Przyglądam się jej, a ona nie znika. Kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem całą przestrzeń wypełnioną światłem tak jasnym, że zostało zatopione w nim całe otoczenie, cała szara rzeczywistość. Tak, jakbym był w oceanie światła! Światło słoneczne byłoby przy tym świetle podobne do płomyka małej świeczki. Nie widziałem wokół ludzi, nie widziałem ławek, ścian, widziałem lekko przebłyskujące krawędzie złotej monstrancji i tylko i wyłącznie światło, którego źródło i centrum było w Najświętszym Sakramencie, w tej Hostii, o której Pan powiedział: „to jest Ciało moje” (por. Mt 26, 26). Wiedziałem to w tym momencie jakby intuicyjnie, przez wewnętrzne poznanie, bo wszystko pogrążyło się w świetle i ciężko było znaleźć punkt odniesienia. Przy tym sam nie czułem nic specjalnego, ani strachu ani jakiegoś wybuchu radości, raczej po prostu niewzruszony pokój, lekkość na duszy.
Trwało to wszystko jakieś 30 sekund, może chwilkę dłużej, po czym natężenie światła zaczęło powoli się zmniejszać. Najpierw wynurzyła się monstrancja z ołtarzem, później ściany jeszcze delikatnie rozświetlone i ostatecznie cała reszta… ziemskiej rzeczywistości.
Wierzę, że w tym widzeniu wypełniły się dla mnie słowa Jezusa zapisane przez św. Jana:
„A oto znów przemówił do nich Jezus tymi słowami: «Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia».” (por. J 8, 12)
„W Nim [Słowie] było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi.” (por. J 1, 4-5; 9)
„A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie». To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć. Na to tłum Mu odpowiedział: «Myśmy się dowiedzieli z Prawa, że Mesjasz ma trwać na wieki. Jakżeż Ty możesz mówić, że potrzeba wywyższyć Syna Człowieczego? Któż to jest ten Syn Człowieczy?» Odpowiedział im więc Jezus: «Jeszcze przez krótki czas przebywa wśród was światłość. Chodźcie, dopóki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła. A kto chodzi w ciemności, nie wie, dokąd idzie. Dopóki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami światłości». To powiedział Jezus i odszedł, i ukrył się przed nimi.” (por. J 12, 32-36)
„Jezus zaś tak wołał: «Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał.
Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności.” (por. J 12, 44-46).
„Błogosławiony jesteś, Panie, który w swojej chwale oświecasz cały świat.„ (Talmud Berakhot 60b – niech i przez słowa z Talmudu mój Pan, Jezus Chrystus, odbiera należne Mu błogosławieństwo i chwałę, a co!)
Ciekawy jest też fakt, że światło ma naturę dualną: korpuskularno-falową, tzn. przejawia w zależności od sytuacji właściwości falowe (dyfrakcja, interferencja) lub korpuskularne (określona lokalizacja, pęd).
Podobnie jest z Bogiem: prawdziwa światłość stała się ciałem… i przybrała sobie imię:
המשיח הנצרי ישוע
(hebr., czyt. Jeszua haMesziach haNotzri)
Jezus Chrystus z Nazaretu