Dzisiaj przeczytałem na forum ezoterycznym takie pytanie: „Czy katolickie modlenie się do zmarłych świętych katolickich o wstawiennictwo, zamiast modlenia się bezpośrednio do Boga, można uznać za wywoływanie zmarłych, a tym samym formę okultyzmu ? Co myślicie ?”
Zostałem również wywołany do odpowiedzi, dlatego krótko odpisałem moim braciom z ezoforum następująco:
W temacie „modlenia się do zmarłych świętych…” postaram się krótko uzasadnić wiarę chrześcijan w to, że ci ludzie, nasi bracia i siostry, którzy przeszli na drugą stronę do Życia po tym życiu, mogą wstawiać się za nami, wzmacniając naszą modlitwę.
Ap 7, 13: A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? (14): I powiedziałem do niego: Panie, ty wiesz. I rzekł do mnie: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. (15): Dlatego są przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nimi. [Biblia Tysiąclecia V]
Jak widać, święci w Niebie modlą się nieustannie, dniem i nocą, jak pewna prorokini Anna (Łk 2, 37), tu na ziemi..
Ap 8, 3-4: (3): I przyszedł inny anioł, i stanął przy ołtarzu, trzymając złote naczynie na żar, i dano mu wiele kadzideł, aby złożył je w ofierze z modlitwami wszystkich świętych, na złoty ołtarz, który jest przed tronem. (4): I wzniósł się dym kadzideł z modlitwami świętych– z ręki anioła przed Boga. [BT V]
Modlitwy Świętych sięgają tronu Boga, dochodzą wprost przed Boga – oto dlaczego mają tak wielką wartość z naszej perspektywy, kiedy czasem trudno jest nam się wznieść duchem choćby o centymetr ponad ziemię…
To dość proste do pojęcia, jak się odpowie na takie pytanie: czy mieliście kiedyś kogoś, kto by Wam dobrze życzył i wstawiał się za Wami, u np. nauczycielki, u taty /mamy, pracodawcy, w banku, w sądzie, w jakiejś ważnej sprawie, itp.? Sami dalibyście radę w tej sprawie? Czasami są takie sprawy, że trzeba „mieć plecy”…. Czasami potrzebujemy KOGOŚ do pomocy, bo sami nie ogarniemy z różnych powodów.
To jest właśnie rolą świętych, aby nam POMÓC, dojść tam, gdzie oni są – do Nieba, do najcudowniejszego miejsca i stanu świadomości pełnego pokoju, gdzie żyje się na wieki we wiecznej szczęśliwości w jedności z Bogiem! Co nie znaczy, że każdy potrzebuje takiej pomocy – np. większość ludzi z ezoforum – wysoko rozwiniętych duchowo, na pewno nie potrzebuje żadnej pomocy – nawet pomocy Jezusa Chrystusa…. sami wejdą do Nieba, a w ogóle to przecież jeszcze sami są Bogiem – a co!
Uwaga 1: modlitwy do Boga, tak dusz w Niebie, jak i nasze tu na ziemi, nie mają NIC wspólnego z okultyzmem: oni wszyscy proszą Boga akceptując w pełni jednocześnie Jego wolę (Ojcze… bądź wola Twoja!), a nie próbują forsować swojej woli bez względu na cenę i konsekwencję dla otoczenia, wpływając na rzeczywistość przez różnego rodzaju praktyki w wymiarze fizycznym i duchowym (=magia/okultyzm).
Uwaga 2: Prosząc świętego o wstawiennictwo nie wywołuję jego widzialnej obecności tu na ziemi – modlitwa tego typu jest inna w treści, w celu i w skutkach niż „wywoływanie duchów”, czy wywoływanie dusz zmarłych, gdzie często robi się to dla emocji, zabawy, egoistycznego celu, ciekawości, sprawdzenia czy to działa, etc.
Inna użytkowniczka forum napisała m.in.:
„W Kościele jest więcej magii niż w świecie ezo. ”
Najprościej ujmując sprawę: Magia/okultyzm = „bądź wola moja!” (Bóg może sobie tam pogadać, a JA robię swoję, jak MI się podoba!)
Wiara w Boga/chrześcijaństwo = „Boże, Ojcze, bądź wola Twoja! Niech się spełnia wola Twoja Boże jak w Niebie, tak i na ziemi!” (zapieram samego siebie na korzyść Słowa Boga – będzie tak, jak Jemu się podoba)
Bóg na pewno nie jest zazdrosny o modlitwy przez wstawiennictwo świętych, skoro ich modlitwy unoszą się przed Jego tron i są ukierunkowane na Niego.
Poza tym, nikt ze świętych nie robi Boga! Nawet o największej świętej – Maryi, Matki Wcielonego Słowa, Jezusa Chrystusa, mówi się jasno: Ona jest człowiekiem pełnym łaski, ale tylko człowiekiem, a nie Bogiem! Nikt nigdy nie twierdzi inaczej. Jeżeli natomiast ktoś pogubił się w swoich relacjach, zatracając relację z Bogiem na korzyść wybujałej relacji z jakimś świętym czy aniołem, to prawdopodobnie chodzi po gruncie bałwochwalstwa. Prawdopodobnie, bo dokładne badanie serca człowieka i osąd zostawiamy Bogu, zewnętrznie możemy osądzić tylko z pozoru…
Podobnie rzecz ma się z obrazami/relikwiami/przedmiotami wykorzystywanymi w kulcie Boga – były w tym kulcie już od czasów Mojżesza (arka przymierza, tablice, cheruby, menora, stół z chlebami pokładnymi, różne ołtarze, w końcu świątynia z bogatym wystrojem i ze wszystkimi przedmiotami potrzebnymi do sprawowania kultu) i to za sprawą życzenia samego Boga. One mają pomóc człowiekowi i poprowadzić jego umysł do spotkania z Bogiem, jeżeli ktoś o tym zapomina i skupia się na kawałku drewna oddając jemu cześć, to popełnia bałwochwalstwo.
Przykład: Jezus chciał, żebyśmy przychodzili do Niego z ufnością poprzez Jego obraz z podpisem „Jezu ufam Tobie”…
Można wykorzystać ten obraz jako narzędzie, jako portal do spotkania z Nim, do natychmiastowego wejścia w Jego obecność i cieszyć się prawdziwym Jezusem, a można czcić przedmiot i nigdy Jezusa nie spotkać…. Czujemy jasno różnicę między oddawaniem Bogu czci i uwielbienia w Duchu i w prawdzie (J 4:22-24), a między fałszywym kultem, jednakże kto jak postępuje w rzeczywistości (w oczach Boga), to okaże się na sądzie. Dlatego zachęcam do darowania sobie pochopnych i generalizujących wniosków typu „katolicy to bałwochwalcy”, bo może być to prawda, a nie musi – sama ich wiara bałwochwalstwem na pewno nie jest, jednak ktoś może ją uprawiać w sposób bałwochwalczy.
Stało się jak Pan mi zapowiedział. Wirus dotarł i do mojej parafii… Parafii Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny.
W dniu Uroczystości Zwiastowania Pańskiego, ks. Proboszcz mojej parafii zamknął drzwi kościoła przed wiernymi i polecił nam udział duchowy przez internet lub radio. Ja z jednym moim bratem pomimo tego stałem i brałem udział w tej Mszy św. na zewnątrz, za zamkniętymi drzwiami świątyni… a obok nas misyjny Krzyż z Ukrzyż0wanym. W środku odprawiona została Msza święta bez udziału wiernych… A mi serce żal ściska i ten żal muszę wylać z siebie, bo pęknę… może tylko przez ten żal przypominam sobie te słowa Pana Jezusa:
„To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem. Tego jednak nie powiedziałem wam od początku, ponieważ byłem z wami.” (por. J 16, 1-2)
Czy Królestwo Boże też będziemy oglądać przez internet? A może posłuchamy sobie o nim w radio? A może uczta w Królestwie Niebieskim będzie bez udziału wiernych – np. Bóg i sami prorocy, albo sami kapłani?
Z żalu wołam i do Maryi: Maryjo, Maryjo! Matko Kościoła! Gdzie są Twoje dzieci? Kto wyrywa je z Twojego Łona, z Łona Kościoła? Kto rozpędził je po domach na 4 wiatry? Czy „duchowa” Komunia zdoła nakarmić całego człowieka, który jest istotą cielesną i duchową? Czy „sprawdzi się” to Kościołowi tak dobrze, że już zostanie tak, aż do powtórnego przyjścia Pana? Czy przeciwnie: wszyscy ochrzczeni powrócą do Domu-Kościoła i rzucą się z głodu do Ołtarza?
„Wtedy podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: «Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?» Jezus im rzekł: «Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć.„ (por. Mt 9, 14-15)
Wirus, rozsądek zgodny z radami lekarzy, troska o dobro bliźnich?
A może jednak brak wiary, bojaźliwość i światowa małoduszność?
Generalnie dobrze jest słuchać lekarzy i im zaufać, jako osobom kompetentnym w sprawach zdrowia fizycznego ciała. Jednak… Czasem dobrze, że w sprawach życia lub śmierci ludzie nie zawsze słuchają zaleceń i rad lekarzy, co podkreśla się w dzisiejszej uroczystości w kwestii dzieci poczętych, a nienarodzonych, diagnozowanych jako chore lub nie mające szansę na przeżycie. Jak dobrze, że potrafią oddać się w ręce miłosiernego Boga i przyjąć Jego wolę przyjmując to, co stanie się naturalnie. Wiele z tych dzieci dzięki decyzji przeciwnej naciskom lekarzy – razem ze swoimi mamami teraz żyje i mają się dobrze. Wiele umiera zgodnie z zapowiedzią. Jedno uratowane życie to uratowany cały świat i jest warte dania mu szansy.
Kościół powinien również kierować się swoją logiką – logiką wiary i zaufania Panu Bogu, przy jednoczesnym respektowaniu podstawowych prewencyjnych środków zewnętrznych i niezbędnych ograniczeń we frekwencji. Niezbędnych, a nie nadgorliwych. Całkowity zakaz udziału wiernych we Mszach świętych przypomina trochę strzelanie do komara z armaty, kiedy na tej samej ulicy ludzie stoją w gromadach z zachowaniem odstępu.. lub nie. Stoją na przystankach autobusowych, jeżdżą autobusami, pociągami, czekają w kolejce pod sklepem, bankomatem czy pod pocztą i apteką. Pod kościołem i w kościele kilkanaście osób stać nie może?
Jeśli świat dalej robi to, co robił zawsze, czyli np. handluje, kupuje i sprzedaje, pracuje, to Kościół tym bardziej powinien dalej robić to, co robił: Zbawiać ludzi przez dotyk Miłosiernego Jezusa i sprawować Pamiątkę Jego męki, śmierci i zmartwychwstania, karmiąc swoje dzieci Chlebem Życia wiecznego, aby nie ustały w tej ciężkiej drodze, a nie odsyłać je wszystkieprzed ekrany komputerów… Podkreślam wszystkie, bo całkowicie popieram konieczność zmniejszenia frekwencji w szczególności wśród osób starszych, ale znowu: nie wykluczać wiernych całkowicie. Młodych i tak nie ma wielu chętnych do Kościoła, więc problem rozwiązuje się sam. U mnie na poranną Mszę św. do kościoła o powierzchni kilkuset m2 chodzi codziennie kilka – kilkanaście osób. To liczba, która nie jest żadnym zagrożeniem przy zachowaniu podstawowych środków zapobiegawczych. Ale trzeba chcieć.
Na forum popularnego deon.pl można przeczytać kazanie-artykuł ks. Mieczysława Łusiaka SJ, który o obecnym czasie napisał m.in. „(..) Jeżeli chcemy w tej całej obecnej sytuacji przyjąć postawę chrześcijańską, to powinniśmy przede wszystkim kierować się miłością, czyli zastanawiać się co służy dobru drugiego człowieka. Co służy jego bezpieczeństwu? W jaki sposób mogę drugiemu człowiekowi pomóc? Dlatego w tych dniach o wiele cenniejszą rzeczą niż uczestnictwo w Eucharystii, będzie zainteresowanie się kimś, kto jest chory, słaby, w podeszłym wieku. Czy jest na tyle zabezpieczony we wszystko, co jest mu potrzebne do życia, żeby nie musiał wychodzić z domu? Wczoraj odwiedziłem moją 82. letnią mamę i z miłości do niej nawet nie podałem jej ręki. Przywiozłem jej kilo mąki, jogurt, bo tego jeszcze nie zdążyła kupić.
Tego rodzaju zachowanie dziś jest dla nas chrześcijan cenniejsze nawet od uczestnictwa w Eucharystii, nawet tej niedzielnej. Dziś tego od nas oczekuje Chrystus. To jest specyfika tego czasu. Czasu miłości, czasu troski jeden o drugiego – zwłaszcza o tego najsłabszego. Może właśnie po to mamy nie pójść do kościoła, żeby pójść do kogoś z pomocą? Albo właśnie zostać w domu, żeby przypadkiem nie przenieść choroby, jeśli nie muszę z domu wychodzić? (…)”
Cóż… czy naprawdę w ten sposób widzi rzeczywistość Bóg? Z tego samego portalu zamieszczę komentarz do tych słów księdza Mieczysława widzący rzeczywistość zupełnie inaczej. Jest to komentarz napisany pana Jerzego Liwskiego:
„To że Eucharystia jest Najważniejsza w niczym nie umniejsza znaczenia miłości bliźniego, która jest przejawem miłości do Chrystusa. „a teraz ma Pan niepowtarzalną okazję pokazania, że dla Pana, jako chrześcijanina, zdrowie własne i innych jest ważniejsze niż praktyki religijne, nawet tak szczególne jak Eucharystia”. Jakże smutno słyszeć takie słowa od katolickiego księdza. Mam pokazać, że moje własne zdrowie jest ważniejsze niż Eucharystia… Obym księże Mieczysławie nigdy tego nie odczuł i nie okazał… i Ofiarę Chrystusa na Krzyżu sprowadza ksiądz, do „szczególnej praktyki religijnej”… księże, co się dzieje?..
Dlaczego ksiądz sugeruje fałszywe sprzeczności. „w tych dniach o wiele cenniejszą rzeczą niż uczestnictwo w Eucharystii, będzie zainteresowanie się kimś, kto jest chory, słaby, w podeszłym wieku”. W jaki sposób uczestnictwo w Eucharystii utrudniałoby pomoc innym? Księdza powołaniem jest nieść wiernym Eucharystię, a nie chleb wodę i lekarstwa (choć w żaden sposób to się nie wyklucza!) – to mogą zrobić inni, tak jak w naszej parafii robi to służba liturgiczna i parafialny caritas. „Tego rodzaju zachowanie dziś jest dla nas chrześcijan cenniejsze nawet od uczestnictwa w Eucharystii” i ksiądz i ja dobrze wiemy, że żaden święty nigdy nie postawiłby czegokolwiek ponad Eucharystię. I proszę mnie dobrze zrozumieć, bo to co widzę, to ciągła próba przeciwstawienia – miłość do człowieka kontra Eucharystia. Eucharystia jest i będzie, w każdej chwili i w każdym czasie Najważniejsza, bo jest realnym i rzeczywistym udziałem i zjednoczeniem z Ofiarą Chrystusa na Krzyżu cdn.
Wirus minie, zagrożenie minie – ale zostanie krajobraz po bitwie. Ludzie z wpojonym przekonaniem, że działalność charytatywna, pomocowa jest ważniejsza niż Eucharystia, że miłość do drugiego człowieka jest ważniejsza niż Eucharystia, że Boga można spotkać tak samo wszędzie, że tak samo jak na Eucharystii można go spotkać w domu (na przykład grając w gry planszowe z bliskimi, jak napisał jeden z autorów deonu)… Taki będzie krajobraz po bitwie… tylko kto się z nim zmierzy?
Na każdym rogu widzę prace jakie podejmują sprzedawcy, by móc dostarczyć sprzedawane przez siebie dobra innym. W piekarni ograniczenie do jednej osoby w środku, w warzywniaku w drzwiach wstawiona pleksi z wyciętym otworem przez który jak w aptece sprzedawca podaje warzywa, biedronka w której ochrona pilnuje ilości osób, które weszły do środka, apteka w której też może być tylko jedna osoba i wyklejona taśmą podłoga, do którego miejsca wolno podejść by farmaceuta był bezpieczny… etc etc. Oni wszyscy chcą dostarczyć dobro, które mają. A co robi Kościół, by dostarczyć największe dobro, które posiada, Eucharystię? Przewyższającą wartością wszystkie chleby warzywa i leki całego świata? Nic, po prostu powie nam, że są rzeczy ważniejsze niż Eucharystia i możecie po nią przyjść jak już będzie bezpiecznie…”
I dodam do tego: „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»„
(por. Łk 18, 7-8)
Co naprawdę mówi Duch do Kościoła?
Czy przychodzi czas, kiedy trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi? Czy zaprzeć się samego siebie, własnych odczuć, własnej pobożności, własnych praktyk duchowych sprawdzonych od lat… i wziąć TAKI krzyż na TEN dzień?
…
Oto wylałem swój żal, smutek, gorycz i zwątpienie. Wylewam go z siebie cały dzień … dosłownie, jakby mi się świat zawalił, chociaż od dłuższego czasu widząc, co się dzieje na świecie, powoli szykowałem się na to psychicznie.
Od powiesz: wariat …
Jednakże, pomimo wszystkich „dziwnych i słabych” argumentów przeciwko Eucharystii z udziałem wiernych, powtórzę, to co napisałem po komunikacie Episkopatu o ograniczeniu liczby wiernych na Mszach św. do 50 osób: w naszej obecnej sytuacji wierni Kościoła katolickiego powinni być posłuszni Biskupom, do tego również wszystkich nawołuję i mam nadzieję Pan policzy nam to za zasługę. A za Biskupów i księży módlmy się i wstawiajmy się za nich do Pana:
Panie Jezu, policz naszym Pasterzom w tej sytuacji ich decyzję jako wolę ochronienia Twoich owiec. Twoja stada są zagrożone zarazą, co innego powinni byli zrobić? Nie poczytaj im tego, jako próby odwiedzenia nas od Ciebie albo przeszkadzania w przychodzeniu do Ciebie, ale jako czyn miłości względem nas, chroniący nas przed rzezią i żniwem ze strony choroby. Tak, ta decyzja ochroni zdrowie i życie wielu z nas! Dziękujemy Ci, że pozwoliłeś im na nią z przepaści Miłosierdzia Twego! Niech ta chwila fizycznej rozłąki w Kościele wzbudzi w nas prawdziwy głód Ciebie, Twojego Chleba Życia wiecznego i bliskiego życia wspólnotowego! Niech życie sakramentalne Kościoła zostanie wskrzeszone we wszystkich Jego członkach! Niech odtąd nie będzie nikogo, kto przychodzi na Eucharystię, żeby tylko posiedzieć i wychodzi bez bycia nakarmionym Twoim Słowem i Ciałem. Niech wszyscy karmią się Tobą, o Chlebie Życia Wiecznego! Niech Twoja Krew napełni wszystkich Życiem, niczym sok w winnym krzewie płynący do każdej latorośli! Niech nas połączy po czasie próby w oczyszczoną Wspólnotę, przynoszącą piękne owoce Twojemu Królestwu! Niech zostaną wzbudzone nowe wspólnoty w każdej parafii! Niech życie modlitewne każdego chrześcijanina zostanie tak przemienione, aby każdy był zdolny do uwielbienia Ojca w Duchu i prawdzie, oddając Mu cześć przez Ciebie i w Tobie Jezu na każdym miejscu, w którym się znajdzie! Amen.
Nie może być tak, że osoby przychodzące codziennie na Mszę świętą i karmiące się Jezusem Eucharystycznym zaczną od dzisiaj pod kościołami wyzywać księży i biskupów. Byłoby to absolutne antyświadectwo dla Eucharystii i Jezusa, którego dotąd codziennie przyjmowały.
Dzisiaj (25.03.2020r.) kiedy uczestniczyłem we Mszy świętej poza murami świątyni miałem taką sytuację. Przyszedł jeden stały bywalec Eucharystii, starszy człowiek, i zaczął rzucać gniewnymi i obraźliwymi epitetami na mojego (naszego) Księdza Proboszcza. Pomimo mojego i tak już wielkiego bólu, bo modliłem się przed tym kościołem i płakałem, jego złość od razu mnie dodatkowo „ukłuła” negatywnie i zareagowałem odpowiadając mu prosto: „Bracie, zachowaj swoje serce od gniewu i nienawiści. Nie tędy droga, nie tego uczy nas Jezus! Trzeba zastanowić się co robić, rozeznać sytuację, ale na pewno nie możemy teraz się wyzywać!”
Józef i Maryja nauczyli nas, że posłuszeństwo ocala. Jezus był posłuszny Ojcu aż do śmierci krzyżowej… Bądźmy więc i my posłuszni naszym przełożonym, mimo krwawiącego z bólu serca i tęsknoty za Jezusem… dzisiaj dopiero 1 dzień. Co jeśli na powrót do „normalności” przyjdzie czekać rok albo 3 lata? Co jeśli dzisiejszej „normalności” nigdy już nie będzie? Są kraje na Ziemi, gdzie tak jest od dawna, gdzie Eucharystia jest rzadko, np. raz na rok… można teraz lepiej zrozumieć ból chrześcijan tam mieszkających… Tak czy inaczej: przez cierpienie i śmierć do zmartwychwstania!
Piszę to wszystko, bo wierzę, że jest to droga, którą musi przejść każdy dzisiaj wzburzony chrześcijanin – katolik. Wewnętrzna droga od buntu do posłuszeństwa, tak zawsze potrzebna dla zewnętrznej jedności Kościoła!
Niech światłem pocieszenia i wskazówką na obecny czas będzie dla nas następujące doświadczenie św. Faustyny: „Dziś lekarz zdecydował, że mam nie chodzić na Mszę św. tylko do Komunii św., gorąco pragnęłam być na Mszy św., jednak spowiednik zgodnie z lekarzem powiedział, aby być posłuszną. Wolą Bożą jest, aby Siostra była zdrowa i nie wolno Siostrze się w niczym umartwiać, niech Siostra będzie posłuszna, a Bóg Siostrze to wynagrodzi. Czułam, że te słowa spowiednika, to są słowa Pana Jezusa i chociaż mi żal było opuszczać Mszy św., gdyż mi Bóg udzielał łaski, że mogłam widzieć małe Dziecię Jezus, ale jednak posłuszeństwo przekładam ponad wszystko. Pogrążyłam się w modlitwie i odprawiłam pokutę, wtem nagle ujrzałam Pana, który mi rzekł: – córko Moja, wiedz, że większą chwałę oddajesz Mi przez jeden akt posłuszeństwa, niżeli przez długie modlitwy i umartwienia. O, jak dobrze jest żyć pod posłuszeństwem. żyć w świadomości, że wszystko co czynię jest miłe Bogu.” (Dz 894)
Eh… jeśli tego chce Bóg i od nas? To… niech tak będzie, przyjmijmy to wszystko, jako Jego wolę, np. taką modlitwą:
Panie Jezu! Ty wiesz jak bardzo pragnę być z Tobą! Ty wiesz, jak pragnę łączyć się z Tobą w codziennej, sakramentalnej Komunii świętej! Ty jeden wiesz jak kocham Twoje Ciało i Krew, mój Chleb Życia wiecznego, jak są mi cenne! Jednakże… W tym czasie ofiarowuję Ci w akcie posłuszeństwa wobec lekarzy i Twoich zastępców, Biskupów i księży, wyłącznie moją łączność duchową z Tobą, składającym się w Najświętszej Ofierze. Tę łączność podeprę dostępnymi środkami przekazu i odtąd już nie będę krytykował ani tej decyzji, ani osób, które ją podjęły. Odtąd niech będzie to Twoja wola dla mnie, która wiem, że jest zawsze miłosierdziem samym, a której ja chcę być posłuszny aż do odwołania tą samą drogą. Tak mi dopomóż mój Boże! Jezu ufam Tobie!
Razem z Papieżem Franciszkiem dołączam do powyższego jeszcze taką zachętę: Na pandemię wirusa odpowiedzmy pandemią modlitwy, współczucia i czułości.
____________________________
Dodano dnia następnego: po spojrzeniu na temat od strony aspektu posłuszeństwa przełożonym i odmówieniu powyższej modlitwy-aktu przyjęcia tego doświadczenia w świetle posłuszeństwa, jako wolę Jezusa, poczułem jak powraca na mnie Łaska, jak zstępuje Duch Święty i uwalnia mnie od tego całego żalu, jak uzdalnia do wejścia w to doświadczenie w tym świetle, bez negatywnych emocji. Wrócił do mej duszy pokój… !
Później usłyszałem jeszcze takie słowa od jednego księdza, który śpiewał podczas adoracji: „Nie bój się, wypłyń na głębie!”
Znowu odczułem poruszenie Ducha we mnie, który jakby mówił: Jezus jest już w Tobie, teraz czas dorosnąć! Żyć samodzielnie zgodnie ze Słowem Bożym, działać w Duchu Świętym! Wykorzystać ten czas na ewangelizację! Czas, w którym ludzie są poruszeni i bardziej skłonni, aby przyjmować Słowo Boże!
Przed spaniem modliłem się jeszcze i prosiłem Jezusa, żeby potwierdził to wszystko, ten konkretny kierunek spojrzenia na sytuację w świetle posłuszeństwa. Poprosiłem, żeby zrobił to przez Dzienniczek s. Faustyny, który jest dla mnie bardzo bliski… zgadnij, co Pan, jak ufam w ten sposób, mi powiedział?
Otworzyłem Dzienniczek a z nim utkwiłem wzrok od razu na następującym miejscu: „Wtem usłyszałam te słowa w duszy: – większą nagrodę otrzymasz za posłuszeństwo i zależność od spowiednika: aniżeli za samą praktykę, w której się ćwiczyć będziesz. Córko Moja, wiedz o tym i według tego postępuj, że chociażby to była rzecz najdrobniejsza, ale ma na sobie pieczęć posłuszeństwa zastępcy Mojego, jest miła i wielka w oczach Moich.„ (Dz 933)
Znowu zstąpił Duch Święty ze swoją miłością i pokojem i pełnym przekonaniem, że to właśnie TEN kierunek, postępowanie w posłuszeństwie Kościołowi, jest zgodny z wolą Bożą! Światło wróciło do mej duszy… po prostu uradowałem się! Teraz, kiedy to piszę, mam to samo uczucie…
Jak dobry jest Jezus!
Ja, jako szeregowy wierny, już wiem, co mam w tym czasie robić… a Ty?
Jeśli dalej nie jesteś przekonany, to zobacz jeszcze to:
Jako ciekawostkę opiszę jeszcze jedno doświadczenie z tego dnia. Kiedy zaczynał się wielki post zepsuł się telewizor w naszym domu. Przyznam, że ucieszyło mnie to… w przeciwieństwie do mojej żony. Zepsuł się wyświetlacz, był tylko sam dźwięk. TV miał być wyrzucony, ale stał sobie spokojnie nieużywany. Co jakiś czas próbowaliśmy go włączać, ale nic się nie zmieniało. A tymczasem dzisiaj… telewizor się sam naprawił ok. godz. 12.00! Czy można to traktować jako znak potwierdzający z tymi transmisjami nabożeństw przez środki przekazu? Nie chciałem tego tak widzieć, ale dzisiaj z nowymi, oczyszczonymi oczami coraz bardziej widzę, że to dodatkowy znak na ten konkretny czas.