Pomocy! Złe duchy atakują mnie!

W internecie na forach ezoterycznych można spotkać wiele postów z prośbami o pomoc lub radę od ludzi, którzy namieszali w swoim życiu i teraz cierpią na różne przypadłości: od bezsenności po schizofrenię i nękanie przez „nieprzyjazne byty”. Szukają pomocy, bo złe duchy ich atakują, nękają i prześladują ciemnymi myślami, myślami okrutnymi i samobójczymi. Jesteś taką osobą?

Rady ludzi ze środowiska ezo są przeważnie takie (wklejam tu żywcem jeden taki post):

„* rano na czczo szklanka letniej wody z cytryna badz limonka, kurkuma i pieprzem
*pozniej koktajl z chlorella w roli glownej
*dobre, nieprzetworzone sniadanie, w okresie jesiennym najlepiej cieple typu owsianka z owocami, jaglanka…dobrze, jest dodac nieco rozgrzewajacego kardamonu, cynamonu..oraz korzenia maca
*witaminy w ciagu dnia: witamina D3 i k2 obowiazkowo, magnez, pakiet witamin z gr B, omega 3 badz siemie lniane do picia i wit C jesli masz niedobor
*spacery po lesie, parku
*odstawienie kawy
*picie soków z buraka (też świetnie doenergetyzowywują)
*jeśli nie masz candidy dobra, gorzka czekolada, najlepiej bio
*słuchanie mantr
*medytacja
*sen minimum 8 h (najlepiej zasypiac okolo 10 i budzic sie 6, 7…ja mam z tym odwieczny problem)”

Moja odpowiedź w tej konkretnej sytuacji była następująca, przy czym w większości przypadków, byłaby taka sama:

„Drogi Bracie, droga siostro: jesteś w sytuacji, którą sam sobie zgotowałeś, bo nie szanowałeś swojego ciała i życia, oderwałeś się od Tego, który dał Ci to życie. Nie mówisz wszystkiego, bo do tego wszystkiego miewasz myśli samobójcze.

Szukasz od jakiegoś czasu ratunku w magii i okultyzmie na dalszą swoją zgubę, nieświadomie popychany do tego przez byty demoniczne, które przywołałeś do swojego życia, które żerują na Tobie (to za ich inspiracją wpadł Ci w ręce ten pentagram i to przez niego wbiły ci jeszcze mocniejsze „przyłącze” do królestwa ciemności), chcą Cię pogrążyć w ciemności, bezsensie, pustce i po prostu dobić, zaciągając na całą wieczność do swojej siedziby – do piekła… Przepraszam, za dosadność, ale w Twojej sytuacji już nie ma czasu na głaskanie po główce. Swoimi decyzjami zniszczyłeś swoje życie i życie swoich najbliższych, popadłeś w wielki grzech ze wszystkimi tego konsekwencjami. Albo się od tego wszystkie odwrócisz i będziesz żyć, albo… zginiesz marnie.

Ludzie z forum doradzili Ci prawie wszystkiego…. Prawie.

Tak, słusznie, witaminy i leki są ważne, ale…

Ja też Ci dam radę. Kiedy już spróbujesz wszystkiego, co zostało tu napisane i okaże się, że wszystko zawiodło… zapamiętaj moją radę i chwyć się ostatniej deski ratunku, którą jest:

J E Z U S   C H R Y S T U S

Tak. Jezus Chrystus, który tak Cię umiłował, że wydał samego siebie za Ciebie… Jezus oddał swoje życie na krzyżu, przyjmując karę za Twoje grzechy, żeby Ciebie od nich uwolnić, żeby wymazać Twój grzech swoją własną krwią, żebyś stał się znowu czysty. Zmartwychwstał, żeby Cię usprawiedliwić i dać Ci nowe życie, żeby przyoblec Cię w świetlistą szatę chwały, żeby dać Ci życie wieczne w chwale Dziecka Bożego. Wstąpił do Nieba, żeby przygotować Ci wieczność w światłości Ojca Niebieskiego! To wszystko z miłości do Ciebie…. za darmo, z łaski. Tylko uwierz i zaufaj Jezusowi, tylko okaż żal za to wszystko, co Cię doprowadziło do aktualnego stanu!

Jeśli żałujesz tego wszystkiego, co się stało w Twoim życiu, jeśli chcesz to wszystko przemienić i zacząć od nowa, jeśli chcesz znowu odnaleźć sens i własną wartość – to przyjdź do Jezusa, to wołaj do Jezusa – wyznaj i oddaj mu wszystkie swoje grzechy, przeproś Go i przeproś ludzi, którym wyrządziłeś krzywdę i proś o miłosierdzie, proś, żeby Jezus zanurzył Cię w swoim miłosierdziu, żeby dał Ci łaskę nowego życia, żeby był odtąd zawsze z Tobą, żeby bronił Ciebie przed złymi duchami, wizjami i całą tą ciemnością i bezsilnością… proś, żeby dał Ci siłę do walki o TWOJE ŻYCIE! Proś, żeby dał Ci łaskę wiary i ufności. Proś, żeby odnowił Twoją rodzinę!

Bo to jest TWOJE ŻYCIE! Jedyne jakie dostałeś na tej ziemi, zawalcz o nie! I nie bądź w tej walce sam, bądź z Tym, który zawsze ostatecznie zwycięża, z Panem dzielnym i potężnym w boju, z Panem panów i Królem królów, ze Zbawicielem świata, przed którego imieniem ugina się każde kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych! Jest tylko jeden, któremu dane jest takie imię, imię ponad wszelkie inne imię: Jezus Chrystus.

Krzycz więc do Niego nieustannie z głębokości serca: Panie Jezu, Synu Boga Najwyższego, ratuj mnie! Jezu ratuj mnie!

Zacznij spędzać tyle czasu z Jezusem, ile tylko możesz i na wszystkie sposoby, jakie tylko Ci przyjdą do głowy (muzyka, modlitwa, Pismo Święte, Kościół i kościół).

To co musisz zrobić, to oddać swoje życie z powrotem, temu który je stworzył i odkupił – Bogu!

Jeśli nie możesz spać, to wykorzystaj to w następujący sposób: w noc z czwartku na piątek czytaj Ewangelię: Łukasza rozdz. 22-23, Mateusza 26-27, Marka 14, Jana 18.

Czytaj i przeżywaj te sytuacje, jakbyś tam był z Jezusem, jako jeden z Jego uczniów. Bądź z Jezusem w trakcie Jego męki duchowej w Getsemani, Ogrodzie Oliwnym.

Radzę Ci to samo, co kiedyś jednej dziewczynie, która była w podobnym stanie (bezsenność, depresja, leki psychotropowe) i nikt nie mógł jej wyleczyć… posłuchała tej rady i zaczęła naprawdę z głębokości serca modlić się do Jezusa, czytać i przeżywać Słowo Boże… właśnie kiedy nie mogła spać, miała być z Jezusem. W końcu została uzdrowiona.

Demony, które żerowały na niej odeszły precz, bo po prostu zobaczyły, że z przytłaczającej bezsenności, którą powodowały, zrobiła sobie pole do pogłębiania relacji z Jezusem, przestała się tym martwić, że znowu nie może spać i że jutro będzie umierać, ale ucieszyła się, że ma czas na bycie z Jezusem… rozumiesz tą przemianę w umyśle?

Złe byty odpuściły pole snu po pierwszej takiej nocy spędzonej z Jezusem w Getsemani, jej sen z dnia na dzień zaczął się wydłużać i w końcu wyregulował się całkowicie. W konsekwencji naturalnie wróciły siły. A najważniejsze, że wrócił sens i chęć do życia! Co nie znaczy, że złe byty odpuściły sobie walkę – nie. Walka duchowa będzie trwała o nią do końca życia, ale zwycięstwo należy do Pana – wystarczy tylko w Nim wytrwać do końca.

W Twoim przypadku będzie podobnie, jeśli okażesz podobną determinację w przylgnięciu do Jezusa…

To co tu napisałem to na początek, na przemianę sytuacji. Może być też potrzebna modlitwa Kościoła o Twoje uwolnienie. Na pewno spowiedź generalna z całego życia i na pewno powrót do Kościoła, przez który Jezus będzie Ciebie dalej oczyszczał, karmił swoim Słowem i Ciałem i prowadził na co dzień.

Jeśli chcesz pogadać o tym wszystkim, jeśli potrzebujesz, żeby ktoś się za Ciebie po prostu „na żywo” pomodlił – skontaktuj się ze mną na priv.

Błogosławię Tobie bracie, siostro, jeszcze nie wszystko stracone! Najlepsze dopiero przed Tobą! 🙂

———————————————————–

Inna odpowiedź w wiadomości prywatnej do jednego z użytkowników ezoforum.pl:

Masz problemy z „ciemnymi bytami”, bo otworzyłeś swoją świadomość na drugą stronę, tzn. świat niefizyczny, nie mając właściwego przewodnika i opiekuna na drodze.

Ja miałem kiedyś podobnie, z tym, że.

Jest Jeden Nauczyciel, który może Ci pomóc tak, że Cię nigdy nie skrzywdzi, bo Cię kocha bezgranicznie i , który poprowadzi Cię przez życie drogą prawdy do życia wiecznego. Dlatego, że On sam jest drogą, prawdą i życiem!

Jest tylko taki Jeden Mistrz, który tak umiłował swoich uczniów, że oddał za ich życie wieczne swoje własne życie doczesne!

Jest tylko Jeden Zbawiciel, który tak CIEBIE umiłował, że oddał za CIEBIE swoje życie w strasznych mękach, aby uwolnić Cię od ostatecznej konsekwencji twoich grzechów – śmierci wiecznej, oddzielenia od Boga, źródła życia, na zawsze!

Jest tylko Jeden Odkupiciel, który tak CIEBIE kocha, że dla CIEBIE Zmartwychwstał, aby pokonać śmierć i dać Tobie nadzieję zmartwychwstania do życia!

Jest tylko Jeden Syn Boga, który wstąpił do Nieba, aby Tobie przygotować miejsce w Niebie i żebyś tam miał szczęśliwe życie w pełni obfitości i prawdy na wieki, a już tu na ziemi miał w sobie Jego Ducha Świętego, który przynosi pokój duszy i serca, usprawiedliwienie z grzechów i sprawiedliwość w czynach, pocieszenie i wewnętrzną radość w każdej sytuacji!

Jest tylko Jeden taki Bóg-człowiek.

On ma na imię Jezus Chrystus. Tak, Jezus, Yeshua, Bóg zbawia.

Przede wszystkim w Twojej sytuacji: błagaj Jezusa Chrystusa o pomoc i ratunek! Mów do Niego swoimi słowami, jak do najlepszego przyjaciela, mów do Niego prosto z serca!

Wyznaj Mu wszystkie swoje grzechy, żałuj za nie i proś o ich odpuszczenie, a później zaproś Jezusa z powrotem do swojego życia… niech znowu uczyni sobie w Tobie mieszkanie dla swojego Ducha Świętego, wtedy nikt zły nie ośmieli się Ciebie tknąć.

Módl się np. psalmami 27, 57 i 91:
https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=860
https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=890
https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=924

I miej ze sobą (np. na telefonie na tapecie) obraz Jezusa Miłosiernego… ja dzięki temu obrazowi spotkałem Pana i zostałem uwolniony od całego zła, które mnie prześladowało.

Jezus Ciebie też uwolni, jak zechcesz Mu oddać swoje życie… Jezus przeważnie tylko wtedy działa w Twoim życiu w pełni mocy, bo szanuje Twoją wolną wolę.

Przekonaj się sam.

Pozdrawiam Cię i modlę się o Twoje uwolnienie i pokój serca.

Energia do rytuału a Jezus

Pewnego dnia jeden z użytkowników ezoforum zapytał:

„Witajcie, jaki macie sposób, aby zebrać energię potrzebną do rytuału? Pobieracie ja z otoczenia, przywołujecie różne byty, odwołujecie sie do bóstw, czy może korzystacie ze swojej własnej i wzmacniacie ją kamieniami, świecami…?”

Jako osoba próbująca w dalekiej przeszłości różnych rytuałów i technik magicznych odpowiedziałem mu tak:

Twoje pytanie trzebaby doprecyzować: o co właściwie Ci chodzi? Czego szukasz? Jaka jest Twoja ukryta intencja w tym pytaniu?
Czy potrzebna jest jakaś dodatkowa energia do rytuału? Nie. Użyję brzydkiego, ale przemawiającego do większości tutaj przykładu: każdy rytuał możesz sobie odprawić, jak choćby niewierzący w ofiarę Jezusa na krzyżu ksiądz może odprawić Mszę świętą ( ; ( sic! ) …
Zapewne jednak chodzi Ci o to, żeby twój rytuał miał ‚wielką moc’, większą niż jakbyś miał go przeprowadzić ‚sam z siebie’.

Trochę się rozpiszę dla ukazania mojej perspektywy – byłego adepta magii, a przynajmniej kogoś, kto wykonał w swoim życiu kilka dziwnych rytuałów …

Energia kamieni czy świec….? he he; ) To tylko narzędzia dla zwiększenia Twojej wiary, wiary w to, co robisz – same z siebie są niczym, a już na pewno niczym są z punktu widzenia istot duchowych. Dla nich wartość ma energia życia generowana przez Ducha dającego życie, Ducha, który pochodzi od Boga, źródła życia.
Zrozum podstawową rzecz, przyjacielu… Tak energia życiowa, która została dana Tobie, jak i wzmocnienie dołączoną energią, pochodzącą najlepiej od żywych istot, które razem składa się w ofierze za spełnienie intencji (tak właśnie – składa się w ofierze, bo Ty dajesz, a ktoś bierze, stąd istnieją pomysły na ofiary z różnych istot żywych, od kurczaków po ludzi – sic! ; ( ), jest pożądana przez duchowe byty, które przyciągnięte przez intencje ‚maga’ odpowiadają i działają w zamian za ‚pożywienie’ dla siebie (wzmocnienie własnej mocy) oraz po to, aby ‚mag’ ostatecznie stał się ich niewolnikiem i „uczestnikiem” królestwa ciemności po życiu doczesnym.

Te byty to demony – upadłe anioły. One nie przychodzą w taki sposób, jakbyś przywołał do siebie swojego pieska i będą Ci aportować, co zechcesz – one chcą na tym zarobić, najlepiej twoje życie doczesne i twoją duszę, bo u nich nie ma nic za darmo. Oni są jak złodzieje – przychodzą, żeby kraść, zabijać i niszczyć, nawet jeśli na początek wydawało Ci się, że dostałeś to o co prosiłeś – to tylko zagranie pod uzyskanie Twojego zaufania dla przejęcia kontroli nad Twoim umysłem, czynami, a w końcu całym życiem doczesnym i wiecznym, duchowym, jeżeli nie wycofasz się w odpowiednim czasie i nie zostaniesz wyzwolonym przez Potężniejszego od nich, który Cię kocha… Zrozum to dogłębnie i miej to w pamięci, jeśli chcesz ‚przywoływać różne byty’ lub „odwoływać się do bóstw” – te pojęcia są równoznaczne, bo bożki i bóstwa to tylko twarze-maski upadłych demonów.

Jest tylko jeden Bóg, Stwórca wszystkiego i wszystkich.

Anioły służące Bogu, życzliwie ustosunkowane do ludzi i pomagające im w dojściu do życia wiecznego z Bogiem, mają życie z Boga i spełniają tylko Jego wolę – ich nie przekupisz, co najwyżej możesz pokornie prosić, żeby oni poprosili Boga, a jak Bóg się zgodzi, to dopiero wtedy pomogą nie oczekując niczego w zamian.

Czego więc szukasz?

Jeśli szukasz mocy dla posiadania samej mocy, a nie masz miłości, to jesteś niczym, jak jest napisane:

„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. a miłości bym nie miał, byłbym niczym.”
(por. 1 Kor 13, 1-2)

Wiesz jaka jest największa miłość i ofiara, a z niej najpotężniejsza moc?

Jest to Ofiara Jezusa Chrystusa dokonana na krzyżu dla Ciebie z Jego miłości do Ciebie i miłosierdzia wobec Ciebie… za darmo! Tak, dla Ciebie i za Ciebie, bo Jezus Cię kocha! Dlatego też możesz Jemu ufać.
Jego ofiara z własnego Ciała i Krwi, złożona w Duchu Miłości, generuje najpotężniejszą moc – moc Ducha Boga, Ducha Świętego, przed którą ugina się wszystko i wszyscy, która stworzyła całe stworzenie i daje życie wszystkiemu. Ofiara Jezusa jest skuteczna i usuwa wszystkie Twoje grzechy, wszystkie Twoje ‚długi karmiczne”, jednając Cię z Bogiem Ojcem, przynosząc Ci pokój płynący od Jego Ducha oraz zapewnia dar życia wiecznego, jeśli przyjmujesz z wolnej woli Jezusa Chrystusa, jako swojego Pana i Zbawiciela, który umarł za Ciebie i zmartwychwstał dla Ciebie, jeśli wyznasz i oddasz Jemu swoje grzechy i poprosisz dla siebie o miłosierdzie, o łaskę odpuszczenia grzechów, oraz podejmiesz w sercu decyzję, że chcesz się od tych grzechów i od dawnego złego życia odwrócić. Wówczas zstąpi Duch Święty na Ciebie ze swoją mocą… mocą bezgranicznej miłości, przekonującą najpierw o grzechu, ale jednocześnie przynoszącą usprawiedliwienie, miłość do Boga jako własnego Ojca, wolność od uczucia pustki, wstydu i potępienia, w końcu pokój nie z tej ziemi…
Nie musisz dłużej martwić się o to spod jakiego zodiaku jesteś, ani tym czy jesteś „2 czy 11 czy 38”, czy dasz radę wypełnić swoje ‚mistrzowskie przeznaczenie’, bo ku wolności od każdego przekleństwa i mocy, i wpływu wyswobadza Cię Chrystus, który jest jedynym Mistrzem, a Ty Jego uczniem i dzieckiem Boga Żywego oraz dziedzicem Królestwa Bożego!… :)))

Jak sam Jezus powiedział:
Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. (J 15:13)
„Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca».”  (J 10:14-18).

„On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci –
i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.”
(por. Flp 2:6-10)

Dlatego mój bracie, zastanów się dobrze, czego szukasz w życiu, czy naprawdę potrzeba Ci tych rytuałów i tego co chcesz uzyskać…
Z kilkuletniego doświadczenia ‚maga’, próbującego różnych rytuałów zanim stałem się uczniem Jezusa, oraz z perspektywy czasu, kiedy patrzę w przeszłość, powiem Ci, że okazuje się, że nie potrzeba Ci tego wszystkiego – za to bardzo potrzeba Ci Jezusa… z Nim i w Nim masz wszystko, czego tak naprawdę Ci trzeba!

Modlitwa do świętych zmarłych a wywoływanie zmarłych

Dzisiaj przeczytałem na forum ezoterycznym takie pytanie:
„Czy katolickie modlenie się do zmarłych świętych katolickich o wstawiennictwo, zamiast modlenia się bezpośrednio do Boga,
można uznać za wywoływanie zmarłych, a tym samym formę okultyzmu ? Co myślicie ?”

Zostałem również wywołany do odpowiedzi, dlatego krótko odpisałem moim braciom z ezoforum następująco:

W temacie „modlenia się do zmarłych świętych…” postaram się krótko uzasadnić wiarę chrześcijan w to, że ci ludzie, nasi bracia i siostry, którzy przeszli na drugą stronę do Życia po tym życiu, mogą wstawiać się za nami, wzmacniając naszą modlitwę.

Ap 7, 13: A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? (14): I powiedziałem do niego: Panie, ty wiesz. I rzekł do mnie: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. (15): Dlatego są przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nimi. [Biblia Tysiąclecia V]

Jak widać, święci w Niebie modlą się nieustannie, dniem i nocą, jak pewna prorokini Anna (Łk 2, 37), tu na ziemi..

Ap 8, 3-4: (3): I przyszedł inny anioł, i stanął przy ołtarzu, trzymając złote naczynie na żar, i dano mu wiele kadzideł, aby złożył je w ofierze z modlitwami wszystkich świętych, na złoty ołtarz, który jest przed tronem. (4): I wzniósł się dym kadzideł z modlitwami świętych – z ręki anioła przed Boga. [BT V]

 

Modlitwy Świętych sięgają tronu Boga, dochodzą wprost przed Boga – oto dlaczego mają tak wielką wartość z naszej perspektywy, kiedy czasem trudno jest nam się wznieść duchem choćby o centymetr ponad ziemię…

To dość proste do pojęcia, jak się odpowie na takie pytanie: czy mieliście kiedyś kogoś, kto by Wam dobrze życzył i wstawiał się za Wami, u np. nauczycielki, u taty /mamy, pracodawcy, w banku, w sądzie, w jakiejś ważnej sprawie, itp.? Sami dalibyście radę w tej sprawie? Czasami są takie sprawy, że trzeba „mieć plecy”…. Czasami potrzebujemy KOGOŚ do pomocy, bo sami nie ogarniemy z różnych powodów.

To jest właśnie rolą świętych, aby nam POMÓC, dojść tam, gdzie oni są – do Nieba, do najcudowniejszego miejsca i stanu świadomości pełnego pokoju, gdzie żyje się na wieki we wiecznej szczęśliwości w jedności z Bogiem! Co nie znaczy, że każdy potrzebuje takiej pomocy – np. większość ludzi z ezoforum – wysoko rozwiniętych duchowo, na pewno nie potrzebuje żadnej pomocy – nawet pomocy Jezusa Chrystusa…. sami wejdą do Nieba, a w ogóle to przecież jeszcze sami są Bogiem – a co!

Uwaga 1: modlitwy do Boga, tak dusz w Niebie, jak i nasze tu na ziemi, nie mają NIC wspólnego z okultyzmem: oni wszyscy proszą Boga akceptując w pełni jednocześnie Jego wolę (Ojcze… bądź wola Twoja!), a nie próbują forsować swojej woli bez względu na cenę i konsekwencję dla otoczenia, wpływając na rzeczywistość przez różnego rodzaju praktyki w wymiarze fizycznym i duchowym (=magia/okultyzm).

Uwaga 2: Prosząc świętego o wstawiennictwo nie wywołuję jego widzialnej obecności tu na ziemi – modlitwa tego typu jest inna w treści, w celu i w skutkach niż „wywoływanie duchów”, czy wywoływanie dusz zmarłych, gdzie często robi się to dla emocji, zabawy, egoistycznego celu, ciekawości, sprawdzenia czy to działa, etc.

Inna użytkowniczka forum napisała m.in.:
„W Kościele jest więcej magii niż w świecie ezo. ” 

Najprościej ujmując sprawę:
Magia/okultyzm = „bądź wola moja!” (Bóg może sobie tam pogadać, a JA robię swoję, jak MI się podoba!)

Wiara w Boga/chrześcijaństwo = „Boże, Ojcze, bądź wola Twoja! Niech się spełnia wola Twoja Boże jak w Niebie, tak i na ziemi!” (zapieram samego siebie na korzyść Słowa Boga – będzie tak, jak Jemu się podoba)

Bóg na pewno nie jest zazdrosny o modlitwy przez wstawiennictwo świętych, skoro ich modlitwy unoszą się przed Jego tron i są ukierunkowane na Niego.

Poza tym, nikt ze świętych nie robi Boga! Nawet o największej świętej – Maryi, Matki Wcielonego Słowa, Jezusa Chrystusa, mówi się jasno: Ona jest człowiekiem pełnym łaski, ale tylko człowiekiem, a nie Bogiem! Nikt nigdy nie twierdzi inaczej. Jeżeli natomiast ktoś pogubił się w swoich relacjach, zatracając relację z Bogiem na korzyść wybujałej relacji z jakimś świętym czy aniołem, to prawdopodobnie chodzi po gruncie bałwochwalstwa. Prawdopodobnie, bo dokładne badanie serca człowieka i osąd zostawiamy Bogu, zewnętrznie możemy osądzić tylko z pozoru…

Podobnie rzecz ma się z obrazami/relikwiami/przedmiotami wykorzystywanymi w kulcie Boga – były w tym kulcie już od czasów Mojżesza (arka przymierza, tablice, cheruby, menora, stół z chlebami pokładnymi, różne ołtarze, w końcu świątynia z bogatym wystrojem i ze wszystkimi przedmiotami potrzebnymi do sprawowania kultu) i to za sprawą życzenia samego Boga. One mają pomóc człowiekowi i poprowadzić jego umysł do spotkania z Bogiem, jeżeli ktoś o tym zapomina i skupia się na kawałku drewna oddając jemu cześć, to popełnia bałwochwalstwo.

Przykład: Jezus chciał, żebyśmy przychodzili do Niego z ufnością poprzez Jego obraz z podpisem „Jezu ufam Tobie”…

http://jezusimaryja.pl/jezus-milosierny/

Można wykorzystać ten obraz jako narzędzie, jako portal do spotkania z Nim, do natychmiastowego wejścia w Jego obecność i cieszyć się prawdziwym Jezusem, a można czcić przedmiot i nigdy Jezusa nie spotkać…. Czujemy jasno różnicę między oddawaniem Bogu czci i uwielbienia w Duchu i w prawdzie (J 4:22-24), a między fałszywym kultem, jednakże kto jak postępuje w rzeczywistości (w oczach Boga), to okaże się na sądzie. Dlatego zachęcam do darowania sobie pochopnych i generalizujących wniosków typu „katolicy to bałwochwalcy”, bo może być to prawda, a nie musi – sama ich wiara bałwochwalstwem na pewno nie jest, jednak ktoś może ją uprawiać w sposób bałwochwalczy.

Czy Chrystus pomoże w medytacji

 Na ezoforum.pl w dniu 8.12.2019 o 10:47, Murugan napisał:

„Tu mamy do czynienia z kontemplacją a nie medytacją, Chrystus w medytacji nie pomoże, nie wejdzie się w ten sposób w stan medytacyjny, raczej będzie rozpraszał, komplikował, ponieważ właśnie taki wokół niego stworzył się egregor, ale kontemplować jak najbardziej można, jego słowa, nauczanie. Żebym nie został źle zrozumiany, nie o to chodzi, że postrzegam Chrystusa negatywnie, wręcz przeciwnie, tylko akurat w medytacji nie pomoże, bo jakby nie współgra z tym zagadnieniem, nie rezonuje, w medytacji może pomóc Budda, Śiwa, bo to jakby symbole medytacji, istoty z nią na stałe powiązane. Miłość np, szlachetna idea, ale jak dla mnie też się w medytacji nie sprawdza, koncentrowanie się na miłości powoduje mierne efekty we wchodzeniu w głębokie stany medytacyjne. ”

Moja odpowiedź:

Jeśli mielibyśmy dokładnie określać „z czym mamy do czynienia” (w sensie praktyki duchowej), to trzebaby najpierw ustalić słownik pojęć: co nazywasz medytacją, a co kontemplacją.

Ja tu krótko: medytacja jest narzędziem mającym na celu aktywne wychodzenie ku Bogu za pomocą umysłu i woli, a kontemplacja jest stanem kiedy to Bóg wychodzi ku człowiekowi z darem obecności miłości i pokoju.

Kontemplacja pojawia się jako rezultat medytacji i nie jest zasadniczo różna od tej w medytacji. Medytacja, modlitwa kontemplatywna i kontemplacja to synonimy tego samego, a my dzielimy włos na czworo.

To co propornuję w tym temacie to właściwie Lectio divina, czyli święte czytanie Pisma, na które składają się generalnie cztery fazy. Zaczyna się lekturą Pisma świętego (np. fragmentu, który proponuję co miesiąc albo dowolnego innego), po nim następuje refleksja nad Słowem, a następnie pełna uczucia modlitwa do Boga. W końcu przychodzi kontemplacja, czyli pełne pokoju odpocznienie w Bogu, doświadczenie Jego obecności i miłości. Między tymi etapami przechodzi się naturalnie i płynnie, ALE…

Między końcem modlitwy a doświadczeniem obecności Boga jest ten istotny akt, o który właściwie się tu rozchodzi, który decyduje o tym, czy doświadczysz Boga czy zostaniesz sam ze sobą, swoimi rozważaniami i modlitwami, ale niestety bez wejścia w Jego obecność.

Ten akt lub moment, jeśli chcesz znowu definiować, można określić jako medytację kontemplatywną. Jest to po prostu otworzenie drzwi Chrystusowi, który wówczas mówi:

„Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.”

Bóg szuka ukochanego dziecka bardziej, niż ono szuka Jego. Spotykają się w przybytku Boga – ludzkim duchu, przez Jego Syna, Jezusa Chrystusa, w relacji miłości – Duchu Świętym… Tego trzeba doświadczyć, bo opisać się nie da.

Niemniej chodzi o wejście w relację i doświadczenie Jego obecności, Jego żywej Osoby, a nie jakiegoś „głębokiego stanu umysłu”, który właściwie nic nie zmienia, bo jest po prostu pusty.

Bo widzisz… Jezus Chrystus jest osobą z krwi i kości, ze swoją duszą i Bóstwem, jako Jednorodzony Syn Boga Ojca i Maryi (Miriam) z Nazaretu, który począł się w Jej łonie z Ducha Świętego, urodził się w ciężkich i ubogich warunkach w zimnej grocie, nauczał Słów Boga, czynił znaki i cuda, został ukrzyżowany, umarł, zmartwychwstał i wstąpił do Nieba, zasiadając jako Król królów i Pan panów na Tronie Boga Ojca, po Jego prawicy. Wszystko po to, żeby ci, którzy w Niego uwierzą, Jego uczniowie, mieli drogę do Nieba, do Życia wiecznego, żeby przeżyli swoje ziemskie życie w prawdzie i sprawiedliwości, żeby zostali odkupieni ze swoich grzechów i w końcu zbawieni.

Jeżeli zwracasz się szczerze w sercu do Jezusa, to spotkasz właśnie Jego – bez obaw o jakieś hipotetyczne egregory. Czy myślisz, że Ten, który umiłował człowieka aż po oddanie własnego życia za niego, a do którego należy wszelka władza w niebie i na ziemi, pozwoliłby sobie na ograniczenie dostępu do Siebie przez jakieś ludzkie twory myślowe?… Nie ma czegoś takiego jak egregor Jezusa w sensie żywej istoty, stworzonej przez myśli i wierzenia ludzi. Po prostu nie ma (dokładnie tak jak nie ma egregora np. Twojej osoby, tylko dlatego, że ludzie z Twojego otoczenia o Tobie myślą i mają o Tobie jakieś przekonania – jako człowiek masz swoje ciało, duszę, ducha – tyle). Są za to same myśli o Jezusie w naszych głowach, są uprzedzenia oraz błędne i zakłamane przekonania o Jezusie, które ludzie mają w swoich umysłach, a które blokują na otworzenie drzwi serca przed prawdziwą Osobą Jezusa Chrystusa i na jedność między współwierzącymi w Niego.

Nie mylmy celu z narzędziem, traktując samą „medytację” jako cel… kiedy jest to tylko narzędzie. Odpowiedz: po co i w jakim celu „wchodzić w głębokie stany medytacyjne”? Żeby czego lub kogo doświadczyć? Jaką relację pogłębiać? Żeby co w tym czasie budować i do czego dążyć? Słowem: po co?

Zadałeś sobie te pytania kiedy podejmujesz jakiekolwiek działanie, a tym bardziej praktyki duchowe, które mogą nieść za sobą szczególnie dotkliwe konsekwencje, zarówno w dobrą, jak i w złą stronę?

A może bezwiednie idziesz za ezo-mędrcami i pseudo-nauczycielami po przeczytaniu kilku książek i artykułów, które poprowadzą do wycięcia świadomości własnego istnienia, osłabienia rozumu i zabicia zdolności myślenia, a ostatecznie pogrążenia się w niebycie podobnym do głębokiego snu, nad którym tracisz jakąkolwiek kontrolę? To ma być doświadczenie Życia i rozwój duchowy? Jak dla mnie taka praktyka to dążenie do duchowej śmierci, z której nie ma zmartwychwstania, bo nigdy nie było jakiegokolwiek odniesienia do Tego, który wskrzesza i relacji z Tym, który wskrzesza do Życia wiecznego.

Dusza żyje w pełni kiedy ma relację miłości z Bogiem, swoim stwórcą i z Jego stworzeniem. Jeśli miłość u Ciebie „powoduje mierne efekty we wchodzeniu w głębokie stany medytacyjne”, to dobrze Ci radzę: daj sobie spokój z tymi stanami, a skup się raczej na budowaniu relacji miłości z Bogiem i ludźmi, bo bez miłości jesteś niczym. W NT cały rozdział 13-sty 1-go listu do Koryntian o tym mówi, przeczytaj.

Wytłumacz dlaczego Jezus miałby rozpraszać, a „może pomóc Budda, Śiwa”? Argument o „symbolach medytacji” w ogóle mnie nie przekonuje, bo dla mnie największym symbolem medytacji, modlitwy, ofiary i jakiejkolwiek praktyki duchowej w ogóle jest Jezus Chrystus, Syn Boga Ojca, który najlepiej zna Ojca i to, co się Jemu podoba.

Czyżby Jezus był gorszym Nauczycielem od wymienionych przez Ciebie postaci i miał jakieś braki we własnej medytacji, skoro nie mógłby pomóc? On wszystko może, ja osobiście doświadczyłem Jego obecności i mocy wiele razy i na tej podstawie wiem doskonale, że Jezus może pomóc we wszystkim, jesli tylko Ty poprosisz, a On zechce.

Jezus jest Synem Boga, Tym, który pernamentnie, przed czasem (przed stworzeniem) i cały czas (po stworzeniu) przebywa w jedności z Ojcem! Powiedział o tym np.: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy.” (J 10, 30).

Znasz głębszą formę medytacji, kontemplacji, modlitwy czy czegokolwiek chcesz, niż bycie JEDNOŚCIĄ Z BOGIEM ODWIECZNIE I NA WIEKI?!

No i tyle w temacie.

Chrześcijaństwo to biznes a Chrystus nie ma nic wspólnego z Kościołem

Na ezoforum w dniu 13.06.2019 o 17:50, użytkownik Murugan napisał:

„Prawdziwy Chrystus ma tak naprawdę niewiele wspólnego z Kościołem, który próbuje więzić istotę duchową przez dwa tysiące lat na krzyżu za grzechy swoich wyznawców, którzy od siebie nie dają nic, nadal beztrosko grzeszą, licząc na to, że cierpienie owej istoty duchowej zbawi ich od grzechów i da upragniony raj, zaliczyłbym raczej takie praktyki do najczarniejszej magi. Czy jakikolwiek katolik choć raz w swoim wewnętrznym dialogu ze swoim bogiem spytał się, czy ma on faktycznie ochotę wisieć i cierpieć na krzyżu za jego grzechy, a może by tak sam sobie powisiał, może grzeszenie już by mu nie przychodziło z taką beztroską. Z drugiej strony zdejmowanie pieczęci przypomina raczej odwieczny problem oszukiwania przez kapłanów różnych religii swoich wyznawców, którzy rzekomo potrafią rozgrzeszać, usuwać demony, prowadzić zmarłe dusze do nieba, oczywiście nie za darmo. Najpierw wmawia się komuś, że istnieje jakiś problem, czy potrzeba, potem wmawia się, że się jest ekspertem  w usuwaniu tego problemu czy zaspokajaniu owej potrzeby, za jakąś tam „symboliczną” opłatą, choć nie mówię, że jest tak w stu procentach przypadków, ale znaczna większość to naciągactwo, tak jest od czasów faraonów, albo i znacznie wcześniej, sięgając pewnie początków istnienia ludzkości, to tylko biznes”

Moja odpowiedź:

To co mówisz jest kłamstwem. Nie znasz Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, ani Jego Ojca, ani Ich Świętego Ducha.

Po pierwsze mówisz o Jezusie „istota duchowa”, sugerując jakoby nie był w ogóle istotą cielesną, tzn. człowiekiem. Niech każdemu będzie wiadomo, że każdy kto zaprzecza, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele jest antychrystem.

„Po tym poznajecie Ducha Bożego: każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga.
Każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch Antychrysta, który – jak słyszeliście – nadchodzi i już teraz przebywa na świecie.” (1 J 4, 2-3)

Ja jestem katolikiem nawróconym z przeróżnych wierzeń New Age i odpowiadam Ci: tak, wziąłem Krzyż z Ukrzyżowanym Jezusem do rąk, podniosłem go do góry i zapytałem się Jezusa, czy ma „faktycznie ochotę wisieć i cierpieć na krzyżu za moje grzechy”.

I mi natychmiast odpowiedział! Odpowiedział strumieniem miłości, wylaniem na mnie Ducha Świętego, Ducha czystej, bezwarunkowej miłości i Słowem. Całym potokiem słów, skondensowanym w tym promieniu Światła Jego miłości, Słów które znajdziesz w Piśmie Świętym. Słów, które świadczą o świadomej i dobrowolnej ofierze Jezusa za mnie, za Ciebie i za każdego, kto chce uwierzyć w Niego jako swojego Mistrza, Pana i Zbawiciela. Oto one:

„Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca.
Życie moje oddaję za owce.
Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać.” (J 10, 11-17)

„Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15,9)

„To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.” (J 15,12-13)

„A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.
Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.” (J 3, 14-17)

 

„Rzekł więc do nich Jezus: «Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną; nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba».
Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego.Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli».” (J 8, 28-32)

 

„To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie.
On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.” (Flp 2, 5-11)

„Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie.” (J17, 11-19)

Kolejnym dowodem na świadomą ofiarę Jezusa są Jego zapowiedzi o tym, co musi się stać, aby wykonało się Dzieło Zbawienia człowieka. Jezus wiedział i mówił uczniom o tym, że będzie cierpiał, że zostanie ukrzyżowany i zabity, a mimo to nie uciekł i dobrowolnie pozwolił, aby to wszystko się stało.

„A kiedy przebywali razem w Galilei, Jezus rzekł do nich: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie». I bardzo się zasmucili.”  (Mt 17, 22-23)

„Gdy Jezus dokończył wszystkich tych mów, rzekł do swoich uczniów: «Wiecie, że po dwóch dniach jest Pascha, i Syn Człowieczy będzie wydany na ukrzyżowanie».” (Mt 26,1-2)

„I dodał: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie». „ (Łk 9, 22)

Chociaż zwyczajnie po ludzku smucił się i odczuwał trwogę chwilę przed męką, aż do potu z krwią, to jednak nie uciekł i nie zaparł się Dzieła, które mu powierzył Bóg Ojciec.

„Wtedy rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!» I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: «Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty».” (Mt 26, 38-39)

Możnaby jeszcze dużo przytaczać słów Jezusa, jako dowód na to, że On z własnej woli wziął na siebie nasze grzechy i za nie został zabity (Iz 53, 1-12). Wystarczy tylko wyrzec się uprzedzeń, trochę się zainteresować, sprawdzić samemu z czystą intencją poznania prawdy, zamiast rzucić beztrosko stwierdzeniem, że „Chrystus ma niewiele wspólnego z Kościołem”. A przeczytaj sobie np. to:

https://deon.pl/wiara/pytania-o-wiare/dlaczego-kosciol-nazywamy-cialem-chrystusa,135159

Co do beztroskości grzeszenia. Nie chcę się wypowiadać za innych i osądzać, czy robią to beztrosko czy nie, ale powiem Ci o sobie: ja sam niestety jeszcze czasem grzeszę, choć wcale tego nie chcę: np. ze słabości, z głupoty, z braku świadomości.

Wiem też jedno na pewno: zawsze kiedy przyznaję się do popełnienia grzechu we własnym sumieniu, wewnętrznie, żałuję i przepraszam Boga, to zawsze mogę do Niego wrócić, odbudować zerwaną jedność, bo On ma dla mnie zawsze miłosierne przebaczenie. Doświadczam tego bardzo często, nawet dzisiaj kolejny raz mi przebaczył w Sakramencie pokuty i pojednania. To jest dopiero wolność! To jest doświadczenie miłosierdzia Boga, kiedy mój grzech jest odpuszczony i zastąpiony Jego sprawiedliwością!

Życzę Ci żebyś sam jeszcze kiedyś tego doświadczył.

Co do biznesu w kościele – masz rację tylko po części. Tak, niestety są kapłani, którym zależy bardziej na pieniądzach niż na ludziach i Bogu. To prawda, są.

Jeśli spotkałeś takiego i Cię zgorszył swoją postawą, to proszę: przyjmij serdeczne przeprosiny ode mnie, jako od całego Kościoła. Przepraszam Cię jeszcze raz, tak być nie powinno i Chrystus, Głowa Kościoła, nigdy takiej postawy nie nauczał. Wręcz przeciwnie. Niech Cię to jednak nie zraża do Jezusa! Szukaj innej parafii, innej wspólnoty, innego księdza, aż trafisz na kogoś, kto swoim życiem uobecnia Jezusa. Zapewniam Cię, że jest wielu księży szczerze kochających Boga i oddanych ludziom! Wtedy zobaczysz inną twarz Kościoła – miłosierną i szukającą Boga, prawdziwego uwielbienia i wypełniania Jego woli.

Pokój z Tobą.

Usunięcie sakramentów kościelnych.

Pytanie na ezoforum.pl:
czy jest jakiś rytuał, który usuwałby sakramenty kościelne, np. chrzest?

Moja odpowiedź:

Zakładam, że pytasz, bo chcesz z takiego „rytuału” skorzystać.

Cóż, dokonaj dla siebie najlepszego wyboru z perspektywy swojej wieczności, a ja mam nadzieję pomóc Ci w tym następującym słowem:

Jeśli nie chcesz mieć relacji z Jezusem, to nie musisz się martwić o „zdejmowanie z siebie sakramentów/pieczęci kościelnych”.

Jezus jest największym dżentelmenem, nie wpycha się tam, gdzie świadomie (czyli po poznaniu i z wolnego wyboru) Go nie chcą, choć na pewno spróbuje o Ciebie najpierw jeszcze zawalczyć, aż przekona się, że rzeczywiście Twoja decyzja jest świadoma i wolna od zewnętrznych nacisków.

Otrzymane łaski są nieusuwalne i niezniszczalne, ponieważ Bóg nigdy nie zabiera darów raz danych. Tak też napisał apostoł Paweł w liście do Rzymian (Rz 11, 29)
„Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne.”

Jeśli jesteś ochrzczony w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, to zostałeś wezwany do Życia Wiecznego, Komunii z Bogiem Ojcem przez Jego Syna, Jezusa Chrystusa, w Duchu Świętym.

Raz ochrzczony, zawsze będziesz miał na sobie znamię ochrzczonego w imię Jezusa Chrystusa, ono jest niezacieralne. Po śmierci czy to w niebie, czy to w piekle.

Jeśli Cię to tak martwi, to ciekawe czy ucieszy inny fakt: w piekle (poza rzeczywistością Boga na wieki) dusze mają to znamię nie zatarte, a przynoszące im jeszcze większą hańbę i ból, jakby go nie miały, natomiast jeszcze większą „chwałę” demonom, które nad taką duszą będą się pastwić przez całą wieczność z większą radością i przyjemnością, niż gdyby nie była ochrzczona, wszczepiona w Chrystusa, bo to tak jakby miały cząstkę Jego samego. O to między innymi dlaczego zmartwychwstały Chrystus zachował stygmaty na rękach, nogach i w boku – wypisane jest w tych ranach Twoje imię, a rany przypominają Zbawicielowi o Tobie na zawsze, jednak Ciebie już nie ma…  pozostała dziura w Jego Ciele, na zawsze odczuwalny brak ukochanego dziecka, które miało stać się częścią Ciała Chrystusa, jedności zbudowanej ze wszystkich Odkupionych…

Dusze takie zmarnowały dar odkupienia i zbawienia, które to dary miałyby przez łaskę dzięki wierze w Jezusa Chrystusa. Dar zdobyty przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa.

Dar, którym jest bezcenny okup, którego nieskończoną wartość uzyskały wydane Ciało i przelana Krew Chrystusa.

Dla tych dusz, które nie chcą tego daru, Jezus Chrystus umarł na darmo, przelał swoją krew bezskutecznie…. bo one się w Niej nie obmyły i Nią nie napoiły, nie mają z Nią udziału.

Naprawdę chcesz żeby dar zbawienia, życia wiecznego w wiecznej radości przez jedność z Bogiem i poznanie Go twarzą w twarz, został zmarnowany przez Twoje świadome odrzucenie Zbawiciela?