Pascha przez Krzyż do Ojca

Jezus…
Jezu, wziąłeś swój Krzyż, który włożyli na Ciebie przywódcy religijni i państwa przy udziale i za pozwoleniem ludu. Krzyż… Dla nich narzędzie zadania Ci hańby, cierpienia i śmierci. Dla Ciebie narzędzie przejścia do Ojca, narzędzie Zbawienia, wehikuł do Nieba.

Umęczyli, ukrzyżowali. A Ty Jezu wołałeś: Ojcze! Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią! Twoja Krew woła do Ojca tylko o przebaczenie, nie o potępienie.. Na koniec jeszcze przebili Twoje martwe już Ciało. O przebite serce Jezusa! Źródło miłosierdzia! Nawet to ostateczne przebicie wykorzystałeś, aby dać nam wszystkim ostatni dowód miłości: wytrysnęła z Ciebie, z Twojego Serca Krew i Woda, na obmycie z wszelkich grzechów, na nowe Życie z Boga, na przekazanie Ducha Boga, Ducha Świętego. My Cię męczymy, Ty kochasz, my Cię krzyżujemy, Ty ciągle kochasz i przebaczasz, my Cię przebijamy, a Ty wylewasz jeszcze więcej swojego miłosierdzia na przebaczenie i pojednanie! Nie da się przewyższyć nienawiścią Twojej miłości, nie da się sprowokować Ciebie do pełnego złości odwetu, nie da się zabić Twojego Ducha Miłości, nawet jeśli dało się zabić Twoje Ciało!

Zaprawdę: gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się Twoja łaska. (por. Rz 5, 20b), ażeby w końcu przerwać błędne i śmiertelne koło zła, nienawiści, zemsty, zła, i tak aż wszyscy przesiąknęliby tym złem i się nawzajem pozabijali. Przerwać łańcuch zła przebaczeniem i pojednaniem, którego źródło jest w miłości i miłosierdziu, czyli w Tobie Jezu,  mój Zbawicielu!

O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z najświętszego Serca Jezusa, jako zdrój miłosierdzia dla nas! Źródło przebaczenia i Życia wiecznego! Obmyj nas i uzdrów na Życie wieczne!

Czy można coś jeszcze zrobić dla człowieka, żeby go oczyścić i wyzwolić spod władzy grzechu i szatana? Coś więcej od dania z miłości i z miłością własnego Ciała i Krwi, własnego sprawiedliwego życia, pełnego wyrzeczeń i miłosierdzia wobec potrzebujących na ofiarę przebłagalną za życie ludzi złych, grzesznych, egoistycznych? Czy można zrobić w sobie coś lepszego niż zabić w sobie wrogość, odrzucić żądanie sprawiedliwości na rzecz miłosierdzia i dać własne życie i przebaczenie swoim katom? Boża sprawiedliwość osądziła, że nie: już nic lepszego zrobić nie można, Dzieło Odkupienia zostało wykonane. Boże miłosierdzie uobecniało się w Jezusie z Nazaretu przez całe Jego życie, aby osiągnąć w Ukrzyżowanym granicę fizycznej manifestacji. Jezus ukazał sobą całe Boże miłosierdzie i ukazuje je dalej, już jako Zmartwychwstały Bóg miłosierdzia. Dlatego sam o sobie mówi i może uczciwie powiedzieć: Jestem miłością i miłosierdziem samym!

Duchu miłości i miłosierdzia, pokoju, cierpliwości, łaskawości, dobroci, wierności, skromności wstrzemięźliwości, cichości, zstąp na Kościół!
Duchu litości, ofiary i przebaczenia, nasz adwokacie, Paraklecie, zstąp na Kościół!

Weronika (Nike)
Podeszłaś do Jezusa pomimo zakazującego prawa, pomimo strachu o własne życie i ewentualne przykre konsekwencje. Podeszłaś do Jezusa i otarłaś Mu twarz, żeby cokolwiek jeszcze widział na dalszej drodze… żeby choć przez chwilę z Nim jeszcze pobyć, żeby spojrzeć Mu w oczy z wdzięcznością i współczuciem, żeby dodać Mu otuchy, pocieszyć swoją obecnością i kochającym sercem.

Duchu miłości, współczucia i męstwa, zstąp na Kościół!

Szymon z Cyreny
Zmusili cię do dźwigania krzyża „jakiegoś” skazańca. Nie byłeś zadowolony z tego powodu. Jednak z każdym wspólnym krokiem przemieniałeś swoje nastawienie, zacząłeś Mu współczuć,  zobaczyłeś w Nim KOGOŚ, osobę. Cierpiącą osobę, potrzebującą pomocy. Z początkowej niechęci do dźwigania krzyża, zacząłeś robić to z empatii, z litości dla skatowanego człowieka, nie będącego w stanie iść dalej samodzielnie i z oburzenia na świat, który znęca się ponad wszelką miarę nad kruchą istotą ludzką…

Duchu męstwa, litości i współczucia zstąp na Kościół!

Jan…
Janie, Ty szedłeś za Jezusem i widziałeś Jego mękę. Co Ty mogłeś zrobić?
Cóż może zrobić jeden mały uczeń, wobec całego świata, wobec przewodników ludu mających władzę, wobec władzy państwowej?
Cierpiałeś, złościłeś się, może i momentami krzyczałeś do ludu:
Co wy robicie?! Przestańcie! On nic złego nie uczynił! On jest sprawiedliwy!
Byłeś bezsilny wobec władzy i tłumu. Szedłeś razem z Maryją i innymi wiernymi uczennicami. Szedłeś za Panem wiernie do końca, aż pod krzyż, aż po Jego śmierć. W nagrodę Pan Tobie przekazał dar synostwa wobec Maryi, oddał Ciebie pod macierzyństwo Maryi. W Tobie umiłowany uczniu, Jezus widział wszystkich swoich umiłowanych uczniów. Obiecał, że nie pozostawi ich sierotami i swoim Słowem zrodził im Matkę, aby ona teraz rodziła ich powtórnie z Ducha Świętego na podobieństwo Jezusa, dla Jezusa i dla Ojca.

Duchu miłości, wierności zstąp na Kościół!
Duchu czci dla matki i ojca, zstąp na Kościół!

Maryja…
Maryjo, Ty szłaś za Jezusem i widziałaś Jego mękę. Co Ty mogłaś zrobić? Cierpiałaś i modliłaś się. Nie krzyczałaś, nie pisałaś na szybko petycji do władz państwowych i religijnych o uwolnienie Syna, nie namawiałaś ludu, żeby zmienili zdanie i Chciałaś raczej być tak blisko Jezusa, jak to  było możliwe. Weszłaś raczej w duchowe zjednoczenie z Jezusem, robiłaś w duchu to, co On: przebaczałaś. Przebaczyłaś wszystkim katom swojego Syna. Przebaczyłaś mi…

Szłaś za Jezusem, Barankiem Bożym, jak mała cicha owieczka, owieczka Baranka. Szłaś Drogą Krzyżową swojego Syna, przeżywając swoją własną Drogę Krzyżową. Na koniec, kiedy serce Ci pękało z cierpienia, Jezus dał Ci ostatnie Słowo, a z nim umiłowanego ucznia i polecenie stania się dla niego matką. Dla niego, Jana, i wszystkich umiłowanych uczniów.

Ty Maryjo jesteś przedostatnim darem Jezusa dla uczniów. Zaraz po Eucharystii i sakramencie Ciała i Krwi, Jezus daje nam Ciebie. Zaraz po daniu nam Ciebie, przekazuje ostatni dar: Ducha Świętego.
Maryjo, coś w Tobie musiało umrzeć, żeby coś nowego się narodziło. Maryja Matka Jezusa z Nazaretu wewnętrznie umiera wraz z Synem, po Jego słowach jednak, rodzi się jako Matka uczniów Jezusa z Nazaretu, Matka Kościoła.
Maryjo, Matko nasza, teraz pomóż nam się powtórnie narodzić z Ducha Świętego na podobieństwo Jezusa, dla Jezusa i dla Ojca!

Duchu miłości i miłosierdzia, pokoju, cierpliwości, łaskawości, dobroci, wierności, skromności wstrzemięźliwości, cichości, zstąp na Kościół!
Duchu litości, ofiary i przebaczenia, nasz adwokacie, Paraklecie, zstąp na Kościół!
Duchu powtórnych narodzin z Boga, zstąp na Kościół!
Duchu ożywicielu, zstąp na Kościół i spraw, aby zmartwychwstał!

Koronawirus w moim Kościele

Stało się jak Pan mi zapowiedział. Wirus dotarł i do mojej parafii… Parafii Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny.

W dniu Uroczystości Zwiastowania Pańskiego, ks. Proboszcz mojej parafii zamknął drzwi kościoła przed wiernymi i polecił nam udział duchowy przez internet lub radio. Ja z jednym moim bratem pomimo tego stałem i brałem udział w tej Mszy św. na zewnątrz, za zamkniętymi drzwiami świątyni… a obok nas misyjny Krzyż z Ukrzyż0wanym. W środku odprawiona została Msza święta bez udziału wiernych… A mi serce żal ściska i ten żal muszę wylać z siebie, bo pęknę… może tylko przez ten żal przypominam sobie te słowa Pana Jezusa:

To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem. Tego jednak nie powiedziałem wam od początku, ponieważ byłem z wami.” (por. J 16, 1-2)

Czy Królestwo Boże też będziemy oglądać przez internet? A może posłuchamy sobie o nim w radio? A może uczta w Królestwie Niebieskim będzie bez udziału wiernych – np. Bóg i sami prorocy, albo sami kapłani?

Z żalu wołam i do Maryi:
Maryjo, Maryjo! Matko Kościoła! Gdzie są Twoje dzieci? Kto wyrywa je z Twojego Łona, z Łona Kościoła? Kto rozpędził je po domach na 4 wiatry? Czy „duchowa” Komunia zdoła nakarmić całego człowieka, który jest istotą cielesną i duchową? Czy „sprawdzi się” to Kościołowi tak dobrze, że już zostanie tak, aż do powtórnego przyjścia Pana? Czy przeciwnie: wszyscy ochrzczeni powrócą do Domu-Kościoła i rzucą się z głodu do Ołtarza?

Wtedy podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: «Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?»  Jezus im rzekł: «Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć. (por. Mt 9, 14-15)

Wirus, rozsądek zgodny z radami lekarzy, troska o dobro bliźnich?
A może jednak brak wiary, bojaźliwość i światowa małoduszność?

Generalnie dobrze jest słuchać lekarzy i im zaufać, jako osobom kompetentnym w sprawach zdrowia fizycznego ciała. Jednak… Czasem dobrze, że w sprawach życia lub śmierci ludzie nie zawsze słuchają zaleceń i rad lekarzy, co podkreśla się w dzisiejszej uroczystości w kwestii dzieci poczętych, a nienarodzonych, diagnozowanych jako chore lub nie mające szansę na przeżycie. Jak dobrze, że potrafią oddać się w ręce miłosiernego Boga i przyjąć Jego wolę przyjmując to, co stanie się naturalnie. Wiele z tych dzieci dzięki decyzji przeciwnej naciskom lekarzy – razem ze swoimi mamami teraz żyje i mają się dobrze. Wiele umiera zgodnie z zapowiedzią. Jedno uratowane życie to uratowany cały świat i jest warte dania mu szansy.

Kościół powinien również kierować się swoją logiką – logiką wiary i zaufania Panu Bogu, przy jednoczesnym respektowaniu podstawowych prewencyjnych środków zewnętrznych i niezbędnych ograniczeń we frekwencji. Niezbędnych, a nie nadgorliwych. Całkowity zakaz udziału wiernych we Mszach świętych przypomina trochę strzelanie do komara z armaty, kiedy na tej samej ulicy ludzie stoją w gromadach z zachowaniem odstępu.. lub nie. Stoją na przystankach autobusowych, jeżdżą autobusami, pociągami, czekają w kolejce pod sklepem, bankomatem czy pod pocztą i apteką. Pod kościołem i w kościele kilkanaście osób stać nie może?

Jeśli świat dalej robi to, co robił zawsze, czyli np. handluje, kupuje i sprzedaje, pracuje, to Kościół tym bardziej powinien dalej robić to, co robił: Zbawiać ludzi przez dotyk Miłosiernego Jezusa i sprawować Pamiątkę Jego męki, śmierci i zmartwychwstania, karmiąc swoje dzieci Chlebem Życia wiecznego, aby nie ustały w tej ciężkiej drodze, a nie odsyłać je wszystkie przed ekrany komputerów… Podkreślam wszystkie, bo całkowicie popieram konieczność zmniejszenia frekwencji w szczególności wśród osób starszych, ale znowu: nie wykluczać wiernych całkowicie. Młodych i tak nie ma wielu chętnych do Kościoła, więc problem rozwiązuje się sam. U mnie na poranną Mszę św. do kościoła o powierzchni kilkuset m2 chodzi codziennie kilka – kilkanaście osób. To liczba, która nie jest żadnym zagrożeniem przy zachowaniu podstawowych środków zapobiegawczych. Ale trzeba chcieć.

Na forum popularnego deon.pl można przeczytać kazanie-artykuł ks. Mieczysława Łusiaka SJ, który o obecnym czasie napisał m.in.
„(..) Jeżeli chcemy w tej całej obecnej sytuacji przyjąć postawę chrześcijańską, to powinniśmy przede wszystkim kierować się miłością, czyli zastanawiać się co służy dobru drugiego człowieka. Co służy jego bezpieczeństwu? W jaki sposób mogę drugiemu człowiekowi pomóc? Dlatego w tych dniach o wiele cenniejszą rzeczą niż uczestnictwo w Eucharystii, będzie zainteresowanie się kimś, kto jest chory, słaby, w podeszłym wieku. Czy jest na tyle zabezpieczony we wszystko, co jest mu potrzebne do życia, żeby nie musiał wychodzić z domu? Wczoraj odwiedziłem moją 82. letnią mamę i z miłości do niej nawet nie podałem jej ręki. Przywiozłem jej kilo mąki, jogurt, bo tego jeszcze nie zdążyła kupić.

Tego rodzaju zachowanie dziś jest dla nas chrześcijan cenniejsze nawet od uczestnictwa w Eucharystii, nawet tej niedzielnej. Dziś tego od nas oczekuje Chrystus. To jest specyfika tego czasu. Czasu miłości, czasu troski jeden o drugiego – zwłaszcza o tego najsłabszego. Może właśnie po to mamy nie pójść do kościoła, żeby pójść do kogoś z pomocą? Albo właśnie zostać w domu, żeby przypadkiem nie przenieść choroby, jeśli nie muszę z domu wychodzić? (…)”

Cóż… czy naprawdę w ten sposób widzi rzeczywistość Bóg? Z tego samego portalu zamieszczę komentarz do tych słów księdza Mieczysława widzący rzeczywistość zupełnie inaczej. Jest to komentarz napisany pana Jerzego Liwskiego:

„To że Eucharystia jest Najważniejsza w niczym nie umniejsza znaczenia miłości bliźniego, która jest przejawem miłości do Chrystusa. „a teraz ma Pan niepowtarzalną okazję pokazania, że dla Pana, jako chrześcijanina, zdrowie własne i innych jest ważniejsze niż praktyki religijne, nawet tak szczególne jak Eucharystia”. Jakże smutno słyszeć takie słowa od katolickiego księdza. Mam pokazać, że moje własne zdrowie jest ważniejsze niż Eucharystia… Obym księże Mieczysławie nigdy tego nie odczuł i nie okazał… i Ofiarę Chrystusa na Krzyżu sprowadza ksiądz, do „szczególnej praktyki religijnej”… księże, co się dzieje?..

Dlaczego ksiądz sugeruje fałszywe sprzeczności. „w tych dniach o wiele cenniejszą rzeczą niż uczestnictwo w Eucharystii, będzie zainteresowanie się kimś, kto jest chory, słaby, w podeszłym wieku”. W jaki sposób uczestnictwo w Eucharystii utrudniałoby pomoc innym? Księdza powołaniem jest nieść wiernym Eucharystię, a nie chleb wodę i lekarstwa (choć w żaden sposób to się nie wyklucza!) – to mogą zrobić inni, tak jak w naszej parafii robi to służba liturgiczna i parafialny caritas. „Tego rodzaju zachowanie dziś jest dla nas chrześcijan cenniejsze nawet od uczestnictwa w Eucharystii” i ksiądz i ja dobrze wiemy, że żaden święty nigdy nie postawiłby czegokolwiek ponad Eucharystię. I proszę mnie dobrze zrozumieć, bo to co widzę, to ciągła próba przeciwstawienia – miłość do człowieka kontra Eucharystia. Eucharystia jest i będzie, w każdej chwili i w każdym czasie Najważniejsza, bo jest realnym i rzeczywistym udziałem i zjednoczeniem z Ofiarą Chrystusa na Krzyżu cdn.

Wirus minie, zagrożenie minie – ale zostanie krajobraz po bitwie. Ludzie z wpojonym przekonaniem, że działalność charytatywna, pomocowa jest ważniejsza niż Eucharystia, że miłość do drugiego człowieka jest ważniejsza niż Eucharystia, że Boga można spotkać tak samo wszędzie, że tak samo jak na Eucharystii można go spotkać w domu (na przykład grając w gry planszowe z bliskimi, jak napisał jeden z autorów deonu)… Taki będzie krajobraz po bitwie… tylko kto się z nim zmierzy?

Na każdym rogu widzę prace jakie podejmują sprzedawcy, by móc dostarczyć sprzedawane przez siebie dobra innym. W piekarni ograniczenie do jednej osoby w środku, w warzywniaku w drzwiach wstawiona pleksi z wyciętym otworem przez który jak w aptece sprzedawca podaje warzywa, biedronka w której ochrona pilnuje ilości osób, które weszły do środka, apteka w której też może być tylko jedna osoba i wyklejona taśmą podłoga, do którego miejsca wolno podejść by farmaceuta był bezpieczny… etc etc. Oni wszyscy chcą dostarczyć dobro, które mają. A co robi Kościół, by dostarczyć największe dobro, które posiada, Eucharystię? Przewyższającą wartością wszystkie chleby warzywa i leki całego świata? Nic, po prostu powie nam, że są rzeczy ważniejsze niż Eucharystia i możecie po nią przyjść jak już będzie bezpiecznie…”

I dodam do tego: A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę.
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
(por. Łk 18, 7-8)

Co naprawdę mówi Duch do Kościoła?
Czy przychodzi czas, kiedy trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi? Czy zaprzeć się samego siebie, własnych odczuć, własnej pobożności, własnych praktyk duchowych sprawdzonych od lat… i wziąć TAKI krzyż na TEN dzień?

Oto wylałem swój żal, smutek, gorycz i zwątpienie. Wylewam go z siebie cały dzień … dosłownie, jakby mi się świat zawalił, chociaż od dłuższego czasu widząc, co się dzieje na świecie, powoli szykowałem się na to psychicznie.
Od powiesz: wariat …

Jednakże, pomimo wszystkich „dziwnych i słabych” argumentów przeciwko Eucharystii z udziałem wiernych, powtórzę, to co napisałem po komunikacie Episkopatu o ograniczeniu liczby wiernych na Mszach św. do 50 osób: w naszej obecnej sytuacji wierni Kościoła katolickiego powinni być posłuszni Biskupom, do tego również wszystkich nawołuję i mam nadzieję Pan policzy nam to za zasługę. A za Biskupów i księży módlmy się i wstawiajmy się za nich do Pana:

Panie Jezu, policz naszym Pasterzom w tej sytuacji ich decyzję jako wolę ochronienia Twoich owiec. Twoja stada są zagrożone zarazą, co innego powinni byli zrobić? Nie poczytaj im tego, jako próby odwiedzenia nas od Ciebie albo przeszkadzania w przychodzeniu do Ciebie, ale jako czyn miłości względem nas, chroniący nas przed rzezią i żniwem ze strony choroby. Tak, ta decyzja ochroni zdrowie i życie wielu z nas! Dziękujemy Ci, że pozwoliłeś im na nią z przepaści Miłosierdzia Twego! Niech ta chwila fizycznej rozłąki w Kościele wzbudzi w nas prawdziwy głód Ciebie, Twojego Chleba Życia wiecznego i bliskiego życia wspólnotowego! Niech życie sakramentalne Kościoła zostanie wskrzeszone we wszystkich Jego członkach! Niech odtąd nie będzie nikogo, kto przychodzi na Eucharystię, żeby tylko posiedzieć i wychodzi bez bycia nakarmionym Twoim Słowem i Ciałem. Niech wszyscy karmią się Tobą, o Chlebie Życia Wiecznego! Niech Twoja Krew napełni wszystkich Życiem, niczym sok w winnym krzewie płynący do każdej latorośli! Niech nas połączy po czasie próby w oczyszczoną Wspólnotę, przynoszącą piękne owoce Twojemu Królestwu! Niech zostaną wzbudzone nowe wspólnoty w każdej parafii! Niech życie modlitewne każdego chrześcijanina zostanie tak przemienione, aby każdy był zdolny do uwielbienia Ojca w Duchu i prawdzie, oddając Mu cześć przez Ciebie i w Tobie Jezu na każdym miejscu, w którym się znajdzie! Amen.
Nie może być tak, że osoby przychodzące codziennie na Mszę świętą i karmiące się Jezusem Eucharystycznym zaczną od dzisiaj pod kościołami wyzywać księży i biskupów. Byłoby to absolutne antyświadectwo dla Eucharystii i Jezusa, którego dotąd codziennie przyjmowały.
Dzisiaj (25.03.2020r.) kiedy uczestniczyłem we Mszy świętej poza murami świątyni miałem taką sytuację. Przyszedł jeden stały bywalec Eucharystii, starszy człowiek, i zaczął rzucać gniewnymi i obraźliwymi epitetami na mojego (naszego) Księdza Proboszcza. Pomimo mojego i tak już wielkiego bólu, bo modliłem się przed tym kościołem i płakałem, jego złość od razu mnie dodatkowo „ukłuła” negatywnie i zareagowałem odpowiadając mu prosto: „Bracie, zachowaj swoje serce od gniewu i nienawiści. Nie tędy droga, nie tego uczy nas Jezus! Trzeba zastanowić się co robić, rozeznać sytuację, ale na pewno nie możemy teraz się wyzywać!”
Józef i Maryja nauczyli nas, że posłuszeństwo ocala. Jezus był posłuszny Ojcu aż do śmierci krzyżowej… Bądźmy więc i my posłuszni naszym przełożonym, mimo krwawiącego z bólu serca i tęsknoty za Jezusem… dzisiaj dopiero 1 dzień. Co jeśli na powrót do „normalności” przyjdzie czekać rok albo 3 lata? Co jeśli dzisiejszej „normalności” nigdy już nie będzie? Są kraje na Ziemi, gdzie tak jest od dawna, gdzie Eucharystia jest rzadko, np. raz na rok… można teraz lepiej zrozumieć ból chrześcijan tam mieszkających… Tak czy inaczej: przez cierpienie i śmierć do zmartwychwstania!

 

Piszę to wszystko, bo wierzę, że jest to droga, którą musi przejść każdy dzisiaj wzburzony chrześcijanin – katolik. Wewnętrzna droga od buntu do posłuszeństwa, tak zawsze potrzebna dla zewnętrznej jedności Kościoła!

Niech światłem pocieszenia i wskazówką na obecny czas będzie dla nas następujące doświadczenie św. Faustyny:
„Dziś lekarz zdecydował, że mam nie chodzić na Mszę św. tylko do Komunii św., gorąco pragnęłam być na Mszy św., jednak spowiednik zgodnie z lekarzem powiedział, aby być posłuszną. Wolą Bożą jest, aby Siostra była zdrowa i nie wolno Siostrze się w niczym umartwiać, niech Siostra będzie posłuszna, a Bóg Siostrze to wynagrodzi. Czułam, że te słowa spowiednika, to są słowa Pana Jezusa i chociaż mi żal było opuszczać Mszy św., gdyż mi Bóg udzielał łaski, że mogłam widzieć małe Dziecię Jezus, ale jednak posłuszeństwo przekładam ponad wszystko.
Pogrążyłam się w modlitwie i odprawiłam pokutę, wtem nagle ujrzałam Pana, który mi rzekł: – córko Moja, wiedz, że większą chwałę oddajesz Mi przez jeden akt posłuszeństwa, niżeli przez długie modlitwy i umartwienia. O, jak dobrze jest żyć pod posłuszeństwem. żyć w świadomości, że wszystko co czynię jest miłe Bogu.” (Dz 894)

Eh… jeśli tego chce Bóg i od nas? To… niech tak będzie, przyjmijmy to wszystko, jako Jego wolę, np. taką modlitwą:

Panie Jezu! Ty wiesz jak bardzo pragnę być z Tobą! Ty wiesz, jak pragnę łączyć się z Tobą w codziennej, sakramentalnej Komunii świętej! Ty jeden wiesz jak kocham Twoje Ciało i Krew, mój Chleb Życia wiecznego, jak są mi cenne! Jednakże… W tym czasie ofiarowuję Ci w akcie posłuszeństwa wobec lekarzy i Twoich zastępców, Biskupów i księży, wyłącznie moją łączność duchową z Tobą, składającym się w Najświętszej Ofierze. Tę łączność podeprę dostępnymi środkami przekazu i odtąd już nie będę krytykował ani tej decyzji, ani osób, które ją podjęły. Odtąd niech będzie to Twoja wola dla mnie, która wiem, że jest zawsze miłosierdziem samym, a której ja chcę być posłuszny aż do odwołania tą samą drogą. Tak mi dopomóż mój Boże! Jezu ufam Tobie!

Razem z Papieżem Franciszkiem dołączam do powyższego jeszcze taką zachętę:
Na pandemię wirusa odpowiedzmy pandemią modlitwy, współczucia i czułości.

____________________________

Dodano dnia następnego: po spojrzeniu na temat od strony aspektu posłuszeństwa przełożonym i odmówieniu powyższej modlitwy-aktu przyjęcia tego doświadczenia w świetle posłuszeństwa, jako wolę Jezusa, poczułem jak powraca na mnie Łaska, jak zstępuje Duch Święty i uwalnia mnie od tego całego żalu, jak uzdalnia do wejścia w to doświadczenie w tym świetle, bez negatywnych emocji. Wrócił do mej duszy pokój… !

Później usłyszałem jeszcze takie słowa od jednego księdza, który śpiewał podczas adoracji:
„Nie bój się, wypłyń na głębie!”
Znowu odczułem poruszenie Ducha we mnie, który jakby mówił: Jezus jest już w Tobie, teraz czas dorosnąć! Żyć samodzielnie zgodnie ze Słowem Bożym, działać w Duchu Świętym! Wykorzystać ten czas na ewangelizację! Czas, w którym ludzie są poruszeni i bardziej skłonni, aby przyjmować Słowo Boże!

Przed spaniem modliłem się jeszcze i prosiłem Jezusa, żeby potwierdził to wszystko, ten konkretny kierunek spojrzenia na sytuację w świetle posłuszeństwa. Poprosiłem, żeby zrobił to przez Dzienniczek s. Faustyny, który jest dla mnie bardzo bliski… zgadnij, co Pan, jak ufam w ten sposób, mi powiedział?

Otworzyłem Dzienniczek a z nim utkwiłem wzrok od razu na następującym miejscu:
„Wtem usłyszałam te słowa w duszy: – większą nagrodę otrzymasz za posłuszeństwo i zależność od spowiednika: aniżeli za samą praktykę, w której się ćwiczyć będziesz. Córko Moja, wiedz o tym i według tego postępuj, że chociażby to była rzecz najdrobniejsza, ale ma na sobie pieczęć posłuszeństwa zastępcy Mojego, jest miła i wielka w oczach Moich. (Dz 933)

Znowu zstąpił Duch Święty ze swoją miłością i pokojem i pełnym przekonaniem, że to właśnie TEN kierunek, postępowanie w posłuszeństwie Kościołowi, jest zgodny z wolą Bożą! Światło wróciło do mej duszy… po prostu uradowałem się! Teraz, kiedy to piszę, mam to samo uczucie…
Jak dobry jest Jezus!

Ja, jako szeregowy wierny, już wiem, co mam w tym czasie robić… a Ty?

Jeśli dalej nie jesteś przekonany, to zobacz jeszcze to:

Pasterze i owce

Jako ciekawostkę opiszę jeszcze jedno doświadczenie z tego dnia. Kiedy zaczynał się wielki post zepsuł się telewizor w naszym domu. Przyznam, że ucieszyło mnie to… w przeciwieństwie do mojej żony. Zepsuł się wyświetlacz, był tylko sam dźwięk. TV miał być wyrzucony, ale stał sobie spokojnie nieużywany. Co jakiś czas próbowaliśmy go włączać, ale nic się nie zmieniało. A tymczasem dzisiaj… telewizor się sam naprawił ok. godz. 12.00! Czy można to traktować jako znak potwierdzający z tymi transmisjami nabożeństw przez środki przekazu? Nie chciałem tego tak widzieć, ale dzisiaj z nowymi, oczyszczonymi oczami coraz bardziej widzę, że to dodatkowy znak na ten konkretny czas.

Różaniec Siedmiu Boleści Matki Bożej

Tej szczególnej odmiany różańca nauczyła nas sama Najświętsza Maryja Panna, za pośrednictwem Marie Claire Mukangango, podczas objawienia w dniu 6 marca 1982r. Jednocześnie Najświętsza Dziewica wyznaczyła jej misję upowszechnienia go na całym świecie.

W pierwszych dniach Dziewica Maryja poprosiła Marie Claire, aby ta sama odmawiała różaniec, przynajmniej dwa razy w tygodniu, we wtorki i w piątki. We wtorki, ponieważ w tym dniu Ona jej się ukazała, a w piątki, ponieważ tego dnia wszyscy chrześcijanie są zaproszeni do szczególnego rozważania Męki naszego Pana. Potem Dziewica Maryja wielokrotnie prosiła ją, aby odmawiała różaniec do Siedmiu Boleści na głos, aby ci, którzy ją słyszą, mogli się go nauczyć.

Różaniec Siedmiu Boleści został nam przypomniany, abyśmy pomogli sercu poczuć pragnienie zmiany i bezzwłocznego nawrócenia. Marie Claire wyjaśniła, że różaniec ma nam pomóc rozważać mękę Jezusa i wielkie cierpienia Jego Matki. Kiedy jest dobrze odmawiany, może sprawić, że w naszych sercach pojawi się siła lęku przed grzechem i oddalimy się od niego, ponieważ to grzech zawiesza Chrystusa na krzyżu. Kto odpowiednio to rozważa, czuje, że ma już w sobie siłę do czynów, które świadczą o jego wewnętrznej przemianie; ma już w sobie pragnienie codziennego rozważania tajemnic krzyża Jezusa, Wyzwoliciela ludzi, i zjednoczenia się z Nim w Jego cierpieniach i w cierpieniach Jego Matki.

Dziewica Maryja osobiście nauczyła Marie Claire, jak go odmawiać. W czasie każdego objawienia Marie Claire miało miejsce odmówienie i rozważenie tajemnic Różańca Siedmiu Boleści. Czasami Dziewica Maryja prosiła ją o głośne relacjonowanie tego, co rozważała, żeby ludzie słyszeli i mogli nauczyć się z jej modlitwy. 31 maja 1982 r. Dziewica Maryja skierowała następujące słowa: „Proszę was, żebyście prosili o przebaczenie. Jeśli będziecie odmawiać ten różaniec, rozważając go, znajdziecie w sobie siłę, by wrócić do Boga. Teraz ludzie nie potrafią już prosić o przebaczenie. Wciąż krzyżują Syna Bożego”.

Różaniec Siedmiu Boleści Matki Bożej

Początek – Znak Krzyża
[Zaczynając Różaniec Siedmiu Boleści, po znaku Krzyża, nie należy odmawiać „Credo”, ale od razu modlitwę wstępną]

Modlitwa wstępna
Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu głównych boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!

Akt żalu
Mój Boże, bardzo żałuję, że Cię obraziłem, podczas gdy Ty jesteś nieskończenie dobry, nieskończenie łaskawy, a grzech jest Ci przykry. Podejmuję stanowcze postanowienie, z pomocą Twojej świętej łaski, że nie będę Cię już obrażał i okażę żal za grzechy. W tym żalu chcę żyć i umrzeć. Amen!

[Następnie rozpoczyna się rozważanie Siedmiu Boleści Dziewicy Maryi…]

1. Boleść Pierwsza – starzec Symeon zapowiada Maryi, że miecz przeniknie Jej duszę

Słowo Boże: Ewangelia według św. Łukasza 2, 25-28a; 33-35
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia i błogosławił Boga. (…) A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

Rozważanie
Proroctwo Symeona dotyczące Maryi było z pewnością wielkim cierpieniem. Maryja przestrzegała przepisów Prawa oczyszczenia (Księga Wyjścia 13, 2-13), chociaż to Prawo nie dotyczyło Jej bezpośrednio; biorąc pod uwagę fakt, że poczęła bez grzechu, przyszła do świątyni nie po to, żeby się oczyścić, ale żeby ofiarować Bogu Syna, którego otrzymała od Boga. Ofiarowała Bogu z wielką miłością i publicznie Tego, którego nigdy nie przestała Mu ofiarowywać w świątyni swojego serca. Wiedziała, że to Dziecko bardziej należy do Boga niż do Niej. To skłoniło Ją do ofiarowania go z pokorą i wdzięcznością, na wzór świętej ofiary bez skazy. Kiedy już ofiarowała Bogu swojego Syna Jezusa, starzec Symeon przepowiedział, że miecz przeniknie Jej duszę, co oznacza, że ujrzy cierpienia swego Syna; zostanie On odepchnięty, opuszczony, żeby w końcu umrzeć jak złoczyńca na krzyżu.

1. Boleść Pierwsza – proroctwo Symeona – Mistyczne Miasto Boże – Maria z Agredy

Modlitwa
Boże, który tak bardzo nas kochasz, prosimy Cię, chroń nas przed zwątpieniem. Twoje dzieci często tracą nadzieję; niektóre widzą schyłek dnia, nie mając nadziei na nowy; inne widzą, jak dzień wstaje, a nie wierzą w jego schyłek! Wszystkie one boją się jutra, ponieważ nie uznają faktu, że przed nimi jest dobro. Daj nam, Panie, serce odważne jak serce Dziewicy, abyśmy poświęcili Ci nasze życie, a w ten sposób ujrzymy, że wszystko staje się nowe w Tobie. Pozwól nam przyłączyć się do Jezusa, aby nasze utrapienia stały się drabiną, po której dojdziemy do Ciebie, Królu królów.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

2. Boleść Druga – ucieczka do Egiptu

Słowo Boże: Ewangelia według św. Mateusza 2, 13-15
Gdy oni odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: Z Egiptu wezwałem Syna mego.

Rozważanie
Widzicie, ile Najświętsza Dziewica Maryja wycierpiała, kiedy Józef powiedział Jej, że musi natychmiast wziąć Dziecię i uchodzić do Egiptu. Anioł wyjawił mu to we śnie, aby Herod Go nie zgładził. Spójrzcie na Maryję i Józefa, jak z pośpiechem rozglądają się, co zabrać, a co zostawić, jak biorą Dzieciątko Jezus i uciekają. Z powodu ludzkiego zła, już na początku dotknęło ich podwójne wyrwanie: z domu i z ojczyzny.

Przed nimi bardzo długa droga w nieznane… bez mapy i bez wystarczających zapasów. A mimo tego, z całkowitą ufnością w Bożą Opatrzność.

Ponieważ Maryja przewyższa wszystkie matki w swojej macierzyńskiej miłości, bardzo cierpiała uciekając; tamtej nocy Dziecię miało dreszcze, umierało z zimna, a rodzice zmartwiali się o jego zdrowie, sami byli zmęczeni, przytłoczeni przez głód i trud drogi, zaniepokojeni podróżą do nieznanego kraju, gdzie nikogo nie znali. Uciekając, myśleli tylko o uratowaniu Dzieciątka Jezus, z całą ufnością oddając się w tej sytuacji Bogu. Jakiegoż bólu i obaw doświadczali, widząc małego Jezusa, Dziecko Boga i Maryi, które tak bardzo kochali, głodne, wychłodzone, aktualnie bezdomne i ścigane przez okrutnych i bezwzględnych wrogów…

2. Boleść Druga – ucieczka do Egiptu – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta
2. Boleść Druga – ucieczka do Egiptu – Mistyczne Miasto Boże – Maria z Agredy

Modlitwa
Dziewico Maryjo, Matko, którą kochamy, Ty, która cierpiałaś niewysłowionym cierpieniem, zabierając Dzieciątko Jezus na wygnanie, naucz nas przyjmować nasze codzienne cierpienia. Naucz nas odwagi, byśmy się nigdy nie zrażali, kiedy świat nas odrzuca albo prześladuje. Pomóż nam chronić życie Jezusa, który mieszka w naszych sercach, ponieważ diabeł z zawiści zrobi wszystko, aby nas oderwać od życia z Jezusem. Najlepsza Matko, która tak bardzo wycierpiałaś z powodu ucieczki, ofiarowujemy Ci wszystkich dzisiejszych uchodźców; zachowaj ich od rozpaczy, aby zrozumieli, że Wszechmogący jest z nimi wszędzie, gdzie pozostają. Matko, której odmówiono prawa posiadania i radości bycia we własnym kraju, ofiarowujemy Ci wszystkich, których prawa do życia w wolności są wyszydzane.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

3. Boleść Trzecia – zniknięcie Jezusa w Jerozolimie

Słowo Boże: Ewangelia według św. Łukasza 2, 43-50
Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy, szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Rozważanie
Jezus jest jedynym Synem Boga, a także jedynym Synem Maryi. Maryja kochała swojego Syna niezrównaną miłością, jak nikt na ziemi, ani w Niebie, miała świadomość, że Jej Syn, Jezus, to Wcielony Bóg. Nie mogła bez Niego żyć. Kiedy nie znalazła Jezusa w drodze powrotnej do domu, szukała Go razem z Józefem wszędzie w Jerozolimie, a smutek coraz bardziej wypełniał Jej serce. Maryja bardzo cierpiała przez całe trzy dni, sparaliżowana strachem o życie Syna. Wyrzucała sobie, że bardziej się o Niego nie zatroszczyła…

3. Boleść Trzecia – zniknięcie Jezusa w Jerozolimie – Mistyczne Miasto Boże – Maria z Agredy

Modlitwa
Najczulsza Matko, która wiele wycierpiałaś, szukając swojego Syna zgubionego w Jerozolimie, ofiarowuję Ci moją duszę, która zagubiła się w ciemności grzechu. Ofiarowuję Ci moje serce, które oddaliło się od Stworzyciela nieba i ziemi. Ofiarowuję Ci moich braci i siostry, którzy oddalili się od Boga, abyś ich szukała i aby wrócili do Ciebie, a Szatan nie wyrządził im żadnego zła, ponieważ oni także są Twoimi ukochanymi dziećmi.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

4. Boleść Czwarta – Maryja spotyka Jezusa niosącego krzyż

Słowo Boże: Ewangelia według św. Łukasza 23, 26-31
Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem. A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: „Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: „Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły”. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?

Rozważanie
Dziewica Maryja bardzo kochała swojego Syna Jezusa, najpierw jako swojego jedynego Syna, a potem jako Syna Najwyższego. Miłość, którą tak bardzo Go kochała, sprawiła, że poczuła ogromny ból, kiedy Go spotkała niosącego krzyż.

„Dochodzi do Niego akurat w chwili, gdy odwraca się On do
Swojej Matki. Jezus dopiero teraz zauważył, że Maryja idzie w Jego kierunku. Szedł bowiem tak pochylony i z oczami niemal zamkniętymi, jakby był ślepy. Woła: «Mamo!»
To pierwsze słowo, odkąd jest dręczony, wyrażające Jego cierpienie. W tym bowiem słowie jest wyznanie wszystkiego: całej Jego straszliwej udręki ducha, psychiki i ciała. To przejmujący i rozdzierający krzyk dziecka, które umiera osamotnione, otoczone dręczycielami, pośród najgorszych tortur… i które boi się już nawet Swego własnego oddechu. To skarga dziecka, majaczącego, wstrząsanego przez wizje koszmarów… I chce mamy, mamy… bo już sam Jej pocałunek koi żar gorączki, Jej głos przegania zjawy, a Jej uścisk czyni śmierć mniej przerażającą…

Maryja unosi rękę do serca, jakby zadano Jej cios sztyletem. Lekko się chwieje, lecz opanowuje się. Przyspiesza kroku i idzie z ramionami wyciągniętymi do Swego umęczonego Syna, wołając: «Synu!»
A mówi to w taki sposób, że kto nie ma serca hieny, ten czuje, jak mu się ono kraje, pod wpływem takiego bólu.
Widzę, że nawet pośród Rzymian jest pełne litości poruszenie… A przecież są to wojskowi, przyzwyczajeni do mordów, naznaczeni bliznami… Lecz słowa: “Mamo!” i “Synu!”, brzmią zawsze tak samo dla wszystkich, którzy – powtarzam – nie są gorsi od hien. Wszędzie są wypowiadane i rozumiane, wszędzie wywołują przypływ litości…

Cyrenejczyk odczuwa tę litość… Widzi, że Maryja nie może pocałować Syna z powodu krzyża i że po wyciągnięciu ramion opuściła je, przekonana, że nie może tego uczynić. Patrzy tylko na Jezusa, próbuje się uśmiechnąć Swym męczeńskim uśmiechem, aby Go pocieszyć, podczas gdy Jej drżące wargi piją Jego łzy. On zaś, przekręcając głowę pod jarzmem krzyża,
też usiłuje się do Niej uśmiechnąć i posłać pocałunek Swymi biednymi wargami, zranionymi i popękanymi od ciosów i gorączki. Cyrenejczyk, widząc to, spieszy się, aby wziąć krzyż. Robi to z delikatnością ojca, aby nie potrącić korony i nie ocierać ran. Maryja jednak nie może pocałować Swego Syna… Nawet najlżejsze dotknięcie byłoby męką dla porozrywanej skóry, dlatego powstrzymuje się od tego. Poza tym… najświętsze uczucia
mają głęboką wstydliwość i pragną szacunku lub przynajmniej  współczucia. Tutaj zaś jest ciekawość, a przede wszystkim – pogarda. Całują się tylko ich dwie udręczone dusze. Orszak ponownie rusza w drogę pod naporem napływającego tłumu wściekłych ludzi. Napierają oni i
rozdzielają Ich. Odpychają Matkę w stronę zbocza góry, wystawiając Ją na pośmiewisko całego ludu… Teraz za Jezusem podąża Cyrenejczyk z krzyżem. Jezusowi, uwolnionemu od tego brzemienia, idzie się łatwiej. Bardzo głośno oddycha, często podnosi rękę do serca, jakby odczuwał wielki ból, ranę w okolicy mostkowo-sercowej. Teraz nie ma już związanych rąk, dlatego może odgarnąć za uszy włosy, które spadały z przodu, całkiem posklejane od krwi i potu. Robi to, aby odczuć powietrze na Swym posiniałym obliczu. Rozluźnia sznur na szyi, który sprawia Mu ból przy oddychaniu… Lecz Jego marsz jest już łatwiejszy.

Maryja usunęła się z niewiastami. Potem idzie z tyłu pochodu, kiedy już przeszedł, a następnie, skrótem, kieruje się na szczyt wzniesienia, unikając obelg krwiożerczego motłochu. Teraz gdy Jezus jest swobodny, ostatni łuk góry pokonują już dość szybko i są blisko wierzchołka całkowicie przepełnionego wykrzykującymi ludźmi.”

4. Boleść Czwarta – Maryja spotyka Jezusa niosącego krzyż – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Matko, która tak bardzo wycierpiałaś, pozwól, że Cię o coś poproszę. Ty, która robisz wszystko, aby ci, którzy przyszli do Ciebie znaleźć schronienie, nie byli rozczarowani, pociesz matki, które zostały poważnie zranione, widząc swoje dzieci zasztyletowane jak bydło przeznaczone na rzeź, przeszyte włócznią jak ci, którzy znieważyli Króla. Pociesz matki przygniecione ogromnym bólem, bo straciły swoje dzieci, które się do nich czule uśmiechały i które napełniały je radością. Pociesz dzieci, które padły ofiarą sądu na wzór sądu Piłata, które nie zdążyły nawet dowiedzieć się, co to jest grzech. Pociesz dzieci, które będąc jeszcze bardzo małe, niosły ciężki krzyż życia. Pociesz tych, których oskarżono niesprawiedliwie i których spotyka wiele nieszczęść.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

5. Boleść Piąta -Maryja pod krzyżem

Słowo Boże: Ewangelia według św. Jana 19, 25-27
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego,  Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto Syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Rozważanie
Dziewica Maryja wspięła się z Jezusem na Golgotę, niosąc w swoim sercu krzyż, który Jej Syn niósł na swoich ramionach. Idąc obserwowała, jak słaniał się pod krzyżem; bito Go, aby przyspieszył kroku, a kiedy upadał pod ciężarem, podnoszono Go, ciągnąc za włosy. Kiedy weszli na szczyt Golgoty, zmuszono Go do rozebrania się na oczach swoich oszczerców, szczęśliwych, że mogą z Niego drwić. Jego Matka odczuwała to do żywego, czuła silny ból, widząc ludzi do tego stopnia złych, że czerpali przyjemność z poniżania Jej Syna, a następnie ukrzyżowania Go na oczach tłumu. Kiedy Jezus został przybity do krzyża, Dziewica Maryja ogromnie cierpiała w swoim sercu, tak jakby sama była przybita do krzyża. Jezus spędził sześć godzin w niewysłowionym cierpieniu, nie tylko fizycznym, ale i duchowym, będąc zdradzonym przez jednego z najbliższych uczniów, opuszczonym przez prawie całą resztę z nich. Jednak najgorszy był ból z powodu agonii duchowej Matki, stojącej pod krzyżem. Ból Matki najbardziej zadręcza Jezusa… Jest udręczony poczuciem, że przez to, co musi zrobić dla zbawienia świata, chcąc wypełnić wolę Bożą, najbliższa Mu osoba musi niewyobrażalnie cierpieć, co jest równoznaczne ze złożeniem jej we wspólnej ofierze…

Popatrz na Jezusa przybitego do krzyża. Umierał ukrzyżowany przez 6 godzin. Popatrz również na Matkę, która przez cały ten czas była z Nim pod krzyżem, zjednoczona w cierpieniu. Czy płakałeś kiedyś na ten widok? Zapłacz. Pozwól sobie na te łzy. Niech Cię oczyszczą….

5. Boleść Piąta – Ukrzyżowanie. Maryja pod krzyżem – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Nasza Matko, która tak bardzo nas kochasz, Królowo Męczenników, daj nam odwagę, jaką miałaś w tych ciężkich chwilach, abyśmy mogli dziękować Bogu za pośrednictwem wszystkiego, co nam sprawia ból, a w ten sposób będziemy współpracować w dziele przebaczenia otrzymanego przez Jezusa dla wszystkich ludzi.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

6. Boleść Szósta – Maryja otrzymuje martwe ciało swojego Syna

Słowo Boże: Ewangelia według św. Jana 19, 38-40
Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania.

Rozważanie
Maryja po śmierci Jezusa wzięła Jego martwe Ciało w ramiona. Któż mógłby pojąć smutek, jaki wypełnił Jej serce! Jezus, jedyny Syn, skonał jak przestępca. Ten Syn, który niedawno wykonywał ze swoją Matką prace w domu, razem się modlili, razem jadali, razem pracowali, razem się śmiali i płakali nad grzechami świata. A oto Syn ten ukochany został zamordowany…

Jej Serce nie wypełnia się jednak gniewem lub żądzą zemsty, ale przeciwnie, boleje nad grzechem oprawców, przebacza im, akceptuje wolę Bożą, realizującą się w tych wydarzeniach, duchowo ofiarowuje Syna na przebłaganie za grzechy całego świata, łącząc z Nim własne cierpienia.
W ten sposób, Maryja ma niepowtarzalny udział w Arcykapłaństwie Chrystusa i staje się naszą Współodkupicielką.

6. Boleść Szósta – Maryja otrzymuje martwe ciało swojego Syna – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Maryjo, Matko Słowa wcielonego, uzyskaj dla mnie u Twojego Syna łaskę wiary!
Maryjo, Matko Bolesna, uzyskaj dla mnie u Twojego Syna łaskę wytrwałości!
Maryjo, Matko Bolesna, spraw, abym zgadzał się na krzyż w swoim życiu, jak na dar od Boga!

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

7. Boleść Siódma – Pogrzeb Jezusa

Słowo Boże: Ewangelia według św. Mateusza 27, 55-61
Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu. Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza. Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. Udał się on do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu.

Rozważanie
Dziewica Maryja towarzyszyła swojemu Synowi Jezusowi w Jego drodze krzyżowej, aż do śmierci i pogrzebu. Józef z Arymatei poczynił stosowne starania, aby pochować Jego ciało. Maryja towarzyszyła świętemu ciału swojego Syna w czasie pogrzebu… Przenika do głębi duszy „Jej skarga i gest, kiedy mówi, jęcząc:
«Co oni Ci zrobili, co Ci zrobili, Synu Mój?»
Ponieważ nie może patrzeć na Niego, zesztywniałego, nagiego, leżącego na kamieniu, bierze Go w ramiona. Wsuwa jedno ramię pod Jego barki, a drugą ręką przyciska Go do Swej piersi i kołysze Go takim ruchem, jak w grocie narodzenia. Wszystko to wywołuje mój płacz i ból taki, jakby ktoś ręką dotykał mi serca.
Straszliwa duchowa udręka Maryi.”

7. Boleść Siódma – Pogrzeb Jezusa – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Matko, która strasznie cierpiałaś, uciekamy się do Ciebie, naszej ostoi i naszej tarczy. Pośredniczko, ofiarowujemy Ci  Kościół, abyś wstawiała się za nim w chwilach prób, jakich nieustannie doświadcza: kiedy dotyka go zwątpienie Twoich wiernych, zwłaszcza tych, których wybrałaś, jako szczególnie umiłowanych, kiedy wzmagają się prześladowania chrześcijan w różnych częściach globu i gdy słabnie nasza wiara.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

Na zakończenie różańca:
Matko Boża Męczenników, Twoje serce zostało poranione w oceanie boleści; błagam Cię, na łzy, które wylałaś w chwilach wielkich cierpień, pozyskaj dla mnie i dla wszystkich grzeszników prawdziwą skruchę.

„Ojcze nasz, …” – 3 powtórzenia,
„Zdrowaś Maryjo” – 3 powtórzenia,
w intencji uczczenia łez wylanych przez Najświętszą Dziewicę w czasie śmierci Jej Syna.

Bolesne i niepokalane serce Maryi módl się za nami! (trzy razy)

 

Źródło: kibeho-sanctuary.com, Poemat Boga-człowieka, Maria Valtorta, Mistyczne Miasto Boże, czyli Żywot Matki Boskiej, Maria z Agredy