Zdrowaś Maryjo – módl się świadomie!

Pewnego dnia, św. Gertruda ujrzała Pana Jezusa liczącego złote monety. Zapytała Go, co liczy. Jezus odpowiedział „Liczę twoje Zdrowaś Maryjo, to jest moneta, jaką nabywa się Moje niebo”.

Bł. Alan w swoim Psałterzu przypomina historię pewnej zakonnicy, która zjawiwszy się po swej śmierci swojej współsiostrze powiedziała jej: „Gdybym mogła wrócić do życia, aby odmówić jedno Zdrowaś Maryjo, także bez zbytniej gorliwości, zgodziłabym się chętnie znowu na wszystkie bóle wycierpiane przez lata i lata, aby tylko mieć zasługę tej modlitwy!”.

Przykłady świadectw o modlitwie „Zdrowaś Maryjo” można mnożyć.
Niesamowite. Najprostsza i chyba najpopularniejsza modlitwa, której słowa znają chyba wszystkie chrześcijańskie dzieci, przynosi tak wielkie łaski!

Skoro tak, to warto, abyś odmawiając ją robił to właściwie, tzn. świadomie i z uczuciem, jakbyś widział Najświętszą Maryję Pannę przed sobą i do Niej mówił, jakbyś patrzył Jej w oczy i z czcią pełną miłości, jak Archanioł Gabriel i Elżbieta pozdrawiali Ją słowami danymi z Nieba…

Nie wystarczy bowiem znać tekst modlitwy i wyrecytować go. Każda „modlitwa recytacyjna” nadaje się tylko na konkurs recytacji, jest czystą abstrakcją. A przecież modlitwa to nic innego jak narzędzie do komunikacji z żywymi, czującymi i inteligentnymi Istotami, które słuchają, przenikają nas do głębi i chcą dla nas jak najlepiej… My wszyscy, ograniczeni w postrzeganiu świata fizycznego, a co dopiero duchowego, ewangelicznie „ślepi i głusi”, powinniśmy starać się z całych sił, aby duszą pełną wiary i ufności,  sercem pełnym pokory i miłości, ale i umysłem wypełnionym obrazami z Dzieła Wcielenia, natchnionymi przez Ducha Świętego, wzbijać się na Jego skrzydłach na nowe poziomy świadomości, które zaowocują również wyniesieniem naszej modlitwy do Nieba.

Zobaczmy, jakiej świadomości chciałby nas nauczyć sama Adresatka pozdrowienia, w jaki sposób Ona postrzega słowa tej modlitwy…

Św. Mechtylda z Hackeborn (XIII w., Niemcy), pewnego dnia zobaczyła Najświętszą Dziewicę. Na piersi miała napisane złotymi literami słowa Pozdrowienia Anielskiego.  Maryja powiedziała jej: Wiedz córko moja, że nikt nie może uczcić Mnie pozdrowieniem przyjemniejszym od tego, które najczcigodniejsza Trójca do Mnie za pośrednictwem anioła skierowała i którym podniosła mnie do godności Matki Boga. Dzięki słowu „Ave” (Shalom), co znaczy „pokój – harmonia”, pojęłam jak Bóg, w swojej wszechmocy, zachował mnie od każdej plamy grzechu i od cierpień, którym pierwsza niewiasta została poddana. Imię Maryja (Miriam / Mariam [gem. = 29]), co znaczy mnóstwo kropli deszczu, jak ocean wody, który jest obrazem błogosławieństwa w każdym aspekcie życia, imię to oznacza też światło zdolne do przemiany goryczy w słodycz, cierpienia w radość. Pan Bóg napełnił Mnie mądrością i światłem, abym rozjaśniła, jak świetlana gwiazda niebo i ziemię. Słowa: „pełna łaski” przypominają mi, że Duch Święty wypełnił mnie tyloma łaskami, że mogę udzielić ich z obfitością tym wszystkim, którzy o nie proszą przez moje wstawiennictwo. Gdy mówicie – „Pan jest z Tobą”, odnawia się w moim sercu niewypowiedziana radość, jaką odczułam, kiedy wcieliło się we mnie Słowo Boże. Słysząc słowa: „Błogosławiona jesteś między niewiastami” wychwalam miłosierdzie Boże, które mnie wyniosło do tak wielkiego stopnia szczęścia. Kiedy w końcu słyszę: „I błogosławiony owoc Twojego łona, Jezus”, całe niebo raduje się, a Ja z nim, widząc Jezusa, Mojego Syna, uwielbionego i chwalonego za to, że zbawił ludzi.

Druga część modlitwy powstała z natchnienia Ducha Świętego wraz ze wzrastającą świadomością i pobożnością Kościoła. Oto jej objaśnienie:
Święta Maryjo” – Maryja jest Niepokalanie poczęta, wolna od grzechu pierworodnego i wszelkiej winy uczynkowej. Nie popełniła nigdy żadnego grzechu. Matko Boża” – Maryja jest Matką Boga-Człowieka. W Jezusie Bóstwo jest ściśle połączone z człowieczeństwem.Módl się za nami grzesznymi” – Jej wstawiennictwo jest niezawodne i potężne, dlatego tak warto prosić Maryję o modlitwę – zauważmy: Maryja ma się modlić za nas, jak każdy inny wierzący w Boga, np. pastor, którego prosilibyśmy o modlitwę wstawienniczą. Nie ma w tym żadnego bałwochwalstwa. Jest to prośba o wstawiennictwo skierowana do Mamy Jezusa. A Jezus chce być i jest Jej posłuszny, jako swej Matce, jest zobowiązany jako człowiek do przestrzegania czwartego przykazania oddawania Jej czci jako syn, a jako Bóg z własnej woli obdarzył Ją pełnią Łaski, niejako zgadzając się z góry na Jej wszelkie prośby. Dlatego, Jej wstawiennictwo jest niezawodne i większe niż wszystkich aniołów i świętych razem wziętych. Teraz i w godzinę śmierci naszej– godzina śmierci, to czas, w którym szatan zwiększy swoje wysiłki, pokusy, w celu zatracenia nas na zawsze. To godzina w przyszłości, która jest konsekwencją wszystkich „teraz” i ostatecznie zwiąże los duszy na całą wieczność. Dlatego, prośmy Maryję, aby była przy nas jak nasza Matka od teraz, aż do chwili śmieci, a będzie z nami i w czasie Sądu. „Amen” – znaczy tyle, co FIAT. Chcemy, by wszystkie słowa tej modlitwy spełniły się w naszym życiu i przyczyniły się do naszego Zbawienia.

Do wyjaśnień Maryi nie trzeba naprawdę dodawać nic więcej. Powinniśmy jedynie uświadomić sobie to, co powiedziała.

Jak to zrobić? Jak przemienić recytacyjną, abstrakcyjną modlitwę w modlitwę pełną uniesienia, niczym rozmowa „twarzą w twarz”?
1) Przede wszystkim, trzeba tego bardzo chcieć, mieć jasno określoną wolę i cel, a także środki do osiągnięcia tego celu oraz modlić się o to własnymi słowami, z intencją otrzymania natchnienia od Ducha Świętego i Jego przewodnictwa.
2) Następnie, trzeba o tym myśleć i rozważać chociaż kilkukrotnie w trakcie zwykłego rytmu dnia, pielęgnując wolę przemiany. Umysł musi otworzyć się na nowe pojmowanie słów modlitwy i wykształcić odpowiadające tym słowom obrazy –  w tym przypadku Maryja jasno nakreśliła te obrazy. Serce współdziałając z umysłem, musi się również otworzyć. Wytworzy wówczas odpowiednio towarzyszące emocje.  Spróbuj zdać sobie sprawę, że obok będzie stała Maryja, Jezus, aniołowie i święci że będą Cię słuchać. Niech to zacznie docierać do Ciebie naprawdę! To właśnie niech będzie punktem wyjścia do modlitwy.
3) Modlitwa. Teraz teoria musi zostać wcielona w życie, niejako słowo musi stać się ciałem.

Pierwsze dwa punkty w porównaniu np. do nauki w szkole to niejako teoria. Trzeci punkt to „samo życie”, które teorię weryfikuje.

Warto jeszcze dodać dwie uwagi do punktu 3), żeby jeszcze głębiej zrozumieć temat.
Pozwól sobie na emocje w swojej modlitwie! Chciej i poczuj paletę uczuć, od bojaźni Bożej, przez zadziwienie, radość, dziękczynienie aż po uwielbienie i miłość. Przeżywaj razem z Maryją Dzieło Wcielenia!

Świadomość słowa w umyśle przejawia się jako obraz, wizja, a świadomość słowa w sercu przejawia się jako uczucie. Obrazy i emocje przenikające się nawzajem świadczą o jedności umysłu i serca, a to nic innego jak działająca Łaska…

Jeśli uda Ci się podczas modlitwy zjednoczyć w duszy umysł i serce, myśli i uczucia, przy jednoczesnej świadomości obecności Maryi i Jezusa, będących blisko Ciebie, to naprawdę doświadczysz Ich obecności. Przynajmniej przenikną Cię dreszcze, może popłyną łzy, pojawi się potrzeba oczyszczenia, dziękczynienia, niewysłowiona tęsknota za bezgraniczną Miłością  Boga, może spontaniczna modlitwa… Sam Bóg wie, jakimi owocami czy darami obdarzy kogoś, kto chce wejść z Nim w żywą i pełną miłości relację.

Po owocach poznasz wartość swojej modlitwy. Nie chodzi bynajmniej o chwilowe uniesienie, które jest ważne i jest paliwem m.in. dla wiary, ale ostatecznie chodzi o całościową przemianę tego, kim jesteś, o przemianę i zjednoczenie:
1) umysłu, woli i myśli, które to umysł wypełniają, (Bóg Ojciec – Boża Sprawiedliwość)
2) serca i uczuć, które serce wypełniają, (Syn Boży – Boże Miłosierdzie)
3) duszy i ducha, który duszę wypełnia, (Duch Święty – Boża Świętość)
– na podobieństwo jedynego Boga w Trójcy. (Oto dochodzimy do tajemnicy stworzenia człowieka na podobieństwo Boga.)
A wszystkie te części człowieka żyją w świątyni, którą nazywamy „ciało fizyczne” w danym czasie i miejscu we Wszechświecie. Ich przemiana powoduje, że Niby to samo ciało (fizyczne), a już całkowicie inny człowiek w nim mieszka…
Nowy „błysk” Twojego oka, nowe priorytety, nowe zainteresowania, nowe sposoby spędzania wolnego czasu, a nawet nowe towarzystwo, będą zewnętrznym znakiem wewnętrznej przemiany… „powtórnych narodzin”. Przypomnijmy słowa Jezusa, Który o tym mówi:

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego. Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić, będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. [Biblia Tysiąclecia V, J 3, 3-5]

Przemiana modlitwy odbywa się synchronicznie z przemianą całego Ciebie, właściwie jako owoc tej przemiany, który jednak dojrzewa w świetle otrzymywanym na modlitwie… To działa jak obieg zamknięty w ekosystemie. Pamiętajmy, że każda przemiana i każdy wzrost wymaga czasu, ale TA, jak słyszymy od Jezusa, jest niezbędna, aby wejść do królestwa Bożego.

Nie trać więc czasu i już dziś weź się za przemianę swojej modlitwy, za przemianę siebie pod macierzyńską opieką Maryi przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym ku chwale Boga Ojca. Amen!

O „technice” w modlitwie różańcowej

Każdy z nas słyszał w kościele różaniec odmawiany np. przed Mszą Świętą… najczęściej przez grupkę starszych Pań. Niektórzy nazywają je „moherowe berety„, z czego one same potrafią się coraz częściej śmieć, a niektóre nawet są z tego określenia dumne… W każdym razie, niestety, Panie te nie mają wielkiego wsparcia w dzieciach, młodzieży lub osobach w średnim wieku, jeśli chodzi o trwanie na modlitwie różańcowej.

Postawię sprawę jasno i bez ogródek, bo sprawa jest zbyt poważna, żeby zrobić to inaczej: zbyt mało ludzi młodych i w średnim wieku trwa na codziennej modlitwie, a o modlitwie różańcowej w ogóle nie chce słyszeć.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego różańcem nie są oczarowani młodzi? Dlaczego mimo tylu Objawień Matki Bożej, oficjalnie uznanych przez Kościół, w których Maryja nieustannie prosi o modlitwę różańcową, młodzi pozostają na to głusi? Dlaczego różańcem przeważnie modlą się rzeczywiście „starsze Panie”? A przynajmniej dlaczego istnieje taki stereotyp o różańcu?

Te pytania sprowadzają się niejako do pytania o kondycję wiary w Kościele Katolickim lub pytania o wiarę tych, którzy nazywając się „katolikami” tworzą Kościół… w tym miejscu zajmijmy się jednak tylko różańcem.

Gdyby zapytać młodych o  różaniec, to w większości możnaby usłyszeć coś w stylu: „babcina modlitwa” albo „zwykłe klepanie”. Przyznam się, że np. w liceum takie właśnie miałem zdanie o tej modlitwie, nie wiedziałem nawet, że w różańcu coś się rozważa. Jakoś nigdy tego w kościele nie słyszałem, nikt też mnie nie zainteresował. Kompletnie nie rozumiałem, po co ciągle powtarzać te „Zdrowaśki„, w sposób do znudzenia monotonny… Być może miałem tzw. pecha, ale na pewno nie ja jeden.
Z dzisiejszej perspektywy wiem, dlaczego tak było i poniżej się tym podzielę.

Przyczyny braku zainteresowania różańcem w mojej opinii:

  1. Brak zainteresowania życiem duchowym w ogóle
    Jest to problem, który wynika z miernych wzorców duchowych jakie rodzice przekazują swoim dzieciom, dotyka większej części społeczeństw chrześcijańskich. Letnia duchowość rodziców nie jest bodźcem wzrostowym dla rozwoju wiary dzieci. Jednak taka, a nie inna ich postawa duchowa wynika z kolei z tego, że [rodzice] otrzymali taki przykład od swoich rodziców, a oni od swoich, itd…. Koło zamyka się. Przez letnią duchowość rodzin udaje się siłom zła wdrożyć obraz społeczeństwa żyjącego komfortowo i beztrosko… życiem bez Boga. Po co Bóg?
    Mamy wolność w ojczyźnie, każdy robi co chce – oczywiście w granicach prawa. Mamy pracę, „chleb i igrzyska”, jesteśmy „szczęśliwi”. Istnieje narzucony obraz życia, mający dać człowiekowi poczucie spełnienia: „zabawa, nauka, praca, dom, rodzina, rozrywka, święty spokój = szczęście człowieka„. Jednak, wszystko na darmo, bo na pierwszym miejscu nie ma tu Boga. Skoro nie ma Boga, to nie ma potrzeb duchowych, bo dusze przeszły w stan „hibernacji”, tli się w nich zaledwie iskra życia, czekająca na wybuch. Czasem tylko cierpienie: choroba, bieda, pożar, śmierć bliskiej osoby lub w inny sposób nagle wylany na zakuty łeb kubeł zimnej wody, powoduje ten wybuch, budzi człowieka z marazmu duchowego i nawraca do Boga. Czasem przeciwnie, człowiek w swej pysze, który dotąd zaledwie akceptował fakt istnienia Boga, nie miał z Nim żadnej relacji, zaczyna bluźnić Bogu i jeszcze tylko pogrąża się w ciemności. Czasem z kolei taki kubeł zimnej wody, nagłe cierpienie, pokazuje osobie, której wydawało się, że wierzy, że praktykuje swoją wiarę, że to wszystko było tylko jakąś abstrakcją, wydmuszką wiary lub tylko wyobrażeniem wiary bez pokrycia w rzeczywistości na dobre i na złe.
    Stopień wiary narodu można rozpoznać po prawach świeckich, które formułuje, po inicjatywach, które podejmuje, po sposobie życia i święcenia szczególnych dni świętych.
    Jak my ludzie słabej wiary mamy zaszczepić ją u innych? Najpierw sami uwierzmy prawdziwie i żyjmy życiem Chrystusa! Życiem, w którym obok Boga Ojca zawsze była Matka, Maryja, od początku do końca. Wtedy zmieni się obraz naszego życia ze wspomnianego wcześniej, na obraz życia Jezusa. Wtedy dopiero modlitwa w naszych umysłach, sercach i duszach będzie nieustanna. Wtedy dopiero będzie prawdziwa potrzeba różańca…
  2. Brak właściwego przykładu odmawiania różańca – niektórzy wierni, którzy modlą się na różańcu, robią to w niewłaściwy sposób i dają bardzo zły, wręcz odpychający, przykład…
    Z pełnym podziwem dla wytrwałości w „modlitwie” i (nawet codziennym) trwaniu przy Chrystusie naszych kochanych „starszych Pań”, niestety muszę stwierdzić, że ich zwyczajowy sposób odmawiania różańca pozostawia wiele do życzenia... Chodzi o to, że zwyczajowo różaniec jest”klepany” a nie „modlony”
    Różaniec to zwykłe klepanie!” – ten stereotyp o różańcu nie wziął się z powietrza… To sami modlący się odstraszają zamiast przyciągać innych do modlitwy. Uderzmy się więc w piersi, bo jeśli chcemy przyciągnąć kogoś do modlitwy, to musimy być w pełni autentyczni, musimy zatopić się w niej cali, posyłając w eter słowa duszą, umysłem i ciałem. Tylko wtedy można sprawić, że ktoś postronny zachwyci się różańcem…”Klepanie” polega na tym, że nawet jeśli byś chciał, to nie nadążysz za prowadzącym głosem: jest bowiem jak karabin maszynowy, z którego wylatują kolejne słowa na jednym, monotonnym i bezuczuciowym poziomie dźwiękowym – kompletnie bez serca i bez świadomości wypowiadanych słów. Jak można w taki sposób pozdrawiać Matkę Wcielonego Boga? Jak można Jej błogosławić? Jak można prosić Ją o modlitwę i wstawiennictwo? …
    Jest to tak rażące dla osoby postronnej, że całkowicie zniechęca do brania udziału w takiej modlitwie, odpycha, żeby nie powiedzieć obrzydza…
    Stąd, uraz do różańca mają przeważnie osoby o ponadprzeciętnej świadomości słowa, zdolności do odczuwania emocji w słowie, brzydzące się obłudą, a jednocześnie szukające Prawdy, wewnętrznej komunikacji z Bogiem.
    A wszystko dlatego, że brakuje nam wiary i miłości, z których bierze się pragnienie pogłębienia relacji.
    Naprawdę, lepsze owoce przyniesie odmówienie jednej, wybranej tajemnicy różańca z miłością i wdzięcznością w sercu, pełną świadomością każdego słowa i Obecności Osób, do których się je kieruje oraz z głębokim wczuciem się w ich życie, niż wyklepanie 10 całych różańców…
    Proponuję zacząć od nauczenia się w ten sposób jednego Zdrowaś Maryjo.
    Jak mawiał św. Jan Maria Vianney: „Jedno tylko Zdrowaś Maryjo dobrze powiedziane wstrząsa całym piekłem.”
    W ogóle wszyscy święci mieli szczególne nabożeństwo do Matki Bożej, poczytaj, co niektórzy z nich mówili o różańcu i modlitwie Zdrowaś Maryjo, a odnajdziesz jej zupełnie nowy wymiar, nowe brzmienie.
    Z takich „Zdrowasiek” budujmy nasze różańce!
  3. Brak świadomości, że podczas modlitwy różańcowej jest obecna Maryja i sam Bóg
    Brak tej świadomości jest konsekwencją braków z punktu 1.
    A przecież Bóg przenika serce i myśli każdego, widzi nas z ukrycia! Podobnie Matka Boża słucha modlitwy każdego swojego dziecka.
    Jak musi się czuć, kiedy zapominamy, że podczas naszych modlitw jest obecna, że przewija paciorki razem z nami (zobacz: objawienia z Lourdes), że tym samym wspomina swój ziemski żywot! Jak musi się czuć kiedy niby mówimy do niej, ale nasze słowa nie są słowami dziecka do matki, ale przypominają raczej bełkot, w dodatku nudny, bo jednostajny, rzucany na oślep albo list wysłany bez adresata.
    Na domiar złego, myślimy w trakcie modlitwy o czymś innym… oh, znowu rozproszyliśmy się…
    Znowu powtórzę: wszystko dlatego, że brakuje nam wiary i miłości, z których bierze się pragnienie pogłębienia relacji…
    Czy chociaż jesteśmy świadomi tych błędów? Jest to w ogóle problem w każdej modlitwie (Mszy Świętej nie wyłączając): brak świadomości, zdania sobie sprawy, że Bóg patrzy na nas i słucha tej modlitwy, że np. modląc się Ojcze nasz, przenosisz się przed Tron Boga Jedynego w Trójcy. Nie bądź tam nieobecny, jakbyś był niepełnosprawny umysłowo, ale oczami duszy zobacz swojego Ojca-Stwórcę, Syna-Zbawiciela i Ducha Świętego-Uświęciciela i okaż swoją skruchę, miłość, wyraź cześć i uwielbienie!
    Daj sobie szansę to poczuć, obudź duszę, otwórz swoje serce, uwolnij umysł i proś Boga o Łaskę nowej świadomości, która umożliwi Ci odczuwanie Jego Obecności!
  4. Brak Kapłana, który z natchnieniem poprowadziłby całą modlitwę.
    Z przykrością to stwierdzam – poza specjalnymi nabożeństwami „z okazji…” wierni nie mają przewodnika, który najpierw zachęciłby do codziennej modlitwy własnym konkretnym przykładem: przyszedłby pół godziny wcześniej przed codzienną i niedzielną Mszą Świętą (*) lub zostałby po Mszy Świętej i po prostu poprowadziłby wiernych w modlitwie, jak dowódca swoje wojsko na polu bitwy… chociażby miał tylko kilku żołnierzy.Co gorsza, sam byłem świadkiem, że Ksiądz opuszczał Nabożeństwa 1 Sobót z wystawionym Najświętszym Sakramentem, zostawiając wiernych (w większości te „starsze Panie”) do prowadzenia adoracji, modlitwy i rozważań… Rozważania niestety nie miały głębszego sensu, sprowadziły się do przytoczenia kalendarza nadchodzących wydarzeń (?!), a Ksiądz wrócił na sam koniec, aby udzielić błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Nie znam przyczyny, dla której Ksiądz opuszczał Nabożeństwo (co miesiąc było to samo), nie chcę go oceniać, jednak odnośnie samego faktu postawy, nie mogę oprzeć się wewnętrznemu poczuciu bólu i żalu, jakbym był żołnierzem na polu bitwy, z którego mój dowódca właśnie uciekł, zostawiając przy tym Króla i Królową samych… To niedopuszczalne, choćby się waliło i paliło! Niech wszystko czeka, kiedy Chrystus ze Swoją Matką przychodzi do nas zebranych w Jego Imię.
    Modlę się za Kapłanów, aby zrozumieli, że Oni przede wszystkim są przykładem życia duchowego dla wiernych. Są przykładem pobożności w praktyce, którą się obserwuje i naśladuje… jeśli jest tego godna.
    Kapłani są naprawdę jak oficerowie dla szeregowców, którzy umacniają, dają przykład i powinni przewodzić na polu duchowej bitwy z racji swojego sakramentalnego posłannictwa.
  5. Brak świadomości religijnej i wiedzy na temat tej modlitwy.
    Pokutuje praca u podstaw. Wierni za mało wiedzą na temat różańca – jego prawdziwego sensu i celu, dla którego został dany.
    Poza tym, że większość z nas słyszała, że w Fatimie ukazała się Matka Boże, nie słyszeli nic o wielu innych cudownych objawieniach, których przesłaniem było nawrócenie do Boga przez powrót do modlitwy.
    Za mało się wspomina o cudach, które miały miejsce na przestrzeni czasu.
    A przecież to wszystko to niezmierzona Łaska dana ludzkości z przepaści Miłosierdzia Bożego. Maryja nie przychodzi „od tak sobie, rzucić okiem na mieszkańców ziemi„, ale dla naszego Zbawienia z woli Boga w Trójcy Jedynego! Jako matka przychodzi upomnieć swe dzieci i przypomnieć im właściwą drogę. Ile z tych objawień i w jakim stopniu znamy ich przesłanie?
    Pogłębiajmy więc swoją wiedzę duchową! Z wiedzy, doświadczenia i Łaski rodzi się prawdziwa świadomość. Ale do tego potrzeba naszego wysiłku! To są skarby, które dawane są tylko tym, którym naprawdę zależy.
    Zadajmy sobie pytanie: ile książek tematyki religijnej przeczytaliśmy ostatnio i przez całe życie, ile dokumentów Kościoła przestudiowaliśmy? Czy widziałem na oczy jakąś Encyklikę albo list apostolski? A czy w ogóle przeczytałem chociaż raz w życiu całą Biblię od początku do końca?
    W końcu ile czasu mogłem poświęcić na to, zamiast oglądać np. TV?
    Tu wszyscy musimy pracować, aby nie zmarnować ani minuty, bo z każdej zdamy sprawę.
  6. Brak rozważań tajemnic różańcowych.
    Najczęściej wynika to z:
    – braku przygotowania,
    – braku odpowiedniej świadomości osoby prowadzącej modlitwę, rozumiejącej, że różaniec bez rozważań sprowadza się do czegoś, co jest prawie jak różaniec,
    – braku odpowiedniej ilości czasu do przeprowadzenia rozważań,
    – braku kompetentnej osoby prowadzącej modlitwę, którą powinien być Kapłan lub ktoś inny, „w kim już nie on żyje, ale żyje w nim Chrystus„, co wiąże się nierozerwalnie z solidnym ugruntowaniem w Biblii i oczytaniem w literaturze katolickiej,
    – brak wiedzy na temat życia Jezusa i Maryi, z której Duch Święty mógłby  zrodzić sensowne i głębokie przemyślenie – pamiętajmy, że Bóg działa na naturze i przez naturę,
    – brak kierownictwa Kapłana.
  7. Jeśli są rozważania, to przeważnie nie na temat.
    Zamiast rozważać życie Jezusa i Maryi, modlący się rozważa przede wszystkim swoje życie. Różaniec staje się wtedy kontemplacją samego siebie, co jest kompletnym niezrozumieniem sensu tej modlitwy. Tematem rozważań ma być życie Jezusa i Maryi – zgodnie z daną tajemnicą. Naturalnie rodzi się pragnienie duszy, wyrażane na zewnątrz słowem prośby, aby wchłonąć w siebie Ich postawy, cnoty, wolę oraz Ducha Świętego, który był zawsze tego natchnieniem, źródłem, przyczyną. Takie prośby w modlitwie nie burzą jej rytmu i sensu, ale wręcz przyczyniają się do osiągnięcia jej celu – budowania relacji miłości z Bogiem w Jezusie Chrystusie w oparciu o doskonały wzór Maryi i dostarczania „paliwa” dla procesu wewnętrznej przemiany siebie.
    Oczywiście, nie jest też błędem krótkie odniesienie się do własnej życiowej sytuacji, a nawet prośba o jakąś łaskę dla jej doskonałego rozwiązania, w kontekście rozważań, jednak niewłaściwe proporcje w tym zakresie sprowadzają modlącego się na manowce: zapomina on bowiem o przedmiocie i sensie tej modlitwy, a przenosi do jej centrum samego siebie, stawiając znowu siebie na pierwszym miejscu. Trzeba się pilnować, bo jest to podstawowy grzech przeciw pierwszemu przykazaniu Dekalogu, popełniany nawet w modlitwie, w której modlący się mówi ciągle ja, zamiast Ty, Boże, mówi przede wszystkim o sobie, zamiast o Bogu, rozważa głównie swoje życie, zamiast wcielenie Boga. W ten sposób wychodzi na jaw, kto jest w życiu na pierwszym miejscu: ja zamiast Bóg.
    Taka modlitwa nie przyniesie owoców w postaci budowania coraz głębszej relacji miłości z Jezusem i Maryją, nie da umiejętności zaparcia się samego siebie i coraz pełniejszego odbicia sobą cnót Chrystusa. Jak ma się tak stać skoro człowiek kontempluje samego siebie a nie Chrystusa?…
    A przecież różaniec w swej istocie to modlitwa kontemplacyjna życia Jezusa i Maryi! Dlatego rozważania tajemnic mają rzeczywiście dotyczyć faktów z życia Jezusa i Maryi, odniesienia do siebie ograniczajmy do niezbędnego minimum, chyba tylko po to, aby prosić o łaskę urzeczywistnienia w nas cnót chrystusowych. Wówczas duchowe owoce pojawią się w taki sam niezauważalny sposób, jak fizycznie wyrastają na drzewach. Do tego jednak potrzeba też czasu i cierpliwości…Czasem z kolei rozważania są zbyt krótkie: czy naprawdę nie stać nas na więcej niż jedno zdanie? Nie idźmy drogą minimalistyczną, ale dajmy z siebie tyle, ile możemy w danych okolicznościach zewnętrznych.
  8. Brak odpowiedniej postawy modlitewnej.
    Jeśli nie ma ważnej przyczyny, np. zdrowotnej, to zawsze do modlitwy przyjmuj postawę klęczącą. Niech ciało wyraża pokorną postawę duszy, która powinna uświadomić sobie swoją nicość w Obliczu Boga, Stwórcy jej samej i wszystkiego, co jest.
    Jak uczy Matka Boża w jednym ze swoich objawień, na „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu!” należy poza znakiem Krzyża wykonać skłon głową – z intencją wyrażenia głębokiej czci, pokory i bojaźni przed majestatem Stwórcy. Podobnie rzecz się ma na „(…) święć się Imię Twoje (…)„. Gest ten powinien stać się naturalnym odruchem ciała.
    Znowu wracamy do punktu nr 2 – pracujmy nad uświadomieniem sobie, że modlitwa przenosi nas przed Majestat Boga, przy którym stoi dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy i tysiąc tysięcy służyło Mu (por. Dn 7, 10). Ciało ma być jednością z duszą w wyrażaniu emocji – każde na swój sposób wzajemnie się dopełniający.
    Jeśli natomiast ktoś postronny widzi, modlących się na siedząco, z dodatkowym usypiającym wyrazem twarzy, to nie czuje się zachęcony do przyłączenia się…
  9. Niegodne zachowanie po wyjściu z kościoła
    Zdarza się, że po modlitwach ludzie jeszcze nie zdążyli wyjść z kościoła, a już rozmawiają. Oczywiście nie o sprawach Bożych… Za drzwiami panuje momentalnie zgiełk, nastroje dopisują, śmiechy, chichy wypełniają przestrzeń.
    A gdzie postawa modlitewnej zadumy w duszy i umyśle nad tym, co się przed chwilą dokonało? Gdzie postawa pokuty? Ile warta była ta modlitwa, jeśli w ciągu sekundy została zapomniana i prysła jak mydlana bańka? Czyżby znowu tylko klepanie? A gdzie wiara, że na Mszy Świętej uobecniła i spełniła się właśnie nieustająca Ofiara Krzyża Jezusa Chrystusa? Czy wierzymy w to? To dlaczego niektórych to wszystko wewnętrznie w ogóle nie rusza, wracają do porządku dziennego, „jakby nigdy nic”?
    Dalej, jeśli modlitwy były odprawiane w niedzielę (głównie problem dotyczy niedzielnych Mszy Świętych), to spora część ludzi pospiesznie z kościoła idzie na zakupy, nie zdążyła się jeszcze zakończyć pieśń na wyjście, jeszcze ksiądz nie wyszedł z prezbiterium, a oni już biegną.
    Czy nie można było zrobić tego w sobotę, żeby dzisiaj, w niedzielę, mieć umysł oddany tylko Bogu i innym dać też spokój?
    Dodatkowo, zamiast przejść przez przejście dla pieszych, część bardzo spieszących się przechodzi przez środek ruchliwej drogi, zatrzymując przy tym ruch. No bo przecież lud boży wyszedł z kościoła, niech wszystko przed nim stanie!
    Jak ktoś, kto patrzy na takie osoby z boku może zobaczyć dobre owoce tych wszystkich modlitw? Jak będzie chciał się do nas przyłączyć?
    Uświadommy sobie, j
    ak ważny jest przykład naszego życia! Róbmy to, o czym mówimy jako Kościół, w co wierzymy i o co się modlimy, bo hipokryzja napawa obrzydzeniem!

Proszę o rozważenie tego wszystkiego na spokojnie. Starajmy się unikać błędów, które mogłyby odepchnąć kogoś od modlitwy i nam samym ograniczają wzrost. Nie jest to może od razu takie proste i oczywiste, ale podejmijmy wysiłek! Obyśmy nie stali się przyczyną zgorszenia dla nikogo, tym bardziej w przykładzie naszej modlitwy.

(*) – rozkład Mszy Świętych niedzielnych z uwagi na czas konieczny na modlitwę różańcową należałoby w większości ponownie przemyśleć… na pewno jest to możliwe, choć znowu wymaga wysiłku ze strony Kapłanów. Dodatkowo, może wyeliminowałoby się pewne patologie, szczególnie w  miastach, kiedy to czas na Komunię Świętą jest skracany do minimum, „bo zaraz będzie następna Msza św.”…

Różaniec Siedmiu Boleści Matki Bożej

Tej szczególnej odmiany różańca nauczyła nas sama Najświętsza Maryja Panna, za pośrednictwem Marie Claire Mukangango, podczas objawienia w dniu 6 marca 1982r. Jednocześnie Najświętsza Dziewica wyznaczyła jej misję upowszechnienia go na całym świecie.

W pierwszych dniach Dziewica Maryja poprosiła Marie Claire, aby ta sama odmawiała różaniec, przynajmniej dwa razy w tygodniu, we wtorki i w piątki. We wtorki, ponieważ w tym dniu Ona jej się ukazała, a w piątki, ponieważ tego dnia wszyscy chrześcijanie są zaproszeni do szczególnego rozważania Męki naszego Pana. Potem Dziewica Maryja wielokrotnie prosiła ją, aby odmawiała różaniec do Siedmiu Boleści na głos, aby ci, którzy ją słyszą, mogli się go nauczyć.

Różaniec Siedmiu Boleści został nam przypomniany, abyśmy pomogli sercu poczuć pragnienie zmiany i bezzwłocznego nawrócenia. Marie Claire wyjaśniła, że różaniec ma nam pomóc rozważać mękę Jezusa i wielkie cierpienia Jego Matki. Kiedy jest dobrze odmawiany, może sprawić, że w naszych sercach pojawi się siła lęku przed grzechem i oddalimy się od niego, ponieważ to grzech zawiesza Chrystusa na krzyżu. Kto odpowiednio to rozważa, czuje, że ma już w sobie siłę do czynów, które świadczą o jego wewnętrznej przemianie; ma już w sobie pragnienie codziennego rozważania tajemnic krzyża Jezusa, Wyzwoliciela ludzi, i zjednoczenia się z Nim w Jego cierpieniach i w cierpieniach Jego Matki.

Dziewica Maryja osobiście nauczyła Marie Claire, jak go odmawiać. W czasie każdego objawienia Marie Claire miało miejsce odmówienie i rozważenie tajemnic Różańca Siedmiu Boleści. Czasami Dziewica Maryja prosiła ją o głośne relacjonowanie tego, co rozważała, żeby ludzie słyszeli i mogli nauczyć się z jej modlitwy. 31 maja 1982 r. Dziewica Maryja skierowała następujące słowa: „Proszę was, żebyście prosili o przebaczenie. Jeśli będziecie odmawiać ten różaniec, rozważając go, znajdziecie w sobie siłę, by wrócić do Boga. Teraz ludzie nie potrafią już prosić o przebaczenie. Wciąż krzyżują Syna Bożego”.

Różaniec Siedmiu Boleści Matki Bożej

Początek – Znak Krzyża
[Zaczynając Różaniec Siedmiu Boleści, po znaku Krzyża, nie należy odmawiać „Credo”, ale od razu modlitwę wstępną]

Modlitwa wstępna
Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu głównych boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!

Akt żalu
Mój Boże, bardzo żałuję, że Cię obraziłem, podczas gdy Ty jesteś nieskończenie dobry, nieskończenie łaskawy, a grzech jest Ci przykry. Podejmuję stanowcze postanowienie, z pomocą Twojej świętej łaski, że nie będę Cię już obrażał i okażę żal za grzechy. W tym żalu chcę żyć i umrzeć. Amen!

[Następnie rozpoczyna się rozważanie Siedmiu Boleści Dziewicy Maryi…]

1. Boleść Pierwsza – starzec Symeon zapowiada Maryi, że miecz przeniknie Jej duszę

Słowo Boże: Ewangelia według św. Łukasza 2, 25-28a; 33-35
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia i błogosławił Boga. (…) A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

Rozważanie
Proroctwo Symeona dotyczące Maryi było z pewnością wielkim cierpieniem. Maryja przestrzegała przepisów Prawa oczyszczenia (Księga Wyjścia 13, 2-13), chociaż to Prawo nie dotyczyło Jej bezpośrednio; biorąc pod uwagę fakt, że poczęła bez grzechu, przyszła do świątyni nie po to, żeby się oczyścić, ale żeby ofiarować Bogu Syna, którego otrzymała od Boga. Ofiarowała Bogu z wielką miłością i publicznie Tego, którego nigdy nie przestała Mu ofiarowywać w świątyni swojego serca. Wiedziała, że to Dziecko bardziej należy do Boga niż do Niej. To skłoniło Ją do ofiarowania go z pokorą i wdzięcznością, na wzór świętej ofiary bez skazy. Kiedy już ofiarowała Bogu swojego Syna Jezusa, starzec Symeon przepowiedział, że miecz przeniknie Jej duszę, co oznacza, że ujrzy cierpienia swego Syna; zostanie On odepchnięty, opuszczony, żeby w końcu umrzeć jak złoczyńca na krzyżu.

1. Boleść Pierwsza – proroctwo Symeona – Mistyczne Miasto Boże – Maria z Agredy

Modlitwa
Boże, który tak bardzo nas kochasz, prosimy Cię, chroń nas przed zwątpieniem. Twoje dzieci często tracą nadzieję; niektóre widzą schyłek dnia, nie mając nadziei na nowy; inne widzą, jak dzień wstaje, a nie wierzą w jego schyłek! Wszystkie one boją się jutra, ponieważ nie uznają faktu, że przed nimi jest dobro. Daj nam, Panie, serce odważne jak serce Dziewicy, abyśmy poświęcili Ci nasze życie, a w ten sposób ujrzymy, że wszystko staje się nowe w Tobie. Pozwól nam przyłączyć się do Jezusa, aby nasze utrapienia stały się drabiną, po której dojdziemy do Ciebie, Królu królów.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

2. Boleść Druga – ucieczka do Egiptu

Słowo Boże: Ewangelia według św. Mateusza 2, 13-15
Gdy oni odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: Z Egiptu wezwałem Syna mego.

Rozważanie
Widzicie, ile Najświętsza Dziewica Maryja wycierpiała, kiedy Józef powiedział Jej, że musi natychmiast wziąć Dziecię i uchodzić do Egiptu. Anioł wyjawił mu to we śnie, aby Herod Go nie zgładził. Spójrzcie na Maryję i Józefa, jak z pośpiechem rozglądają się, co zabrać, a co zostawić, jak biorą Dzieciątko Jezus i uciekają. Z powodu ludzkiego zła, już na początku dotknęło ich podwójne wyrwanie: z domu i z ojczyzny.

Przed nimi bardzo długa droga w nieznane… bez mapy i bez wystarczających zapasów. A mimo tego, z całkowitą ufnością w Bożą Opatrzność.

Ponieważ Maryja przewyższa wszystkie matki w swojej macierzyńskiej miłości, bardzo cierpiała uciekając; tamtej nocy Dziecię miało dreszcze, umierało z zimna, a rodzice zmartwiali się o jego zdrowie, sami byli zmęczeni, przytłoczeni przez głód i trud drogi, zaniepokojeni podróżą do nieznanego kraju, gdzie nikogo nie znali. Uciekając, myśleli tylko o uratowaniu Dzieciątka Jezus, z całą ufnością oddając się w tej sytuacji Bogu. Jakiegoż bólu i obaw doświadczali, widząc małego Jezusa, Dziecko Boga i Maryi, które tak bardzo kochali, głodne, wychłodzone, aktualnie bezdomne i ścigane przez okrutnych i bezwzględnych wrogów…

2. Boleść Druga – ucieczka do Egiptu – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta
2. Boleść Druga – ucieczka do Egiptu – Mistyczne Miasto Boże – Maria z Agredy

Modlitwa
Dziewico Maryjo, Matko, którą kochamy, Ty, która cierpiałaś niewysłowionym cierpieniem, zabierając Dzieciątko Jezus na wygnanie, naucz nas przyjmować nasze codzienne cierpienia. Naucz nas odwagi, byśmy się nigdy nie zrażali, kiedy świat nas odrzuca albo prześladuje. Pomóż nam chronić życie Jezusa, który mieszka w naszych sercach, ponieważ diabeł z zawiści zrobi wszystko, aby nas oderwać od życia z Jezusem. Najlepsza Matko, która tak bardzo wycierpiałaś z powodu ucieczki, ofiarowujemy Ci wszystkich dzisiejszych uchodźców; zachowaj ich od rozpaczy, aby zrozumieli, że Wszechmogący jest z nimi wszędzie, gdzie pozostają. Matko, której odmówiono prawa posiadania i radości bycia we własnym kraju, ofiarowujemy Ci wszystkich, których prawa do życia w wolności są wyszydzane.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

3. Boleść Trzecia – zniknięcie Jezusa w Jerozolimie

Słowo Boże: Ewangelia według św. Łukasza 2, 43-50
Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy, szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Rozważanie
Jezus jest jedynym Synem Boga, a także jedynym Synem Maryi. Maryja kochała swojego Syna niezrównaną miłością, jak nikt na ziemi, ani w Niebie, miała świadomość, że Jej Syn, Jezus, to Wcielony Bóg. Nie mogła bez Niego żyć. Kiedy nie znalazła Jezusa w drodze powrotnej do domu, szukała Go razem z Józefem wszędzie w Jerozolimie, a smutek coraz bardziej wypełniał Jej serce. Maryja bardzo cierpiała przez całe trzy dni, sparaliżowana strachem o życie Syna. Wyrzucała sobie, że bardziej się o Niego nie zatroszczyła…

3. Boleść Trzecia – zniknięcie Jezusa w Jerozolimie – Mistyczne Miasto Boże – Maria z Agredy

Modlitwa
Najczulsza Matko, która wiele wycierpiałaś, szukając swojego Syna zgubionego w Jerozolimie, ofiarowuję Ci moją duszę, która zagubiła się w ciemności grzechu. Ofiarowuję Ci moje serce, które oddaliło się od Stworzyciela nieba i ziemi. Ofiarowuję Ci moich braci i siostry, którzy oddalili się od Boga, abyś ich szukała i aby wrócili do Ciebie, a Szatan nie wyrządził im żadnego zła, ponieważ oni także są Twoimi ukochanymi dziećmi.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

4. Boleść Czwarta – Maryja spotyka Jezusa niosącego krzyż

Słowo Boże: Ewangelia według św. Łukasza 23, 26-31
Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem. A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: „Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: „Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły”. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?

Rozważanie
Dziewica Maryja bardzo kochała swojego Syna Jezusa, najpierw jako swojego jedynego Syna, a potem jako Syna Najwyższego. Miłość, którą tak bardzo Go kochała, sprawiła, że poczuła ogromny ból, kiedy Go spotkała niosącego krzyż.

„Dochodzi do Niego akurat w chwili, gdy odwraca się On do
Swojej Matki. Jezus dopiero teraz zauważył, że Maryja idzie w Jego kierunku. Szedł bowiem tak pochylony i z oczami niemal zamkniętymi, jakby był ślepy. Woła: «Mamo!»
To pierwsze słowo, odkąd jest dręczony, wyrażające Jego cierpienie. W tym bowiem słowie jest wyznanie wszystkiego: całej Jego straszliwej udręki ducha, psychiki i ciała. To przejmujący i rozdzierający krzyk dziecka, które umiera osamotnione, otoczone dręczycielami, pośród najgorszych tortur… i które boi się już nawet Swego własnego oddechu. To skarga dziecka, majaczącego, wstrząsanego przez wizje koszmarów… I chce mamy, mamy… bo już sam Jej pocałunek koi żar gorączki, Jej głos przegania zjawy, a Jej uścisk czyni śmierć mniej przerażającą…

Maryja unosi rękę do serca, jakby zadano Jej cios sztyletem. Lekko się chwieje, lecz opanowuje się. Przyspiesza kroku i idzie z ramionami wyciągniętymi do Swego umęczonego Syna, wołając: «Synu!»
A mówi to w taki sposób, że kto nie ma serca hieny, ten czuje, jak mu się ono kraje, pod wpływem takiego bólu.
Widzę, że nawet pośród Rzymian jest pełne litości poruszenie… A przecież są to wojskowi, przyzwyczajeni do mordów, naznaczeni bliznami… Lecz słowa: “Mamo!” i “Synu!”, brzmią zawsze tak samo dla wszystkich, którzy – powtarzam – nie są gorsi od hien. Wszędzie są wypowiadane i rozumiane, wszędzie wywołują przypływ litości…

Cyrenejczyk odczuwa tę litość… Widzi, że Maryja nie może pocałować Syna z powodu krzyża i że po wyciągnięciu ramion opuściła je, przekonana, że nie może tego uczynić. Patrzy tylko na Jezusa, próbuje się uśmiechnąć Swym męczeńskim uśmiechem, aby Go pocieszyć, podczas gdy Jej drżące wargi piją Jego łzy. On zaś, przekręcając głowę pod jarzmem krzyża,
też usiłuje się do Niej uśmiechnąć i posłać pocałunek Swymi biednymi wargami, zranionymi i popękanymi od ciosów i gorączki. Cyrenejczyk, widząc to, spieszy się, aby wziąć krzyż. Robi to z delikatnością ojca, aby nie potrącić korony i nie ocierać ran. Maryja jednak nie może pocałować Swego Syna… Nawet najlżejsze dotknięcie byłoby męką dla porozrywanej skóry, dlatego powstrzymuje się od tego. Poza tym… najświętsze uczucia
mają głęboką wstydliwość i pragną szacunku lub przynajmniej  współczucia. Tutaj zaś jest ciekawość, a przede wszystkim – pogarda. Całują się tylko ich dwie udręczone dusze. Orszak ponownie rusza w drogę pod naporem napływającego tłumu wściekłych ludzi. Napierają oni i
rozdzielają Ich. Odpychają Matkę w stronę zbocza góry, wystawiając Ją na pośmiewisko całego ludu… Teraz za Jezusem podąża Cyrenejczyk z krzyżem. Jezusowi, uwolnionemu od tego brzemienia, idzie się łatwiej. Bardzo głośno oddycha, często podnosi rękę do serca, jakby odczuwał wielki ból, ranę w okolicy mostkowo-sercowej. Teraz nie ma już związanych rąk, dlatego może odgarnąć za uszy włosy, które spadały z przodu, całkiem posklejane od krwi i potu. Robi to, aby odczuć powietrze na Swym posiniałym obliczu. Rozluźnia sznur na szyi, który sprawia Mu ból przy oddychaniu… Lecz Jego marsz jest już łatwiejszy.

Maryja usunęła się z niewiastami. Potem idzie z tyłu pochodu, kiedy już przeszedł, a następnie, skrótem, kieruje się na szczyt wzniesienia, unikając obelg krwiożerczego motłochu. Teraz gdy Jezus jest swobodny, ostatni łuk góry pokonują już dość szybko i są blisko wierzchołka całkowicie przepełnionego wykrzykującymi ludźmi.”

4. Boleść Czwarta – Maryja spotyka Jezusa niosącego krzyż – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Matko, która tak bardzo wycierpiałaś, pozwól, że Cię o coś poproszę. Ty, która robisz wszystko, aby ci, którzy przyszli do Ciebie znaleźć schronienie, nie byli rozczarowani, pociesz matki, które zostały poważnie zranione, widząc swoje dzieci zasztyletowane jak bydło przeznaczone na rzeź, przeszyte włócznią jak ci, którzy znieważyli Króla. Pociesz matki przygniecione ogromnym bólem, bo straciły swoje dzieci, które się do nich czule uśmiechały i które napełniały je radością. Pociesz dzieci, które padły ofiarą sądu na wzór sądu Piłata, które nie zdążyły nawet dowiedzieć się, co to jest grzech. Pociesz dzieci, które będąc jeszcze bardzo małe, niosły ciężki krzyż życia. Pociesz tych, których oskarżono niesprawiedliwie i których spotyka wiele nieszczęść.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

5. Boleść Piąta -Maryja pod krzyżem

Słowo Boże: Ewangelia według św. Jana 19, 25-27
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego,  Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto Syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Rozważanie
Dziewica Maryja wspięła się z Jezusem na Golgotę, niosąc w swoim sercu krzyż, który Jej Syn niósł na swoich ramionach. Idąc obserwowała, jak słaniał się pod krzyżem; bito Go, aby przyspieszył kroku, a kiedy upadał pod ciężarem, podnoszono Go, ciągnąc za włosy. Kiedy weszli na szczyt Golgoty, zmuszono Go do rozebrania się na oczach swoich oszczerców, szczęśliwych, że mogą z Niego drwić. Jego Matka odczuwała to do żywego, czuła silny ból, widząc ludzi do tego stopnia złych, że czerpali przyjemność z poniżania Jej Syna, a następnie ukrzyżowania Go na oczach tłumu. Kiedy Jezus został przybity do krzyża, Dziewica Maryja ogromnie cierpiała w swoim sercu, tak jakby sama była przybita do krzyża. Jezus spędził sześć godzin w niewysłowionym cierpieniu, nie tylko fizycznym, ale i duchowym, będąc zdradzonym przez jednego z najbliższych uczniów, opuszczonym przez prawie całą resztę z nich. Jednak najgorszy był ból z powodu agonii duchowej Matki, stojącej pod krzyżem. Ból Matki najbardziej zadręcza Jezusa… Jest udręczony poczuciem, że przez to, co musi zrobić dla zbawienia świata, chcąc wypełnić wolę Bożą, najbliższa Mu osoba musi niewyobrażalnie cierpieć, co jest równoznaczne ze złożeniem jej we wspólnej ofierze…

Popatrz na Jezusa przybitego do krzyża. Umierał ukrzyżowany przez 6 godzin. Popatrz również na Matkę, która przez cały ten czas była z Nim pod krzyżem, zjednoczona w cierpieniu. Czy płakałeś kiedyś na ten widok? Zapłacz. Pozwól sobie na te łzy. Niech Cię oczyszczą….

5. Boleść Piąta – Ukrzyżowanie. Maryja pod krzyżem – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Nasza Matko, która tak bardzo nas kochasz, Królowo Męczenników, daj nam odwagę, jaką miałaś w tych ciężkich chwilach, abyśmy mogli dziękować Bogu za pośrednictwem wszystkiego, co nam sprawia ból, a w ten sposób będziemy współpracować w dziele przebaczenia otrzymanego przez Jezusa dla wszystkich ludzi.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

6. Boleść Szósta – Maryja otrzymuje martwe ciało swojego Syna

Słowo Boże: Ewangelia według św. Jana 19, 38-40
Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania.

Rozważanie
Maryja po śmierci Jezusa wzięła Jego martwe Ciało w ramiona. Któż mógłby pojąć smutek, jaki wypełnił Jej serce! Jezus, jedyny Syn, skonał jak przestępca. Ten Syn, który niedawno wykonywał ze swoją Matką prace w domu, razem się modlili, razem jadali, razem pracowali, razem się śmiali i płakali nad grzechami świata. A oto Syn ten ukochany został zamordowany…

Jej Serce nie wypełnia się jednak gniewem lub żądzą zemsty, ale przeciwnie, boleje nad grzechem oprawców, przebacza im, akceptuje wolę Bożą, realizującą się w tych wydarzeniach, duchowo ofiarowuje Syna na przebłaganie za grzechy całego świata, łącząc z Nim własne cierpienia.
W ten sposób, Maryja ma niepowtarzalny udział w Arcykapłaństwie Chrystusa i staje się naszą Współodkupicielką.

6. Boleść Szósta – Maryja otrzymuje martwe ciało swojego Syna – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Maryjo, Matko Słowa wcielonego, uzyskaj dla mnie u Twojego Syna łaskę wiary!
Maryjo, Matko Bolesna, uzyskaj dla mnie u Twojego Syna łaskę wytrwałości!
Maryjo, Matko Bolesna, spraw, abym zgadzał się na krzyż w swoim życiu, jak na dar od Boga!

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

7. Boleść Siódma – Pogrzeb Jezusa

Słowo Boże: Ewangelia według św. Mateusza 27, 55-61
Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu. Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza. Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. Udał się on do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu.

Rozważanie
Dziewica Maryja towarzyszyła swojemu Synowi Jezusowi w Jego drodze krzyżowej, aż do śmierci i pogrzebu. Józef z Arymatei poczynił stosowne starania, aby pochować Jego ciało. Maryja towarzyszyła świętemu ciału swojego Syna w czasie pogrzebu… Przenika do głębi duszy „Jej skarga i gest, kiedy mówi, jęcząc:
«Co oni Ci zrobili, co Ci zrobili, Synu Mój?»
Ponieważ nie może patrzeć na Niego, zesztywniałego, nagiego, leżącego na kamieniu, bierze Go w ramiona. Wsuwa jedno ramię pod Jego barki, a drugą ręką przyciska Go do Swej piersi i kołysze Go takim ruchem, jak w grocie narodzenia. Wszystko to wywołuje mój płacz i ból taki, jakby ktoś ręką dotykał mi serca.
Straszliwa duchowa udręka Maryi.”

7. Boleść Siódma – Pogrzeb Jezusa – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Matko, która strasznie cierpiałaś, uciekamy się do Ciebie, naszej ostoi i naszej tarczy. Pośredniczko, ofiarowujemy Ci  Kościół, abyś wstawiała się za nim w chwilach prób, jakich nieustannie doświadcza: kiedy dotyka go zwątpienie Twoich wiernych, zwłaszcza tych, których wybrałaś, jako szczególnie umiłowanych, kiedy wzmagają się prześladowania chrześcijan w różnych częściach globu i gdy słabnie nasza wiara.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

Na zakończenie różańca:
Matko Boża Męczenników, Twoje serce zostało poranione w oceanie boleści; błagam Cię, na łzy, które wylałaś w chwilach wielkich cierpień, pozyskaj dla mnie i dla wszystkich grzeszników prawdziwą skruchę.

„Ojcze nasz, …” – 3 powtórzenia,
„Zdrowaś Maryjo” – 3 powtórzenia,
w intencji uczczenia łez wylanych przez Najświętszą Dziewicę w czasie śmierci Jej Syna.

Bolesne i niepokalane serce Maryi módl się za nami! (trzy razy)

 

Źródło: kibeho-sanctuary.com, Poemat Boga-człowieka, Maria Valtorta, Mistyczne Miasto Boże, czyli Żywot Matki Boskiej, Maria z Agredy