Jak Jezus Miłosierny przenika swoje obrazy

Chciałbym podzielić się z Tobą widzeniem, które miałem dnia 05.10.2016 w trakcie uroczystości poświęcenia ołtarza ku czci Miłosierdzia Bożego w kościele MNMP na Pilczycach we Wrocławiu. Ołtarz ten składa się z dużego obrazu Jezusa Miłosiernego pędzla A. Hyły, z relikwii s. Faustyny i ks. M. Sopoćko, a wygląda tak:

„Po wyjściu procesji do Ołtarza w celu poświęcenia ołtarza, nagle widzę, jak Jezus pojawia się między kolumnami, unosi się wysoko nad ludźmi, na wysokości obrazu. Jest trochę większy niż Jezus na obrazie, który mierzy nie mało, bo ze 3,0m, ale zewnętrznie wygląda niemalże tak samo – ma tą samą długą, prostą, jasną szatę. Jest obrócony w stronę obrazu, patrzy na niego, ręce ma opuszczone, lekko odsunięte od ciała w bok, dłonie zwrócone w stronę obrazu. Po chwili Jezus zaczyna jaśnieć, promieniować na obraz, tak jak promienie Słońca promieniują na ziemię przez chmury. Światło to, wychodzące z unoszącego się nad ludźmi Jezusa, zwiększa natężenie i przenika obraz, przy czym każda część Ciała Jezusa przenika odpowiadającą część na obrazie: światło z rąk Jezusa przenika ręce na obrazie, światło z głowy przenika głowę, światło z nóg przenika nogi. Tak jakby Jezus wniknął w obraz Swoim Duchem. Trwa to dosłownie kilka sekund, światło wychodzące z Ciała unoszącego się Jezusa słabnie i wraca do Niego. Jezus wówczas znika.” (cytat z mojego pamiętnika duchowego)

Głęboko wierzę w to, że każdy obraz Jezusa Miłosiernego przez obietnicę i wolę samego Pana jest przenikany Jego Duchem i pełni rolę „portalu”, przez który Jezus może do nas w łatwy i powszechny sposób przyjść do nas z Nieba na Ziemię… Czy już masz swój obraz Jezusa Miłosiernego w swoim domu, biurze albo tam, gdzie spędzasz większość swojego czasu? Nie zwlekaj, zaproś Jezusa bliżej do swojego życia, a zdziwisz się, jak wzniesie się Twoja relacja z Jezusem na nowy poziom przez zwykłe, ale częste spojrzenia na Jego wizerunek…

Dzieło Zbawienia i Kerygmat w szczegółach

Po przerobionym rachunku sumienia niech się otworzą nasze oczy na grzechy, które popełniliśmy, grzechy rodzaju ludzkiego względem Boga i siebie nawzajem! Ciężar tych grzechów od początku istnienia ludzkości jest przygniatający, miażdżący, druzgocący…
Słowo Boga mówi: zapłatą za grzech jest śmierć… (por. Rdz 2, 17; Rz 6, 23).

Czy to już koniec? Czy pozostała nam już w konsekwencji naszych grzechów tylko duchowa śmierć? Na zawsze utracona relacja miłości z Bogiem? Czy Słowo Boga nie daje żadnej drogi wyjścia z tej tragicznej sytuacji?

„Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” (Rz 6, 23)

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!

Dlatego Bóg w swym miłosierdziu daje drogę powrotu do jedności ze Sobą i wzywa do powrotu do Królestwa Niebieskiego, ale w swojej sprawiedliwości, zechciał, aby to ponowne zjednoczenie z Nim odbyło się na drodze wiary i zaufania, przemiany myślenia (nawrócenia) i krzyża, poprzez następujące etapy:
1) uwierzenie Bogu, że Cię kocha i chce tylko Twojego dobra,
2) zaufanie Słowu Boga i podjęcie poszukiwania Jego woli,
3) uznanie popełnionych grzechów, przyznanie się do własnej grzeszności (posiadania natury skłonnej do grzeszenia) i potrzeba bycia odkupionym przez Boga,
4) żal za grzechy, ustne, szczere wyznanie grzechów i prośba o przebaczenie skierowana do Boga i tych osób, którym człowiek zawinił (jeśli żyją, a jeśli nie to modlitwa za nich),
5) podjęcie pokuty, zaparcie się siebie samego w grzesznych skłonnościach i rezygnacja z czynności, które Bóg określa jako złe, choć dotąd wydawały się człowiekowi dobre i przyjemne,
6) przyjęcie przychodzącego w życiu cierpienia, jako doświadczenie konieczne do duchowego oczyszczenia, przemiany i wzrostu, a więc wewnętrzna akceptacja tego doświadczenia, dążenie do określenia go w sobie jako dobre, oczyszczające, spełniające pokuty, a przeżywane z Bogiem, coraz głębiej z Nim łączące i ostatecznie sprowadzające do życia błogosławieństwo,
7) złożenie ofiary zadośćuczynienia lub udział w ofierze kogoś, kto jest zdolny do złożenia takiej ofiary. Jak wielkiej? Wielkiej jak popełniony grzech: całkowitej, całopalnej. Skoro „zapłatą za grzech jest śmierć, to odwrotnie: „zapłatą za posłuszeństwo jest życie. Co więc trzeba w posłuszeństwie złożyć Bogu w ofierze za grzechy? Jakieś miłe i przyjemne rzeczy, niewiele kosztujące? Czy wręcz przeciwnie?
Prorok Izajasz pisał:
Iz 53, 10 Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży.
To znaczy, że osoba, która w wolnej woli podejmuje ofiarę umożliwiającą powrót do Nieba musi w posłuszeństwie tej woli Boga przyjąć miażdżące cierpienie, aby ostatecznie oddać swoje życie, być poddanym śmierci, wejść w doświadczenie śmierci…

Kto mógłby wziąć na siebie ciężar tych grzechów i taką ofiarę złożyć?
Roślina? Wszystkie rośliny świata są zbyt „lekkie”, bo nie mają ani ludzkiego ciała, ani psychiki, ani duszy. Kompletnie nie nasz wymiar istnienia, nie nasza liga. Za mała waga ofiary.
Zwierzę? Wszystkie zwierzęta świata są zbyt „lekkie”, bo nie mają ani ludzkiego ciała, ani psychiki, ani duszy. Fizycznie jesteśmy podobni w podstawowych życiowych czynnościach, w wielu jednak różnimy się, a duchowo zwierzęta to nie nasz wymiar istnienia, nie nasza liga. Ofiara ze zwierzęcia symbolizować może jedynie oddanie Bogu niższej, zwierzęcej, części duszy, kierującej się popędami i instynktami, ale nigdy nie
Człowiek? Elementy składowe ofiary pasują, ale co najwyżej w zakresie życie za życie, bo zbyt mało waży jedno życie za życie całej ludzkości, przy założeniu oczywiście, że życie to nie jest skalane żadnym grzechem, który również spowodowałby konieczność wyrównania długu za nie. Za mała waga ofiary dla odkupienia każdego człowieka.
Anioł, istota duchowa? Nie nasz wymiar istnienia: brak ciała fizycznego i inne ciało duchowe czyniłby ofiarę anioła nieodpowiednią. Jako jednostkowe stworzenie nie mógłby spłacić długów zaciągniętych w ciele ludzkim przez całą ludzkość, istniejąc z natury w wymiarze ducha, nawet jeśli nie własną mocą, której mógłby mieć za mało, a z woli Boga mógłby przyjąć ciało ludzkie. Znowu za mała waga ofiary dla odkupienia każdego człowieka.

Wynika z tego, że ofiara każdego pojedynczego stworzenia, nawet Archanioła, byłaby zbyt „lekka” przy „ciężarze” win wszystkich ludzi. Poza tym: Bóg nie chciał, aby jakiekolwiek Jego stworzenie na sobie cierpiało skutki grzechów wszystkich ludzi i ofiarowało tak wiele przez Jego nakaz. Najświętsza Ofiara musi być dobrowolna, niewymuszona, złożona w duchu bezinteresownej miłości, nieskalana żadnym grzechem osobistym i złożona przez kogoś, kto jest w swoim bycie złączony w jakiś sposób ze wszystkimi, bo jest tak czysty, że może przenikać wszystko.

To kto może wyrównać dług względem Bożej sprawiedliwości, w oparciu której istnieje całe stworzenie, w tym wszelkie prawa fizyki, biologii, itd.? Kto weźmie na siebie ciężar kolektywnego grzechu ludzkości? Kto?!

SAM BÓG?!

Dobrze, ale jak miałoby się to odbyć? Jak „technicznie” Bóg miałby to zrobić? Czy Bóg, który jest duchem, tzn. istniejąc przed stworzeniem ma naturę duchową, a nie fizyczną (por. J 4, 24), z wysokości Niebios miałby „jakoś” oznajmić ludzkości, że teraz odpuszcza nam grzechy i odtąd jest po wszystkim, a człowiek znowu ma wstęp do Królestwa Nieba bez żadnego aktu woli i czynu z jego strony? Do kogoś z nas takie „oznajmienie” by dotarło i ktoś by uwierzył Bogu w takie załatwienie sprawy? Czy wystarczy przemówić przez Archanioła, czy Bóg sam ma przemówić w naszym świecie? Jeśli sam, to w jaki sposób, żeby wszyscy nie pomarli ze strachu lub bojaźni przed Jego chwałą? Czy nie potrzeba raczej formy bardziej odpowiedniej dla człowieka?
W świecie ludzi komunikacja odbywa się normalnie na linii człowiek-człowiek… Czy więc potrzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem, żeby do nas skutecznie dotrzeć, żeby zmniejszyć do minimum ryzyko niewłaściwych interpretacji Jego Słowa? W tym zakresie – tak, trzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem.

Czy jednak prawa Bożej sprawiedliwości, rządzące Wszechświatem i Królestwem Niebios byłyby zaspokojone? Co z ofiarą potrzebną dla zadośćuczynienia Bożej sprawiedliwości, w tym prawom przyczyny i skutku? Jeśli np. mają być spłacone kary za grzechy ciała ludzkiego, to ofiara musi być złożona w ciele ludzkim, a jeśli za wszystkich ludzi to w ciele Boga-człowieka. Jeśli mają być spłacone kary za grzechy popełnione w duszy ludzkiej, w duchu, to ofiara musi być złożona w duszy człowieka i jeśli za wszystkie dusze – to w Duchu Boga – Duchu Świętym. Znowu: trzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem.

Prorok Izajasz opisał instrukcję dla Zbawiciela, Mesjasza, Tego który ma wykupić ludzkość ze zniewalającej mocy jej grzechów (por. Iz 53, 1-12) poprzez dobrowolną ofiarę z siebie samego:
https://biblia.deon.pl/2010/rozdzial.php?id=525

Prorok Izajasz pisał o Mesjaszu:
„3 Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
Lecz On się obarczył naszym cierpieniem,
On dźwigał nasze boleści,
a myśmy Go za skazańca uznali,
chłostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz On był przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich.
Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich.
Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją,
tak On nie otworzył ust swoich.
10 Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży.”

Jezus sam oddał życie za nas wszystkich w posłuszeństwie opisanej w proroctwie Izajasza woli Boga. Mówił:
„A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.” (por. J 3, 14-15)
„Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca».”
(por. J 10, 17-18)
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.”

(por. J 15, 12-14)

Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich!
To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie.

On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci –
i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył
i darował Mu imię ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa
zgięło się każde kolano
istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest PANEM –
ku chwale Boga Ojca.” (por. Flp 2, 4-11)

A co z ukazaniem człowiekowi jak ma żyć zgodnie z wolą Bożą? Wystarczy mówić, czy lepiej ukazać życiem?
Najlepiej jest, kiedy ukazuje się własnym życiem to, co się mówi.
Znowu: potrzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem – będzie mógł wtedy wprost pokazać swoim ludzkim życiem, jak człowiek powinien żyć i wypowiedzieć ludzkimi słowami Słowo Boga, .

Tylko Bóg: Ten, który jest – jest w swoim bycie nieograniczony, nieskończony z natury, przez którego Słowo zostało wszystko stworzone, w którym wszystko zostało stworzone, do którego należy świat i wszystko to, co go napełnia może połączyć się z nami wszystkimi i wagą (chwałą), mocą własnej ofiary podnieść nas z otchłani ciemności z powrotem do Królestwa Niebios (por. Kol 1, 15-20).

Poza tym rozważaniem o sprawiedliwości pozostaje podstawowe pytanie: dlaczego Bóg miałby spłacać długi swojego przewrotnego i zbuntowanego stworzenia, któremu nieodwołalnie dał wolną wolę i pouczył o konsekwencjach poznania dobra i zła, a które było Mu nieposłuszne i nie chciało ani uznać swojego błędu, ani nawet przepraszać, tylko schowało się przed Bogiem ze wstydu i strachu, zabijając relację miłości?
Dlaczego Bóg miałby nas, buntowników, wyciągać z krzaków ciemności?
My, ludzie, z natury raczej zostawilibyśmy kogoś, kto nas zawiódł i skrzywdził, był nam nieposłuszny w najprostszej rzeczy, zranił naszą miłość i nie chciał nawet rzucić od niechcenia jednego „przepraszam”…
A co na to Bóg?

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!

W Bogu sprawiedliwość jest zawsze jednością z miłosierdziem, we wszystkim jest święty (hebr. kadosz), tzn. jest oddzielony od grzechu, jest Światłem oddzielonym od ciemności, nie ma w Nim żadnej ciemności. Dlatego skalany grzechem człowiek, któremu po akcie nieposłuszeństwa (po grzechu) i buntu, zmieniła się świadomość, sposób postrzegania otaczającego go świata z przyjaznego na wrogi, z rodzącego obfitość na rodzący osty, musiał opuścić tę Światłość Raju, którą napełniał swoją obecnością Bóg, bo już dłużej do Niej wewnętrznie nie należał i nawet nie chciał należeć. Wolał iść swoją drogą, odchodząc coraz dalej od Boga: Ojca, Jego Słowa i Ducha. Tak człowiek popadł w ciemność, smutek, niedefiniowalną tęsknotę „za czymś” i niekończącą się spiralę przyczynowo-skutkową swojego postępowania opartego wyłącznie o własną wolę i własne dobro. Tak człowiek zamienił początkowo dobry świat go otaczający w pole walki dobra i zła, dokonując coraz to nowych odkryć na polu zła, grzechu i zepsucia tego, co od początku było dobre.
A Bóg? Smucił się i patrzył na swoje ukochane i najdoskonalsze stworzenie, ale teraz upadłe i umierające w wymiarze fizycznym oraz duchowym. Pomimo bólu i zazdrosnej miłości ojca do syna, który zamiast z ojcem woli być ze wszystkim innym, nie odebrał mu daru wolnej woli do dalszego postępowania w kierunku ciemności, oddzielenia i śmierci.

Bóg ocenił sytuację prosto, mniej więcej tak: „Człowiek nie jest w stanie sam powrócić do Mnie, muszę Sam zstąpić do niego pierwszy. Trzeba sprawić, żeby zawrócił ze swojej drogi do śmierci i poszedł drogą do Życia. Muszę Sam go wyzwolić z tej spirali grzechu, która go zniewala i doprowadza do cierpienia i zepsucia całe stworzenie. Muszę Sam pokazać mu jak ma żyć i jak do Mnie powrócić, żeby wypełnić prawa, które zostały nadane na początku stworzenia. W końcu, muszę człowiekowi pokazać, jak bezgranicznie i bezinteresownie ciągle go kocham i nigdy nie przestanę, nawet jeśli znowu odrzuci moje Słowo i… je zabije. A postąpi tak, jak na początku, bo coraz gorsze są jego czyny. Ja jednak poślę moje Słowo, które stanie się Bogiem-człowiekiem i Zbawicielem człowieka. Do końca umiłowałem człowieka, dlatego oddam w ofierze za niego życie i zmartwychwstanę, bo ani Mnie, ani mojej Miłości nie da się na zawsze zabić. Potem wstąpię z powrotem do Nieba, stając się dla człowieka drogą powrotną i otworzę człowiekowi bramy Raju, stając się dla niego bramą do Życia wiecznego, a później ześlę na niego mojego Ducha, aby dać mu nowe serce i nowe życie we Mnie oraz ostatecznie odkupić, wyzwolić, zbawić i uczynić dziećmi Bożymi chociaż tych, którzy w to Dzieło mojego miłosierdzia uwierzą. Człowiek pomimo tak wielkiej łaski pozostanie słaby i obarczony raną grzeszności, dlatego aby nie ustał w drodze do Nieba, ale trwał we Mnie, będę karmił go moim Ciałem i Krwią, w których jest mój Duch i moje Życie, oraz dar odpuszczania grzechów mocą Ducha Świętego, którego udzielę moim posłanym uczniom, aby każdy, kto szczerze przyjdzie do Mnie, doświadczył mojego bezgranicznego miłosierdzia i zbawienia.

Ale… Dlaczego Bóg tak postanowił wobec zbuntowanego stworzenia?

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!

Dlatego Bóg w swoim miłosierdziu dla człowieka posłał na świat swoje Słowo, Jednorodzonego Syna, który przyoblekł się w szatę: ciało człowieka i rzeczywiście stał się człowiekiem, mężczyzną o imieniu Jezus (hebr. Jeszua – Bóg Zbawia), ze wszystkimi tego radosnymi i bolesnymi konsekwencjami, mającym matkę Maryję z Nazaretu, specjalnie do tego wybraną i obdarowaną pełnią Łaski młodą dziewczynę, dziewicę, która nie popełniła żadnego grzechu.

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.”

(por. J 3, 16-18)

Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni”
(por. Rz 5, 6-9)

Mamy nadzieję Bracia! Gra naszego życia nie jest skończona, bo mamy Jezusa Chrystusa, Zbawiciela, dzielnego i potężnego Pana w boju o nasze dusze! Nie lękajmy się, ale otwórzmy Mu drzwi na oścież i zaufajmy w tym czasie próby! Jesteśmy szczególnie teraz wezwani do pokuty, ale i do odnowienia naszej przynależności do Jezusa, do powrotu do tej pierwotnej miłości do Boga, dzięki której uwierzyliśmy w Niego.

Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i wyznajesz Go jako Pana i Zbawiciela?

Jeśli tak, to Jezus mówi Ci dzisiaj:
«Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.
(por. J 11, 25)

Jezu, ufam Tobie!

Zamiast koronawirusa, ukoronuj Jezusa!

To, w co lokujesz najwięcej czasu w swoim życiu lub osoba, której dajesz najwięcej czasu w swoim życiu, staje się Twoim panem lub czymś, kimś na jego miarę. Do czego lub kogo zwraca się Twoje serce w czasie utrapienia? Czy drży i popada w lęk? Gdzie szukasz rozwiązania dla swoich problemów? A jak spędzasz swój wolny czas, kiedy jakimś cudem jest już wszystko zrobione i masz chwilę na odsapnięcie? Czy biegniesz wtedy do Boga, jak do ukochanej osoby, za którą tęsknisz, choćbyś dopiero co się z nią widział?

To ważne, aby mieć świadomość prawdziwych odpowiedzi na te pytania, bo one określają stan początkowy aktualnej drogi z Panem, Bogiem.

Niech ten czas próby pokaże, że dla Ciebie Bóg jest Bogiem i Panem, a nie wszystko inne, co wpisane w doświadczenie człowieka: życie lub śmierć, zdrowie lub choroba, jedzenie lub głód, itd. Bo nie jest najważniejsze zdrowie, ani nawet życie na tej ziemi. Taką świadomość ma się tylko wtedy, kiedy ma się łaskę wiary w Boga.

” (…) Pan światłem i zbawieniem moim:
kogóż mam się lękać?
Pan obroną mojego życia:
przed kim mam się trwożyć?” (por. Ps 27,1)

Najważniejsze jest, aby Bóg w życiu człowieka był naprawdę dla niego Bogiem i Ojcem, Bogiem i Zbawicielem, Bogiem i Pocieszycielem, tym, który stwarza na nowo, wyzwala i uświęca, drogą prawdy prowadzi do Życia wiecznego. Jeśli np. spotka mnie choroba, a ja żyję w Komunii z Bogiem, to Bóg będzie moim uzdrowieniem lub pokojem w cierpieniu, jeśli przyjdzie głód, to Bóg nakarmi mnie swoim Słowem i Ciałem. Jeśli przyjdzie śmierć, to Bóg będzie moim Zmartwychwstaniem i Życiem! Wierzę w to Panie!

Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane:
Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień,
uważają nas za owce przeznaczone na rzeź.
Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. (por. Rz 8, 35-39)

W Nim połóż całą ufność, Jemu oddaj Tron własnego serca, niech wejdzie Boża Chwała do Świątyni Twego ciała! Niech Jego Duch wypełni Ciebie Swoją Obecnością.  Ukoronuj w sobie Boga, oddając Mu władzę nad swoim życiem, a nie popadniesz w strach i osamotnienie, nie będą Ci straszne ani koronawirusy ani inne Złego „psikusy”… Życie z Bogiem jest po prostu piękne, szczęśliwe, zaskakujące, niepowtarzalne, wypełnione miłością i pokojem, choć po ludzku, patrząc z boku: często dziwne. Jednak Ty w każdym położeniu ufasz Bogu, wierząc, że On nawet największe zło przemieni dla Ciebie w dobro. Bóg jest dobry, a Jego miłosierdzie trwa na wieki! Życzę Ci gorąca, abyś tego w pełni doświadczył/a!