Zarzuty przeciwko Najświętszej Maryi Panny – część 3

Zdanie-herezja nr 6: „Maryja była grzeszna, bo potrzebowała zbawiciela, jak wszyscy, co czytamy w Łk 1, 47.”

Łk 1, 46: Wtedy rzekła Maryja: Wielbi dusza moja Pana (47): i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Łk 1, 48: Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, (49): gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny; a święte jest Jego imię.

Odpowiedź:
N
a początek rozprawmy się z pierwszą częścią heretycznej tezy: „Maryja była grzeszna (…)”.

Maryja nie mogła być grzeszna i nie była grzeszna, ponieważ Dzieło Wcielenia przewidywało wcielenie Syna Bożego przez niepokalaną, najczystszą Dziewicę (por. Pnp 4, 1-7), zamknięty ogród, do którego wejść miał tylko sam Bóg (por. Pnp 4, 12; 16), na Jej wołanie i za Jej zgodą.

Pnp 4, 16 Powstań, wietrze północny, nadleć, wietrze z południa, wiej poprzez ogród mój, niech popłyną jego wonności! Niech wejdzie miły mój do swego ogrodu i spożywa jego najlepsze owoce!
– Wiatr = Bóg w Osobie Ducha Świętego (por. J 3, 5-8),
– Wiej poprzez ogród mój = Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. (por. Łk 1, 35),
– (zamknięty) Ogród = (niepokalane) ciało i dusza Maryi.
– wonności i owoce ogrodu = czystość cielesna i wszelkie cnoty duchowe: miłość, wiara, nadzieja, ufność i ofiarność

Poza Pieśnią nad pieśniami, Kościół od początku widział zapowiedź dziewictwa Matki Zbawiciela w proroctwach Izajasza:
Iz 7, 14 „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto PANNA pocznie i porodzi Syna, i nazwie go imieniem EMMANUEL.” [Biblia Tysiąclecia V]
o czym zaświadcza Ewangelista Mateusz:
Mt 1, 22-23: (22): „A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: (23): Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami.” [Biblia Tysiąclecia V]

Czy potrzeba więcej dowodów na bezgrzeszność Maryi? Jeśli powyższe to za mało, to proszę bardzo, rozważcie jeszcze poniższe tezy.

1) Bóg nie zamieszkałby w nieczystym przybytku (świątyni, ogrodzie), godząc się tym samym na dzielenie tego miejsca (por. 1 Kor 3, 16) z demonem, co jest oczywiste w świetle Pisma:
1 Kor 3, 16: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?”,
2 Kor 6, 14-16: „14 Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem na wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? 15 Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym? 16 Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Bo my jesteśmy świątynią Boga żywego – według tego, co mówi Bóg: Zamieszkam z nimi i będę chodził wśród nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem.

2 Krn 5, 13-14: 13 (…) świątynia napełniła się obłokiem chwały Pańskiej, 14 tak iż nie mogli kapłani tam pozostać i pełnić swej służby z powodu tego obłoku, bo chwała Pańska wypełniła świątynię Bożą.

W podobny sposób została wypełniona Maryja, jako Świątynia odwiecznej Myśli (Boga Ojca) i odwiecznego Słowa (Boga Syna) i Ducha Świętego, Ich Miłości. W takiej świątyni nie ma miejsca na jakikolwiek grzech. Byłoby to „królestwo wewnętrznie skłócone”, o którym mowa w Łk 11, 17. Grzech uniemożliwiłby wejście do Tej Świątyni przed pierwszym zstąpieniem na Nią Ducha Świętego (Łk 1, 35), a później popełniony, sprofanowałby Ją i byłby przyczyną opuszczenia świątyni przez Boga. Bóg natomiast jest do końca Swojego ziemskiego Wcielenia z Maryją, tak jak Ona jest do końca z Nim (por. J 19, 25-26).

2) Czy zgrzeszyłbyś, gdybyś przeżył(a) to wszystko co Maryja, gdybyś widziała anioła, zobaczył(a) moc Boga w działaniu, gdybyś w wyniku działania tej mocy zaszła w ciążę (tylko dla kobiet:) ), gdybyś żyła nieustannie modlitwą i miłością do Boga, przeżywając liczne, wewnętrzne mistyczne uniesienia jednoczące z Bogiem i wynoszące duszę na nieosiągalne wyżyny, gdybyś żył(a) z Wcielonym Bogiem tyle lat, będąc nieustannie oświecaną i uświęcaną Jego słowem, gdybyś w końcu widział(a) liczne cuda i znaki dokonywane przez Syna? To po prostu niemożliwe. Gdyby Maryja popełniła grzech, to dla nas w ogóle nie byłoby nadziei na jakąkolwiek świętość osobistą.

3) Próba udowodnienia grzechu Maryi sprowadza się więc do próby udowodnienia grzechu Bogu Jedynemu. To samo robili Żydzi, znieważając i oskarżając Jezusa o to, że jest opętany lub że wyrzuca złe duchy „przez Belzebuba”:
J 8, 48-49 i 52: „Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Czyż nie słusznie mówimy, że jesteś Samarytaninem i jesteś opętany przez złego ducha?» 49 Jezus odpowiedział: «Ja nie jestem opętany, ale czczę Ojca mego, a wy Mnie znieważacie.” i „52 Rzekli do Niego Żydzi: «Teraz wiemy, że jesteś opętany. (…)”

Łk 11, 14-23: „14 Raz wyrzucał złego ducha [u tego], który był niemy. A gdy zły duch wyszedł, niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. 15 Lecz niektórzy z nich rzekli: «Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy». 16 Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba. 17 On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. 18 Jeśli więc i szatan z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. 19 Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. 20 A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże. 21 Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. 22 Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze całą broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda. 23 Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.”

4) Kolejnym dowodem na bezgrzeszność Maryi może być scena zwiastowania i nawiedzenia Elżbiety:
Łk 1, 28: Wszedłszy do Niej, [anioł] rzekł: Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami. [Biblia Tysiąclecia V]
Łk 1 , 41: Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. (42): Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. [Biblia Tysiąclecia V]

Porównajmy to teraz z nauką Jezusa o rozróżnianiu dobra od zła:
Mt 7, 16-20: (16): Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? (17): Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. (18): Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. (19): Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień. (20): A więc: poznacie ich po ich owocach. [Biblia Tysiąclecia V]

Jeśli Jezus jest „błogosławionym owocem łona” Maryi, to czyż żył na ziemi człowiek, który wydał lepszy owoc? Czyż istniało w historii ludzkości drzewo, które wydałoby lepszy owoc? Ten fakt jest dowodem na to, że Maryja nigdy nie popełniła grzechu, ale zawsze była wierną „służebnicą pańską”.

Natomiast owocem drzewa, które wydaje z siebie odpierane tutaj herezje, jest obłuda, brak dobrej woli i brak miłości do najbliższej Jezusowi Osoby na tym świecie. Zastanów się więc dokładnie po czyjej stronie stoisz!

Łk 1, 48: Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia (…) (52): Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. [Biblia Tysiąclecia V]

5) Jakże pokorna i czysta musiała być Maryja, skoro Bóg wywyższył Ją do godności Matki Swojego Syna? Otóż większej pokory nie miał żaden człowiek. Pokora natomiast jest zaprzeczeniem grzechu, którego źródłem jest pycha.

Jak czytamy w:
– 2 Krn 7, 13-14: (13): Gdy zamknę niebiosa i nie będzie deszczu i gdy nakażę szarańczy, by zniszczyła pola, lub gdy ześlę na mój lud zarazę, (14): to jeśli upokorzy się mój lud, nad którym zostało wezwane moje imię, i będą błagać, i będą szukać mego oblicza, a zawrócą ze swoich złych dróg, Ja z nieba wysłucham [ich] i przebaczę im grzechy, a kraj ich ocalę. [Biblia Tysiąclecia V, 2krn 7]

Podobną zasadę przeczytam w 2 Krn 6, 26-27. Dalej:
– Jdt 9, 11 Albowiem nie w ilości jest Twoja siła ani panowanie Twoje nie zależy od mocnych, lecz Ty jesteś Bogiem pokornych, wspomożycielem uciśnionych, opiekunem słabych, obrońcą odrzuconych i wybawcą tych, co utracili nadzieję.
– Prz 22, 4 Owocem pokory jest bojaźń Pańska, bogactwo, szacunek i życie.
– Ps 138, 6 Prawdziwie, Pan jest wzniosły i patrzy łaskawie na pokornego, pyszałka zaś dostrzega z daleka.
– Mt 11, 29 Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.

Bóg upokarza człowieka grzesznego, aby ten odwrócił się od swoich grzechów. Jeśli człowiek odwróci się od nich i ukorzy, to Bóg wybacza. Takie jest prawo Miłosierdzia Bożego. U Maryi widzimy sytuację odwrotną: Bóg wybiera Maryję na Swoją Oblubienicę, Matkę i pierwszą w Nowym Stworzeniu Córkę, przez wzgląd na Jej jedyną w swoim rodzaju czystość i pokorę, na którą wejrzał i którą wywyższył. Nie może więc być mowy o grzechu Maryi, skoro Sam Bóg daje świadectwo swoim działaniem, przez wybranie właśnie Jej na Tę Jedyną.

Dlatego też Maryja może wypowiedzieć (prorocze) słowa, których nikt inny wypowiedzieć nie może w tym samym wymiarze: „Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1, 48). Słowa, które są prawdziwe i zgodne z wolą Bożą, bo to Sam Bóg to wszystko czyni, dając Maryi to jedyne w swoim rodzaju błogosławieństwo: gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny; a święte jest Jego imię (Łk 1, 49). Jak widać, cześć dla Maryi jest szeroko rozwinięta przez pierwotne i główne nurty chrześcijaństwa: katolicyzm nieprzerwalnie od pierwszych wieków, co później po pierwszej schizmie zachowało również prawosławie. Jest to niezaprzeczalny fakt, który powinien dać wiele do myślenia osobom negującym cześć, kult Maryi. Istnieje on bo taka jest wola Boża, bo sam Bóg na to zezwolił i tego chciał, bo Słowo Boże jest skuteczne i kształtuje rzeczywistość, bo w końcu słowa Maryi były, są i będą prawdziwe dla wszystkich pokoleń.

6) Dodatkowo potwierdzeniem pokory Maryi jest Jej stan radości w Panu (Łk 1, 47), o czym mowa w Iz 29, 19-20:
Iz 29, 19 Pokorni wzmogą swą radość w Panu, i najubożsi rozweselą się w Świętym Izraela, 20 bo nie stanie ciemięzcy, z szydercą koniec będzie, i wycięci będą wszyscy, co za złem gonią.

Dla przypomnienia mowa tu o Magnificat: „Wtedy Maryja rzekła: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy (…)” (Łk 1, 46-47).

Tak więc radość Maryi w Bogu, Zbawcy, nie świadczy o Jej grzeszności, jak próbowano w herezji nr 6 sprawę przedstawić, ale świadczy o Jej pokorze, która jak wykazaliśmy wcześniej jest zaprzeczeniem skłonności do grzechu. Znowu kłania się zła wola osoby interpretującej Pismo, a dokładniej mówiąc, brak Ducha Świętego, oświecającego umysł tej osoby do odczytania prawdziwych faktów w Jego Świetle.

A teraz przejdźmy do dalszej części heretycznej tezy: „ (…) bo potrzebowała zbawiciela, jak wszyscy, co czytamy w Łk 1, 47

Wykazałem wcześniej, że Maryja nie mogła popełnić nigdy grzechu. Jednakże brak grzechu Maryi nie oznacza, że automatycznie była Ona zbawiona przez swoją zasługę „braku grzechu”. Dlaczego? Przecież po pierwszym grzechu Adama i Ewy, bramy Raju, Królestwa Niebieskiego, zostały zamknięte dla wszystkich ludzi, a przecież Maryja była człowiekiem. Aby bramy Raju znowu zostały otworzone, musiało się dokonać najpierw w całości Dzieło Odkupienia przez Boga samego w ciele człowieka. W innej terminologii: aby zostało otworzone źródło Miłosierdzia Bożego, najpierw musiała zostać zaspokojona Sprawiedliwość Boża, bowiem Miłosierdzie i Sprawiedliwość są w Bogu jedną i tą samą mocą, są nierozłączne. Dlatego musiało się wpierw dokonać to, co zostało napisane o Zbawicielu. Zgodnie z Pismem, Dzieło Zbawienia miało określony z góry kształt, który został dany Jezusowi do wykonania tak, aby na powrót pojednać Niebo i Ziemię, dopełnić wymagań Sprawiedliwości:
Iz 50, 6: „Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.”
Iz 52, 13-15: „Oto się powiedzie mojemu Słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo. 14 Jak wielu osłupiało na Jego widok – tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi – 15 tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed Nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego.”
J 3, 14-15: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”
J 19, 28: „Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, (…)”

Dlatego nawet niepokalana Maryja, będąc doskonale wierna Bogu w wypełnianiu Jego woli, a więc żyjąc bez grzechu, nie mogła być zbawiona przez swoją bezgrzeszność (zasługę), ale tak jak wszyscy inni, dzięki Łasce Boga urzeczywistnionej w Dziele Zbawienia, tj. w Jego Zbawczej Ofierze dokonanej na Krzyżu i chwalebnym Zmartwychwstaniu, które pokonało najtragiczniejszy skutek pierwszego grzechu – śmierć. To wszystko oznacza, że zbawienie jest możliwe tylko „u Boga”, jak zresztą czytamy w Mk 10, 26-27:

Mk 10, 23 Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego». 24 Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego. 25 Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego». 26 A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?» 27 Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe».

W Mk 10, 26-27 jest odpowiedź na heretyczny zarzut przeciw czystości Maryi.

Fakt, że Bóg jest Zbawcą Maryi, jak każdego innego, kto uwierzył w Jezusa Chrystusa, nie oznacza i nie dowodzi w żadnym wypadku, że Maryja popełniła jakikolwiek grzech, ale dowodzi, że człowiek, w tym Maryja, potrzebuje Boga do zbawienia, Jego łaski. I tak człowiek grzeszny, jak i sprawiedliwy, jest zbawiony najpierw przez Łaskę, którą ludzkość otrzymała przez Wcielenie i Ofiarę Syna Bożego, bo tylko Bóg może zbawić, bo tylko w Bogu jest Zmartwychwstanie i Życie! To zresztą oznacza Imię Jezus, hebr. Yeshua: „Bóg zbawia”.

Ef 2, 8-9: 8 Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: 9 nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił.

Łaska zbawienia jest tą podstawową zapłatą dobrego gospodarza (Boga) w wysokości „1 denara” za wykonaną pracę na rzecz winnicy (Królestwa Bożego) (por. Mt 20, 1-16), bez względu na to, kto ile się napracował (ile dobrych uczynków wypełnił). Łaski tej dostępuje się przez akt wiary lub inaczej „uczynek wiary”, co widzimy dokładnie w przykładzie „dobrego łotra”, ukrzyżowanego po prawicy Jezusa. Tak samo zbawienia dostąpi pasterz, uczeń, apostoł i Maryja, Matka Pana, jak i każdy kto prawdziwie uwierzył.

Ponadto, fakt, że niepokalana Maryja „potrzebowała Zbawcy” dowodzi kolejny raz doskonałej pokory Maryi, która będąc Matką Syna Bożego nie domagała się przecież od Boga zbawienia przez swoją jedyną i niepowtarzalną godność, ale chciała być zbawiona jak każdy inny człowiek przez łaskę pochodzącą z wiary, którą udowadniała nieustannie osobistą ofiarą (uczynkami). Mądremu dość.

Zarzuty przeciwko Najświętszej Maryi Panny – część 2

Lista poruszanych zarzutów w części 2:
– Zdanie-herezja nr 4: „Zabobonna cześć Maryi przysłania Jezusa”
– Zdanie-herezja nr 5: „Maryja nie była zawsze dziewicą, bo Józef nie współżył z nią tylko aż nie urodziła syna, co czytamy w Mt 1, 24-25″

Odpowiedź do zdania-herezji nr 4:Zabobonna cześć Maryi przysłania Jezusa” – na jednym z forów internetowych ktoś stwierdził – cytuję z oryg. pisownią: „(…) dziękuje Bogu, że dał ludzkości osobę Miriam, która swoim TAK zapoczątkowała realizację Bożego planu wobec nas ludzi. Jej rola wypełniła się i pozostaje w pamięci, również wśród protestantów jako osoba, która bierze się za wzór oddania życia Bogu i w pełni Jemu poświęconemu. Jednak bez zabobonnej czci, która spowodowała, że dziś jej osoba całkowicie zasłania osobę Zbawiciela i Stwórcy.

Nie wiadomo, o jakich zabobonach mówi autor tej wypowiedzi, nie wiadomo też czym i komu, bo na pewno np. nie mi, Maryja niby „zasłania osobę Zbawiciela i Stwórcy”, jednak stanowisko Kościoła Katolickiego jest jasne i proste, co streścimy wyciągiem z Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Św. Ludwika Marii Grignona de Montfort:

1. Jezus Chrystus naszym jedynym Panem i celem
Pierwsza prawda. — Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, musi być ostatecznym celem wszystkich naszych nabożeństw; inaczej byłyby one błędne i złudne. Jezus Chrystus jest alfą i omegą

2. Prawdziwe nabożeństwo do Maryi jest drogą do Chrystusa Pana
Jeśli więc głosimy doskonałe nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy, to tylko w tym celu, by nabożeństwo nasze do Jezusa Chrystusa stało się gruntowniejsze i doskonalsze, oraz aby podać łatwy i pewny środek do znalezienia Chrystusa. Gdyby nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy oddalało nas od Jezusa Chrystusa, to trzeba by je odrzucić jako złudzenie szatańskie. Tymczasem rzecz ma się przeciwnie, jak to już wykazałem i jeszcze wykażę. Nabożeństwo to jest konieczne, ale tylko na to, by Jezusa Chrystusa całkowicie znaleźć, ukochać Go i wiernie Mu służyć.

Zwracam się do Ciebie, mój najmilszy Jezu, by użalić się serdecznie przed Twym Majestatem, że większość chrześcijan, nawet spośród bardzo uczonych, nie rozumie koniecznej łączności, jaka istnieje między Tobą a Twą świętą Matką. Tyś, Panie zawsze z Maryją a Maryja zawsze jest z Tobą i bez Ciebie być nie może; inaczej przestałaby być tym, czym jest. Łaska tak Ja przekształciła w Ciebie, że już nie Ona żyje i nie Ona jest, ale Ty, mój Jezu, żyjesz i królujesz w Niej, doskonalej niż we wszystkich aniołach i błogosławionych. Ach, gdybyśmy znali chwałę i miłość, jaką odbierasz w tej przedziwnej istocie, zaprawdę inne ku Tobie i ku Niej Ŝywilibyśmy uczucia. Maryja jest tak ściśle z Tobą zjednoczona, że łatwiej byłoby oddzielić światło od słońca i ciepło od ognia, a nawet — powiem śmiało, prędzej można by odłączyć wszystkich aniołów świętych od Ciebie, aniżeli Twą błogosławioną Matkę: gdyż Ona goręcej Cię kocha i doskonałej Cię sławi, aniżeli wszystkie inne stworzenia społem. (…)”

„Rzeczą doskonalszą, bo skromniejszą, jest nie zbliżać się do Boga wprost, lecz przez pośrednika. Ponieważ natura nasza tak jest skażona, jak dopiero co wykazaliśmy, nie podobna dojść do Boga i Jemu się podobać, opierając się na własnej pracy, na własnych staraniach i przygotowaniach gdyż wszystkie nasze dobre uczynki są skażone i zbyt małej przed Bogiem wartości, by Go mogły zniewolić do połączenia się z nami i wysłuchania nas. Nie bez powodu dał nam Bóg pośredników wobec swego Majestatu. Widział on naszą niegodność i niezdolność, miał litość nad nami, i aby nam dać przystęp do swego miłosierdzia, dał nam możnych orędowników u swej wielmożności. Pomijać tych pośredników i zbliżać się do Jego świętości wprost i bez wszelkiego poparcia, znaczyłoby uchybiać pokorze, uchybiać szacunkowi wobec Boga tak wielkiego i tak świętego; znaczyłoby to Króla królów mniej cenić i poważać, niż zwykłego króla lub księcia ziemskiego, do którego nie ośmielamy się zbliżać bez przyjaciela, który by za nami przemówił.”

„Nabożeństwo to jest łatwą, krótką, doskonałą i pewną drogą, wiodącą do zjednoczenia się z Panem Jezusem, co stanowi doskonałość chrześcijańską.”

To ważne, aby poukładać sobie dokładnie w głowie tę hierarchię, relację i zależność. Problem z „przysłonieniem Słońca przez Księżyc„, czyli Jezusa przez Maryję, wynika z tego, że po prostu obserwator nieba tkwi w ciemnościach nieświadomości, brakuje mu zwykłej wiedzy, zrozumienia i dobrej woli do przyjęcia tego sercem.
Czy trzeba w tym miejscu mówić i cytować więcej? Szczerze polecam i odsyłam do książki św. Ludwika, która jest kompletnym ujęciem tematu, po jej przeczytaniu już nigdy nie będziesz błędnie rozumiał Kultu Maryi, który zawsze w Kościele apostolskim i powszechnym był chrystocentryczny.

Odpowiedź do zdania-herezji nr 5 pt.: „Maryja nie była zawsze dziewicą, bo Józef nie współżył z nią tylko aż nie urodziła syna, co czytamy w Mt 1, 24-25″

1. Uwaga: autor powyższego powołuje się na przekład Nowego Świata, wydawany przez tzw. Świadków Jehowy (dalej: ŚJ) lub Towarzystwo Strażnica, które pochodzi z USA, gdzie działa jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością – wyjątkowo antymaryjnego ugrupowania. Inne tłumaczenia tych wersetów dają zupełnie inny sens.

2. W stwierdzeniu tym, chce się nas pouczyć, że partykuła „aż” [do czasu] oznacza określony czas, po którego upływie dzieje się to, co dotąd się nie działo. „lecz z nią nie współżył / nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna”. Z tego – mówią ŚJ – wynika, iż Maryja została poznana po zrodzeniu, co przez zrodzenie Syna było tylko odłożone.

Jest to herezja pierwszy raz szerzej propagowana w IV wieku przez Helwidiusza, rzymskiego pisarza chrześcijańskiego, błędnowiercy, który zaprzeczał dziewictwu Maryi i głosił wyższość małżeństwa nad celibatem. Herezję w stosunku do dziewictwa Maryi wytknął Helwidiuszowi Hieronim, który w swoich pismach toczył z nim spór.

W świetle rozważań Hieronima, odpowiemy następująco na ten heretyczny, a przede wszystkim obrzydliwy, zarzut względem czystości cielesnej Maryi i Józefa.

Ażeby zrozumieć treść wersu Mt 1,25 należy:
1) mieć ogólne pojęcie na temat zawierania związku małżeńskiego przez Żydów,
2) porównać różne przekłady Pisma w świetle pierwotnej wersji łacińskiej (Vulgaty) i w kontekście poprzedzającego wersu Mt 1, 24, z którym dopiero kolejny i przedmiotowy werset tworzy kompletną myśl.

ad.1) „Zgodnie z prawem Tory, małżeństwo jest procesem dwuetapowym. Pierwszy etap zwie się kidduszin, co można wolno przetłumaczyć jako “zaręczyny” oraz nisu’in, czyli finalizacji zaślubin. Zarówno kidduszin jak nisu’in wykonywane są pod chupą: kidduszin wieńczy nałożenie na palec panny młodej obrączki przez pana młodego, natomiast nisu’in kończy się wraz z chupą i jest rozumiany jako akt połączenia młodej pary pod jednym dachem jako męża i żony. Kidduszin oznacza “uświęcenie” – co podkreśla wyjątkowość małżeństwa żydowskiego, w którym B-g we własnej Osobie zamieszkuje w powstałym domostwie, dzięki czemu związek dwojga ludzi wzbija się na wyższy poziom świętości.

Po założeniu na palec panny młodej obrączki przez pana młodego, odczytywana jest na głos ketuba. Pokazuje ona, że małżeństwo to więcej niż związek ciał i dusz – to również zobowiązanie o charakterze moralnym i prawnym. Ketuba wymienia główne obowiązki męża wobec żony, w tym zapewnianie jej pożywienia, ubioru i uczucia. Ketuba nawiązuje do zaślubin B-ga z Izraelem, które miały miejsce wówczas, gdy Mojżesz otrzymał Torę, “Księgą Przymierza” i odczytał ją na głos Żydom, co poprzedzało „ceremonię chupy na górze Synaj”. (…)
Odczytanie ketuby stanowi moment dzielący dwie fazy małżeństwa – kidduszin i nisu’in. Po jej odczytaniu, ketuba przekazywana jest w ręce pana młodego, który z kolei daje ją swojej wybrance.

Źródło: http://www.chabad.org.pl/cykl-zycia/malzenstwo/slub/zydowski-slub-krok-po-kroku

Stąd, w Mt 1,24 Ewangelista mówi o drugim etapie aktu małżeńskiego, o zamieszkaniu Józefa i Maryi pod jednym dachem.

ad.2) Sens tłumaczenia Biblii Tysiąclecia jest analogiczny do przekładu Nowego Świata, choć nieco słabszy… To niestety nie świadczy dobrze o przekładzie tego wersu. Sens w obu tych przypadkach wskazuje na cielesny akt małżeński.

(24): Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, (25): lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus. [Biblia Tysiąclecia V, Mt 1]

(24): Wtedy Józef zbudził się ze snu i uczynił tak, jak mu polecił anioł Jehowy, i wziął swą żonę do domu. (25): Ale z nią nie współżył, dopóki nie urodziła syna, i nadał mu imię Jezus. [Przekład Nowego Świata, Mt 1]

Z kolei Nowa Biblia Gdańska, Warszawsko-Praska i J. Wujka tłumaczą ten werset w zupełnie innym świetle:
(24): Dlatego Józef, kiedy został obudzony ze snu, uczynił tak, jak mu rozkazał anioł Pana i przyjął swoją żonę, (25): ale jej nie uznawał, aż urodziła swego syna pierworodnego; i nazwał Jego Imię JEZUS. [Nowa Biblia Gdańska, Mt 1]

(24): Obudziwszy się Józef uczynił tak, jak mu nakazał anioł Pański: przyjął swoją małżonkę. (25): I chociaż żył z nią w dziewictwie, porodziła mu syna, któremu on nadał imię Jezus. [Biblia Warszawsko-Praska, Mt 1]

(24): A Józef wstawszy ze snu, uczynił jako mu rozkazał Anioł Pański: i przyjął żonę swoję. (25): I nie uznał jej aż porodziła syna swego pierworodnego: i nazwał imię jego JEZUS. [Biblia Jakuba Wujka, Mt 1]

A oto treść wersów w Vulgacie:
(24): exsurgens autem Ioseph a somno fecit sicut praecepit ei angelus Domini et accepit coniugem suam (25): et non cognoscebat eam donec peperit filium suum primogenitum et vocavit nomen eius Iesum [Vulgate, Mt 1]

Słowa klucze to „cognoscebat” i „donec”. Co oznaczają?

a) cognoscebat – czas przeszły niedokonany (Imperfectum) czasownika cognoscit (trzeciej osoby czasownika cognōscō – znać)

Imperfect – czas przeszły niedokonany wyraża równoczesność danej czynności z inną czynnością w przeszłości; wyraża czynność przerwaną, nieukończoną w przeszłości lub powtarzającą się, tworzony od czasowników niedokonanych, np. grał, pisaliście.

(W przeciwieństwie stoi czas przeszły dokonany, który wyraża czynność ukończoną w przeszłości ze związkiem z teraźniejszością i bez niego, tworzony od czasowników dokonanych, np. zagrał, napisaliście.)

Powyższe znaczenia wg https://en.wiktionary.org/wiki/cognosco#Latin:

cōgnōscō (present infinitive cōgnōscere, perfect active cōgnōvī, supine cōgnitum); third conjugation,

Etymologia: con- (“z” lub wzmocnienie czasownika) +‎ (g)nōscō (“znać”).
I learn, I am acquainted (with), I recognize – poznaję, zapoznałem się (z), zaznajomiłem się (z), poznaję, uznaję, rozeznaję.

b) „donec ma dwa znaczenia w Piśmie: może oznaczać z góry określony czas lub nieograniczony czas – nieograniczoną ciągłość trwania akcji zdefiniowanej przez główny czasownik. Zobaczmy to na wybranych przykładach z Pisma:

(19): in sudore vultus tui vesceris pane donec revertaris in terram de qua sumptus es quia pulvis es et in pulverem reverteris [Vulgate, Rdz 3]
(19): W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz! [Biblia Tysiąclecia V, Rdz 3]

(25): oportet autem illum regnare donec ponat omnes inimicos sub pedibus eius [Vulgate, 1kor 15]
(25): Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. [Biblia Tysiąclecia V, 1kor 15]

(2): ecce sicut oculi servorum in manibus dominorum suorum sicut oculi ancillae in manibus dominae eius ita oculi nostri ad Dominum Deum nostrum donec misereatur nostri [Vulgate, Ps 122]
(2): Oto jako oczy sług w rękach Panów swoich. Jako oczy służebnice w rękach Paniej swojej; tak oczy nasze do Pana Boga naszego, aż się zmiłuje nad nami. [Biblia Jakuba Wujka, Ps 122]

W tych przykładach, słowo donec ma podkreślać oczekiwanie, nadzieję lub trwanie akcji głównego czasownika, a nie rzeczywiste zaistnienie. Ponadto, czasownik użyty w czasie teraźniejszym użyto, aby wskazać na kontynuację w teraźniejszości. Jest to charakterystyczny sposób wyrazu Pisma, który należy właściwie zrozumieć, w przeciwnym razie można zbłądzić.

Znając te wszystkie fakty, możemy dopiero zrozumieć sedno słów Ewangelisty, który ma w rzeczywistości na myśli nieprzerwalną czystość cielesną Józefa i Maryi po ich wspólnym zamieszkaniu pod jednym dachem jako małżeństwo, co trwało nieprzerwalnie również po narodzeniu Jezusa. Wszystko na ten temat.

Zarzuty przeciwko Najświętszej Maryi Panny – część 1

Lista poruszanych zarzutów w części 1:
Zdanie nr 1: „Maria, ostatni raz wymieniona w Dziejach, gdzie modli się razem z apostołami. Parę wersetów w PIŚMIE, pionek w BOŻYM planie.”
Zdanie nr 2: „Rola apostołów i proroków była dużo większa w naszym zbawieniu niż Marii. Wszyscy apostołowie oprócz Jana zginęli śmiercią męczeńską.”
– Zdanie nr 3: a) „Komu Jezus ukazał się po zmartwychwstaniu? Ukochanej jak twierdzisz matce? b) Czy wiesz kto według Jezusa jest jego prawdziwą rodziną, w tym matką? czytaj Biblię człowieku.”

Odpowiedź do zdania nr 1 pt.: „Maria, ostatni raz wymieniona w Dziejach, gdzie modli się razem z apostołami. Parę wersetów w PIŚMIE, pionek w BOŻYM planie.”

Zdanie to bije niesamowitą pychą. Kimże jesteś człowieku, aby w tak pogardliwy sposób mówić o Jedynej, wybranej na Matkę Zbawiciela, Tej, z której Bóg stworzył Sobie Ciało ludzkie? Pogarda, która w ogóle nigdy nie powinna wyjść z ust ucznia Jezusa Chrystusa.

Zamiast umniejszać rolę Maryi w Dziele Zbawienia, lepiej przyjąć postawę Anioła Gabriela, posłańca Boga, który:
Łk 1, 28: Wszedłszy do Niej, [anioł] rzekł: Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami. [Biblia Tysiąclecia V]
Łk 1, 28: I wszedłszy do niej anioł powiedział: Bądź pozdrowiona, pełna łaski! Pan z tobą, (błogosławiona jesteś między niewiastami). [Biblia Warszawsko-Praska]
Łk 1, 28: I wszedszy Anioł do niej, rzekł: Bądź pozdrowiana łaski pełna, Pan z tobą, błogosławionaś ty między niewiastami. [Biblia Jakuba Wujka]

lub postawę Elżbiety, która urodziła Jana Chrzciciela, „proroka Najwyższego”:
Łk 1, 42-43: „(42): Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. (43): A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” [Biblia Tysiąclecia V]
Łk 1,42- 43: „(42): Jesteś błogosławiona wśród niewiast, błogosławiony także owoc twojego łona. (43) Skądże mi to [szczęście], że oto sama Matka Pana mojego przychodzi do mnie?” [Biblia Warszawsko-Praska]
Łk 1, 42-43: „(42): I zawołała głosem wielkim, i rzekła: Błogosławionaś ty między niewiastami, i błogosławiony owoc żywota twego. (43): A zkądże mnie to, że przyszła matka Pana mego do mnie?” [Biblia Jakuba Wujka]

Ani Anioł, ani matka ostatniego Proroka Starego Testamentu nie wypowiadali się w sposób pogardliwy o Matce Jezusa Chrystusa. Wręcz przeciwnie, z tych słów bije szacunek i cześć dla tej Jedynej, wybranej przez Boga na Matkę Syna Bożego. Takie oto świadectwo dają Maryi Niebo (anioł – Gabriel) i ziemia (człowiek – Elżbieta) już na samym początku Nowego Testamentu.

Rzeczywiście „parę wersetów w piśmie”. Tak może powiedzieć tylko ignorant, człowiek złej woli, który ma zamknięte serce i jest ślepy na to, że te „parę wersetów” rozpoczyna całe Dzieło Zbawienia w fazie ukrytej dla świata, później jest w początkowej fazie publicznego wystąpienia i je kończy. Zdajmy sobie sprawę, że bez wersetów, w których obecna jest Maryja nie byłoby w ogóle Nowego Testamentu. Nie byłoby Ciała Jezusa Chrystusa, które zawisło na Krzyżu, a przez które dokonało się nasze Zbawienie. Skoro Bóg wybrał Maryję na (jedyną!) Matkę Swojego Syna, skoro przyszedł do nas zewnętrznie jako człowiek, a nie jakaś świetlista istota, to znaczy, że taka była Jego wola i inaczej się tego zrobić nie dało – nie było (i nie byłoby) innej godnej dziewicy, która mogłaby przyjąć tę rolę i wypełnić wolę Ojca. Tak samo jak nie dało się dokonać inaczej Dzieła Zbawienia jak przez Krzyż, bo gdyby się dało, to Ojciec odjąłby męki Synowi. Jednakże to właśnie taka, a nie inna była wola Ojca (por. Łk 22, 41-42) ze względu na konieczność całkowitego zadośćuczynienia Bożej Sprawiedliwości, którą mogła zaspokoić jedynie połączona Ofiara Boga-Człowieka, we własnej Osobie. Podobnie, gdyby na przestrzeni czasów żyła bardziej czysta i oddana woli Bożej od Maryi Panna, to z pewnością wszechwiedzący Bóg, wybrałby ją na Matkę dla Swojego Syna, a nie Maryję. Przeczyste łono, pełnia zaufania i całkowite oddanie woli Bożej, były jedynym „posagiem”, którego Ojciec zapragnął dla Syna, i którym obdarował Go wraz z Jego narodzinami na tej ziemi, dając Mu Matkę Maryję. U Boga nie ma przypadków, tym bardziej nie było przypadku w kwestii wyboru osoby na Matkę Słowa.

Gdybanie jest jednak całkowicie bezcelowe, bo wszystkie te wydarzenia zaistniały w czasie i przestrzeni zgodnie z wolą Boga. Dzieło Wcielenia i Zbawienia zostało zrealizowane w sposób doskonały, jak wszystko co tworzy Bóg, do nas należy przyjęcie tego Dzieła z wiarą.

Odpowiedź do zdania-herezji nr 2 pt.: „Rola apostołów i proroków była dużo większa w naszym zbawieniu niż Marii. Wszyscy apostołowie oprócz Jana zginęli śmiercią męczeńską.”

Apostołowie nie musieliby zostać ani powołani, ani nie musieliby zginąć śmiercią męczeńską, gdyby nie było Jezusa. Ba, nie musieliby nawet porzucać dawnej wiary, bo nie byłoby nowej…. A nie byłoby Jezusa, gdyby nie było Maryi z całą Jej doskonałą czystością i świętością – patrz odpowiedź na zdanie nr 1. Po dziś dzień Odwieczne Słowo Boga nie przybrałoby ciała człowieka, bo nie znalazłoby odpowiednio czystej Dziewicy. godnej, aby sam Bóg przyjął z Niej ciało. Ją samą Bóg Sobie stworzył, aby stała się Matką Słowa Bożego człowieczeństwa. W końcu nie byłoby apostołów, gdyby w krytycznych momentach po ukrzyżowaniu Jezusa i po Jego Wniebowstąpieniu, wiara Maryi nie podtrzymywała ich aż do zesłania Ducha Świętego. To do Niej przybiegli wszyscy jak małe „pisklęta” do „kury-matki”, to w Niej szukali nadziei i oparcia, to w Niej szukali przewodnictwa, kierunku i natchnienia do modlitwy. To Ona została im jako jedyna żywa pamiątką po Mistrzu, to w Niej zachowały się Jego Słowa. Oni sami do czasu zesłania Ducha Świętego mieli tylko mętlik w głowie, pokusy w postaci strachu o własne życie i ciągłe wątpliwości, co do realności tego, co przeżyli w ciągu ostatnich 3 lat i kilku dni, zastanawiali się, czy aby nie był to tylko sen. Kiedy jednak widzieli przed sobą Matkę Jezusa, która nie okazała zwątpienia ani przez moment, która trwała nieustannie na modlitwie, która pokrzepiała ich Słowem Pana, które zachowało się w Niej niezmienione, to dawało im siłę, aby gromadzić się w Imię Pana, modlić się wspólnie, rozważać ostatnie wydarzenia, zachowywać je w pamięci i przywoływać obiecanego Ducha Świętego. Ona była żywym dowodem na rzeczywistość tych ostatnich wydarzeń.

Ona też była dowodem na człowieczeństwo Chrystusa w nieco późniejszym czasie (II wiek), kiedy św. Ignacy Antiocheński, następca św. Piotra i Ewodiusza na biskupstwie Antiochii, zwalczał herezję doketyzmu (pozornego człowieczeństwa Jezusa) przypominając o fakcie narodzenia Jezusa z Maryi. Maryja zawsze urealniała człowieczeństwo Chrystusa ibyła jak busola prawowiernej Ewangelii, od zawsze była batem na herezje. Tak się też rodził kult Maryjny.

Nie byłoby apostołów i nie byłoby Kościoła, gdyby Maryja w krytycznych momentach po odejściu Jezusa, nie poniosła ich na ramionach swojej niezachwianej niczym wiary, a później duchowo nie wyznaczała prawdziwego kierunku do Jezusa, niczym Gwiazda Polarna wyznacza na morzu kierunek północny. W ten sposób Maryja stała się rzeczywiście Matką Kościoła, w ten sposób apostołowie i wszyscy późniejsi, prawdziwi uczniowie Chrystusa, stali się Jej dziećmi.

Odnośnie drugiego zdania, oto ciekawostka: dlaczego Jan nie zginął śmiercią męczeńską? Czyżby umiłowany uczeń Pana był gorszy niż reszta apostołów, że nie zasłużył na „uwielbienie Pana przez męczeńską śmierć”? Otóż za miłość i niezachwianą wiarę w Jezusa podczas największej próby drogi krzyżowej, uczeń ten udowodnił swoją miłość, rzucając swoje życie na ryzyko śmierci, podążając za Mistrzem do końca, przez co niejako został ochrzczony w swoim duchu tak samo jak męczennik krwi. Dostąpił też łaski zachowania życia najdłużej ze wszystkich apostołów. Ponadto, przyjął na siebie odpowiedzialność za materialny los Maryi, Matki Pana – z woli Bożej nie mógł więc umrzeć dopóki żyła Maryja.

Maryi zostało „oszczędzone” męczeństwo krwi, nie tylko przez wzgląd na miłość, którą najbardziej umiłowała Pana za życia i najbardziej miłuje Go w Niebie – z odwzajemnieniem. Bóg nie pozwolił tknąć przemocą fizyczną swojej ukochanej Córki, Matki i Oblubienicy, swojego „zamkniętego ogrodu” (Pnp 4, 12), wystarczyło aż nadto fizyczne męczeństwo Syna Bożego, Jezusa. Niemniej jednak, całe życie Maryi było ofiarą i męczeństwem dla Chrystusa. To był dla Niej właśnie duchowy chrzest krwi, męczeństwo w duchu, niewidoczne dla świata, a znane tylko Bogu. Męczeństwo duchowe trwające całe życie…

Stąd, twierdzenie, że „rola apostołów i proroków była dużo większa w naszym zbawieniu niż Marii” oraz, że męczeńska śmierć apostołów miałaby to udowadniać jest absurdalne. To jest po prostu inna rola, w nieporównywalnych klasach, tak jakby chcieć porównywać urząd i godność królowej do urzędu np. kasztelana lub sędziego dworskiego, przy czym każdy z tych urzędów i każda z tych osób jest potrzebna dla prawidłowego funkcjonowania królestwa.

Sam Jezus ustosunkował się do roli apostołów następująco:
J 4, 36 Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. 37 Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie: Jeden sieje, a drugi zbiera. 38 Ja was wysłałem żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli»

Jak widać, Mistrz nie przecenia roli swoich apostołów i uczniów (żniwiarzy) w Dziele Zbawienia, choć niewątpliwie radością Zbawiciela (siewcy) jest ich sukces, który w istocie jest Jego sukcesem. Wszyscy chrześcijanie niewątpliwie powinni być wdzięczni apostołom za rozszerzenie Ewangelii na cały świat, z pewnością będą oni wysoko w hierarchii Nieba. Niemniej jednak, Królowa jest tylko jedna.

Na koniec ustalmy jeszcze jeden fakt na odparcie herezji nr 2: na początku Dzieła Wcielenia Matka Jezusa jest tylko jedna, apostołów jeszcze nie było. Później, Matka Jezusa ciągle jest tylko jedna, apostołów było 12. Jeszcze później, od Wniebowstąpienia Pana aż po dziś dzień – Matka jest tylko jedna, a apostołów było tysiące, z których każdy miał i ma cześć dla Matki Pana, czerpiąc jednocześnie natchnienie z Jej przykładu wiary, nadziei i miłości.

Mama a przyjaciel lub uczeń to inny poziom relacji. Zdajmy sobie z tego sprawę, że Maryja w Niebie jest ciągle Mamą Jezusa Chrystusa, wcielonego Boga, Tą przez którą dokonało się Wcielenie. Jakże wyobrażasz sobie swoje przyszłe życie w Niebie, kiedy teraz pogardzasz tą Matką, którą zobaczysz u boku Pana?… Należy uporządkować tę relację i ją przemienić, aby pozostała tylko szczera miłość i szacunek do Maryi.

 

Odpowiedź do zdania nr 3: a) „Komu Jezus ukazał się po zmartwychwstaniu? Ukochanej jak twierdzisz matce? b) Czy wiesz kto według Jezusa jest jego prawdziwą rodziną, w tym matką? czytaj Biblię człowieku.”

3. a) Jak napisał św. Ludwik Maria Grignon de Montfort: Maryja wiodła życie ukryte; toteż Duch Święty i Kościół zwą Ją „Alma Mater”, Matką ukrytą i tajemniczą. Pokora Jej była tak głęboka, że nic nie miało dla Niej większego powabu, jak wieść życie ukryte przed samą sobą i przed wszelkim stworzeniem, a znaną być jedynie Bogu. Bóg wysłuchał próśb, które zanosiła Doń o życie ukryte, ubogie i pełne upokorzeń, i w dobroci Swej zasłonił przed wzrokiem ludzkim Jej poczęcie i urodzenie, tajemnice Jej życia, Jej zmartwychwstanie i wniebowzięcie. Właśni rodzice nie znali jej dobrze: a Aniołowie pytali często jedni drugich: Quae est ista? Kimże jest Ona?” [Pnp 3,6]. Albowiem Najwyższy ukrył Ją przed nimi; a jeśli czasem odsłaniał im rąbek tajemnicy, to tym większe dziwy przed nimi ukrywał.”

To komu Jezus ukazał się po zmartwychwstaniu jest napisane nie tylko wprost, ale również między wierszami (pomyślmy np. dlaczego w poranek Zmartwychwstania do grobu Pańskiego idzie Maria Magdalena, później dwóch uczniów, a nie idzie Matka – czyżby już wiedziała, że nie ma sensu tam iść?), a częściowo w ogóle jest to zakryte przed światem, jako jedna z tych spraw o których mowa w J 21, 25.
J 21, 25 Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.

Jednakże napisano też:
Mt 10, 26 Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć.

I zostało wyjawione. Szukajcie a znajdziecie. Kto naprawdę chce Prawdy, ten Ją znajdzie. Wskazówka na tej drodze: Poemat Boga-człowieka, Księga VII: Uwielbienie, Maria Valtorta.

ad.3.b) Część druga zarzutu, który wyczuwa się w tonie tej wypowiedzi, w zakresie „prawdziwej rodziny Jezusa”, co odnosi się zapewne do Łk 8, 19-21. Przytoczmy:

Łk 8, 19 Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. 20 Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą». 21 Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je».

Zachęcasz do czytania Biblii, ale cóż z tego, kiedy sam czytasz i nie rozumiesz, o czym świadczy ton postawionych pytań. Tak jak dawniej faryzeusze – czytali zamkniętymi oczami [duszy], bo nie wystarczy tylko czytać, ale trzeba jeszcze mieć w duszy światło Ducha Świętego i Jego interpretację Słowa.

Tak więc czytaj i módl się o Ducha Świętego, a później odpowiedz:
– Gdzie w Ewangelii jest napisane, że rodzona Matka Jezusa nie należy do tego szczęśliwego towarzystwa, które „słucha słowa Bożego i wypełnia je”?
– Komu pierwszemu Słowo Boże objawiło się w Swojej pełni?
– Kto pierwszy słuchał słowa Bożego, stając się pierwszym uczniem Chrystusa i kto najdłużej nim był, znając Go od najmłodszych lat?
– Kto dokładniej i wierniej wypełniał słowo Boże niż Maryja, Dziewica, z której Odwieczne Słowo przyjęło Ciało ludzkie?
– Kto udowodnił w końcu to wszystko w praktyce brutalnej rzeczywistości, trwając aż do końca, do ukrzyżowania i śmierci Pana Jezusa?

J 14, 15 Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. (…) (21): Kto ma przykazania moje i je zachowuje, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie.

To Maryja była od początku aż do końca Życia Jezusa, to Ona przez 33 lata słuchała i wypełniała Jego Słowo, Słowo Boże. To Jej Jezus objawił się na samym początku Wcielenia i niezrównanym stopniu. Nikt Go też bardziej nie umiłował, a przez to nikt Go lepiej nie poznał, bo nikomu Jezus nie zechciał objawić się w równym stopniu jak własnej Matce.

Odpowiedź Jezusa z Łk 8, 21 jest przez niektórych uważana za zimną i dystansującą od rodzonej Matki. W rzeczywistości jest jednak zupełnie na odwrót. Odpowiedź została udzielona w trakcie jednego z duchowych kazań, jako bezpośrednie nawiązanie do omawianego tematu przyjęcia Słowa Bożego w przypowieści o siewcy. Jezus tym samym dał przykład słuchaczom z własnego życia. Miało to na celu:

– podkreślenie wyższości więzów duchowych nad więzami krwi, ponieważ więzy duchowe zbudowane na Słowie Bożym owocują jednością w Duchu Świętym, a to z kolei jest drogocenną perłą, która zostaje jej właścicielowi na wieczność. Nadmieńmy, że więzy duchowe mogą rodzić się również z więzów krwi;

– podkreślenie wagi Słowa Bożego, które powinniśmy przyjąć ufnie jak dziecko, cenić ponad ziemskie relacje i dobra, a przez to wypełniać pomimo wszelkich przeciwności (por. Mt 10, 37-40);

– danie przykładu uczniom zaparcia się samego siebie w zakresie materialnych i cielesnych więzi, a przeniesienie ich w wymiar czysto duchowy;

– złożenie (kolejnej) ofiary Ojcu przez Syna, który wyrzeka się ujrzenia ukochanej Matki w Imię poświęcenia dla zbawienia ludzi;

– Skoro Maryja nie mogła dostać się do Jezusa mimo zapewne ważnej sprawy, to znaczy, że odeszła zasmucona, z powodu tego, że Jej Syn nie wyszedł do Niej. W tamtej chwili mogło to zranić kochającą Matkę, jednak z zasady Maryja zachowuje i rozważa każde Słowo Syna i Pana, i zamiast popadać w destrukcyjne emocje, szuka w tym drugiego dna, nauki dla siebie. W ten sposób, Jezus przygotowuje Maryję do kulminacyjnego etapu Dzieła Zbawienia, niczym ogrodnik przycina gałązkę krzewu, uzdalniając Ją na kolejne „fiat – niech się tak stanie”. Od „zgubienia się” w Świątyni Jerozolimskiej, przez tego typu wydarzenia, uzdalnia Matkę do złożenia Syna w ofierze Ojcu, a następnie do przyjęcia roli Matki wszystkich uczniów Chrystusa, Matki rodzącego się Kościoła, nowej Ewy, która ma zdeptać szatana, zadość czyniąc grzechowi pierwszej Ewy.

W żadnym wypadku jednak, słowa Jezusa z Łk 8, 21 nie zaprzeczają faktu wypełniania Słowa Bożego i woli Bożej przez Maryję, ani też Jej Macierzyństwa w stosunku do Wcielonego Boga.

O „technice” w modlitwie różańcowej

Każdy z nas słyszał w kościele różaniec odmawiany np. przed Mszą Świętą… najczęściej przez grupkę starszych Pań. Niektórzy nazywają je „moherowe berety„, z czego one same potrafią się coraz częściej śmieć, a niektóre nawet są z tego określenia dumne… W każdym razie, niestety, Panie te nie mają wielkiego wsparcia w dzieciach, młodzieży lub osobach w średnim wieku, jeśli chodzi o trwanie na modlitwie różańcowej.

Postawię sprawę jasno i bez ogródek, bo sprawa jest zbyt poważna, żeby zrobić to inaczej: zbyt mało ludzi młodych i w średnim wieku trwa na codziennej modlitwie, a o modlitwie różańcowej w ogóle nie chce słyszeć.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego różańcem nie są oczarowani młodzi? Dlaczego mimo tylu Objawień Matki Bożej, oficjalnie uznanych przez Kościół, w których Maryja nieustannie prosi o modlitwę różańcową, młodzi pozostają na to głusi? Dlaczego różańcem przeważnie modlą się rzeczywiście „starsze Panie”? A przynajmniej dlaczego istnieje taki stereotyp o różańcu?

Te pytania sprowadzają się niejako do pytania o kondycję wiary w Kościele Katolickim lub pytania o wiarę tych, którzy nazywając się „katolikami” tworzą Kościół… w tym miejscu zajmijmy się jednak tylko różańcem.

Gdyby zapytać młodych o  różaniec, to w większości możnaby usłyszeć coś w stylu: „babcina modlitwa” albo „zwykłe klepanie”. Przyznam się, że np. w liceum takie właśnie miałem zdanie o tej modlitwie, nie wiedziałem nawet, że w różańcu coś się rozważa. Jakoś nigdy tego w kościele nie słyszałem, nikt też mnie nie zainteresował. Kompletnie nie rozumiałem, po co ciągle powtarzać te „Zdrowaśki„, w sposób do znudzenia monotonny… Być może miałem tzw. pecha, ale na pewno nie ja jeden.
Z dzisiejszej perspektywy wiem, dlaczego tak było i poniżej się tym podzielę.

Przyczyny braku zainteresowania różańcem w mojej opinii:

  1. Brak zainteresowania życiem duchowym w ogóle
    Jest to problem, który wynika z miernych wzorców duchowych jakie rodzice przekazują swoim dzieciom, dotyka większej części społeczeństw chrześcijańskich. Letnia duchowość rodziców nie jest bodźcem wzrostowym dla rozwoju wiary dzieci. Jednak taka, a nie inna ich postawa duchowa wynika z kolei z tego, że [rodzice] otrzymali taki przykład od swoich rodziców, a oni od swoich, itd…. Koło zamyka się. Przez letnią duchowość rodzin udaje się siłom zła wdrożyć obraz społeczeństwa żyjącego komfortowo i beztrosko… życiem bez Boga. Po co Bóg?
    Mamy wolność w ojczyźnie, każdy robi co chce – oczywiście w granicach prawa. Mamy pracę, „chleb i igrzyska”, jesteśmy „szczęśliwi”. Istnieje narzucony obraz życia, mający dać człowiekowi poczucie spełnienia: „zabawa, nauka, praca, dom, rodzina, rozrywka, święty spokój = szczęście człowieka„. Jednak, wszystko na darmo, bo na pierwszym miejscu nie ma tu Boga. Skoro nie ma Boga, to nie ma potrzeb duchowych, bo dusze przeszły w stan „hibernacji”, tli się w nich zaledwie iskra życia, czekająca na wybuch. Czasem tylko cierpienie: choroba, bieda, pożar, śmierć bliskiej osoby lub w inny sposób nagle wylany na zakuty łeb kubeł zimnej wody, powoduje ten wybuch, budzi człowieka z marazmu duchowego i nawraca do Boga. Czasem przeciwnie, człowiek w swej pysze, który dotąd zaledwie akceptował fakt istnienia Boga, nie miał z Nim żadnej relacji, zaczyna bluźnić Bogu i jeszcze tylko pogrąża się w ciemności. Czasem z kolei taki kubeł zimnej wody, nagłe cierpienie, pokazuje osobie, której wydawało się, że wierzy, że praktykuje swoją wiarę, że to wszystko było tylko jakąś abstrakcją, wydmuszką wiary lub tylko wyobrażeniem wiary bez pokrycia w rzeczywistości na dobre i na złe.
    Stopień wiary narodu można rozpoznać po prawach świeckich, które formułuje, po inicjatywach, które podejmuje, po sposobie życia i święcenia szczególnych dni świętych.
    Jak my ludzie słabej wiary mamy zaszczepić ją u innych? Najpierw sami uwierzmy prawdziwie i żyjmy życiem Chrystusa! Życiem, w którym obok Boga Ojca zawsze była Matka, Maryja, od początku do końca. Wtedy zmieni się obraz naszego życia ze wspomnianego wcześniej, na obraz życia Jezusa. Wtedy dopiero modlitwa w naszych umysłach, sercach i duszach będzie nieustanna. Wtedy dopiero będzie prawdziwa potrzeba różańca…
  2. Brak właściwego przykładu odmawiania różańca – niektórzy wierni, którzy modlą się na różańcu, robią to w niewłaściwy sposób i dają bardzo zły, wręcz odpychający, przykład…
    Z pełnym podziwem dla wytrwałości w „modlitwie” i (nawet codziennym) trwaniu przy Chrystusie naszych kochanych „starszych Pań”, niestety muszę stwierdzić, że ich zwyczajowy sposób odmawiania różańca pozostawia wiele do życzenia... Chodzi o to, że zwyczajowo różaniec jest”klepany” a nie „modlony”
    Różaniec to zwykłe klepanie!” – ten stereotyp o różańcu nie wziął się z powietrza… To sami modlący się odstraszają zamiast przyciągać innych do modlitwy. Uderzmy się więc w piersi, bo jeśli chcemy przyciągnąć kogoś do modlitwy, to musimy być w pełni autentyczni, musimy zatopić się w niej cali, posyłając w eter słowa duszą, umysłem i ciałem. Tylko wtedy można sprawić, że ktoś postronny zachwyci się różańcem…”Klepanie” polega na tym, że nawet jeśli byś chciał, to nie nadążysz za prowadzącym głosem: jest bowiem jak karabin maszynowy, z którego wylatują kolejne słowa na jednym, monotonnym i bezuczuciowym poziomie dźwiękowym – kompletnie bez serca i bez świadomości wypowiadanych słów. Jak można w taki sposób pozdrawiać Matkę Wcielonego Boga? Jak można Jej błogosławić? Jak można prosić Ją o modlitwę i wstawiennictwo? …
    Jest to tak rażące dla osoby postronnej, że całkowicie zniechęca do brania udziału w takiej modlitwie, odpycha, żeby nie powiedzieć obrzydza…
    Stąd, uraz do różańca mają przeważnie osoby o ponadprzeciętnej świadomości słowa, zdolności do odczuwania emocji w słowie, brzydzące się obłudą, a jednocześnie szukające Prawdy, wewnętrznej komunikacji z Bogiem.
    A wszystko dlatego, że brakuje nam wiary i miłości, z których bierze się pragnienie pogłębienia relacji.
    Naprawdę, lepsze owoce przyniesie odmówienie jednej, wybranej tajemnicy różańca z miłością i wdzięcznością w sercu, pełną świadomością każdego słowa i Obecności Osób, do których się je kieruje oraz z głębokim wczuciem się w ich życie, niż wyklepanie 10 całych różańców…
    Proponuję zacząć od nauczenia się w ten sposób jednego Zdrowaś Maryjo.
    Jak mawiał św. Jan Maria Vianney: „Jedno tylko Zdrowaś Maryjo dobrze powiedziane wstrząsa całym piekłem.”
    W ogóle wszyscy święci mieli szczególne nabożeństwo do Matki Bożej, poczytaj, co niektórzy z nich mówili o różańcu i modlitwie Zdrowaś Maryjo, a odnajdziesz jej zupełnie nowy wymiar, nowe brzmienie.
    Z takich „Zdrowasiek” budujmy nasze różańce!
  3. Brak świadomości, że podczas modlitwy różańcowej jest obecna Maryja i sam Bóg
    Brak tej świadomości jest konsekwencją braków z punktu 1.
    A przecież Bóg przenika serce i myśli każdego, widzi nas z ukrycia! Podobnie Matka Boża słucha modlitwy każdego swojego dziecka.
    Jak musi się czuć, kiedy zapominamy, że podczas naszych modlitw jest obecna, że przewija paciorki razem z nami (zobacz: objawienia z Lourdes), że tym samym wspomina swój ziemski żywot! Jak musi się czuć kiedy niby mówimy do niej, ale nasze słowa nie są słowami dziecka do matki, ale przypominają raczej bełkot, w dodatku nudny, bo jednostajny, rzucany na oślep albo list wysłany bez adresata.
    Na domiar złego, myślimy w trakcie modlitwy o czymś innym… oh, znowu rozproszyliśmy się…
    Znowu powtórzę: wszystko dlatego, że brakuje nam wiary i miłości, z których bierze się pragnienie pogłębienia relacji…
    Czy chociaż jesteśmy świadomi tych błędów? Jest to w ogóle problem w każdej modlitwie (Mszy Świętej nie wyłączając): brak świadomości, zdania sobie sprawy, że Bóg patrzy na nas i słucha tej modlitwy, że np. modląc się Ojcze nasz, przenosisz się przed Tron Boga Jedynego w Trójcy. Nie bądź tam nieobecny, jakbyś był niepełnosprawny umysłowo, ale oczami duszy zobacz swojego Ojca-Stwórcę, Syna-Zbawiciela i Ducha Świętego-Uświęciciela i okaż swoją skruchę, miłość, wyraź cześć i uwielbienie!
    Daj sobie szansę to poczuć, obudź duszę, otwórz swoje serce, uwolnij umysł i proś Boga o Łaskę nowej świadomości, która umożliwi Ci odczuwanie Jego Obecności!
  4. Brak Kapłana, który z natchnieniem poprowadziłby całą modlitwę.
    Z przykrością to stwierdzam – poza specjalnymi nabożeństwami „z okazji…” wierni nie mają przewodnika, który najpierw zachęciłby do codziennej modlitwy własnym konkretnym przykładem: przyszedłby pół godziny wcześniej przed codzienną i niedzielną Mszą Świętą (*) lub zostałby po Mszy Świętej i po prostu poprowadziłby wiernych w modlitwie, jak dowódca swoje wojsko na polu bitwy… chociażby miał tylko kilku żołnierzy.Co gorsza, sam byłem świadkiem, że Ksiądz opuszczał Nabożeństwa 1 Sobót z wystawionym Najświętszym Sakramentem, zostawiając wiernych (w większości te „starsze Panie”) do prowadzenia adoracji, modlitwy i rozważań… Rozważania niestety nie miały głębszego sensu, sprowadziły się do przytoczenia kalendarza nadchodzących wydarzeń (?!), a Ksiądz wrócił na sam koniec, aby udzielić błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Nie znam przyczyny, dla której Ksiądz opuszczał Nabożeństwo (co miesiąc było to samo), nie chcę go oceniać, jednak odnośnie samego faktu postawy, nie mogę oprzeć się wewnętrznemu poczuciu bólu i żalu, jakbym był żołnierzem na polu bitwy, z którego mój dowódca właśnie uciekł, zostawiając przy tym Króla i Królową samych… To niedopuszczalne, choćby się waliło i paliło! Niech wszystko czeka, kiedy Chrystus ze Swoją Matką przychodzi do nas zebranych w Jego Imię.
    Modlę się za Kapłanów, aby zrozumieli, że Oni przede wszystkim są przykładem życia duchowego dla wiernych. Są przykładem pobożności w praktyce, którą się obserwuje i naśladuje… jeśli jest tego godna.
    Kapłani są naprawdę jak oficerowie dla szeregowców, którzy umacniają, dają przykład i powinni przewodzić na polu duchowej bitwy z racji swojego sakramentalnego posłannictwa.
  5. Brak świadomości religijnej i wiedzy na temat tej modlitwy.
    Pokutuje praca u podstaw. Wierni za mało wiedzą na temat różańca – jego prawdziwego sensu i celu, dla którego został dany.
    Poza tym, że większość z nas słyszała, że w Fatimie ukazała się Matka Boże, nie słyszeli nic o wielu innych cudownych objawieniach, których przesłaniem było nawrócenie do Boga przez powrót do modlitwy.
    Za mało się wspomina o cudach, które miały miejsce na przestrzeni czasu.
    A przecież to wszystko to niezmierzona Łaska dana ludzkości z przepaści Miłosierdzia Bożego. Maryja nie przychodzi „od tak sobie, rzucić okiem na mieszkańców ziemi„, ale dla naszego Zbawienia z woli Boga w Trójcy Jedynego! Jako matka przychodzi upomnieć swe dzieci i przypomnieć im właściwą drogę. Ile z tych objawień i w jakim stopniu znamy ich przesłanie?
    Pogłębiajmy więc swoją wiedzę duchową! Z wiedzy, doświadczenia i Łaski rodzi się prawdziwa świadomość. Ale do tego potrzeba naszego wysiłku! To są skarby, które dawane są tylko tym, którym naprawdę zależy.
    Zadajmy sobie pytanie: ile książek tematyki religijnej przeczytaliśmy ostatnio i przez całe życie, ile dokumentów Kościoła przestudiowaliśmy? Czy widziałem na oczy jakąś Encyklikę albo list apostolski? A czy w ogóle przeczytałem chociaż raz w życiu całą Biblię od początku do końca?
    W końcu ile czasu mogłem poświęcić na to, zamiast oglądać np. TV?
    Tu wszyscy musimy pracować, aby nie zmarnować ani minuty, bo z każdej zdamy sprawę.
  6. Brak rozważań tajemnic różańcowych.
    Najczęściej wynika to z:
    – braku przygotowania,
    – braku odpowiedniej świadomości osoby prowadzącej modlitwę, rozumiejącej, że różaniec bez rozważań sprowadza się do czegoś, co jest prawie jak różaniec,
    – braku odpowiedniej ilości czasu do przeprowadzenia rozważań,
    – braku kompetentnej osoby prowadzącej modlitwę, którą powinien być Kapłan lub ktoś inny, „w kim już nie on żyje, ale żyje w nim Chrystus„, co wiąże się nierozerwalnie z solidnym ugruntowaniem w Biblii i oczytaniem w literaturze katolickiej,
    – brak wiedzy na temat życia Jezusa i Maryi, z której Duch Święty mógłby  zrodzić sensowne i głębokie przemyślenie – pamiętajmy, że Bóg działa na naturze i przez naturę,
    – brak kierownictwa Kapłana.
  7. Jeśli są rozważania, to przeważnie nie na temat.
    Zamiast rozważać życie Jezusa i Maryi, modlący się rozważa przede wszystkim swoje życie. Różaniec staje się wtedy kontemplacją samego siebie, co jest kompletnym niezrozumieniem sensu tej modlitwy. Tematem rozważań ma być życie Jezusa i Maryi – zgodnie z daną tajemnicą. Naturalnie rodzi się pragnienie duszy, wyrażane na zewnątrz słowem prośby, aby wchłonąć w siebie Ich postawy, cnoty, wolę oraz Ducha Świętego, który był zawsze tego natchnieniem, źródłem, przyczyną. Takie prośby w modlitwie nie burzą jej rytmu i sensu, ale wręcz przyczyniają się do osiągnięcia jej celu – budowania relacji miłości z Bogiem w Jezusie Chrystusie w oparciu o doskonały wzór Maryi i dostarczania „paliwa” dla procesu wewnętrznej przemiany siebie.
    Oczywiście, nie jest też błędem krótkie odniesienie się do własnej życiowej sytuacji, a nawet prośba o jakąś łaskę dla jej doskonałego rozwiązania, w kontekście rozważań, jednak niewłaściwe proporcje w tym zakresie sprowadzają modlącego się na manowce: zapomina on bowiem o przedmiocie i sensie tej modlitwy, a przenosi do jej centrum samego siebie, stawiając znowu siebie na pierwszym miejscu. Trzeba się pilnować, bo jest to podstawowy grzech przeciw pierwszemu przykazaniu Dekalogu, popełniany nawet w modlitwie, w której modlący się mówi ciągle ja, zamiast Ty, Boże, mówi przede wszystkim o sobie, zamiast o Bogu, rozważa głównie swoje życie, zamiast wcielenie Boga. W ten sposób wychodzi na jaw, kto jest w życiu na pierwszym miejscu: ja zamiast Bóg.
    Taka modlitwa nie przyniesie owoców w postaci budowania coraz głębszej relacji miłości z Jezusem i Maryją, nie da umiejętności zaparcia się samego siebie i coraz pełniejszego odbicia sobą cnót Chrystusa. Jak ma się tak stać skoro człowiek kontempluje samego siebie a nie Chrystusa?…
    A przecież różaniec w swej istocie to modlitwa kontemplacyjna życia Jezusa i Maryi! Dlatego rozważania tajemnic mają rzeczywiście dotyczyć faktów z życia Jezusa i Maryi, odniesienia do siebie ograniczajmy do niezbędnego minimum, chyba tylko po to, aby prosić o łaskę urzeczywistnienia w nas cnót chrystusowych. Wówczas duchowe owoce pojawią się w taki sam niezauważalny sposób, jak fizycznie wyrastają na drzewach. Do tego jednak potrzeba też czasu i cierpliwości…Czasem z kolei rozważania są zbyt krótkie: czy naprawdę nie stać nas na więcej niż jedno zdanie? Nie idźmy drogą minimalistyczną, ale dajmy z siebie tyle, ile możemy w danych okolicznościach zewnętrznych.
  8. Brak odpowiedniej postawy modlitewnej.
    Jeśli nie ma ważnej przyczyny, np. zdrowotnej, to zawsze do modlitwy przyjmuj postawę klęczącą. Niech ciało wyraża pokorną postawę duszy, która powinna uświadomić sobie swoją nicość w Obliczu Boga, Stwórcy jej samej i wszystkiego, co jest.
    Jak uczy Matka Boża w jednym ze swoich objawień, na „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu!” należy poza znakiem Krzyża wykonać skłon głową – z intencją wyrażenia głębokiej czci, pokory i bojaźni przed majestatem Stwórcy. Podobnie rzecz się ma na „(…) święć się Imię Twoje (…)„. Gest ten powinien stać się naturalnym odruchem ciała.
    Znowu wracamy do punktu nr 2 – pracujmy nad uświadomieniem sobie, że modlitwa przenosi nas przed Majestat Boga, przy którym stoi dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy i tysiąc tysięcy służyło Mu (por. Dn 7, 10). Ciało ma być jednością z duszą w wyrażaniu emocji – każde na swój sposób wzajemnie się dopełniający.
    Jeśli natomiast ktoś postronny widzi, modlących się na siedząco, z dodatkowym usypiającym wyrazem twarzy, to nie czuje się zachęcony do przyłączenia się…
  9. Niegodne zachowanie po wyjściu z kościoła
    Zdarza się, że po modlitwach ludzie jeszcze nie zdążyli wyjść z kościoła, a już rozmawiają. Oczywiście nie o sprawach Bożych… Za drzwiami panuje momentalnie zgiełk, nastroje dopisują, śmiechy, chichy wypełniają przestrzeń.
    A gdzie postawa modlitewnej zadumy w duszy i umyśle nad tym, co się przed chwilą dokonało? Gdzie postawa pokuty? Ile warta była ta modlitwa, jeśli w ciągu sekundy została zapomniana i prysła jak mydlana bańka? Czyżby znowu tylko klepanie? A gdzie wiara, że na Mszy Świętej uobecniła i spełniła się właśnie nieustająca Ofiara Krzyża Jezusa Chrystusa? Czy wierzymy w to? To dlaczego niektórych to wszystko wewnętrznie w ogóle nie rusza, wracają do porządku dziennego, „jakby nigdy nic”?
    Dalej, jeśli modlitwy były odprawiane w niedzielę (głównie problem dotyczy niedzielnych Mszy Świętych), to spora część ludzi pospiesznie z kościoła idzie na zakupy, nie zdążyła się jeszcze zakończyć pieśń na wyjście, jeszcze ksiądz nie wyszedł z prezbiterium, a oni już biegną.
    Czy nie można było zrobić tego w sobotę, żeby dzisiaj, w niedzielę, mieć umysł oddany tylko Bogu i innym dać też spokój?
    Dodatkowo, zamiast przejść przez przejście dla pieszych, część bardzo spieszących się przechodzi przez środek ruchliwej drogi, zatrzymując przy tym ruch. No bo przecież lud boży wyszedł z kościoła, niech wszystko przed nim stanie!
    Jak ktoś, kto patrzy na takie osoby z boku może zobaczyć dobre owoce tych wszystkich modlitw? Jak będzie chciał się do nas przyłączyć?
    Uświadommy sobie, j
    ak ważny jest przykład naszego życia! Róbmy to, o czym mówimy jako Kościół, w co wierzymy i o co się modlimy, bo hipokryzja napawa obrzydzeniem!

Proszę o rozważenie tego wszystkiego na spokojnie. Starajmy się unikać błędów, które mogłyby odepchnąć kogoś od modlitwy i nam samym ograniczają wzrost. Nie jest to może od razu takie proste i oczywiste, ale podejmijmy wysiłek! Obyśmy nie stali się przyczyną zgorszenia dla nikogo, tym bardziej w przykładzie naszej modlitwy.

(*) – rozkład Mszy Świętych niedzielnych z uwagi na czas konieczny na modlitwę różańcową należałoby w większości ponownie przemyśleć… na pewno jest to możliwe, choć znowu wymaga wysiłku ze strony Kapłanów. Dodatkowo, może wyeliminowałoby się pewne patologie, szczególnie w  miastach, kiedy to czas na Komunię Świętą jest skracany do minimum, „bo zaraz będzie następna Msza św.”…

Różaniec Siedmiu Boleści Matki Bożej

Tej szczególnej odmiany różańca nauczyła nas sama Najświętsza Maryja Panna, za pośrednictwem Marie Claire Mukangango, podczas objawienia w dniu 6 marca 1982r. Jednocześnie Najświętsza Dziewica wyznaczyła jej misję upowszechnienia go na całym świecie.

W pierwszych dniach Dziewica Maryja poprosiła Marie Claire, aby ta sama odmawiała różaniec, przynajmniej dwa razy w tygodniu, we wtorki i w piątki. We wtorki, ponieważ w tym dniu Ona jej się ukazała, a w piątki, ponieważ tego dnia wszyscy chrześcijanie są zaproszeni do szczególnego rozważania Męki naszego Pana. Potem Dziewica Maryja wielokrotnie prosiła ją, aby odmawiała różaniec do Siedmiu Boleści na głos, aby ci, którzy ją słyszą, mogli się go nauczyć.

Różaniec Siedmiu Boleści został nam przypomniany, abyśmy pomogli sercu poczuć pragnienie zmiany i bezzwłocznego nawrócenia. Marie Claire wyjaśniła, że różaniec ma nam pomóc rozważać mękę Jezusa i wielkie cierpienia Jego Matki. Kiedy jest dobrze odmawiany, może sprawić, że w naszych sercach pojawi się siła lęku przed grzechem i oddalimy się od niego, ponieważ to grzech zawiesza Chrystusa na krzyżu. Kto odpowiednio to rozważa, czuje, że ma już w sobie siłę do czynów, które świadczą o jego wewnętrznej przemianie; ma już w sobie pragnienie codziennego rozważania tajemnic krzyża Jezusa, Wyzwoliciela ludzi, i zjednoczenia się z Nim w Jego cierpieniach i w cierpieniach Jego Matki.

Dziewica Maryja osobiście nauczyła Marie Claire, jak go odmawiać. W czasie każdego objawienia Marie Claire miało miejsce odmówienie i rozważenie tajemnic Różańca Siedmiu Boleści. Czasami Dziewica Maryja prosiła ją o głośne relacjonowanie tego, co rozważała, żeby ludzie słyszeli i mogli nauczyć się z jej modlitwy. 31 maja 1982 r. Dziewica Maryja skierowała następujące słowa: „Proszę was, żebyście prosili o przebaczenie. Jeśli będziecie odmawiać ten różaniec, rozważając go, znajdziecie w sobie siłę, by wrócić do Boga. Teraz ludzie nie potrafią już prosić o przebaczenie. Wciąż krzyżują Syna Bożego”.

Różaniec Siedmiu Boleści Matki Bożej

Początek – Znak Krzyża
[Zaczynając Różaniec Siedmiu Boleści, po znaku Krzyża, nie należy odmawiać „Credo”, ale od razu modlitwę wstępną]

Modlitwa wstępna
Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu głównych boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!

Akt żalu
Mój Boże, bardzo żałuję, że Cię obraziłem, podczas gdy Ty jesteś nieskończenie dobry, nieskończenie łaskawy, a grzech jest Ci przykry. Podejmuję stanowcze postanowienie, z pomocą Twojej świętej łaski, że nie będę Cię już obrażał i okażę żal za grzechy. W tym żalu chcę żyć i umrzeć. Amen!

[Następnie rozpoczyna się rozważanie Siedmiu Boleści Dziewicy Maryi…]

1. Boleść Pierwsza – starzec Symeon zapowiada Maryi, że miecz przeniknie Jej duszę

Słowo Boże: Ewangelia według św. Łukasza 2, 25-28a; 33-35
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia i błogosławił Boga. (…) A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

Rozważanie
Proroctwo Symeona dotyczące Maryi było z pewnością wielkim cierpieniem. Maryja przestrzegała przepisów Prawa oczyszczenia (Księga Wyjścia 13, 2-13), chociaż to Prawo nie dotyczyło Jej bezpośrednio; biorąc pod uwagę fakt, że poczęła bez grzechu, przyszła do świątyni nie po to, żeby się oczyścić, ale żeby ofiarować Bogu Syna, którego otrzymała od Boga. Ofiarowała Bogu z wielką miłością i publicznie Tego, którego nigdy nie przestała Mu ofiarowywać w świątyni swojego serca. Wiedziała, że to Dziecko bardziej należy do Boga niż do Niej. To skłoniło Ją do ofiarowania go z pokorą i wdzięcznością, na wzór świętej ofiary bez skazy. Kiedy już ofiarowała Bogu swojego Syna Jezusa, starzec Symeon przepowiedział, że miecz przeniknie Jej duszę, co oznacza, że ujrzy cierpienia swego Syna; zostanie On odepchnięty, opuszczony, żeby w końcu umrzeć jak złoczyńca na krzyżu.

1. Boleść Pierwsza – proroctwo Symeona – Mistyczne Miasto Boże – Maria z Agredy

Modlitwa
Boże, który tak bardzo nas kochasz, prosimy Cię, chroń nas przed zwątpieniem. Twoje dzieci często tracą nadzieję; niektóre widzą schyłek dnia, nie mając nadziei na nowy; inne widzą, jak dzień wstaje, a nie wierzą w jego schyłek! Wszystkie one boją się jutra, ponieważ nie uznają faktu, że przed nimi jest dobro. Daj nam, Panie, serce odważne jak serce Dziewicy, abyśmy poświęcili Ci nasze życie, a w ten sposób ujrzymy, że wszystko staje się nowe w Tobie. Pozwól nam przyłączyć się do Jezusa, aby nasze utrapienia stały się drabiną, po której dojdziemy do Ciebie, Królu królów.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

2. Boleść Druga – ucieczka do Egiptu

Słowo Boże: Ewangelia według św. Mateusza 2, 13-15
Gdy oni odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: Z Egiptu wezwałem Syna mego.

Rozważanie
Widzicie, ile Najświętsza Dziewica Maryja wycierpiała, kiedy Józef powiedział Jej, że musi natychmiast wziąć Dziecię i uchodzić do Egiptu. Anioł wyjawił mu to we śnie, aby Herod Go nie zgładził. Spójrzcie na Maryję i Józefa, jak z pośpiechem rozglądają się, co zabrać, a co zostawić, jak biorą Dzieciątko Jezus i uciekają. Z powodu ludzkiego zła, już na początku dotknęło ich podwójne wyrwanie: z domu i z ojczyzny.

Przed nimi bardzo długa droga w nieznane… bez mapy i bez wystarczających zapasów. A mimo tego, z całkowitą ufnością w Bożą Opatrzność.

Ponieważ Maryja przewyższa wszystkie matki w swojej macierzyńskiej miłości, bardzo cierpiała uciekając; tamtej nocy Dziecię miało dreszcze, umierało z zimna, a rodzice zmartwiali się o jego zdrowie, sami byli zmęczeni, przytłoczeni przez głód i trud drogi, zaniepokojeni podróżą do nieznanego kraju, gdzie nikogo nie znali. Uciekając, myśleli tylko o uratowaniu Dzieciątka Jezus, z całą ufnością oddając się w tej sytuacji Bogu. Jakiegoż bólu i obaw doświadczali, widząc małego Jezusa, Dziecko Boga i Maryi, które tak bardzo kochali, głodne, wychłodzone, aktualnie bezdomne i ścigane przez okrutnych i bezwzględnych wrogów…

2. Boleść Druga – ucieczka do Egiptu – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta
2. Boleść Druga – ucieczka do Egiptu – Mistyczne Miasto Boże – Maria z Agredy

Modlitwa
Dziewico Maryjo, Matko, którą kochamy, Ty, która cierpiałaś niewysłowionym cierpieniem, zabierając Dzieciątko Jezus na wygnanie, naucz nas przyjmować nasze codzienne cierpienia. Naucz nas odwagi, byśmy się nigdy nie zrażali, kiedy świat nas odrzuca albo prześladuje. Pomóż nam chronić życie Jezusa, który mieszka w naszych sercach, ponieważ diabeł z zawiści zrobi wszystko, aby nas oderwać od życia z Jezusem. Najlepsza Matko, która tak bardzo wycierpiałaś z powodu ucieczki, ofiarowujemy Ci wszystkich dzisiejszych uchodźców; zachowaj ich od rozpaczy, aby zrozumieli, że Wszechmogący jest z nimi wszędzie, gdzie pozostają. Matko, której odmówiono prawa posiadania i radości bycia we własnym kraju, ofiarowujemy Ci wszystkich, których prawa do życia w wolności są wyszydzane.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

3. Boleść Trzecia – zniknięcie Jezusa w Jerozolimie

Słowo Boże: Ewangelia według św. Łukasza 2, 43-50
Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy, szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Rozważanie
Jezus jest jedynym Synem Boga, a także jedynym Synem Maryi. Maryja kochała swojego Syna niezrównaną miłością, jak nikt na ziemi, ani w Niebie, miała świadomość, że Jej Syn, Jezus, to Wcielony Bóg. Nie mogła bez Niego żyć. Kiedy nie znalazła Jezusa w drodze powrotnej do domu, szukała Go razem z Józefem wszędzie w Jerozolimie, a smutek coraz bardziej wypełniał Jej serce. Maryja bardzo cierpiała przez całe trzy dni, sparaliżowana strachem o życie Syna. Wyrzucała sobie, że bardziej się o Niego nie zatroszczyła…

3. Boleść Trzecia – zniknięcie Jezusa w Jerozolimie – Mistyczne Miasto Boże – Maria z Agredy

Modlitwa
Najczulsza Matko, która wiele wycierpiałaś, szukając swojego Syna zgubionego w Jerozolimie, ofiarowuję Ci moją duszę, która zagubiła się w ciemności grzechu. Ofiarowuję Ci moje serce, które oddaliło się od Stworzyciela nieba i ziemi. Ofiarowuję Ci moich braci i siostry, którzy oddalili się od Boga, abyś ich szukała i aby wrócili do Ciebie, a Szatan nie wyrządził im żadnego zła, ponieważ oni także są Twoimi ukochanymi dziećmi.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

4. Boleść Czwarta – Maryja spotyka Jezusa niosącego krzyż

Słowo Boże: Ewangelia według św. Łukasza 23, 26-31
Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem. A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: „Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: „Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły”. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?

Rozważanie
Dziewica Maryja bardzo kochała swojego Syna Jezusa, najpierw jako swojego jedynego Syna, a potem jako Syna Najwyższego. Miłość, którą tak bardzo Go kochała, sprawiła, że poczuła ogromny ból, kiedy Go spotkała niosącego krzyż.

„Dochodzi do Niego akurat w chwili, gdy odwraca się On do
Swojej Matki. Jezus dopiero teraz zauważył, że Maryja idzie w Jego kierunku. Szedł bowiem tak pochylony i z oczami niemal zamkniętymi, jakby był ślepy. Woła: «Mamo!»
To pierwsze słowo, odkąd jest dręczony, wyrażające Jego cierpienie. W tym bowiem słowie jest wyznanie wszystkiego: całej Jego straszliwej udręki ducha, psychiki i ciała. To przejmujący i rozdzierający krzyk dziecka, które umiera osamotnione, otoczone dręczycielami, pośród najgorszych tortur… i które boi się już nawet Swego własnego oddechu. To skarga dziecka, majaczącego, wstrząsanego przez wizje koszmarów… I chce mamy, mamy… bo już sam Jej pocałunek koi żar gorączki, Jej głos przegania zjawy, a Jej uścisk czyni śmierć mniej przerażającą…

Maryja unosi rękę do serca, jakby zadano Jej cios sztyletem. Lekko się chwieje, lecz opanowuje się. Przyspiesza kroku i idzie z ramionami wyciągniętymi do Swego umęczonego Syna, wołając: «Synu!»
A mówi to w taki sposób, że kto nie ma serca hieny, ten czuje, jak mu się ono kraje, pod wpływem takiego bólu.
Widzę, że nawet pośród Rzymian jest pełne litości poruszenie… A przecież są to wojskowi, przyzwyczajeni do mordów, naznaczeni bliznami… Lecz słowa: “Mamo!” i “Synu!”, brzmią zawsze tak samo dla wszystkich, którzy – powtarzam – nie są gorsi od hien. Wszędzie są wypowiadane i rozumiane, wszędzie wywołują przypływ litości…

Cyrenejczyk odczuwa tę litość… Widzi, że Maryja nie może pocałować Syna z powodu krzyża i że po wyciągnięciu ramion opuściła je, przekonana, że nie może tego uczynić. Patrzy tylko na Jezusa, próbuje się uśmiechnąć Swym męczeńskim uśmiechem, aby Go pocieszyć, podczas gdy Jej drżące wargi piją Jego łzy. On zaś, przekręcając głowę pod jarzmem krzyża,
też usiłuje się do Niej uśmiechnąć i posłać pocałunek Swymi biednymi wargami, zranionymi i popękanymi od ciosów i gorączki. Cyrenejczyk, widząc to, spieszy się, aby wziąć krzyż. Robi to z delikatnością ojca, aby nie potrącić korony i nie ocierać ran. Maryja jednak nie może pocałować Swego Syna… Nawet najlżejsze dotknięcie byłoby męką dla porozrywanej skóry, dlatego powstrzymuje się od tego. Poza tym… najświętsze uczucia
mają głęboką wstydliwość i pragną szacunku lub przynajmniej  współczucia. Tutaj zaś jest ciekawość, a przede wszystkim – pogarda. Całują się tylko ich dwie udręczone dusze. Orszak ponownie rusza w drogę pod naporem napływającego tłumu wściekłych ludzi. Napierają oni i
rozdzielają Ich. Odpychają Matkę w stronę zbocza góry, wystawiając Ją na pośmiewisko całego ludu… Teraz za Jezusem podąża Cyrenejczyk z krzyżem. Jezusowi, uwolnionemu od tego brzemienia, idzie się łatwiej. Bardzo głośno oddycha, często podnosi rękę do serca, jakby odczuwał wielki ból, ranę w okolicy mostkowo-sercowej. Teraz nie ma już związanych rąk, dlatego może odgarnąć za uszy włosy, które spadały z przodu, całkiem posklejane od krwi i potu. Robi to, aby odczuć powietrze na Swym posiniałym obliczu. Rozluźnia sznur na szyi, który sprawia Mu ból przy oddychaniu… Lecz Jego marsz jest już łatwiejszy.

Maryja usunęła się z niewiastami. Potem idzie z tyłu pochodu, kiedy już przeszedł, a następnie, skrótem, kieruje się na szczyt wzniesienia, unikając obelg krwiożerczego motłochu. Teraz gdy Jezus jest swobodny, ostatni łuk góry pokonują już dość szybko i są blisko wierzchołka całkowicie przepełnionego wykrzykującymi ludźmi.”

4. Boleść Czwarta – Maryja spotyka Jezusa niosącego krzyż – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Matko, która tak bardzo wycierpiałaś, pozwól, że Cię o coś poproszę. Ty, która robisz wszystko, aby ci, którzy przyszli do Ciebie znaleźć schronienie, nie byli rozczarowani, pociesz matki, które zostały poważnie zranione, widząc swoje dzieci zasztyletowane jak bydło przeznaczone na rzeź, przeszyte włócznią jak ci, którzy znieważyli Króla. Pociesz matki przygniecione ogromnym bólem, bo straciły swoje dzieci, które się do nich czule uśmiechały i które napełniały je radością. Pociesz dzieci, które padły ofiarą sądu na wzór sądu Piłata, które nie zdążyły nawet dowiedzieć się, co to jest grzech. Pociesz dzieci, które będąc jeszcze bardzo małe, niosły ciężki krzyż życia. Pociesz tych, których oskarżono niesprawiedliwie i których spotyka wiele nieszczęść.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

5. Boleść Piąta -Maryja pod krzyżem

Słowo Boże: Ewangelia według św. Jana 19, 25-27
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego,  Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto Syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Rozważanie
Dziewica Maryja wspięła się z Jezusem na Golgotę, niosąc w swoim sercu krzyż, który Jej Syn niósł na swoich ramionach. Idąc obserwowała, jak słaniał się pod krzyżem; bito Go, aby przyspieszył kroku, a kiedy upadał pod ciężarem, podnoszono Go, ciągnąc za włosy. Kiedy weszli na szczyt Golgoty, zmuszono Go do rozebrania się na oczach swoich oszczerców, szczęśliwych, że mogą z Niego drwić. Jego Matka odczuwała to do żywego, czuła silny ból, widząc ludzi do tego stopnia złych, że czerpali przyjemność z poniżania Jej Syna, a następnie ukrzyżowania Go na oczach tłumu. Kiedy Jezus został przybity do krzyża, Dziewica Maryja ogromnie cierpiała w swoim sercu, tak jakby sama była przybita do krzyża. Jezus spędził sześć godzin w niewysłowionym cierpieniu, nie tylko fizycznym, ale i duchowym, będąc zdradzonym przez jednego z najbliższych uczniów, opuszczonym przez prawie całą resztę z nich. Jednak najgorszy był ból z powodu agonii duchowej Matki, stojącej pod krzyżem. Ból Matki najbardziej zadręcza Jezusa… Jest udręczony poczuciem, że przez to, co musi zrobić dla zbawienia świata, chcąc wypełnić wolę Bożą, najbliższa Mu osoba musi niewyobrażalnie cierpieć, co jest równoznaczne ze złożeniem jej we wspólnej ofierze…

Popatrz na Jezusa przybitego do krzyża. Umierał ukrzyżowany przez 6 godzin. Popatrz również na Matkę, która przez cały ten czas była z Nim pod krzyżem, zjednoczona w cierpieniu. Czy płakałeś kiedyś na ten widok? Zapłacz. Pozwól sobie na te łzy. Niech Cię oczyszczą….

5. Boleść Piąta – Ukrzyżowanie. Maryja pod krzyżem – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Nasza Matko, która tak bardzo nas kochasz, Królowo Męczenników, daj nam odwagę, jaką miałaś w tych ciężkich chwilach, abyśmy mogli dziękować Bogu za pośrednictwem wszystkiego, co nam sprawia ból, a w ten sposób będziemy współpracować w dziele przebaczenia otrzymanego przez Jezusa dla wszystkich ludzi.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

6. Boleść Szósta – Maryja otrzymuje martwe ciało swojego Syna

Słowo Boże: Ewangelia według św. Jana 19, 38-40
Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania.

Rozważanie
Maryja po śmierci Jezusa wzięła Jego martwe Ciało w ramiona. Któż mógłby pojąć smutek, jaki wypełnił Jej serce! Jezus, jedyny Syn, skonał jak przestępca. Ten Syn, który niedawno wykonywał ze swoją Matką prace w domu, razem się modlili, razem jadali, razem pracowali, razem się śmiali i płakali nad grzechami świata. A oto Syn ten ukochany został zamordowany…

Jej Serce nie wypełnia się jednak gniewem lub żądzą zemsty, ale przeciwnie, boleje nad grzechem oprawców, przebacza im, akceptuje wolę Bożą, realizującą się w tych wydarzeniach, duchowo ofiarowuje Syna na przebłaganie za grzechy całego świata, łącząc z Nim własne cierpienia.
W ten sposób, Maryja ma niepowtarzalny udział w Arcykapłaństwie Chrystusa i staje się naszą Współodkupicielką.

6. Boleść Szósta – Maryja otrzymuje martwe ciało swojego Syna – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Maryjo, Matko Słowa wcielonego, uzyskaj dla mnie u Twojego Syna łaskę wiary!
Maryjo, Matko Bolesna, uzyskaj dla mnie u Twojego Syna łaskę wytrwałości!
Maryjo, Matko Bolesna, spraw, abym zgadzał się na krzyż w swoim życiu, jak na dar od Boga!

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

7. Boleść Siódma – Pogrzeb Jezusa

Słowo Boże: Ewangelia według św. Mateusza 27, 55-61
Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu. Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza. Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. Udał się on do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu.

Rozważanie
Dziewica Maryja towarzyszyła swojemu Synowi Jezusowi w Jego drodze krzyżowej, aż do śmierci i pogrzebu. Józef z Arymatei poczynił stosowne starania, aby pochować Jego ciało. Maryja towarzyszyła świętemu ciału swojego Syna w czasie pogrzebu… Przenika do głębi duszy „Jej skarga i gest, kiedy mówi, jęcząc:
«Co oni Ci zrobili, co Ci zrobili, Synu Mój?»
Ponieważ nie może patrzeć na Niego, zesztywniałego, nagiego, leżącego na kamieniu, bierze Go w ramiona. Wsuwa jedno ramię pod Jego barki, a drugą ręką przyciska Go do Swej piersi i kołysze Go takim ruchem, jak w grocie narodzenia. Wszystko to wywołuje mój płacz i ból taki, jakby ktoś ręką dotykał mi serca.
Straszliwa duchowa udręka Maryi.”

7. Boleść Siódma – Pogrzeb Jezusa – Poemat Boga-człowieka, M. Valtorta

Modlitwa
Matko, która strasznie cierpiałaś, uciekamy się do Ciebie, naszej ostoi i naszej tarczy. Pośredniczko, ofiarowujemy Ci  Kościół, abyś wstawiała się za nim w chwilach prób, jakich nieustannie doświadcza: kiedy dotyka go zwątpienie Twoich wiernych, zwłaszcza tych, których wybrałaś, jako szczególnie umiłowanych, kiedy wzmagają się prześladowania chrześcijan w różnych częściach globu i gdy słabnie nasza wiara.

„Ojcze nasz, …”
„Zdrowaś Maryjo” – 7 powtórzeń.

Na zakończenie różańca:
Matko Boża Męczenników, Twoje serce zostało poranione w oceanie boleści; błagam Cię, na łzy, które wylałaś w chwilach wielkich cierpień, pozyskaj dla mnie i dla wszystkich grzeszników prawdziwą skruchę.

„Ojcze nasz, …” – 3 powtórzenia,
„Zdrowaś Maryjo” – 3 powtórzenia,
w intencji uczczenia łez wylanych przez Najświętszą Dziewicę w czasie śmierci Jej Syna.

Bolesne i niepokalane serce Maryi módl się za nami! (trzy razy)

 

Źródło: kibeho-sanctuary.com, Poemat Boga-człowieka, Maria Valtorta, Mistyczne Miasto Boże, czyli Żywot Matki Boskiej, Maria z Agredy

Wielka Modlitwa Fatimska św. Jana Pawła II

Prosimy Cię, Maryjo! Ukaż nam swe Niepokalane Serce, będące drogą, która zaprowadzi dzisiejszy świat do Boga. Prosimy: «Od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać!». Wśród licznych zagrożeń i niepewności jutra, wołamy do Ciebie w zaufaniu bez granic:

Pomóż nam przezwyciężyć grozę zła, która tak łatwo zakorzenia się w sercach współczesnych ludzi – zła, które w swych niewymiernych skutkach ciąży już nad naszą współczesnością i zdaje się zamykać drogi ku przyszłości!
Od głodu i wojny, wybaw nas!
Od wojny atomowej, od nieobliczalnego samozniszczenia, od wszelkiej wojny, wybaw nas!
Od grzechów przeciw życiu człowieka od jego zarania, wybaw nas!
Od nienawiści i podeptania godności dzieci Bożych, wybaw nas!
Od wszelkich rodzajów niesprawiedliwości w życiu społecznym, państwowym i międzynarodowym, wybaw nas!
Od deptania Bożych przykazań, wybaw nas!
Od usiłowań zdeptania samej prawdy o Bogu w sercach ludzkich, wybaw nas!
Od przytępienia wrażliwości sumienia na dobro i zło, wybaw nas!
Od grzechów przeciw Duchowi Świętemu, wybaw nas!

Przyjmij, nasza Matko, to wołanie nabrzmiałe cierpieniem wszystkich ludzi! Przepojone cierpieniem całych społeczeństw! Pomóż nam mocą Ducha Świętego przezwyciężać wszelki grzech, grzech w każdej jego postaci: w nas i wokół nas.

Niech nasze dziecięce oddanie się Tobie stanie się narzędziem, którym posłużysz się zgodnie z wolą Bożą, aby rychlej nadeszła cywilizacja miłości, aby pojawiła się wśród nas wiosna chrześcijaństwa i zakwitła świętością życia nas, naszych rodzin i całych narodów.

Niech jeszcze raz objawi się w dziejach świata nieskończona potęga Odkupienia: potęga Miłości miłosiernej! Niech powstrzyma zło! Niech przetworzy sumienia! Niech w Sercu Twym Niepokalanym odsłoni się dla wszystkich światło Nadziei!

Niech Serce Twe Niepokalane zmieni świat. Amen.

Maryja w Tajemnicy Krzyża – Współodkupicielka

Maryja w Tajemnicy Krzyża na podstawie Orędzi Pana Jezusa do Kapłanów (część 1):

„10. TAJEMNICA KRZYŻA – OFIAROWANIE SIĘ MARYI RAZEM Z BARANKIEM (28.07.1975 r.)
Don Ottavio:, Jaki jest udział Najświętszej Maryi Panny w Tajemnicy Krzyża?
Jezus: Udział Mojej Matki w Tajemnicy Krzyża jest jedyny w historii rodzaju ludzkiego jak też w historii Nieba.

Moja Matka, jedyna pośród wszystkich kobiet uczestniczy prawdziwie w Moim kapłaństwie. Znała dobrze Pismo Święte – Starego Testamentu. Oświecona obficie przez Ducha Świętego, przyjmując macierzyństwo Boże, wiedziała dobrze, co Ją czeka. Zresztą, stary Symeon uprzedził Ją wyraźnie: Serce Twe przebije miecz„.  Matka Moja przechowywała w swym Sercu to straszne proroctwo dla Niej tak jasne i przejrzyste. Było ono jakby cięciem, które przebiło Jej Serce na całe życie.

Matka Moja miała więc naprawdę udział w Moim kapłaństwie i to nie tylko w sposób tych, którzy są ochrzczeni i bierzmowani, ani też w znaczeniu materialnym, lecz w sposób inny i jeszcze głębszy od tego, kto otrzymał Sakrament kapłaństwa.

Matka Moja uczestniczyła i ma prawdziwy udział w Moim kapłaństwie, w tym znaczeniu, że na Kalwarii złożyła Ojcu ofiarę czystą i świętą. Baranka Bożego, Jego Syna i ofiarowała się z Nim sama.

Jest więc Ona również zadość czynną ofiarą za grzechy ludzi. Swą obecnością, swym przyzwoleniem i współudziałem, Maryja nie tylko brała udział, lecz – ze swym Boskim Synem – była prawdziwie promotorką dramatu Odkupienia, który stał się ośrodkiem historii rodzaju ludzkiego. Przez to podwójne ofiarowanie, odnawiające się w każdej Mszy świętej, dokonuje się czyn, dzięki któremu kapłan jest naprawdę kapłanem. Nigdy, bowiem kapłan nie jest na tyle kapłanem Jak wtedy gdy, w zjednoczeniu ze Mną ofiaruje Mnie i siebie Memu Ojcu.

Dlatego Matka Moja jest Współodkupicielką.

Aby dokonać tej ofiary, Matka Moja musiała wyniszczyć się całkowicie. Ofiara wyniszcza się i pożywa się ją. Najświętsza ze wszystkich Matek, musiała wyniszczyć swe Serce. Musiała złożyć w ofierze wszelkie uczucia. Musiała i chciała powtórzyć swe “Fiat” („niech mi się stanie„). Toteż jak Jezus i z Jezusem powiedziała: „Ojcze, nie Moja, ale Twoja wola niechaj się stanie„.

Tylko miłość nieopisana, niepojęta, miłość bez wymiarów ludzkich uczyniła Ją zdolną do tak wielkiego czynu. Jako mająca udział w Moim kapłaństwie, Matka Moja okazała Bogu i ludziom największy dowód miłości, polegający na ofierze życia Tego, którego umiłowała najbardziej.”

11. MARYJA-JAKO WZÓR DOSKONAŁEGO ZJEDNOCZENIA Z JEZUSEM
Jezus: Ludzie wiedzą mało i zastanawiaj ą się jeszcze mniej nad tym, co wiedzą. Ludzie i wielu z Moich kapłanów i dusz zakonnych nie myślą o tym, że Tajemnica Krzyża odnawia się ciągle. Wierzą oni słabo w tę wzniosłą rzeczywistość, która spełnia się w Najświętszej Ofierze Mszy świętej. Kapłani nie myślą o tym, że obok Mnie, obecnym w Hostii konsekrowanej, jest jak na Kalwarii Moja Matka, która ofiaruje się wraz ze Mną Ojcu Niebieskiemu.

Pomyśl mój synu, jaką straszną niespodzianką będzie pewnego dnia dla wielu z Moich kapłanów to odkrycie, że byli tylko materialnymi szerzycielami tych wielkich tajemnic obecności Mojej i ich Matki.
Pomyśl o tylu chybionych owocach i o tylu duszach nie uświęconych z powodu zawinionego zaślepienia wielu Moich kapłanów. Zastanów się też nad dokonywanymi świętokradztwami.

Moja Matka jest i pozostaje ze Mną w doskonałej łączności. Dokonały się w Niej tak wielkie rzeczy. Jest Ona wielkim przykładem dla wszystkich kapłanów. (…)”

Dla sprecyzowania dodamy jeszcze to:
Jezus Chrystus jest jedynym Odkupicielem człowieka i rodzaju ludzkiego, Odkupicielem w 100% za cenę własnej krwi i własnego życia wydanego na ofiarę przebłagalną na krzyżu. Mówiąc o Maryi jako o „Współodkupicielce” mamy na myśli Jej jedyny i niepowtarzalny udział i uczestnictwo w całym Dziele Odkupienia i Zbawienia, a nie zabranie Jezusowi np. 5% ze 100% tego Dzieła. Proszę więc właściwie rozumieć ten tytuł, który nie ma na celu odebrania Jezusowi pełnej (100%) władzy i mocy w dokonywaniu odkupienia i zbawianiu człowieka, a jedynie ma na celu podkreślenie jedności Jezusa i Maryi w tym Dziele, początkowej zależności Jezusa od Maryi (w sensie zaistnienia możliwości fizycznego wcielenia Syna Bożego poprzez zgodę Maryi w słowach „niech mi się stanie” – bez tego nie byłoby całej reszty) i ostatecznej zgody na wolę Ojca, co do śmierci Syna w cichym i pokornym przyjęciu wydarzenia Paschy przez Krzyż.

Syllabus Piusa IX, czyli popularne herezje nadal aktualne – część 2

Zapraszam do części 2 rozważań na temat wybranych błędów i herezji, zdefiniowanych przez Piusa IX w Syllabusie z 1864 r., a niestety ciągle aktualnych.

XVIII. Protestantyzm nie jest niczym innym jak tylko odmienną formą tej samej prawdziwej religii chrześcijańskiej i wyznając jego zasady można tak samo podobać się Bogu, jak należąc do Kościoła katolickiego.

– zasady, a właściwie herezje, protestantyzmu w tak fundamentalnych sprawach jak Msza Święta, Sakramenty, stosunek do Świętych i Matki Bożej, są tak rażąco odległe od nauki Kościoła Katolickiego, że to tak, jakby próbować połączyć ogień z wodą w jednej misce. To kompletnie inna religia, której elementem wspólnym jest Jezus Chrystus i Biblia. Jednak takich innych religii teoretycznie opartych na wybiórczo pojmowanych słowach Jezusa narodziło się z reformacji i po reformacji bardzo wiele. Ile?

Dziś istnieje już 41 tys. odłamów i wspólnot kościelnych. Liczbę tę zawyżają liczne niezależnie działające, choć sobie pokrewne wspólnoty protestanckie; często spotyka się z liczbą 21 nurtów (tradycji) protestanckich. (…) Na świecie żyje obecnie ok. 800 milionów protestantów, co stanowi ok. 40% wszystkich chrześcijan.” (źródło: Wikipedia i https://www.thoughtco.com/christianity-statistics-700533)

Świetne owoce ma reformacja, powtórzmy i uświadommy to sobie: 41 tysięcy gatunków drzew i 800 mln. owoców. Czy tego właśnie chciał Jezus Chrystus, który modlił się w Wieczerniku, trzykrotnie powtarzając prośbę o jedność: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.” (por. J 17, 20-23).

Drodzy ‚protestujący bracia’! Nie bądźcie tymi obłudnymi uczniami z Ewangelii Św Jana, którzy niby chodzą za Jezusem i słuchają Jego nauki, ale kiedy staje się ona zbyt „trudna” to odchodzą! Jeśli tak cenicie Pismo Święte, to czy nie czytaliście mowy Eucharystycznej właśnie z Ewangelii Św. Jana, rozdział 6, wersety 22-71? Dlaczego więc nie spożywacie Jego Ciała i Krwi, dlaczego nie wierzycie, że ten chleb i wino przemienia się na Jego Słowo? Nie odchodźcie jak zatwardziali Żydzi, ale wróćcie do Kościoła, w którym Chrystus nieustannie ofiarowuje wam Swoje Ciało i Krew…

Jak to jest, że po niemal 1500 latach istnienia Kościoła Apostolskiego dostaliście nagle „oświecenia” i odłączyliście się od niego, zmieniając prawdy Świętej Wiary, do tego czasu głoszone w Jednym Duchu po całym świecie? Badajcie tę sprawę, rozważajcie otwartym sercem i wróćcie do Kościoła Katolickiego, choćby tylko dla Krzyżowej Ofiary Chrystusa i nakarmienia się Chlebem Żywota Wiecznego…

W kwestii błędów protestantyzmu polecam wykłady ks. prof. Tadeusza Guza, który niestety na początku 2017 r. dostał zakaz wypowiadania się na temat reformacji i jest na cenzurowanym przez większość mediów, jako ten „który sieje nienawiść”… jak widać w dzisiejszych czasach, nawet w teoretycznie katolickim państwie, prześladowanie uczniów Chrystusa głoszących niewygodną prawdę trwa nadal.

Powiedzmy sobie szczerze: nienawiść sieje ten, który przez tzw. tolerancję akceptuje błędy i kłamstwa szerzone lub przyjęte przez bliźniego (patrz zdanie XI. Syllabusa), a kocha ten, który upomina swego brata przypominając mu o Prawdzie (por. Mt 18, 15-20). Przecież to czynił właśnie Jezus! Cały czas wypominał faryzeuszom błędne pojmowanie kultu i obłudę w postępowaniu. Protestanci byli wiele razy upominani, ale się nie nawrócili… Jak można więc nazywać kogoś, kto chce nawrócenia brata do pełni prawdy nazywać „siewcą nienawiści”? Właśnie tak samo, jak to Żydzi uczynili Jezusowi. To jest dokładna analogia. Czy ks. prof. Tadeusza Guza spotka również ukrzyżowanie? Narazie został ubiczowany duchowo, módlmy się, aby nie spotkało go coś gorszego… Z drugiej strony, ks. Tadeusz, dzięki postanowieniu swojego przełożonego, przynajmniej na chwilę sobie odpocznie. Księże Tadeuszu, proszę trwać w posłuszeństwie, bo to teraz księdza najważniejsza próba (dotyczy każdego wiernego Kościołowi). Powiedział już Ksiądz wszystko, co miało zostać powiedziane – „mądremu dość”!

W każdym razie, dla zainteresowanych dostępne są nagrania kazań i wykładów ks. prof. Tadeusza, których jeszcze nie nakazano usunąć z obiegu. Teraz one będą mówić dalej w jego imieniu, tak jak Kościół mówi w Imieniu Chrystusa. Zapraszam do wysłuchania np. tego:
https://www.youtube.com/watch?v=96eTfsJZFkk&t=30s

Być może są protestanci, którzy podobają się Bogu, być może niektórzy są nawet moralnie lepsi niż wielu katolików. Pewnie, Bóg nie jest ograniczony w swoim obcowaniu z człowiekiem jedynie do wyznawców Katolicyzmu. Jednakże, pełnia prawdy i Obecności Boga jest właśnie w Kościele Katolickim i to katolik ma to szczęście, że Bóg przychodzi do niego w Swoim Ciele i Krwi, Duchu i Bóstwie. Szczęście to mają również prawosławni, którzy zachowali pierwotne rozumienie Eucharystii, a ich kapłani posiadają sukcesję apostolską. Jednakże, złamanie jedności z Kościołem Katolickim przez m.in. wypowiedzenie posłuszeństwa następcom Piotra, mylne pojmowanie pochodzenia Ducha Świętego i ograniczone, choć ciągle godne, pojmowanie Matki Bożej, Maryi, są głównymi przeszkodami do pełnej jedności.

XIX. Kościół nie jest prawdziwą (vera) i doskonałą (perfectaque) oraz całkowicie wolną (plane libera) społecznością (societas), ani nie posiada swoich własnych i stałych praw udzielonych mu przez jego Boskiego Założyciela, ale do władzy świeckiej należy określanie praw i granic działalności Kościoła, w których może z tych praw korzystać.

XXI. Kościół nie ma władzy orzeczenia dogmatycznego (dogmatice definiendi), że jedynie prawdziwą religią (unice veram religionem) jest religia Kościoła katolickiego.

– Kościół posługuje się władzą Jezusa Chrystusa, Któremu jest dana wszelka władza w niebie i na ziemi (por. Mt 28, 18), a Który władzę tą przekazał Apostoł. Apostołowie założyli Kościół Katolicki, w nim jest zachowana sukcesja apostolska. Podając rękę Biskupowi Katolickiemu, podajesz ją przez sznur rąk jego poprzedników, którzy go wyświęcili, samemu Jezusowi Chrystusowi. Kto wierzy we władzę Chrystusa nad wszystkim, co jest, ten musi akceptować i władzę Kościoła Katolickiego do formułowania dogmatów.

XXIII. Biskupi Rzymscy i sobory powszechne wykroczyły poza granice swej władzy, domagały się dla siebie praw władców, a ponadto pobłądziły w określaniu spraw wiary oraz obyczajów.

Chrystus nie ograniczył Apostołom władzy, lecz udzielił im pełni władzy, którą sam posiada. Mówi do Apostołów i uczniów: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.” (por. Mt 28, 19-20). Skoro jesteś z nami Jezu od początku aż do końca, skoro nie zostawisz nas nigdy sierotami (por. J 14, 18), skoro będąc już z Ojcem posyłasz Kościołowi Ducha Świętego, nieustannie przypominającego prawdę (por. J 14,26), to niemożliwe, aby Kościół pobłądził w określaniu spraw wiary i obyczajów! Niemożliwe, aby sobory powszechne pomyliły się z oficjalnym nauczaniem wysłanym w świat. Możliwe natomiast, że poszczególni członkowie Kościoła, ludzie przecież ciągle skłonni do grzechu, grzeszni, mogli niekiedy pobłądzić w swoich czynach, możliwe, że ujawnił się niejeden Judasz, jednak oficjalna nauka Kościoła była, jest i będzie niezmiennie święta, bo natchniona Duchem Świętym na każdy czas.

XXXVII. Mogą być ustanawiane Kościoły narodowe, całkowicie niezależne od władzy Biskupa Rzymskiego i zupełnie od niego odrębne.

– w jakim celu? Do czego to doprowadzi? Do kolejnych odłamów jednego Powszechnego Kościoła? A kto ma rządzić tym „Kościołem narodowym”? Państwo? Tak, niech prezydent albo rządząca partia mianuje i wyświęca biskupów i prezbiterów – najlepiej z grona swoich członków. Oni na pewno doprowadzą nas do zbawienia. A na serio, raczej do chaosu i anarchii duchowej. Prawdziwy Kościół Chrystusowy jest jeden, święty, powszechny i apostolski, a poznać go można m.in. po:
– sprawowaniu nieustannej Ofiary Chrystusa na Krzyżu i głębokiej świadomości Boga Jedynego w Trójcy,
– ciągłości przewodnictwa Piotra,
– obietnicy udzielonej przez Jezusa w zakresie obecności Ducha Świętego,
– udzielaniu wszelkich niezbędnych łask duszom w Sakramentach Świętych,
– nieprzerwanej sukcesji apostolskiej,
– niezliczonej ilości cudów i zastępów uświęconych dusz,
– ciągłości i szacunku do tradycji, przy jednoczesnym posłusznym akceptowaniu zmian natchnionych przez Ducha Świętego na dany czas,
– prawdziwym nabożeństwie do Matki Chrystusa, Maryi i głębi świadomości w zakresie Jej miejsca w Dziele Wcielenia, Odkupienia i Zbawienia, a ostatecznie całego Stworzenia.
To wszystko wyróżnia Kościół Apostolski, Katolicki, będący Mistycznym Ciałem Chrystusa, który od początku był i będzie zawsze „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą” (por. Łk 2, 34).

XLVIII. Katolicy mogą uznać taki system kształcenia młodzieży, który nie jest związany z wiarą katolicką i nie podlega władzy Kościoła, a także ten, który bierze pod uwagę wyłącznie albo przynajmniej przede wszystkim nauki przyrodnicze i cele doczesnego życia ludzkiej społeczności.

LV. Należy rozdzielić Kościół od państwa, a państwo od Kościoła.

– Hasło rewolucji francuskiej, która boleśnie rozprawiła się z Kościołem głównie we Francji i Włoszech. Idea wymyślona i zrealizowana głównie przez francuską i amerykańską masonerię (z Benjaminem Franklinem na czele), kształtująca się w XVIII wieku w różnych klubach, lożach i tajnych stowarzyszeniach. Sami masoni są bardzo dumni z owoców rewolucji, określając ją jako szczyt postępu, przypisują właśnie sobie główną rolę w jej przygotowaniu i realizacji (patrz praca masona Gastona Martina La Franc-maconnerie et la preparation de la Revolution, 1926).
Polecam w tym temacie książkę ks. Michała Poradowskiego pt.: Dziedzictwo rewolucji francuskiej:
Dziedzictwo rewolucji francuskiej – ks. M. Poradowski

Hasła masonerii od tego czasu są nieustannie zaszczepiane społeczeństwom. W tym miejscu zachęcam do zapoznania się z głównymi zasadami, którymi kieruje się masoneria (źródło: http://wlnp.pl/site/index.php?page=12-zasad-wolnomularzy):
12 zasad masonerii

Ponadto, zachęcam do chociaż oglądnięcia ich stron internetowych, żeby zobaczyć, że masoneria to nie wymysł „KK”, tylko rzeczywiście działająca w świecie (http://wlnp.pl/site/index.php?page=stosunki-miedzynarodowe) i w Polsce (min. 12 lóż) organizacja mająca swoje cele i wpływy. Zobaczcie np.:
https://freemason-wa.org/
http://ugle.org.uk/
http://wlnp.pl/site/

A teraz zostawiając masonów, pomyślmy o zagadnieniu w najprostszych kategoriach z życia wziętych. Rozdział państwa od kościoła sprowadza się do podobieństwa rozdziału „życia zawodowego” od „życia rodzinnego” – czy jest możliwe, aby oddzielić pracę od życia prywatnego, tak aby praca nie wpływała w żaden sposób na życie rodziny? Nie jest możliwe, choćby dlatego, że człowiek musi przeważnie opuścić rodzinę na pół dnia, żeby w tym czasie pracować, praca z kolei daje utrzymanie rodzinie.

Podobnie osoba wierząca nie może oddzielić życia w ogóle (prywatnego i zawodowego) od życia duchowego, bo musi kierować się prawdami wiary w każdym czasie. Jeśli państwo to zbiór obywateli, którzy są osobami wierzącymi, jak to było np. we Francji przed rewolucją, to rozdział Kościoła od państwa sprowadza się do negacji wiary obywateli, a w konsekwencji do prześladowań religijnych i jej zniszczenia lub co najmniej znacznego osłabienia. Jeśli natomiast państwo nie ma fundamentu opartego na religii chrześcijańskiej, to transformuje się w totalitaryzm albo komunizm.

Z perspektywy czasu zobaczmy na owoce rewolucji we Francji, propagującej przedmiotowe hasło: Francja przeżywa napływ imigrantów i muzułmanów (przestrzeń duchowa nie znosi pustki, miejsce jednej religii zawsze zajmuje inna), przy jednoczesnym upadku chrześcijaństwa, powszechnie panuje fałszywa tolerancja i fałszywa wolność (spróbuj publicznie wyrazić swoje negatywne zdanie na temat fali napływu imigrantów lub rozwoju islamu, to cię zniszczą albo postawią przed sądem). Ten sam problem dotyczy całej „starej Europy”, która zapomniała o swoich korzeniach w Chrystusie. Módlmy się, aby się opamiętała. Módlmy się też za Polskę, aby  nie skłoniły jej do porzucenia Chrystusa.

LXVIII. Kościół nie ma prawa ustanawiania przeszkód zrywających małżeństwo, ale to prawo przysługuje władzy cywilnej, przez którą istniejące przeszkody mogą być znoszone.

– Kto wierzy w Jezusa i słucha Jego słów, ten jest z Boga, ze Światłości. Kto nie słucha, ten z Boga nie jest (por. J 8, 47).
A „On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela». Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?»
Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo»„. (por. Mt 19, 4-9). Odpowiedz sobie sam, czy wierzysz w Jezusa i czy chcesz słuchać Jego słów…

LXXX. Biskup Rzymski może i powinien pogodzić się (reconciliare) i dostosować (componere) do postępu, liberalizmu i współczesnej cywilizacji.

– Biskup Rzymski powinien przede wszystkim pamiętać, że jest namiestnikiem i zarządcą Kościoła Chrystusowego na Ziemi i odpowiada za zachowanie i przekazanie kolejnym pokoleniom czystości nauki i wiary, Prawdy, która jest niezmienna, bo jest Osobą. Jezus Chrystus = Prawda. Nie można dostosować tej Prawdy w sensie zmiany o 180′, do czegokolwiek, nieistotne czy nazywa się to „tolerancja”, „liberalizm”, „postęp”, „równość, wolność, braterstwo”, itd., jeśli przeczy nauce Jezusa.

Nie ma przeszkód, aby papież używał np. nowych środków technicznych, jako nowych narzędzi ewangelizacji i pozwalających spełniać misję Kościoła w świecie. Kościół nie jest samotną wyspą, na którą nic nie ma wpływu, jak choćby techniczny rozwój cywilizacji. Powinien wręcz korzystać z takich narzędzi, które pozwolą być skutecznym w danych czasach, środków, które pozwolą dotrzeć do ludzi.

Natomiast Kościół powinien zostać samotną wyspą, jeśli chodzi o głoszenie Prawdy i czystość wiary, opierając się wszelkim zewnętrznym naciskom, które usiłowałyby przekręcić Prawdę.

Papież powinien zawsze stać na straży Prawdy z obosiecznym mieczem, jak Archanioł przed Drzewem Życia. To się nie może zmienić w żadnym czasie. I nie zmieni się, mimo wielu prób również aktualnie, bo sam Chrystus, mu to obiecał: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie».” (por. Mt 16, 18-19).

Zresztą papież sam najlepiej zna swoje obowiązki i zadania na dany czas. Mylą się ci, którzy oskarżają papieża o przeróżne nie rozumiejąc, że optymalne wykonanie tych obowiązków w danym czasie wymaga niezwyczajnych środków.

Pamiętajmy, aby wspierać papieża modlitwą, ofiarą i miłością. W osobie papieża jest obecny sam Jezus Chrystus.

Syllabus Piusa IX, czyli popularne herezje nadal aktualne – część 1

W 1864 roku, papież Pius IX wydał Syllabus Errorum wraz z encykliką Quanta cura. Podtytuł Syllabusa wyjaśnia, że jest to zbiór ważniejszych błędnych opinii upowszechnianych w tamtym czasie, które już poprzednio zostały w dokumentach wydanych przez tego papieża zakwestionowane.

Wśród nich są błędne poglądy teologiczno-filozoficzne względnie moralne, sądy historyczne, prawne i polityczne na temat Kościoła. Streszczono je i zdefiniowano z prawniczą dokładnością. Pius IX  wszystkie uznał za błędne, nie wskazując jednak, które formalnie stanowiłyby herezje.

Oczywiste jest jednak to, że interpretacje rzeczywistości lub twierdzenia niezgodne z prawdą, ujętą w dogmat, nazywa się po prostu herezją.

Niestety, herezje opisane w Syllabusie zostały współcześnie rozwinięte przez przeróżne

Poniżej przytoczę wybrane zdania Syllabusa, błędy i herezje zdefiniowane przez papieża Piusa IX, które uważam za nadal aktualne, a które postaram się krótko skomentować:

I. Nie istnieje żadna najwyższa, najmądrzejsza i w pełni sprawująca swą opatrzność Istota Boska (Numen divinum) różniąca się od całego świata. Bóg jest tym samym, co cała natura rzeczy (rerum natura), i dlatego podlega zmianom. Bóg też rzeczywiście staje się (reapse fit) w człowieku i w świecie, wszystko jest Bogiem i ma tę samą substancję Boga. Jedną i tą samą rzeczą jest świat i Bóg, a zatem duch i materia, konieczność i wolność, prawda i fałsz, dobro i zło, sprawiedliwość i niesprawiedliwość są tym samym.

– jest to nauka wywodząca się z hinduizmu, zaadoptowana i rozwijana przez późniejsze i współczesne ruchy ezoteryczno-okultystyczne, a dzisiaj szczególnie propagowana przez masonerię, która już od ponad 300 lat od swojego wyjścia z cienia nieustannie próbuje wywierać wpływ na całą naszą rzeczywistość.

Stworzenie od Boga-Stwórcy zdecydowanie różni się substancją. To tak jakby np. robot obdarzony sztuczną inteligencją i wyglądem człowieka, prowadzący logiczną konwersację ze swoim konstruktorem, próbował w tej rozmowie uzurpować sobie, że jest taki sam jak ów konstruktor-człowiek i w zasadzie jest człowiekiem, bo przecież został przez niego stworzony na jego podobieństwo. Dalej, różnicę między stworzeniem a Stwórcą można porównać do różnicy między garnkiem a garncarzem. Stwórca zgodnie ze swoją intencją, natchnieniem i wolą, może nadać stworzeniu dowolną formę, kształt, cechy – jednym słowem: naturę, nawet jeśli nadaje ją z intencją odbicia podobieństwa Swojej własnej Boskiej Natury. Reasumując: to tak jak w tej reklamie: ” ‚prawie’ robi wielką różnicę„.

II. Należy zaprzeczyć, że Bóg podejmuje jakiekolwiek działanie (actio) w stosunku do ludzi i do świata.

– są to poglądy niektórych współczesnych naukowców, mocno promowanych przez media, jak np. Stephen Hawking, który nie tylko podziela powyższy pogląd, ale wręcz „zapewnia, że Bóg nie stworzył świata”. Fakt zaistnienia choćby jednego tylko cudu, zjawiska bezsprzecznie zamanifestowanego, które nie można wyjaśnić prostym lub znanym prawem fizycznym, miażdży ten pogląd. W skarbcu Kościoła są setki udokumentowanych cudów, bezsprzecznie potwierdzonych przez ludzi ze świata nauki jak i autorytet Kościoła. Biblia jest ich pełna. Należy też zauważyć, że pogląd ten zmierza do zaprzeczenia relacji Boga z człowiekiem w całym horyzoncie czasowym – od twardego wychowywania narodu wybranego przez Boga Ojca, poprzez Wcielenie Odwiecznego Słowa Ojca – Boga Syna – w Osobę Jezusa Chrystusa, a kończąc przez późniejsze i obecne działanie Ducha Świętego w świecie. W skrócie pogląd ten atakuje całe dzieło Odkupienia i Zbawienia.

III. Rozum ludzki (humana ratio), nie biorąc zupełnie pod uwagę Boga, jest jedynym sędzią wyrokującym o dobru i złu, prawdzie i fałszu, sam dla siebie jest prawem i dzięki swym naturalnym zdolnościom jest w stanie zatroszczyć się o dobro poszczególnych ludzi i wszystkich narodów.

– Owszem, istnieje prawo naturalne, wypisane niejako wewnątrz człowieka, jakby w jego DNA, które człowiek poznaje wraz z własnym wzrostem i poznawaniem siebie samego. Rozum jest zdolny do poznawania tego wrodzonego prawa. Jednak człowiek prawa naturalnego nie tworzy, to znaczna różnica. Ograniczone poznanie tego prawa prowadzi do przeświadczenia o prawidłowości i działania wg „prawa dżungli” – rządzi silniejszy, niekoniecznie mądrzejszy. Niestety, sam rozum często potrafi sprowadzić człowieka na manowce, bo skoro każdy z nas ma ‚zdolny rozum’ i skoro każdy jest w stanie zatroszczyć się o dobro ludzi, to dlaczego jest tyle zła w postaci przemocy, egoizmu, fałszywych świadectw, kradzieży, itd.? Dlaczego co człowiek, to opinia, niejednokrotnie skrajnie różna, co jest dobre a co złe? Rozum bez Boga, obiektywnego źródła dobra, daje czysto subiektywne postrzeganie świata, dobra i zła, które z kolei prowadzi do egoizmu i destrukcji. To relatywizm, który uznaje, że nie ma jednej prawdy, bo każdy ma swoją, zgodnie z własnym rozumem.

U nas w prosty sposób mówi się o tym tak: „jak Kali ukraść krowę, to dobrze, ale jak Kalemu ukraść krowę, to źle”. Bez Boga pojawia się anarchia, chaos, komunizm, faszyzm totalitaryzm i każde jedno zło, które przybiera przeróżne maski, czego historia jest najlepszym dowodem. Postrzeganie siebie, swojego rozumu, jako”jedynego sędziego” to bałwochwalstwo, stawianie siebie na miejscu Boga. Prawda jest określana przez Boga – Stwórcę. On sam nią jest, ukazując ją nam w naszej rzeczywistości, na zasadzie w jakiej stworzył Wszechświat, poprzez Słowo. „Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość.” (por. Rdz 1, 3). Tak właśnie Bóg tworzy, działa i definiuje rzeczy. Swoim Słowem oddziela światło od ciemności – dobro od zła. Masz wolną wolę, możesz zaprzeczać, ale czy to zmieni tę prawdę? Nie zmieni jej, ale Ty poniesiesz konsekwencje swojego wyboru.

IV. Wszystkie prawdy religijne wypływają z przyrodzonej rozumowi ludzkiemu siły, dlatego rozum jest główną normą, dzięki której człowiek może i powinien dojść do poznania wszystkich prawd jakiegokolwiek rodzaju.

– dlaczego na świecie mamy tyle różnych religii, poglądów i teorii na temat jednej i tej samej rzeczywistości, w której wszyscy żyjemy? Dlaczego z jednymi się zgadzamy, a z innymi nie? Bo nasz rozum oderwany od Boga jest przeszkodą do życia w jedności, do poznania rzeczywistości taką, jaką ona naprawdę jest. To ostatecznie może objawić tylko Bóg i tylko On mógł wskazać kierunek, w którym człowiek powinien podążać. Kierunek ten wskazują natchnienia Jego Ducha zdecydowanie przyspieszają wzrost naszego zrozumienia otaczającego nas świata. Dlaczego różne pierwotne religie mają różne założenia i prowadzą ludzi w rożne strony, choć częściowo zawsze można znaleźć podobieństwo? Bo były wynikiem rozumowania zależnego od miejscowej kultury i pomysłów jednostek, a nie Bożego Objawienia, Prawdy danej z Miłości człowiekowi. Podobieństwa wynikają natomiast z wrodzonej tęsknoty za Bogiem i naturalnej potrzeby nawiązania z Nim relacji, tak jak dziecko potrzebuje relacji z rodzicami. Już samo to, że od zarania, pierwotnie, każdy człowiek wierzył w jakiegoś „boga” jest tego dowodem.

Rozum nie powinien przeczyć wierze w Boże Objawienie, wręcz przeciwnie – wiara powinna być nieustannie pogłębiana przez zrozumienie rzeczywistości.  Natomiast, pojęcie „wszystkie prawdy” samo w sobie jest fałszywe, bo obiektywnie istnieje tylko Jedna Prawda. To w nas jest problem, przeszkoda, aby Prawdę poznać. Tą przeszkodą często bywa właśnie rozum.

V. Objawienie Boże jest niedoskonałe i dlatego podlega ustawicznemu i nieokreślonemu rozwojowi, który odpowiada rozwojowi ludzkiego rozumu.

– z perspektywy obecnych czasów, każdy kto ma otwarty umysł i serce i zapoznał się z Objawieniem Bożym od Starego Testamentu po Nowy Testament, zauważy wyraźny związek przyczynowo skutkowy,  widać wyraźnie, że Objawienie Boże lub inaczej Dzieło Odkupienia i Zbawienia jest przemyślane, co do najmniejszego szczegółu. Dlatego jest doskonałe i dąży w nadanym od początku kierunku, tak jak wszystko, co pochodzi od Niego. Bóg wraz ze wzrostem świadomości człowieka, przeprowadza go przez kolejne etapy tej „niebieskiej szkoły”, stosując odpowiednie w danym czasie metody wychowawcze: od twardego wychowania na wpół dzikich ludzi w oparciu o surową sprawiedliwość, przez stopniowe zwracanie coraz większej uwagi człowieka na miłosierdzie i przebaczenie, aż po zatopienie go w miłosierdziu i uwielbienie w Duchu i Prawdzie, kiedy jest już do tego zdolny. W skali świata to się nie odbywa w ciągu jednego życia, ale w ciągu tysięcy lat, a analogią jest choćby wzrost dziecka, którego nie uczy się na początku np. biegania, czy jazdy samochodem, ale najpierw zaczyna się od machania rączkami i nóżkami na brzuszku, pełzania, podnoszenia główki, raczkowania, wzmacnia się nogi, aż w końcu dziecko może samo stanąć na nogi. Tak samo w wymiarze rozwoju duszy indywidualnej i całej naszej zbiorowości.

VI. Wiara Chrystusa sprzeciwia się rozumowi ludzkiemu, a objawienie Boże nie tylko że nie pomaga, ale nawet szkodzi doskonałości człowieka.

XL. Nauka Kościoła katolickiego sprzeciwia się dobru i pomyślności społeczności ludzkiej.

– Kim bylibyśmy bez Jezusa Chrystusa? Jaki byłby świat, nasza cywilizacja i wszystkie jej składowe? Doskonałość człowieka może być oszacowana jedynie przez podobieństwo do Wcielenia Syna Bożego, bo najdokładniejszą definicją doskonałości człowieka jest Jezus Chrystus i Jego życie.

Dalej, jaki byłby świat bez Kościoła? To właśnie przy Kościołach zakładano pierwsze szkoły i szpitale, to Kościół pokazał drogę troski o potrzeby człowieka, karmił ubogich i dawał im schronienie. To w Kościele rodziła się wielka sztuka i kultura. To przez naukę Kościoła rośnie świadomość człowieka, jego zdolność do okazywania miłosierdzia, co upodabnia na powrót człowieka do Boga.

Oczywiście, Kościół dopuścił się też zła i wielu błędów, za co wielokrotnie przepraszał. Tworzą go grzeszni ludzie, z których niektórzy okazują się zdrajcami, Judaszami. Nie oznacza to jednak, że przez 1 złego apostoła 11 innych nie ma prawa działać. Wręcz przeciwnie, tym bardziej powinni działać, aby zadośćuczynić jego błędom.

W jaki sposób świat dowiedziałby się o Chrystusie bez Kościoła? Bez organizacji z zapleczem materialnym, zasadami, dyscypliną, powstałaby anarchia wyznaniowa, nauka Jezusa byłaby od początku rozmieniona na drobne, głoszono tak, jak się ‚komuś wydaje’. Niestety, Kościół Apostolski nie ustrzegł się od rozłamu w jedności, chociaż przetrwał niezmiennie ponad 1000 lat (tzw. „schizma wschodnia” w 1054r.). Od tego czasu powstało 41 tys. odłamów i wspólnot kościelnych! (patrz błąd nr XVIII). A mieliśmy być jedno

Objawienie może jednak w pewnym sensie ostatecznie „zaszkodzić” tylko tym, którzy nie uwierzyli i świadomie je odrzucili, bo odrzucenie to spowoduje, że taka dusza stanąwszy w Obecności Boga, ujrzy siebie samą w całej prawdzie własnej nędzy i jednocześnie nie będzie w stanie wytrzymać powalającej Światłości, Świętości oraz poczucia odrzuconej bezgranicznej miłości, która zawsze od Boga wychodziła i sama się potępi, uciekając na wieki sprzed Jego Oblicza. W ten sposób człowiek sam sobie „zaszkodził”, wbrew intencjom Boga, dla których posłał na świat swego Syna.

Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.” (por. J 3, 17-18)

VII. Proroctwa i cuda przedstawione i opisane w Piśmie Świętym są wymysłem poetów, zaś tajemnice wiary chrześcijańskiej są całościowym zestawieniem badań filozoficznych. W księgach Starego i Nowego Testamentu zawarte są wątki mityczne, a sam Jezus Chrystus jest taką fikcją legendarną.

– dajcie mi proszę poetę, który by wymyślił takie dzieło, które zawsze byłoby aktualne, mimo upływającego czasu, które nieustannie od tysięcy lat byłoby analizowane, zgłębiane, rozbierane na czynniki pierwsze przez ludzi z całego świata, a jednak ciągle wychodziłyby na jaw nowe, ukryte znaczenia. Dajcie mi dzieło, które byłoby zdolne zainspirować społeczności w każdym czasie do kształtowania swojego życia w oparciu o treści w nim zapisane. Dajcie dzieło, które zainspiruje do zbudowania setek tysięcy budynków, w których przez wieki pracowałoby za „co łaska” miliony ludzi.

Czy poświęciłbyś swoje życie dla mitu? Zostawiasz żonę i dzieci, bierzesz tylko najbardziej niezbędne rzezy do przeżycia i pieszo idziesz w świat głosić mit, w który uwierzyłeś wyłącznie z opowiadań innych, np. o Ozyrysie, do którego m.in. na pewno piją autorzy tej herezji. Mało tego: jesteś gotowy zginąć za ten mit. Czemu więc autorzy herezji sami w niego nie uwierzyli i nie oddali za niego i za tą wiarę życia, czemu nie poszli np. głosić Ozyrysa na cały świat i skoro on jest prawdziwy a nie Jezus, to czemu jednak większość ludzi uznaje Jezusa za żywego człowieka a Ozyrysa za mityczną postać? … mit pozostanie zawsze tylko mitem, a rzeczywistość historią.

Polecam książkę stygmatyczki, błogosławionej Kościoła Katolickiego, Anny Katarzyny Emmerich – Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Maryi wraz z Tajemnicami Starego Przymierza, w której spisano jej wizje dotyczące okoliczności powstawania bałwochwalczych praktyk i mitów. Streszczając: prorokinie, kapłani-czarownicy lub innego rodzaju „osoby widzące”, parające się czytaniem z gwiazd podpartym okultystycznymi rytuałami i kształtowaniem kultów religijnych na podstawie snów, natchnień i widzeń – w większości przy udziale złych duchów, uzyskiwały częściowy wgląd w prawdę zapisaną w głębi stworzenia. Rzadziej były to widzenia samorzutne, jakby niewymuszone, z natury. Jak wiadomo, część prawdy, to inaczej „gówno prawda”, a niestety powyższe metody odkrywania prawdy z góry powodowały jej zniekształcenie i niezrozumienie. Nie miały bowiem fundamentu  w postaci Genesis człowieka i nie były objawione przez Boga samego. Błędne interpretacje pogłębiane zostały przez wyobraźnię współtowarzyszy „osób widzących”, a prosty lud dostawał nowego bożka z nowym kultem. Natomiast osoby mające te widzenia traktowano i czczono jak Boga samego. Np. Józef z Egiptu i jego żona Azanet, których pośmiertnie czczono jako Ozyrysa i Izys, którzy zresztą byli tylko postaciami wymyślonymi, nigdy historycznie nie żyli. Ta „część prawdy” wniesiona do kultu tego czy innego bożka, okazuje się być elementem i faktem z Dzieła Wcielenia i Zbawienia, prawdziwego Bożego Objawienia i jest dzisiaj argumentem dla przeciwników chrześcijaństwa, którzy „dowodzą” przez starożytną sztukę (posągi, budowle, inskrypcje), jakoby to chrześcijaństwo zaadoptowało elementy od religii pogańskich, aby łatwiej pozyskać pogan, jako swych wyznawców. Jak widać jest zupełnie na odwrót. Kto ma uszy niechaj słucha!

Poniżej wklejam fragmenty tej książki, które naświetlają dokładniej streszczoną wyżej sprawę:
AK Emmerich – Wieża Babel, Derketo, Semiramida
AK Emmerich – Józef i Azanet

Dodam jeszcze, że brak zdolności odróżnienia żywego człowieka, urodzonego i prowadzącego życie w konkretnej rzeczywistości historycznej, od mitologicznych postaci jest albo świadomym zabiegiem, mającym zasiać zwątpienie w społeczności, albo choroba psychiczną.

 

XI. Kościół nie tylko nie powinien występować przeciwko filozofii, ale nawet powinien tolerować błędy przez nią popełniane pozostawiając jej, aby sama się poprawiła.

– Kościół zawsze ma stać na straży Prawdy, bo jego istotą jest Prawda i głoszenie Jej światu, zgodnie z Duchem Prawdy, który go wypełnia i prowadzi. Nieważne czy wystąpić trzeba przeciw błędom filozofii, polityki czy nauki. Prawda jest jedna. Natomiast sam fakt wystąpienia przeciw błędom wynika z Miłości Chrystusowej, którą Kościół darzy każdego człowieka i pragnienia doprowadzenia go do Zbawienia. Zbawić można się tylko w Prawdzie. Z tej perspektywy postawa „tolerancji błędu” to postawa braku miłości, która obojętnością przyzwala na śmierć duchową osoby będącej w błędzie. Dlatego Kościół występuje przeciw kłamstwom i jest tym, który nie czeka na samo-poprawę, bo zdaje sobie sprawę z tego, że grzech goni grzech, błąd goni błąd, co tylko pogłębia upadek.

XV. Każdy człowiek ma prawo przyjąć i wyznawać taką religię, jaką wiedziony światłem rozumu uznał za prawdziwą.

XVI. Ludzie, praktykując jakąkolwiek religię, mogą odnaleźć drogę wiecznego zbawienia i je osiągnąć.

LXXVII. W naszych czasach już nie jest stosowne, aby religia katolicka traktowana była jako jedyna (unicam) religia państwowa, z wykluczeniem wszystkich pozostałych wierzeń.

– Błędy te są niejako konsekwencją błędów nr I i IV.
Człowiek, który poznał Chrystusa i nie uwierzył, ale wręcz Go odrzucił, sam się potępia (por. J 3, 17-18). Wyznawcy innych religii, którzy nie poznali Chrystusa, będą sądzeni przez Sprawiedliwego Sędziego wg serca, które mają, wg prawa naturalnego, które zdolni byli sobie uświadomić we własnym sumieniu. Dla dopełnienia sprawiedliwości i oni usłyszą głos Zbawiciela, po swojej śmierci. Wówczas dane im będzie wybrać Jezusa jako Zbawiciela lub Go odrzucić. Tak wypełnią się dla każdego słowa Jezusa, który mówi:
„Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia.” (J 5, 28-29)

Dotyczy to każdego czaszu, bo Prawda jest niezmienna w czasie.

W swoim życiu poznałem przynajmniej ogólnie większość znanych powszechnie systemów wierzeń, religii, również z dziedziny ezoteryki, okultyzmu. Część z tego przyjąłem czasowo do osobistych wierzeń, dlatego z dzisiejszej perspektywy widzę wyraźnie pułapkę tych kłamstw.  Po tym wszystkim świadomie wybrałem Chrystusa w Kościele Katolickim. Dlaczego? Bo rzeczywiście tylko Jezus Chrystus jest Prawdą, Drogą i Życiem. Prawdą, która sama znajduje człowieka… Tak, to On mnie znalazł i wyrwał mocną i pewną ręką z bagna kłamstwa. To prawdziwa łaska wypływająca z głębin Jego nieskończonego Miłosierdzia. I temat na osobną opowieść… Jeśli jednak po tym wszystkim świadomie odstąpiłbym od Niego, to nie byłoby dla mnie zbawienia. Czuję to całym sobą wyraźnie i dokładnie i ogarnia mnie na samą myśl ogromna bojaźń. Mimo tego, teoretycznie mógłbym to zrobić, bo On szanuje moją wolną wolę, ale proszę Go codziennie, aby nigdy mi na to nie pozwolił. Bez Jezusa nie mam już życia… Dlatego właśnie Kościół Katolicki głosi, że poza nim nie ma zbawienia. Natchnienia Ducha Świętego, które odczuwam całą duszą, przekonują mnie o tym i potwierdzają to stanowisko Kościoła w 100%.

Maria z Agredy: Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny

Bezpośrednio po śmierci Maryi Jej Najświętsza Dusza została przeniesiona na prawicę Jezusa Chrystusa. Maryja jedyna z wszystkich śmiertelników nie przechodziła sądu szczegółowego, jakiemu podlegały wszystkie dzieci Adama. Będąc Królową całego stworzenia i Matką Stwórcy była wyjęta spod tych praw.

Zbawiciel przedstawił Maryję przed tronem Bóstwa jako „Matkę„. W obecności wszystkich świętych Syn Boży w swym  Najświętszym Człowieczeństwie przemówił do odwiecznego Ojca: Odwieczny Ojcze! Moja najukochańsza Matka, Twoja umiłowana Córka, najdroższa Oblubienica Ducha Świętego przychodzi, aby na wieki posiąść koronę i chwalę, którą przygotowaliśmy dla Niej w nagrodę za Jej zasługi. Pomiędzy dziećmi Adama narodziła się Ona jako róża bez cierni, nienaruszona, czysta i piękna. Jest godna tego, abyśmy Ją wzięli na Nasze ręce i posadzili na miejsce, na które nikt, kto narodził się w grzechu wejść nie może. Ona jest Naszą jedyną i umiłowaną Wybranką. W niej złożyliśmy skarb Naszego Bóstwa, a Ona przechowywała ten skarb jak najwierniej; nigdy nie odstąpiła od Naszej woli i zyskała sobie Naszą łaskę. Mój Ojcze, trybunał Naszego miłosierdzia jest sprawiedliwy i hojnie wynagradzamy zasługi naszych przyjaciół. Jest rzeczą słuszną i sprawiedliwą, aby Maryja odebrała nagrodę jako Matka. Przez cale swoje życie, we wszystkich swych uczynkach była do Mnie podobna, tak jak możliwe jest to dla stworzenia ludzkiego; równie podobna powinna być we wspaniałości chwały. Niechaj zasiądzie na tronie Naszego Majestatu, aby tam gdzie jest istotna świętość, była także i najwyższa, stworzona świętość„.

To orzeczenie Wcielonego Słowa zatwierdził Ojciec i Duch Święty. Najświętsza dusza Maryi została wyniesiona na prawicę Jej Syna i prawdziwego Boga, posadzona na królewskim tronie Trójcy Przenajświętszej: nikt z ludzi ani aniołów nie wstąpił i nie wstąpi na to miejsce.

Najwyższym i najwznioślejszym odznaczeniem naszej Królowej i Pani jest to, że siedzi na tronie trzech Boskich Osób i to jako Monarchini, podczas gdy wszyscy inni mieszkańcy nieba zajmują tylko miejsca sług  najwyższego Króla. Temu majestatowi Najświętszej Panny odpowiadają dary chwały: posiadanie, oglądanie i używanie. W nieskończonym dobru,
którym radują się wszyscy święci, Maryja bierze udział o wiele większy niż wszyscy inni. Wzniosła Królowa poznaje, przenika i pojmuje Istotę Bóstwa i Jej nieskończone doskonałości o wiele bardziej, niż wszyscy błogosławieni razem wzięci; nieskończenie bardziej miłuje Ją, raczy się Jej tajemnicami i ukrytymi wyrokami.

Niepodobna opisać z jaką radością obchodzili ten dzień wszyscy aniołowie i święci w niebie. Śpiewali nowe hymny pochwalne ku czci Najwyższego i ku uwielbieniu Jego Córki, Matki i Oblubienicy, w której Pan ukoronował
wszystkie swoje dzieła.

Nadszedł trzeci dzień od chwili, w której Najświętsza dusza Maryi wstąpiła do chwały niebiańskiej. Wówczas Pan objawił świętym swoją Boską wolę, że dusza Maryi powróci na ziemię, zbudzi swe ciało do życia i połączy się z nim ponownie, aby Maryja z ciałem i duszą, nie czekając na ogólne ciał zmartwychwstanie, wyniesiona została na prawicę swego Najświętszego Syna. Jezus Chrystus zstąpił na ziemię, prowadząc po swej prawicy duszę
Najświętszej Matki, w otoczeniu legionów aniołów i patriarchów. Przybyli do grobu w dolinie Jozafata, gdzie spoczywało dziewicze ciało Królowej niebios. Pan odezwał się w te słowa: „Matka moja poczęta została bez grzechu, aby ze swej najczystszej, niepokalanej i dziewiczej materii przyodziać Mnie w tę samą naturę ludzką, w której przyszedłem na świat i odkupiłem go od grzechu. Moje Ciało jest Jej ciałem. Ona była Pomocnicą w moich dziełach Odkupienia, dlatego muszę Ją zbudzić z martwych, tak jak sam niegdyś zmartwychwstałem; uczynię to tego samego dnia i tej samej godziny. Albowiem jest wolą moją, aby we wszystkim była do Mnie podobna.

Wszyscy święci starego Zakonu złożyli Panu wyrazy uwielbienia i podziękowania za tę łaskę. Najbardziej radowali się nasi pierwsi rodzice — Adam i Ewa, następnie św. Anna, św. Joachim i św. Józef. Na rozkaz Pana Najświętsza Dusza Maryi wstąpiła w Jej najczystsze ciało, ożywiła je do
nowego życia, nieśmiertelnego i pełnego chwały nadając mu cztery dary, które odpowiadają chwale duszy i które z duszy przechodzą na ciało, a mianowicie: jasność, niepodleganie cierpieniom, zwinność i delikatność. Wyposażona w te dary Maryja wyszła z duszą i ciałem z grobu, przy czym nie odsunięto kamienia zakrywającego grób. Ustawiła się uroczysta procesja, która wśród niebiańskiej muzyki uniosła się od grobu do
nieba. Stało się to w tej samej godzinie, w której zmartwychwstał Pan Jezus, to jest w niedzielę po północy. Na końcu procesji, po prawicy Zbawiciela, postępowała Królowa niebios w złotej szacie, napełniającej wszystkich mieszkańców niebios niewysłowionym podziwem. Wszystkie oczy były skierowane na Maryję i wszyscy śpiewali radosne pieśni
wielbiące Najświętszą Pannę; m.in. dały się słyszeć zwrotki Pieśni nad pieśniami: „Kim jest ta, co się wyłania z pustyni wśród słupów dymu, owiana wonią mirry i kadzidła, i wszelkich wonności kupców.” Śpiewano także: „Wyjdźcie córki Syjonu i zobaczcie naszą Królową. Gwiazdy zaranne uwielbiają Ją, a synowie Najwyższego czczą Ją uroczystościami. Kto jest ta, która wychodzi jakby jutrznia wschodząca, piękniejsza od księżyca, wybrana niby słońce? Kto jest ta, która wschodzi z pustyni, opierając się o swego Oblubieńca i napełniona niezmierną rozkoszą?

Wśród takich uwielbień Maryja doszła do tronu Trójcy Przenajświętszej. Trzy Boskie Osoby przyjęły Ją uściskiem, który trwać miał na wieki.

– „Mistyczne Miasto Boże, czyli żywot Matki Boskiej” Marii z Agredy, rozdział LVIII