Próba wiary na pustyni

Czytania 31.03.2020r.

Lb 21, 4-9

„Od góry Hor szli Izraelici w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść ziemię Edom; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny».” (por. Lb 21, 4-5)

Kościół został obecnie wyprowadzony przez Pana na pustynię – nie ma dla Ludu Bożego prawdziwego pokarmu, Chleba z Nieba – Ciała Jezusa, nie ma prawdziwego napoju, Krwi Jezusa. Ta sytuacja potrwa jeszcze długo i będzie próba cierpliwości. Jest dostępna tylko Komunia duchowa, która dla wielu jest „mizerną” alternatywą, wywołującą jedynie tęsknotę za rzeczywistą Komunią Ciał i Dusz… Jest to jednak próba, w której Pan oczekuje posłuszeństwa, cierpliwości i lojalności względem Pasterzy, wierności Kościołowi i.. ugryzienia się w język, kiedy przychodzi pokusa szemrania, obmawiania, rzucania oszczerstwami w Pasterzy. Celem tej wędrówki Ludu-Kościoła jest odnowienie jego chrztu, tzn. zanurzenia w imieniu Ojca i Syna i Ducha Świętego, potwierdzenie wyrzeczenia się szatana oraz odnowienie wiary i przyrzeczeń wobec Boga. Jeśli w Ludzie pojawia się „szemranina” i obmowy przewodników, to jak muchy do kupy zlecą się Złe duchy, aby dopełnić dzieła… co Pan w swej sprawiedliwości dopuszcza. Dlatego napisane jest dalej:

Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza, mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem.” (por. Lb 21, 6-7)

Te węże tak wtedy, jak i teraz, to przed pełzającymi gadami, demony, rujnujące pokój ducha, kąsające i wstrzykujące w umysł swój jad buntu przy każdej sytuacji tak, aby podburzyć Lud i złamać jedność. Trucizna jadu lub po prostu jad może być „mrożący” – od węży i może być „palący” – od skorpionów (por. Pwt 8, 15; Łk 10, 19; Ap 9, 1-12). Chodzi o różne rodzaje pokus, skłaniających do różnych zachowań:
1) węże – symbol pokusy prowadzącej do nieposłuszeństwa i obojętności wobec Prawa i Słowa Bożego. Kiedy wąż ugryzie człowieka, robi się mu zimno i w końcu umiera, podobnie jak grzech zrodzony z powyższych pokus, wywołuje w duszy brak wiary i miłości, niewytrwałość, duchową letniość, oziębłość, obojętność i ostatecznie śmierć duchową;
2) skorpiony – kiedy skorpion ugryzie człowieka, robi się mu gorąco i w końcu umiera. Skorpion to symbol pokusy opartej o pożądanie, „rozpalającej” pragnienia, zmysły i prowadzącej do grzechu gniewu, zazdrości, chciwości, nienawiści, itp. „palące sprawy”. Podobnie, jak w przypadku jadu węża, człowiek kończy śmiercią, w tym przypadku przez niekontrolowany wzrost pożądliwości i skokowy przyrost liczby i ciężaru grzechów. Życiowym przykładem jestem ja, który to piszę, a biblijnym przykładem jest król Dawid, który od zwykłego lenistwa (nie wyruszył ze swoim wojskiem na swoją wojnę, jak zawsze), przeszedł przez zmysłową pożądliwość do cudzołóstwa, oszustwa z planowaniem morderstwa swojego oddanego żołnierza, w końcu swoimi rozkazami wydał wyrok śmierci na tego człowieka, z którego żoną popełnił cudzołóstwo i wziął sobie ją sam za żonę (por. 2 Sm 11, 1-26, 2 Sm 12, 1-14). Jeśli w porę człowiek nie opamięta się, nie wróci do Boga, nie wyzna przed Bogiem grzechu i nie będzie błagał o przebaczenie, to umrze duchowo.

Napisane jest „Zesłał więc Pan na lud węże (…)” szemranie jest przyczyną, dla której pojawia się skutek w postaci obecności demonów. Kiedy Pan odejmuje rękę chroniącą człowieka przed Złym, to w ten sposób dopuszcza działanie Złego. Odejmuje swą rękę i dopuszcza Złego dla uszanowania wolnej woli człowieka, bo to człowiek swoim wewnętrznym wyborem i postępowaniem oddziela się od Pana, na mocy swojej wolnej woli. Musi jednak przyjąć pełne konsekwencje oddzielenia się od Boga, Źródła Życia i Światłości pełnej Miłości, co Pan w swej sprawiedliwości dopuszcza. Konsekwencje, które prowadząc przez wstyd, samotność i poczucie oddzielenia od wszystkich, cierpienie, ból, chorobę, przekleństwo, nienawiść do wszystkiego, własnego życia i Boga, a ostatecznie sprowadzają duchową śmierć – oddzielenie od Boga NA ZAWSZE – piekło.

Pan Bóg przez wzgląd na swoje miłosierdzie, mimo buntu człowieka, czeka na jego powrót, skruchę i wołanie o przebaczenie i miłosierdzie. Jeśli człowiek zawoła ze swojej głębokości do Boga, to Ten może znowu działać w życiu człowieka. Bóg wchodzi wtedy, jako Pan potężny w boju (por. Ps 24, 8), aby człowieka wyzwolić, uleczyć, chronić i zbawić. Aby to uczynić poleca Pasterzowi wprowadzić w świat człowieka, element będący próbą wiary i odnoszący się do charakteru popełnionego grzechu, np. węża na palu:

„Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogoś wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.” (por. Lb 21, 8-9)

Bóg daje wyjście z każdej sytuacji, jeśli tylko człowiek zwróci do niego siebie całego i uwierzy w obietnicę, daną przez Słowo Boga.

Pomysły Boga na ocalenie człowieka są bardzo proste:
„jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu”
Niestety wielu nie stać nawet na tyle, żeby spojrzeć, bo żeby spojrzeć, trzeba było najpierw uwierzyć, że to spojrzenie coś da, coś pomoże, tym bardziej, kiedy trzeba było spojrzeć na obiekt, którego przecież się śmiertelnie obawiało. Izraelici mieli spojrzeć na miedzianego węża, czyli symbol węży, które ich gryzły i zatruwały jadem i uwierzyć, że to ochroni ich życie.

Podobnie dzisiaj: Jezus Chrystus pragnie, żebyśmy w końcu zaczęli na Niego patrzeć jak na Zbawiciela, a nie jak na znajomego z sąsiedztwa, przyjaciela z podstawówki. Jezus oczekuje od nas takiej wiary, która rodzi się w człowieku tylko wtedy, kiedy staje mu przed oczami śmierć albo życie. Wiary nieabstrakcyjnej, ale realnej, choćby „jak gorczycy ziarnko”. Stąd to całe wyjście Kościoła na pustynie. Wyjście, która ma odnowić w nas dziękczynienie Bogu za wszystko w naszym życiu, co wcześniej było jakby oczywiste, jak choćby uścisk dłoni, odwiedziny i przytulenie członków rodziny, czy w końcu powszednia i niedzielna Eucharystia… od rana do wieczora, co półtorej godziny w każdym polskim mieście.

Jezus chce, żebyśmy pomyśleli o Nim w końcu tak:
Ty jesteś jak zdrowie, Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił”

żebyśmy się w końcu nawrócili… W tym wpisie o tym więcej:

Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię

Dlatego doświadczamy tego wyjścia na pustynię, dlatego Kościół jest teraz jak Oblubienica Baranka… która wiele razy Go zdradziła i upadła. Pan jednak ciągle chce mieć Ją tylko dla siebie, chce ją przystroić i przygotować na Gody Baranka.
Dlatego chcę ją przynęcić,
na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca.” (por. Oz 2, 16)

Jezus prosto tłumaczy zamysł Boga o Dziele Zbawienia: wierzyć w Syna Bożego i Syna Człowieczego – Mesjasza, którego On posłał, aby wypełnił Prawo, wszystkie proroctwa i pisma. Jezus wzywa nas do wiary w siebie, mówiąc:
A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.
Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.”
(por. J 3, 14-18)

„Oni zaś rzekli do Niego: «Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?». Jezus odpowiadając rzekł do nich: «Na tym polega dzieło [zamierzone przez] Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał».” (por. J 6, 28-29)

A On rzekł do nich: «Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich». Powiedzieli do Niego: «Kimże Ty jesteś?» Odpowiedział im Jezus: «Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od Niego». A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu. Rzekł więc do nich Jezus: «Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną; nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba». Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego. Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli».” (por. J 8, 22-31)

«Przeto i teraz jeszcze – wyrocznia Pana:
Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem,
przez post i płacz, i lament».
Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty!
Nawróćcie się do Pana Boga waszego!
On bowiem jest łaskawy, miłosierny,
nieskory do gniewu i wielki w łaskawości,
a lituje się na widok niedoli. (por. Jl 2,12-13)

To wszystko daje obraz Jezusa, który ponownie przychodzi do nas i głosi:
«Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże.
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!»”
(por. Mk 1, 15)

 

 

 

 

Lud Boży w grobie

Niedziela 29.03.2020r.: Ez 37, 12-14: Kto jest martwy? Kto leży w grobie?

Lud Boży, Kościół.
Chrześcijanie zamknięci w swoich domach – grobach.
Martwy Kościół, a tak bardzo troszczący się o swoje doczesne życie. Uczniowie zapomnieli, jak Mistrz, Jezus Chrystus, mówił:
„Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?” (por. Mt 6, 25)

Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.” (por. Mt 6, 31-34)

Jeśli Pan nie wyleje na nas Ducha Świętego, to będziemy siedzieć w tych grobach, aż pomrzemy nie od koronawirusa, ale z marazmu!

Na szczęście, Bóg daje nam dzisiaj swoją obietnicę, obietnicę udzielenia nam Swojego Ducha! Oczekujmy Go, módlmy się, aby zstąpił i nas odnowił, aby dał nam nowe życie i uzdolnił do odnalezienia się w obecnej sytuacji, jako Lud Boży, Lud Wiary, Lud głoszący Dobrą Nowinę o Zbawieniu w Jezusie Chrystusie, który mówi do nas znowu:

„«Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.
Wierzysz w to?»”

(por. J 11, 25-26)

To już 4 dzień bez Ciała i Krwi Jezusa

To już 4 dzień bez Ciała i Krwi Jezusa. Msze św. i Komunia „duchowa” wywołują we mnie tylko pogłębiający się smutek i tęsknotę za Jezusem, za wspólnotą wierzących, wiernych uczniów…
Chyba popadam w depresję.
Co robić w tej sytuacji?
Obiecałem Panu Jezusowi posłuszeństwo kościelnym przełożonym. Obiecałem i muszę dotrzymać obietnicy. Jednakże, dusza moja nie może „usiedzieć” na miejscu i bezczynnie oczekiwać końca epidemii, czyli jeszcze może… 2 tygodnie? Zbyt optymistyczne. 2 miesiące? Bądźmy realistami: 6 miesięcy?! A może i więcej.
Nie dam rady, nie przeżyję bez Jezusa… Każda Komunii duchowa to tylko pogłębiająca się tęsknota … Może nie potrafię tak przyjmować Komunii, może coś robię źle? A może Pan chce zmobilizować mnie do podjęcia działania, „walki” o Niego? Oczywiście wszystko w duchu posłuszeństwa Kościołowi. To mój obecny stan ducha.
Co więc można zrobić?
Prosić, wymyślać rozwiązania, inspirować, naciskać, dzwonić, pisać, mailować, błagać, wzywać, mobilizować… i tak od początku.
Ale przede wszystkim: uspokoić się, wyciszyć, rozeznawać wolę Boga, być cierpliwym, wytrwałym w posłuszeństwie, nawet jeśli decyzje Pasterzy wydają się złe.
Co można wymyślić? Jak wyjść z sytuacji?
Potrzeba, aby nasz Episkopat i nasi Pasterze zaczęli negocjować z rządem zmianę tych krzywdzących dla Kościoła przepisów, ograniczających liczbę wiernych w kościele do 5 osób, co w praktyce całkowicie zamknęło wiele kościołów na udział wiernych we Mszach świętych.
Kościoły są wielkie jak supermarkety – jeden lub nawet kilka, a ludzi wejść może kilkanaście/kilkadziesiąt razy mniej! Do autobusu może wejść kilka razy tyle ludzi, co do kościoła – może każda parafia niech zrzuci się na autobus?
Tu nie ma żadnej racjonalnej logiki, to jest perfidne uderzenie w Kościół albo przynajmniej uderzenie w Kościół.
Wytyczne przeciw rozszerzaniu się epidemii w przypadku Kościoła powinny być np. takie: Ld=Pc x Ldj,
gdzie:
Ld – całkowita dopuszczalna liczba osób w kościele [os],
Pc – całkowita pow. kościoła przeznaczona dla wiernych [m2]
Ldj – dopuszczalna liczba osób na jednostkę powierzchni, tj. 1m2, z zachowaniem dopuszczalnych odstępów [os/m2]. Np. przy zachowaniu 2m odstępu między sąsiednimi osobami w każdą stronę i średnich wymiarach szerokości ciała, otrzymamy w przybliżeniu prostokąt o bokach 2,2 x 2,5m, z polem powierzchni 5,5m2. Stąd Ldj=1/5,5=0,18 os/m2.
Np. Dla przykładowego kościoła o powierzchni użytkowej dla wiernych: 20mx35m=700m2 otrzymamy:
Ld=700m2 x 0,18 os/m2 = 126 os.
Jeśli trzeba to można to jeszcze ograniczyć, np większymi odstępami (nie 2m ale np. 3m) – to i tak wyjdzie więcej niż 5 osób! Pierwsze wytyczne rządu – 50 osób – były racjonalne i powinny zostać przywrócone.
Do Komunii świętej ustawia się kolejka na naklejonych pasach na podłodze co np. 1,5-2m, a ludzie wychodzą kolejnymi ławkami na sygnał ministranta. Inne rozwiązanie: wszyscy wierni pozostają na swoich miejscach, pragnący przystąpić do Komunii świętej podnoszą rękę i ksiądz kolejno podchodzi do każdego do ławki, mając swobodne przejście przez utworzony odstęp.
Ba! Niech będzie wymóg, że na Msze św. można przyjść tylko w kombinezonie ochronnym i w maseczce, jak lekarze w szpitalu (albo lepiej: w kasku motocyklowym). Wtedy też będziemy się zarażać?
Naprawdę można coś wymyślić, żeby dalej funkcjonować – uczmy się od biznesu. Sklepy, apteki, poczta sobie poradziły. To jest bardzo proste, tylko trzeba chcieć.
Trzeba być posłusznym biskupom i księżom proboszczom, mimo innego od nich zdania i z krwawiącym sercem – tak trzeba, do tego wzywam każdego katolika, ale jednocześnie trzeba na nich naciskać, inspirować i mobilizować, żeby wypracowali z rządem inny kompromis, korzystniejszy dla Kościoła i wciąż bezpieczny epidemiologicznie, bo epidemia może trwać jeszcze miesiącami!
Czy ci, którzy kochają Jezusa mają umrzeć z głodu Eucharystycznego? Może mam za słabą wiarę, ale osobiście na drodze Komunii duchowej tylko wzrasta mi tęsknota za Jezusem…
Drodzy Biskupi i Księża, proszę, zacznijcie w końcu BRONIĆ nie nas, którzy nie jesteśmy dziećmi, znamy wytyczne anty-epidemiologiczne i potrafimy o siebie zadbać, ALE:
– BROŃCIE JEZUSA, który wciąż chce przychodzić do swoich wiernych uczniów złączonych we wspólnocie ciał i dusz w Swoim Kościele, aby ich uzdrawiać, odpuszczać grzechy i karmić Sobą, który dla ludu uczynił płynący nieprzerwanie od Ostatniej Wieczerzy cud nowej Manny z Nieba, który chce abyśmy trwali w Nim zjednoczeni przez Jego Ciało i Krew i mieli Życie wieczne. Nie zatrzymujcie tego Cudu dla Ludu Bożego, bo niektórzy prędzej umrą z głodu Eucharystycznego niż od koronawirusa! Czy ktoś tu ma taki głód? Kapłani, nie zatrzymujcie tego Cudu, bo to też znak, że wchodzimy do Ziemi Obiecanej (por. Joz 5, 10-12), że Pan naprawdę powtórnie przyjdzie, a my nie jesteśmy jako ludzkość kompletnie na to przygotowani…
– BROŃCIE KAPŁAŃSTWA SŁUŻEBNEGO, które ma sens tylko w służbie ludowi Bożemu, a nie samemu sobie! Drodzy kapłani: bądźcie solidarni z wiernymi i też zostańcie na plebaniach, nie wychodźcie do ołtarza, ale włączcie sobie Mszę św. np. z Watykanu i przyjmijcie Komunię duchową – wg Waszej nauki: to wystarczy. Oto rada w tej logice: zamknijmy wszystkie kościoły w Polsce, zostawmy tylko 1, w którym będą Msze co godzinę, żeby każdy mógł oglądnąć i to wystarczy. Intencje zamówione przenieść na najbliższy dostępny termin po epidemii. Po co utrzymywać obecnie wszystkie parafie, które zamknęły się przed wiernymi? Kapłani, bądźcie solidarni z wiernymi i NIE przychodźcie do kościołów, nie sprawujcie Mszy św. Może wtedy poczujecie głód, który spadł na Lud przez Wasz brak asertywności wobec rządzących i brak pomysłowości wobec ich pomysłów i wobec epidemii!
– BROŃCIE EUCHARYSTII, która ma sens we wspólnocie wiernych Kościoła i jest jego szczytem i źródłem. Smutno, żenująco, dziwnie to wygląda, jak kapłani sprawują Msze św. w pustym kościele, gestykulują i przemawiają do pustych ławek, jakby NIC się nie stało, jakby cały Kościół w tym kościele nigdy nie był potrzebny! Uważajcie, bo niewiele czasu upłynie, kiedy Lud się już dziwić nie będzie, ale tak się do tego przyzwyczai, że tę nieregularną sytuację trzeba będzie wprowadzić jako normę, a Kościół zlikwiduje swoje fizyczne placówki, których nikt już nie będzie w stanie utrzymać, i przeniesie się do internetu!
Oby tak się nie stało, oby to była tylko jakieś czarnowidztwo, ale żeby tak się nie stało, to trzeba nie iść w tym kierunku…
Kto zgadza się z powyższym, niech kopiuje i rozszerza ten apel po całej chrześcijańskiej Polsce, niech ludzie dzwonią i piszą do biskupów i księży proboszczów, niech coś się ruszy!
My musimy naprawdę przyjść do Jezusa, ukazać swoim postępowaniem wiarę w Niego i zaufanie wobec Niego, przy jednoczesnym trwaniu w jedności i posłuszeństwie wobec przełożonych, a nie wyłącznie chować się w domach, kiedy przychodzi do tematu dania świadectwa Prawdzie i wiary w Jezusa Chrystusa, kiedy wszyscy dalej pracują, kupują i sprzedają i radzą sobie, jak tylko potrafią. Kościół też sobie poradzi, ale tylko otwarty dla ludzi i pełen wiary w Boga!
Warto zobaczyć też inne źródła informacji dla wyrobienia sobie opinii o stanie faktycznym sytuacji niż tylko powszechne mass-media, np. to:
https://www.odkrywamyzakryte.com/pandemia-koronawirusa-wyprala-mozgi-miliardow-ludzi/?fbclid=IwAR3XJtLhA2VFnVcGHPMxoKPlRsXrx6MVM_1cM_F0ZoHi2dD6DmK26O0sKuk
Piękne są inicjatywy podejmowane przez niektórych księży, jak np. ta:

Miejscem sprawowania Eucharystii był taras przy kaplicy domu zakonnego salezjanów. Z tej propozycji duszpasterskiej za pierwszym razem skorzystało 13 kierowców, którym towarzyszyły ich rodziny.
Przez dwie ostatnie niedziele odbywały się również transmisje Mszy świętej o godz. 12.00. Od 1 kwietnia będą także transmisje codziennych Mszy świętych o godz. 7.00 i 18.00 (www.janbosko.szczecin.pl).
Duszpasterze proponują wiernym każdego dnia okazje do spowiedzi od 15.00 do 18.00 z możliwością przyjęcia Komunii Świętej.”

Takich pasterzy potrzebuje Kościół! To nie są wakacje, to powinien być czas dawania heroicznego świadectwa wiary!

Pasterze i owce

Widziałeś kiedyś jak pasterz woła owce? Jak je przeprowadza przez rwącą rzekę? Warto to oglądnąć… Niech Duch Święty uświadomi nam kilka rzeczy odnośnie sytuacji Kościoła.

A to chyba powie najwięcej o tym, jak w praktyce działają pasterze:

Owce „z zimną krwią” wrzucane przez pasterzy do głębokiej i zimnej wody… rwącej wody… zdaje się, że tak nie da rady, że to bezsensu, że to nas zabije…A tu okazuje się, że tak ma być, że to jest nasza życiowa przeprawa, że tak się robi, aby owce przeprowadzić do docelowego miejsca.

Obyśmy tylko jak one, przy pomocy pasterzy, ostatecznie dotarli na drugi brzeg tej rzeki życia!

Ta lekcja, którą przerabiamy ma tytuł: Posłuszeństwo. Posłuszeństwo ocala.
W jej zakresie jest również podpunkt: uwielbienie Boga w Duchu i prawdzie. Nie bez powodu Kościół 15.03.2020r., tj. w 1 niedzielę z ograniczeniami co do liczby wiernych, słuchał Ewangelii J 4, 5-42, z której na teraz stosuje się przede wszystkim ten fragment:
Odpowiedział jej Jezus: «Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie».” (por. J 4, 21-24)

Zdaje się, że do tej pory takich czcicieli było niewielu. Wielu chrześcijan jest tradycyjnie przywiązanych do wyjścia w niedzielę do kościoła. Tak właśnie: do kościoła, nawet nie do Boga. Cześć i uwielbienie w duchu?! Czy nie wystarczy przyjść do kościoła i pomodlić się? Jak tę cześć w Duchu Bogu oddać?
Bóg chce to zmienić, chce nas nauczyć i dlatego odsyła nad z kościołów do domów. Nowe doświadczenia, wyjście z utartych, rutynowych schematów, cierpienie i tęsknota przemieniają. Niechże to wszystko nas przemieni, abyśmy wyszli z obecnej sytuacji z nowym sercem i nowym duchem!
Widzę, jak Bóg do tego nas nawołuje, dając swoją obietnicę (Ez 36, 16-32):

„16 Pan skierował do mnie te słowa: 1«Synu człowieczy, kiedy dom Izraela mieszkał na swojej ziemi, wówczas splugawili ją swym postępowaniem i swymi czynami: postępowanie ich wobec Mnie było jak nieczystość miesięczna kobiety. 1Wtedy wylałem na nich swe oburzenie z powodu krwi, którą w kraju przelali, i z powodu bożków, którymi go splugawili. 1I rozproszyłem ich pomiędzy pogańskie ludy, i rozsypali się po krajach, osądziłem ich według postępowania i czynów. 2W ten sposób przyszli do ludów pogańskich i dokąd przybyli, bezcześcili święte imię moje, podczas gdy mówiono o nich: „To jest lud Pana, musieli się oni wyprowadzić ze swego kraju”. 2Wtedy zatroszczyłem się o święte me imię, które oni, Izraelici, zbezcześcili wśród ludów pogańskich, do których przybyli. 22 Dlatego mów do domu Izraela: Tak mówi Pan Bóg: Nie z waszego powodu to czynię, domu Izraela, ale dla świętego imienia mojego, które bezcześciliście wśród ludów pogańskich, do których przyszliście. 2Chcę uświęcić wielkie imię moje, które zbezczeszczone jest pośród ludów, zbezczeszczone przez was pośród nich, i poznają ludy, że Ja jestem Pan – wyrocznia Pana Boga – gdy okażę się Świętym względem was przed ich oczami. 24 Zabiorę was spośród ludów, zbiorę was ze wszystkich krajów i przyprowadzę was z powrotem do waszego kraju, 2pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. 2I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. 2Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali. 28 Wtedy będziecie mieszkać w kraju, który dałem waszym przodkom, i będziecie moim ludem, a Ja będę waszym Bogiem. 2Uwolnię was od wszelkiej nieczystości waszej i przywołam [urodzaj] zboża, i pomnożę je, i żadnej klęski głodu już na was nie ześlę. 3Chcę pomnożyć owoce drzew i plony pól po to, byście nie musieli już znosić hańby klęski głodu wśród ludów. 3Wtedy wspominać będziecie wasz sposób życia i wasze złe czyny. Będziecie czuli obrzydzenie do siebie samych z powodu waszych grzechów i waszych obrzydliwości. 3Nie z waszego powodu Ja to uczynię – wyrocznia Pana Boga. Zapamiętajcie to sobie dobrze! Wstydźcie się i zarumieńcie z powodu waszego sposobu życia, domu Izraela! 33 Tak mówi Pan Bóg: W dniu, w którym oczyszczę was ze wszystkich win waszych, zaludnię znowu miasta, ruiny zostaną odbudowane, 3a spustoszony kraj znowu ma być uprawiany, zamiast odłogiem leżeć przed oczami każdego przechodnia. 3I będą mówić: „Ten spustoszony kraj stał się jak ogród Eden, a miasta, które były opustoszałe, zniszczone i zburzone, zostały umocnione i ludne”. 3A narody pogańskie, które wokoło was pozostaną, poznają, że Ja, Pan, to, co zburzone, znowu odbudowałem, a to, co opuszczone, znowu zasadziłem. Ja, Pan, to powiedziałem i to wykonam.”

Koronawirus w moim Kościele

Stało się jak Pan mi zapowiedział. Wirus dotarł i do mojej parafii… Parafii Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny.

W dniu Uroczystości Zwiastowania Pańskiego, ks. Proboszcz mojej parafii zamknął drzwi kościoła przed wiernymi i polecił nam udział duchowy przez internet lub radio. Ja z jednym moim bratem pomimo tego stałem i brałem udział w tej Mszy św. na zewnątrz, za zamkniętymi drzwiami świątyni… a obok nas misyjny Krzyż z Ukrzyż0wanym. W środku odprawiona została Msza święta bez udziału wiernych… A mi serce żal ściska i ten żal muszę wylać z siebie, bo pęknę… może tylko przez ten żal przypominam sobie te słowa Pana Jezusa:

To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem. Tego jednak nie powiedziałem wam od początku, ponieważ byłem z wami.” (por. J 16, 1-2)

Czy Królestwo Boże też będziemy oglądać przez internet? A może posłuchamy sobie o nim w radio? A może uczta w Królestwie Niebieskim będzie bez udziału wiernych – np. Bóg i sami prorocy, albo sami kapłani?

Z żalu wołam i do Maryi:
Maryjo, Maryjo! Matko Kościoła! Gdzie są Twoje dzieci? Kto wyrywa je z Twojego Łona, z Łona Kościoła? Kto rozpędził je po domach na 4 wiatry? Czy „duchowa” Komunia zdoła nakarmić całego człowieka, który jest istotą cielesną i duchową? Czy „sprawdzi się” to Kościołowi tak dobrze, że już zostanie tak, aż do powtórnego przyjścia Pana? Czy przeciwnie: wszyscy ochrzczeni powrócą do Domu-Kościoła i rzucą się z głodu do Ołtarza?

Wtedy podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: «Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?»  Jezus im rzekł: «Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć. (por. Mt 9, 14-15)

Wirus, rozsądek zgodny z radami lekarzy, troska o dobro bliźnich?
A może jednak brak wiary, bojaźliwość i światowa małoduszność?

Generalnie dobrze jest słuchać lekarzy i im zaufać, jako osobom kompetentnym w sprawach zdrowia fizycznego ciała. Jednak… Czasem dobrze, że w sprawach życia lub śmierci ludzie nie zawsze słuchają zaleceń i rad lekarzy, co podkreśla się w dzisiejszej uroczystości w kwestii dzieci poczętych, a nienarodzonych, diagnozowanych jako chore lub nie mające szansę na przeżycie. Jak dobrze, że potrafią oddać się w ręce miłosiernego Boga i przyjąć Jego wolę przyjmując to, co stanie się naturalnie. Wiele z tych dzieci dzięki decyzji przeciwnej naciskom lekarzy – razem ze swoimi mamami teraz żyje i mają się dobrze. Wiele umiera zgodnie z zapowiedzią. Jedno uratowane życie to uratowany cały świat i jest warte dania mu szansy.

Kościół powinien również kierować się swoją logiką – logiką wiary i zaufania Panu Bogu, przy jednoczesnym respektowaniu podstawowych prewencyjnych środków zewnętrznych i niezbędnych ograniczeń we frekwencji. Niezbędnych, a nie nadgorliwych. Całkowity zakaz udziału wiernych we Mszach świętych przypomina trochę strzelanie do komara z armaty, kiedy na tej samej ulicy ludzie stoją w gromadach z zachowaniem odstępu.. lub nie. Stoją na przystankach autobusowych, jeżdżą autobusami, pociągami, czekają w kolejce pod sklepem, bankomatem czy pod pocztą i apteką. Pod kościołem i w kościele kilkanaście osób stać nie może?

Jeśli świat dalej robi to, co robił zawsze, czyli np. handluje, kupuje i sprzedaje, pracuje, to Kościół tym bardziej powinien dalej robić to, co robił: Zbawiać ludzi przez dotyk Miłosiernego Jezusa i sprawować Pamiątkę Jego męki, śmierci i zmartwychwstania, karmiąc swoje dzieci Chlebem Życia wiecznego, aby nie ustały w tej ciężkiej drodze, a nie odsyłać je wszystkie przed ekrany komputerów… Podkreślam wszystkie, bo całkowicie popieram konieczność zmniejszenia frekwencji w szczególności wśród osób starszych, ale znowu: nie wykluczać wiernych całkowicie. Młodych i tak nie ma wielu chętnych do Kościoła, więc problem rozwiązuje się sam. U mnie na poranną Mszę św. do kościoła o powierzchni kilkuset m2 chodzi codziennie kilka – kilkanaście osób. To liczba, która nie jest żadnym zagrożeniem przy zachowaniu podstawowych środków zapobiegawczych. Ale trzeba chcieć.

Na forum popularnego deon.pl można przeczytać kazanie-artykuł ks. Mieczysława Łusiaka SJ, który o obecnym czasie napisał m.in.
„(..) Jeżeli chcemy w tej całej obecnej sytuacji przyjąć postawę chrześcijańską, to powinniśmy przede wszystkim kierować się miłością, czyli zastanawiać się co służy dobru drugiego człowieka. Co służy jego bezpieczeństwu? W jaki sposób mogę drugiemu człowiekowi pomóc? Dlatego w tych dniach o wiele cenniejszą rzeczą niż uczestnictwo w Eucharystii, będzie zainteresowanie się kimś, kto jest chory, słaby, w podeszłym wieku. Czy jest na tyle zabezpieczony we wszystko, co jest mu potrzebne do życia, żeby nie musiał wychodzić z domu? Wczoraj odwiedziłem moją 82. letnią mamę i z miłości do niej nawet nie podałem jej ręki. Przywiozłem jej kilo mąki, jogurt, bo tego jeszcze nie zdążyła kupić.

Tego rodzaju zachowanie dziś jest dla nas chrześcijan cenniejsze nawet od uczestnictwa w Eucharystii, nawet tej niedzielnej. Dziś tego od nas oczekuje Chrystus. To jest specyfika tego czasu. Czasu miłości, czasu troski jeden o drugiego – zwłaszcza o tego najsłabszego. Może właśnie po to mamy nie pójść do kościoła, żeby pójść do kogoś z pomocą? Albo właśnie zostać w domu, żeby przypadkiem nie przenieść choroby, jeśli nie muszę z domu wychodzić? (…)”

Cóż… czy naprawdę w ten sposób widzi rzeczywistość Bóg? Z tego samego portalu zamieszczę komentarz do tych słów księdza Mieczysława widzący rzeczywistość zupełnie inaczej. Jest to komentarz napisany pana Jerzego Liwskiego:

„To że Eucharystia jest Najważniejsza w niczym nie umniejsza znaczenia miłości bliźniego, która jest przejawem miłości do Chrystusa. „a teraz ma Pan niepowtarzalną okazję pokazania, że dla Pana, jako chrześcijanina, zdrowie własne i innych jest ważniejsze niż praktyki religijne, nawet tak szczególne jak Eucharystia”. Jakże smutno słyszeć takie słowa od katolickiego księdza. Mam pokazać, że moje własne zdrowie jest ważniejsze niż Eucharystia… Obym księże Mieczysławie nigdy tego nie odczuł i nie okazał… i Ofiarę Chrystusa na Krzyżu sprowadza ksiądz, do „szczególnej praktyki religijnej”… księże, co się dzieje?..

Dlaczego ksiądz sugeruje fałszywe sprzeczności. „w tych dniach o wiele cenniejszą rzeczą niż uczestnictwo w Eucharystii, będzie zainteresowanie się kimś, kto jest chory, słaby, w podeszłym wieku”. W jaki sposób uczestnictwo w Eucharystii utrudniałoby pomoc innym? Księdza powołaniem jest nieść wiernym Eucharystię, a nie chleb wodę i lekarstwa (choć w żaden sposób to się nie wyklucza!) – to mogą zrobić inni, tak jak w naszej parafii robi to służba liturgiczna i parafialny caritas. „Tego rodzaju zachowanie dziś jest dla nas chrześcijan cenniejsze nawet od uczestnictwa w Eucharystii” i ksiądz i ja dobrze wiemy, że żaden święty nigdy nie postawiłby czegokolwiek ponad Eucharystię. I proszę mnie dobrze zrozumieć, bo to co widzę, to ciągła próba przeciwstawienia – miłość do człowieka kontra Eucharystia. Eucharystia jest i będzie, w każdej chwili i w każdym czasie Najważniejsza, bo jest realnym i rzeczywistym udziałem i zjednoczeniem z Ofiarą Chrystusa na Krzyżu cdn.

Wirus minie, zagrożenie minie – ale zostanie krajobraz po bitwie. Ludzie z wpojonym przekonaniem, że działalność charytatywna, pomocowa jest ważniejsza niż Eucharystia, że miłość do drugiego człowieka jest ważniejsza niż Eucharystia, że Boga można spotkać tak samo wszędzie, że tak samo jak na Eucharystii można go spotkać w domu (na przykład grając w gry planszowe z bliskimi, jak napisał jeden z autorów deonu)… Taki będzie krajobraz po bitwie… tylko kto się z nim zmierzy?

Na każdym rogu widzę prace jakie podejmują sprzedawcy, by móc dostarczyć sprzedawane przez siebie dobra innym. W piekarni ograniczenie do jednej osoby w środku, w warzywniaku w drzwiach wstawiona pleksi z wyciętym otworem przez który jak w aptece sprzedawca podaje warzywa, biedronka w której ochrona pilnuje ilości osób, które weszły do środka, apteka w której też może być tylko jedna osoba i wyklejona taśmą podłoga, do którego miejsca wolno podejść by farmaceuta był bezpieczny… etc etc. Oni wszyscy chcą dostarczyć dobro, które mają. A co robi Kościół, by dostarczyć największe dobro, które posiada, Eucharystię? Przewyższającą wartością wszystkie chleby warzywa i leki całego świata? Nic, po prostu powie nam, że są rzeczy ważniejsze niż Eucharystia i możecie po nią przyjść jak już będzie bezpiecznie…”

I dodam do tego: A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę.
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
(por. Łk 18, 7-8)

Co naprawdę mówi Duch do Kościoła?
Czy przychodzi czas, kiedy trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi? Czy zaprzeć się samego siebie, własnych odczuć, własnej pobożności, własnych praktyk duchowych sprawdzonych od lat… i wziąć TAKI krzyż na TEN dzień?

Oto wylałem swój żal, smutek, gorycz i zwątpienie. Wylewam go z siebie cały dzień … dosłownie, jakby mi się świat zawalił, chociaż od dłuższego czasu widząc, co się dzieje na świecie, powoli szykowałem się na to psychicznie.
Od powiesz: wariat …

Jednakże, pomimo wszystkich „dziwnych i słabych” argumentów przeciwko Eucharystii z udziałem wiernych, powtórzę, to co napisałem po komunikacie Episkopatu o ograniczeniu liczby wiernych na Mszach św. do 50 osób: w naszej obecnej sytuacji wierni Kościoła katolickiego powinni być posłuszni Biskupom, do tego również wszystkich nawołuję i mam nadzieję Pan policzy nam to za zasługę. A za Biskupów i księży módlmy się i wstawiajmy się za nich do Pana:

Panie Jezu, policz naszym Pasterzom w tej sytuacji ich decyzję jako wolę ochronienia Twoich owiec. Twoja stada są zagrożone zarazą, co innego powinni byli zrobić? Nie poczytaj im tego, jako próby odwiedzenia nas od Ciebie albo przeszkadzania w przychodzeniu do Ciebie, ale jako czyn miłości względem nas, chroniący nas przed rzezią i żniwem ze strony choroby. Tak, ta decyzja ochroni zdrowie i życie wielu z nas! Dziękujemy Ci, że pozwoliłeś im na nią z przepaści Miłosierdzia Twego! Niech ta chwila fizycznej rozłąki w Kościele wzbudzi w nas prawdziwy głód Ciebie, Twojego Chleba Życia wiecznego i bliskiego życia wspólnotowego! Niech życie sakramentalne Kościoła zostanie wskrzeszone we wszystkich Jego członkach! Niech odtąd nie będzie nikogo, kto przychodzi na Eucharystię, żeby tylko posiedzieć i wychodzi bez bycia nakarmionym Twoim Słowem i Ciałem. Niech wszyscy karmią się Tobą, o Chlebie Życia Wiecznego! Niech Twoja Krew napełni wszystkich Życiem, niczym sok w winnym krzewie płynący do każdej latorośli! Niech nas połączy po czasie próby w oczyszczoną Wspólnotę, przynoszącą piękne owoce Twojemu Królestwu! Niech zostaną wzbudzone nowe wspólnoty w każdej parafii! Niech życie modlitewne każdego chrześcijanina zostanie tak przemienione, aby każdy był zdolny do uwielbienia Ojca w Duchu i prawdzie, oddając Mu cześć przez Ciebie i w Tobie Jezu na każdym miejscu, w którym się znajdzie! Amen.
Nie może być tak, że osoby przychodzące codziennie na Mszę świętą i karmiące się Jezusem Eucharystycznym zaczną od dzisiaj pod kościołami wyzywać księży i biskupów. Byłoby to absolutne antyświadectwo dla Eucharystii i Jezusa, którego dotąd codziennie przyjmowały.
Dzisiaj (25.03.2020r.) kiedy uczestniczyłem we Mszy świętej poza murami świątyni miałem taką sytuację. Przyszedł jeden stały bywalec Eucharystii, starszy człowiek, i zaczął rzucać gniewnymi i obraźliwymi epitetami na mojego (naszego) Księdza Proboszcza. Pomimo mojego i tak już wielkiego bólu, bo modliłem się przed tym kościołem i płakałem, jego złość od razu mnie dodatkowo „ukłuła” negatywnie i zareagowałem odpowiadając mu prosto: „Bracie, zachowaj swoje serce od gniewu i nienawiści. Nie tędy droga, nie tego uczy nas Jezus! Trzeba zastanowić się co robić, rozeznać sytuację, ale na pewno nie możemy teraz się wyzywać!”
Józef i Maryja nauczyli nas, że posłuszeństwo ocala. Jezus był posłuszny Ojcu aż do śmierci krzyżowej… Bądźmy więc i my posłuszni naszym przełożonym, mimo krwawiącego z bólu serca i tęsknoty za Jezusem… dzisiaj dopiero 1 dzień. Co jeśli na powrót do „normalności” przyjdzie czekać rok albo 3 lata? Co jeśli dzisiejszej „normalności” nigdy już nie będzie? Są kraje na Ziemi, gdzie tak jest od dawna, gdzie Eucharystia jest rzadko, np. raz na rok… można teraz lepiej zrozumieć ból chrześcijan tam mieszkających… Tak czy inaczej: przez cierpienie i śmierć do zmartwychwstania!

 

Piszę to wszystko, bo wierzę, że jest to droga, którą musi przejść każdy dzisiaj wzburzony chrześcijanin – katolik. Wewnętrzna droga od buntu do posłuszeństwa, tak zawsze potrzebna dla zewnętrznej jedności Kościoła!

Niech światłem pocieszenia i wskazówką na obecny czas będzie dla nas następujące doświadczenie św. Faustyny:
„Dziś lekarz zdecydował, że mam nie chodzić na Mszę św. tylko do Komunii św., gorąco pragnęłam być na Mszy św., jednak spowiednik zgodnie z lekarzem powiedział, aby być posłuszną. Wolą Bożą jest, aby Siostra była zdrowa i nie wolno Siostrze się w niczym umartwiać, niech Siostra będzie posłuszna, a Bóg Siostrze to wynagrodzi. Czułam, że te słowa spowiednika, to są słowa Pana Jezusa i chociaż mi żal było opuszczać Mszy św., gdyż mi Bóg udzielał łaski, że mogłam widzieć małe Dziecię Jezus, ale jednak posłuszeństwo przekładam ponad wszystko.
Pogrążyłam się w modlitwie i odprawiłam pokutę, wtem nagle ujrzałam Pana, który mi rzekł: – córko Moja, wiedz, że większą chwałę oddajesz Mi przez jeden akt posłuszeństwa, niżeli przez długie modlitwy i umartwienia. O, jak dobrze jest żyć pod posłuszeństwem. żyć w świadomości, że wszystko co czynię jest miłe Bogu.” (Dz 894)

Eh… jeśli tego chce Bóg i od nas? To… niech tak będzie, przyjmijmy to wszystko, jako Jego wolę, np. taką modlitwą:

Panie Jezu! Ty wiesz jak bardzo pragnę być z Tobą! Ty wiesz, jak pragnę łączyć się z Tobą w codziennej, sakramentalnej Komunii świętej! Ty jeden wiesz jak kocham Twoje Ciało i Krew, mój Chleb Życia wiecznego, jak są mi cenne! Jednakże… W tym czasie ofiarowuję Ci w akcie posłuszeństwa wobec lekarzy i Twoich zastępców, Biskupów i księży, wyłącznie moją łączność duchową z Tobą, składającym się w Najświętszej Ofierze. Tę łączność podeprę dostępnymi środkami przekazu i odtąd już nie będę krytykował ani tej decyzji, ani osób, które ją podjęły. Odtąd niech będzie to Twoja wola dla mnie, która wiem, że jest zawsze miłosierdziem samym, a której ja chcę być posłuszny aż do odwołania tą samą drogą. Tak mi dopomóż mój Boże! Jezu ufam Tobie!

Razem z Papieżem Franciszkiem dołączam do powyższego jeszcze taką zachętę:
Na pandemię wirusa odpowiedzmy pandemią modlitwy, współczucia i czułości.

____________________________

Dodano dnia następnego: po spojrzeniu na temat od strony aspektu posłuszeństwa przełożonym i odmówieniu powyższej modlitwy-aktu przyjęcia tego doświadczenia w świetle posłuszeństwa, jako wolę Jezusa, poczułem jak powraca na mnie Łaska, jak zstępuje Duch Święty i uwalnia mnie od tego całego żalu, jak uzdalnia do wejścia w to doświadczenie w tym świetle, bez negatywnych emocji. Wrócił do mej duszy pokój… !

Później usłyszałem jeszcze takie słowa od jednego księdza, który śpiewał podczas adoracji:
„Nie bój się, wypłyń na głębie!”
Znowu odczułem poruszenie Ducha we mnie, który jakby mówił: Jezus jest już w Tobie, teraz czas dorosnąć! Żyć samodzielnie zgodnie ze Słowem Bożym, działać w Duchu Świętym! Wykorzystać ten czas na ewangelizację! Czas, w którym ludzie są poruszeni i bardziej skłonni, aby przyjmować Słowo Boże!

Przed spaniem modliłem się jeszcze i prosiłem Jezusa, żeby potwierdził to wszystko, ten konkretny kierunek spojrzenia na sytuację w świetle posłuszeństwa. Poprosiłem, żeby zrobił to przez Dzienniczek s. Faustyny, który jest dla mnie bardzo bliski… zgadnij, co Pan, jak ufam w ten sposób, mi powiedział?

Otworzyłem Dzienniczek a z nim utkwiłem wzrok od razu na następującym miejscu:
„Wtem usłyszałam te słowa w duszy: – większą nagrodę otrzymasz za posłuszeństwo i zależność od spowiednika: aniżeli za samą praktykę, w której się ćwiczyć będziesz. Córko Moja, wiedz o tym i według tego postępuj, że chociażby to była rzecz najdrobniejsza, ale ma na sobie pieczęć posłuszeństwa zastępcy Mojego, jest miła i wielka w oczach Moich. (Dz 933)

Znowu zstąpił Duch Święty ze swoją miłością i pokojem i pełnym przekonaniem, że to właśnie TEN kierunek, postępowanie w posłuszeństwie Kościołowi, jest zgodny z wolą Bożą! Światło wróciło do mej duszy… po prostu uradowałem się! Teraz, kiedy to piszę, mam to samo uczucie…
Jak dobry jest Jezus!

Ja, jako szeregowy wierny, już wiem, co mam w tym czasie robić… a Ty?

Jeśli dalej nie jesteś przekonany, to zobacz jeszcze to:

Pasterze i owce

Jako ciekawostkę opiszę jeszcze jedno doświadczenie z tego dnia. Kiedy zaczynał się wielki post zepsuł się telewizor w naszym domu. Przyznam, że ucieszyło mnie to… w przeciwieństwie do mojej żony. Zepsuł się wyświetlacz, był tylko sam dźwięk. TV miał być wyrzucony, ale stał sobie spokojnie nieużywany. Co jakiś czas próbowaliśmy go włączać, ale nic się nie zmieniało. A tymczasem dzisiaj… telewizor się sam naprawił ok. godz. 12.00! Czy można to traktować jako znak potwierdzający z tymi transmisjami nabożeństw przez środki przekazu? Nie chciałem tego tak widzieć, ale dzisiaj z nowymi, oczyszczonymi oczami coraz bardziej widzę, że to dodatkowy znak na ten konkretny czas.

Dzieło Zbawienia i Kerygmat w szczegółach

Po przerobionym rachunku sumienia niech się otworzą nasze oczy na grzechy, które popełniliśmy, grzechy rodzaju ludzkiego względem Boga i siebie nawzajem! Ciężar tych grzechów od początku istnienia ludzkości jest przygniatający, miażdżący, druzgocący…
Słowo Boga mówi: zapłatą za grzech jest śmierć… (por. Rdz 2, 17; Rz 6, 23).

Czy to już koniec? Czy pozostała nam już w konsekwencji naszych grzechów tylko duchowa śmierć? Na zawsze utracona relacja miłości z Bogiem? Czy Słowo Boga nie daje żadnej drogi wyjścia z tej tragicznej sytuacji?

„Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” (Rz 6, 23)

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!

Dlatego Bóg w swym miłosierdziu daje drogę powrotu do jedności ze Sobą i wzywa do powrotu do Królestwa Niebieskiego, ale w swojej sprawiedliwości, zechciał, aby to ponowne zjednoczenie z Nim odbyło się na drodze wiary i zaufania, przemiany myślenia (nawrócenia) i krzyża, poprzez następujące etapy:
1) uwierzenie Bogu, że Cię kocha i chce tylko Twojego dobra,
2) zaufanie Słowu Boga i podjęcie poszukiwania Jego woli,
3) uznanie popełnionych grzechów, przyznanie się do własnej grzeszności (posiadania natury skłonnej do grzeszenia) i potrzeba bycia odkupionym przez Boga,
4) żal za grzechy, ustne, szczere wyznanie grzechów i prośba o przebaczenie skierowana do Boga i tych osób, którym człowiek zawinił (jeśli żyją, a jeśli nie to modlitwa za nich),
5) podjęcie pokuty, zaparcie się siebie samego w grzesznych skłonnościach i rezygnacja z czynności, które Bóg określa jako złe, choć dotąd wydawały się człowiekowi dobre i przyjemne,
6) przyjęcie przychodzącego w życiu cierpienia, jako doświadczenie konieczne do duchowego oczyszczenia, przemiany i wzrostu, a więc wewnętrzna akceptacja tego doświadczenia, dążenie do określenia go w sobie jako dobre, oczyszczające, spełniające pokuty, a przeżywane z Bogiem, coraz głębiej z Nim łączące i ostatecznie sprowadzające do życia błogosławieństwo,
7) złożenie ofiary zadośćuczynienia lub udział w ofierze kogoś, kto jest zdolny do złożenia takiej ofiary. Jak wielkiej? Wielkiej jak popełniony grzech: całkowitej, całopalnej. Skoro „zapłatą za grzech jest śmierć, to odwrotnie: „zapłatą za posłuszeństwo jest życie. Co więc trzeba w posłuszeństwie złożyć Bogu w ofierze za grzechy? Jakieś miłe i przyjemne rzeczy, niewiele kosztujące? Czy wręcz przeciwnie?
Prorok Izajasz pisał:
Iz 53, 10 Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży.
To znaczy, że osoba, która w wolnej woli podejmuje ofiarę umożliwiającą powrót do Nieba musi w posłuszeństwie tej woli Boga przyjąć miażdżące cierpienie, aby ostatecznie oddać swoje życie, być poddanym śmierci, wejść w doświadczenie śmierci…

Kto mógłby wziąć na siebie ciężar tych grzechów i taką ofiarę złożyć?
Roślina? Wszystkie rośliny świata są zbyt „lekkie”, bo nie mają ani ludzkiego ciała, ani psychiki, ani duszy. Kompletnie nie nasz wymiar istnienia, nie nasza liga. Za mała waga ofiary.
Zwierzę? Wszystkie zwierzęta świata są zbyt „lekkie”, bo nie mają ani ludzkiego ciała, ani psychiki, ani duszy. Fizycznie jesteśmy podobni w podstawowych życiowych czynnościach, w wielu jednak różnimy się, a duchowo zwierzęta to nie nasz wymiar istnienia, nie nasza liga. Ofiara ze zwierzęcia symbolizować może jedynie oddanie Bogu niższej, zwierzęcej, części duszy, kierującej się popędami i instynktami, ale nigdy nie
Człowiek? Elementy składowe ofiary pasują, ale co najwyżej w zakresie życie za życie, bo zbyt mało waży jedno życie za życie całej ludzkości, przy założeniu oczywiście, że życie to nie jest skalane żadnym grzechem, który również spowodowałby konieczność wyrównania długu za nie. Za mała waga ofiary dla odkupienia każdego człowieka.
Anioł, istota duchowa? Nie nasz wymiar istnienia: brak ciała fizycznego i inne ciało duchowe czyniłby ofiarę anioła nieodpowiednią. Jako jednostkowe stworzenie nie mógłby spłacić długów zaciągniętych w ciele ludzkim przez całą ludzkość, istniejąc z natury w wymiarze ducha, nawet jeśli nie własną mocą, której mógłby mieć za mało, a z woli Boga mógłby przyjąć ciało ludzkie. Znowu za mała waga ofiary dla odkupienia każdego człowieka.

Wynika z tego, że ofiara każdego pojedynczego stworzenia, nawet Archanioła, byłaby zbyt „lekka” przy „ciężarze” win wszystkich ludzi. Poza tym: Bóg nie chciał, aby jakiekolwiek Jego stworzenie na sobie cierpiało skutki grzechów wszystkich ludzi i ofiarowało tak wiele przez Jego nakaz. Najświętsza Ofiara musi być dobrowolna, niewymuszona, złożona w duchu bezinteresownej miłości, nieskalana żadnym grzechem osobistym i złożona przez kogoś, kto jest w swoim bycie złączony w jakiś sposób ze wszystkimi, bo jest tak czysty, że może przenikać wszystko.

To kto może wyrównać dług względem Bożej sprawiedliwości, w oparciu której istnieje całe stworzenie, w tym wszelkie prawa fizyki, biologii, itd.? Kto weźmie na siebie ciężar kolektywnego grzechu ludzkości? Kto?!

SAM BÓG?!

Dobrze, ale jak miałoby się to odbyć? Jak „technicznie” Bóg miałby to zrobić? Czy Bóg, który jest duchem, tzn. istniejąc przed stworzeniem ma naturę duchową, a nie fizyczną (por. J 4, 24), z wysokości Niebios miałby „jakoś” oznajmić ludzkości, że teraz odpuszcza nam grzechy i odtąd jest po wszystkim, a człowiek znowu ma wstęp do Królestwa Nieba bez żadnego aktu woli i czynu z jego strony? Do kogoś z nas takie „oznajmienie” by dotarło i ktoś by uwierzył Bogu w takie załatwienie sprawy? Czy wystarczy przemówić przez Archanioła, czy Bóg sam ma przemówić w naszym świecie? Jeśli sam, to w jaki sposób, żeby wszyscy nie pomarli ze strachu lub bojaźni przed Jego chwałą? Czy nie potrzeba raczej formy bardziej odpowiedniej dla człowieka?
W świecie ludzi komunikacja odbywa się normalnie na linii człowiek-człowiek… Czy więc potrzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem, żeby do nas skutecznie dotrzeć, żeby zmniejszyć do minimum ryzyko niewłaściwych interpretacji Jego Słowa? W tym zakresie – tak, trzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem.

Czy jednak prawa Bożej sprawiedliwości, rządzące Wszechświatem i Królestwem Niebios byłyby zaspokojone? Co z ofiarą potrzebną dla zadośćuczynienia Bożej sprawiedliwości, w tym prawom przyczyny i skutku? Jeśli np. mają być spłacone kary za grzechy ciała ludzkiego, to ofiara musi być złożona w ciele ludzkim, a jeśli za wszystkich ludzi to w ciele Boga-człowieka. Jeśli mają być spłacone kary za grzechy popełnione w duszy ludzkiej, w duchu, to ofiara musi być złożona w duszy człowieka i jeśli za wszystkie dusze – to w Duchu Boga – Duchu Świętym. Znowu: trzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem.

Prorok Izajasz opisał instrukcję dla Zbawiciela, Mesjasza, Tego który ma wykupić ludzkość ze zniewalającej mocy jej grzechów (por. Iz 53, 1-12) poprzez dobrowolną ofiarę z siebie samego:
https://biblia.deon.pl/2010/rozdzial.php?id=525

Prorok Izajasz pisał o Mesjaszu:
„3 Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
Lecz On się obarczył naszym cierpieniem,
On dźwigał nasze boleści,
a myśmy Go za skazańca uznali,
chłostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz On był przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich.
Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich.
Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją,
tak On nie otworzył ust swoich.
10 Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży.”

Jezus sam oddał życie za nas wszystkich w posłuszeństwie opisanej w proroctwie Izajasza woli Boga. Mówił:
„A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.” (por. J 3, 14-15)
„Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca».”
(por. J 10, 17-18)
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.”

(por. J 15, 12-14)

Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich!
To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie.

On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci –
i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył
i darował Mu imię ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa
zgięło się każde kolano
istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest PANEM –
ku chwale Boga Ojca.” (por. Flp 2, 4-11)

A co z ukazaniem człowiekowi jak ma żyć zgodnie z wolą Bożą? Wystarczy mówić, czy lepiej ukazać życiem?
Najlepiej jest, kiedy ukazuje się własnym życiem to, co się mówi.
Znowu: potrzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem – będzie mógł wtedy wprost pokazać swoim ludzkim życiem, jak człowiek powinien żyć i wypowiedzieć ludzkimi słowami Słowo Boga, .

Tylko Bóg: Ten, który jest – jest w swoim bycie nieograniczony, nieskończony z natury, przez którego Słowo zostało wszystko stworzone, w którym wszystko zostało stworzone, do którego należy świat i wszystko to, co go napełnia może połączyć się z nami wszystkimi i wagą (chwałą), mocą własnej ofiary podnieść nas z otchłani ciemności z powrotem do Królestwa Niebios (por. Kol 1, 15-20).

Poza tym rozważaniem o sprawiedliwości pozostaje podstawowe pytanie: dlaczego Bóg miałby spłacać długi swojego przewrotnego i zbuntowanego stworzenia, któremu nieodwołalnie dał wolną wolę i pouczył o konsekwencjach poznania dobra i zła, a które było Mu nieposłuszne i nie chciało ani uznać swojego błędu, ani nawet przepraszać, tylko schowało się przed Bogiem ze wstydu i strachu, zabijając relację miłości?
Dlaczego Bóg miałby nas, buntowników, wyciągać z krzaków ciemności?
My, ludzie, z natury raczej zostawilibyśmy kogoś, kto nas zawiódł i skrzywdził, był nam nieposłuszny w najprostszej rzeczy, zranił naszą miłość i nie chciał nawet rzucić od niechcenia jednego „przepraszam”…
A co na to Bóg?

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!

W Bogu sprawiedliwość jest zawsze jednością z miłosierdziem, we wszystkim jest święty (hebr. kadosz), tzn. jest oddzielony od grzechu, jest Światłem oddzielonym od ciemności, nie ma w Nim żadnej ciemności. Dlatego skalany grzechem człowiek, któremu po akcie nieposłuszeństwa (po grzechu) i buntu, zmieniła się świadomość, sposób postrzegania otaczającego go świata z przyjaznego na wrogi, z rodzącego obfitość na rodzący osty, musiał opuścić tę Światłość Raju, którą napełniał swoją obecnością Bóg, bo już dłużej do Niej wewnętrznie nie należał i nawet nie chciał należeć. Wolał iść swoją drogą, odchodząc coraz dalej od Boga: Ojca, Jego Słowa i Ducha. Tak człowiek popadł w ciemność, smutek, niedefiniowalną tęsknotę „za czymś” i niekończącą się spiralę przyczynowo-skutkową swojego postępowania opartego wyłącznie o własną wolę i własne dobro. Tak człowiek zamienił początkowo dobry świat go otaczający w pole walki dobra i zła, dokonując coraz to nowych odkryć na polu zła, grzechu i zepsucia tego, co od początku było dobre.
A Bóg? Smucił się i patrzył na swoje ukochane i najdoskonalsze stworzenie, ale teraz upadłe i umierające w wymiarze fizycznym oraz duchowym. Pomimo bólu i zazdrosnej miłości ojca do syna, który zamiast z ojcem woli być ze wszystkim innym, nie odebrał mu daru wolnej woli do dalszego postępowania w kierunku ciemności, oddzielenia i śmierci.

Bóg ocenił sytuację prosto, mniej więcej tak: „Człowiek nie jest w stanie sam powrócić do Mnie, muszę Sam zstąpić do niego pierwszy. Trzeba sprawić, żeby zawrócił ze swojej drogi do śmierci i poszedł drogą do Życia. Muszę Sam go wyzwolić z tej spirali grzechu, która go zniewala i doprowadza do cierpienia i zepsucia całe stworzenie. Muszę Sam pokazać mu jak ma żyć i jak do Mnie powrócić, żeby wypełnić prawa, które zostały nadane na początku stworzenia. W końcu, muszę człowiekowi pokazać, jak bezgranicznie i bezinteresownie ciągle go kocham i nigdy nie przestanę, nawet jeśli znowu odrzuci moje Słowo i… je zabije. A postąpi tak, jak na początku, bo coraz gorsze są jego czyny. Ja jednak poślę moje Słowo, które stanie się Bogiem-człowiekiem i Zbawicielem człowieka. Do końca umiłowałem człowieka, dlatego oddam w ofierze za niego życie i zmartwychwstanę, bo ani Mnie, ani mojej Miłości nie da się na zawsze zabić. Potem wstąpię z powrotem do Nieba, stając się dla człowieka drogą powrotną i otworzę człowiekowi bramy Raju, stając się dla niego bramą do Życia wiecznego, a później ześlę na niego mojego Ducha, aby dać mu nowe serce i nowe życie we Mnie oraz ostatecznie odkupić, wyzwolić, zbawić i uczynić dziećmi Bożymi chociaż tych, którzy w to Dzieło mojego miłosierdzia uwierzą. Człowiek pomimo tak wielkiej łaski pozostanie słaby i obarczony raną grzeszności, dlatego aby nie ustał w drodze do Nieba, ale trwał we Mnie, będę karmił go moim Ciałem i Krwią, w których jest mój Duch i moje Życie, oraz dar odpuszczania grzechów mocą Ducha Świętego, którego udzielę moim posłanym uczniom, aby każdy, kto szczerze przyjdzie do Mnie, doświadczył mojego bezgranicznego miłosierdzia i zbawienia.

Ale… Dlaczego Bóg tak postanowił wobec zbuntowanego stworzenia?

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!

Dlatego Bóg w swoim miłosierdziu dla człowieka posłał na świat swoje Słowo, Jednorodzonego Syna, który przyoblekł się w szatę: ciało człowieka i rzeczywiście stał się człowiekiem, mężczyzną o imieniu Jezus (hebr. Jeszua – Bóg Zbawia), ze wszystkimi tego radosnymi i bolesnymi konsekwencjami, mającym matkę Maryję z Nazaretu, specjalnie do tego wybraną i obdarowaną pełnią Łaski młodą dziewczynę, dziewicę, która nie popełniła żadnego grzechu.

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.”

(por. J 3, 16-18)

Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni”
(por. Rz 5, 6-9)

Mamy nadzieję Bracia! Gra naszego życia nie jest skończona, bo mamy Jezusa Chrystusa, Zbawiciela, dzielnego i potężnego Pana w boju o nasze dusze! Nie lękajmy się, ale otwórzmy Mu drzwi na oścież i zaufajmy w tym czasie próby! Jesteśmy szczególnie teraz wezwani do pokuty, ale i do odnowienia naszej przynależności do Jezusa, do powrotu do tej pierwotnej miłości do Boga, dzięki której uwierzyliśmy w Niego.

Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i wyznajesz Go jako Pana i Zbawiciela?

Jeśli tak, to Jezus mówi Ci dzisiaj:
«Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.
(por. J 11, 25)

Jezu, ufam Tobie!

Bóg: Chcę być uwielbionym pośród ciebie

Prosiłem dzisiaj Pana o Słowo… o to, co mi powiedział:
Ez 27, 25-35
25 
Okrętami z Tarszisz zwożono do ciebie towary.
Stałeś się więc bogatym i wielce sławnym
w sercu mórz.
26 Wioślarze twoi wprowadzili cię na pełne morze,
ale wiatr wschodni złamał cię w sercu mórz.
27 Twoje bogactwo, twoje towary i twoje ładunki,
twoi sternicy i twoi żeglarze,
naprawiający twoje okręty i twoi klienci,
wszyscy twoi wojownicy przebywający u ciebie
i cały twój lud znajdujący się u ciebie
utoną w głębi morza w dniu twego upadku.
28 Na głośny krzyk twoich żeglarzy
drżą wały morskie.
29 Wszyscy, którzy wiosłują, zstępują ze swoich statków;
żeglarze i wszyscy sternicy morscy pozostają na lądzie.
30 Głośno lamentują nad tobą, podnosząc gorzkie wołanie,
posypują głowy ziemią i tarzają się w popiele.
31 Przez wzgląd na ciebie golą sobie głowy i przywdziewają wory.
Płaczą nad tobą w ucisku serca, skarżąc się gorzko.
32 Podnoszą nad tobą lament serdeczny i narzekają:
„Któż jak Tyr został zniszczony w sercu mórz?”
33 Gdy towary twe szły poza morze, syciłeś wiele narodów.
Dzięki mnogości dóbr twoich i twoich towarów
bogaciłeś królów ziemi.
34 Teraz zostałeś rozbity przez morskie fale
i leżysz w morskiej toni.
Twoje towary i wszyscy twoi mieszkańcy
zatonęli razem z tobą.
35 Wszyscy mieszkańcy wysp zdumiewają się nad tobą,
a królowie ich zdjęci strachem trwożą się bardzo.
36 Kupcy z różnych narodów gwiżdżą nad tobą;
stałeś się postrachem,
i na zawsze zostałeś unicestwiony».

Ez 28, 20-23
20 Pan skierował do mnie te słowa: «Synu człowieczy, obróć się ku Sydonowi i prorokuj przeciwko niemu: 22 Mów: Tak mówi Pan Bóg:

Oto występuję przeciwko tobie, Sydonie!
Chcę być uwielbionym pośród ciebie.
Poznają, że Ja jestem Pan,
gdy nad nim wykonam sądy moje i ukażę się mu jako Święty.
23 Ześlę na niego zarazę
i krew na jego ulice,
a zabici będą upadać w jego środku
pod razami miecza [podniesionego] na niego zewsząd.
I poznają, że Ja jestem Pan.

J 9, 4-5
Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. 5 Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata.

Moja Komunia święta z Jezusem… na rękę

Chcę podzielić się z Tobą moim osobistym doświadczeniem dotyczącym Komunii świętej na rękę.
W niedzielę 15.03.2020r., przyjąłem 1 raz w życiu Komunię Świętą na rękę...
chciałem po prostu być posłuszny zaleceniu Biskupów i kierować się miłością bliźniego.
Z jednej strony, było to dla mnie niesamowite przeżycie. Chciałem, żeby to było doświadczenie uświęcające moje ręce i przekonywałem się o tym sam w sobie po Komunii.
Czy Stwórca, Najczystszy, który mi te ręce dał i obmył swoją Krwią odpuszczając grzechy może się nimi zabrudzić albo być przez nie zbezczeszczonym? Czy może być zbezczeszczony przez język? Jednak… Obawiam się, że może być zbezczeszczony we mnie, bo każdy grzech deformuje, psuje i w końcu bezcześci mnie jako świątynię Boga. W tym sensie tak – można Boga zbezcześcić w swoim ciele.
Z drugiej jednak strony, po Komunii świętej w trakcie dnia dużo o tym myślałem, pogrążałem się w jakąś niepewność i konflikt sumienia, nie miałem w sobie pokoju i jednoczącego z Bogiem uczucia Łaski uświęcającej.
Następnego dnia, bo codziennie jestem z Jezusem na Mszy świętej od 2016r., i drugim przyjęciu Komunii świętej na rękę, powstał u mnie już wielki konflikt sumienia, zamiast skupić się na Jezusie, to myślę, czy mam przyjąć Go na rękę czy do ust, czego nigdy dotąd nie miałem, bo zawsze byłem całkowicie skupiony na Jezusie. Ponadto zacząłem w trakcie dnia odczuwać w lewej dłoni palące, piekące ciepło, trudne do opisania uczucie. Autentycznie ręka zaczęła mnie „palić”, a w duszy miałem dziwny niepokój. Trwało to cały dzień z niewielkimi przerwami. Pomyślałem: czy to po to namaszcza się olejem świętym ręce kapłanów, aby Najświętszy Sakrament nie wypalił im rąk? Może. A może to kwestia silnego przyzwyczajenia i przekonania do schematu, który wydawał mi się najbardziej wywyższający Boga?
Trzeciego dnia poszedłem przed Mszą świętą do spowiedzi, opowiedziałem m.in. o konflikcie, który noszę w sobie. Ksiądz powiedział mi krótko mniej więcej tak: taka forma przyjmowania Komunii świętej jest dopuszczalna, to nic złego, ale musisz sam zdecydować zgodnie ze swoim sumieniem, bo nie można mieć konfliktu sumienia. Cóż, liczyłem, że mi powie wprost, pozostawił jednak wybór… Kiedy otrzymywałem odpuszczenie grzechów, doświadczyłam uwalniającej Łaski Bożego Miłosierdzia i zwróciłem uwagę, że coś dziwnego znowu zaczęło się dziać z moją dłonią, jakbym znowu czuł na środku to piekące gorąco. Przez pół Mszy św. myślałem o tym, co robić.. Skup się na Jezusie i miłości do niego! – pomyślałem i podszedłem do ołtarza… Będąc już przy balaskach, uklęknąłem i spojrzałem na Braci – przyjmowali Pana Jezusa przeważnie do ust. Stwierdziłem, że jestem zdrowy, nie miałem okazji się zarazić, bo nigdzie szczególnie nie chodzę, a skoro i tak już reszta przyjmuje do ust, to nie ma sensu podejmować „środka przeciwwirusowego” w postaci „na rękę” i w takim razie chcę oddać Jezusowi chwałę, jak zawsze: również przyjąłem Komunię do ust. Muszę powiedzieć, że jestem z tym szczęśliwy i tego dnia miałem w sercu znowu pokój i uczucie Łaski uświęcającej, spoczywającej nade mną.
Nie byłem wówczas świadomy sprawy z pozostającymi na ręce partykułami Ciała Pana Jezusa, niezauważonymi i nieświadomie sprofanowanymi… Dopiero później na nowo odkryłem ten decydujący aspekt całej sprawy… kiedyś chyba słyszałem o tym fakcie, ale w tym wszystkim, co się dzieje, wyleciało mi to kompletnie z głowy.
Przysięgam, że historia jest prawdziwa. Dzielę się z Tobą tym świadectwem, abyś nie popełnił tego samego błędu! Nie twierdzę, że to doświadczenie było dla całego Kościoła, może było tylko dla mnie? Stąd, jeśli będziesz miał podobne „znaki z góry” to trzymaj się formy, do której jesteś wezwany w Duchu Świętym.
Jeśli nie chcesz w okresie epidemii przyjmować Komunii świętej do ust, to nie rezygnuj z fizycznej Komunii, przyjmij „na rękę”, ale sprawdź przed wyjściem z Kościoła dokładnie swoje ręce! Upewnij się, że każda cząstka Hostii została spożyta!

Mam też takie doświadczenie: karmię swojego synka kęsami chleba. Podaję mu je bezpośrednio do ust, niczym hostię. Czasem ma tak, że bierze je do ust i cieszy się, jest wtedy ufny względem mnie, jest między nami Duch jedności. Wtedy cieszę się jego ufnością. Czasem jednak nie chce tak przyjąć ode mnie chleba, krzyczy, denerwuje się i łapie rączką – chce sam sobie podać. Wtedy smutnieję, bo jest coś, co nas dzieli…
Myślę, że tak samo jest z Komunią świętą, kiedy Ojciec daje nam Chleb z Nieba, kiedy Pan Jezus karmi nas swoim Ciałem i Krwią. Myślę, że chciałby naszej ufności przejawiającej się w tym, że przyjmujemy Jego Ciało jak małe dziecko chleb, prosto do buzi z rąk kochającego ojca.
«Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim.” (por. Mt 18,3-4)

Chcę jednak dodać na koniec, że Kościół Katolicki dopuszcza obie formy przyjmowania Komunii Świętej i wszelkie próby podważania tego nauczania w tym czasie są działaniem przeciwko jedności Kościoła! Nie do wiernych należy decyzja o zmianie tej praktyki. Jeśli jednak przyjdzie czas, że zmiana zostanie dokonana, to ja będę widział w tym wolę Bożą na ten czas, bo wierzę, że Kościół prowadzi Duch Święty i ma Go pod kontrolą. A w czasie epidemii nie kłóćmy się o samą zewnętrzną formę! Jest wybór, nikt tu nie powinien unosić się pychą i wywyższać ponad Brata w żadnym przypadku – jeśli klęczysz do Komunii, to nie wynoś się ponad tego, kto podczas Komunii stoi i przyjmuje na rękę. Jeśli przyjmujesz na rękę, to nie krytykuj tych, którzy przyjmują do ust. Niech kapłani umożliwią wybór wiernym, zgodnie z kościelnym prawem i niech każdy stosuje się do natchnień Ducha Świętego, co do formy zewnętrznej i postawy wewnętrznej, bo w końcu każdy chrześcijanin musi dać się Jemu prowadzić i przeprowadzić przez różne doświadczenia. Czasem nawet przez ogień na ręce…

Najważniejsze w tym czasie jest to, aby być z Jezusem, aby trwać w Nim przez Jego Ciało i Krew zewnętrznie tak, czy inaczej, ale wewnętrznie w miłości i prawdzie, oraz aby głosić udręczonemu światu Ewangelię, dobrą nowinę o miłosiernym Bogu, który tak nas umiłował, że zesłał swojego Syna, Jezusa Chrystusa, aby każdy kto w Niego wierzy, miał życie wieczne! Niech każdy się dowie, że Jezus tak nas umiłował, że oddał swoje życie w ofierze na krzyżu, aby odpuścić nam grzechy i zabrać nas do Nieba, a już tu na ziemi zesłać nam Ducha Świętego, aby Niebo zstąpiło w nasze dusze, abyśmy już tu mieli Królestwo pokoju, radości, miłości, sprawiedliwości! Królestwo Boże! Jezus nas zbawił!

Kiedy marnujemy energię i czas na kłótnię o „jedynie prawdziwą formę przyjmowania Komunii Świętej” ludzie umierają bez Jezusa i idą do piekła…!!! Czy o tym zapomnieliście kochani Bracia i Siostry, chrześcijanie?! Niech ta świadomość nas przebudzi i nawróci do przyjęcia właściwego kierunku w naszym duchowym życiu na kierunek, który przede wszystkim wytyczył Jezus w ostatnich chwilach na Ziemi- jedność, głoszenie Ewangelii i czynienie nowych uczniów, aby jak najwięcej ludzi uwierzyło i miało Życie wieczne:

Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.” (por. J 17, 20-23)

Idźcie więc i nauczajcie [czyńcie uczniami] wszystkie narody, udzielając im chrztu [zanurzając] w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata».” (por Mt 28, 19-20)

Z braterskim pozdrowieniem,
Jarosław Bodak

Dzieło Zbawienia i Kerygmat

Skoro tu już jesteś i czytasz, to zadam Ci teraz jedno pytanie:

Czy zrobiłeś kiedykolwiek coś złego?

Coś złego, czyli coś, co Twoje sumienie wyrzuca ci ewidentnie, jako zło? Źle się z tym czujesz i np. masz świadomość, że skrzywdziłeś kogoś?
Pomyśl o tym przez chwilę, zrób rachunek sumienia, jeśli miałbyś teraz stanąć przed samym Bogiem i zdać sprawę ze swojego życia. Czy byłoby coś, co mogłoby być w Jego oczach złe?

O tak, właśnie to!
Twoje sumienie właśnie wyrzuciło Ci ten grzech – to zło przed oczy,
z podświadomości do świadomości…

Czyli jednak – Ty też popełniłeś zło lub inaczej grzech, który Cię oskarża przed Bogiem i przed Tobą samym i niszczy Twoją relację z Bogiem. Nie Ty jeden, my wszyscy zgrzeszyliśmy… Oto dlaczego Boga nigdy nie słyszymy, nie czujemy Jego obecności, miłości. Oto dlaczego nie potrafisz się modlić, albo czujesz ciągły smutek, przygnębienie, niedefiniowalną tęsknotę za czymś… a może panicznie boisz się ciemności albo śmierci? Odczuwasz lęk przed samotnością? Masz poczucie, że ktoś jest w pokoju, kiedy jesteś sam i boisz się?

Ciężar osobistych grzechów przytłacza, pomimo tego, że staramy się go wypchnąć ze świadomości, gdzieś w odmęty niepamięci.
Ciężar kolektywnych grzechów ludzkości od początku jej istnienia jest przygniatający, miażdżący, druzgocący…

Słowo Boga mówi: zapłatą za grzech jest śmierć… (por. Rdz 2, 17; Rz 6, 23).
Chodzi tu przede wszystkim o śmierć duchową, śmierć ducha, który daje życie ciału, śmierć, jako konsekwencja oddzielenia się od źródła Życia – od Boga. To tak, jakby latorośl odciąć od winnego krzewu albo gałąź od drzewa… sama z siebie uschnie. Tak jest z człowiekiem odciętym od Boga – sam z siebie umiera na wieki.

Czy to już koniec? Czy pozostała nam już w konsekwencji naszych grzechów tylko duchowa śmierć? Na zawsze utracona relacja miłości z Bogiem? Czy Słowo Boga nie daje żadnej drogi wyjścia z tej tragicznej sytuacji?

„Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” (Rz 6, 23)

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!

Dlatego Bóg w swym miłosierdziu daje drogę powrotu do jedności ze Sobą i wzywa do powrotu do Królestwa Niebieskiego, ale w swojej sprawiedliwości, zechciał, aby to ponowne zjednoczenie z Nim odbyło się na drodze wiary i zaufania, przemiany myślenia (nawrócenia) i krzyża, poprzez następujące etapy:
1) uwierzenie Bogu, że Cię kocha i chce tylko Twojego dobra,
2) zaufanie Słowu Boga i podjęcie poszukiwania Jego woli,
3) uznanie popełnionych grzechów, przyznanie się do własnej grzeszności (posiadania natury skłonnej do grzeszenia) i potrzeba bycia odkupionym przez Boga,
4) żal za grzechy, ustne, szczere wyznanie grzechów i prośba o przebaczenie skierowana do Boga i tych osób, którym człowiek zawinił (jeśli żyją, a jeśli nie to modlitwa za nich),
5) podjęcie pokuty, zaparcie się siebie samego w grzesznych skłonnościach i rezygnacja z czynności, które Bóg określa jako złe, choć dotąd wydawały się człowiekowi dobre i przyjemne,
6) przyjęcie przychodzącego w życiu cierpienia, jako doświadczenie konieczne do duchowego oczyszczenia, przemiany i wzrostu, a więc wewnętrzna akceptacja tego doświadczenia, dążenie do określenia go w sobie jako dobre, oczyszczające, spełniające pokuty, a przeżywane z Bogiem, coraz głębiej z Nim łączące i ostatecznie sprowadzające do życia błogosławieństwo,
7) złożenie ofiary zadośćuczynienia lub udział w ofierze kogoś, kto jest zdolny do złożenia takiej ofiary. Jak wielkiej? Wielkiej jak popełniony grzech: całkowitej, całopalnej. Skoro „zapłatą za grzech jest śmierć, to odwrotnie: „zapłatą za posłuszeństwo jest życie. Co więc trzeba w posłuszeństwie złożyć Bogu w ofierze za grzechy? Jakieś miłe i przyjemne rzeczy, niewiele kosztujące? Czy wręcz przeciwnie?
Prorok Izajasz pisał:
Iz 53, 10 Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży.
To znaczy, że osoba, która w wolnej woli podejmuje ofiarę umożliwiającą powrót do Nieba musi w posłuszeństwie tej woli Boga przyjąć miażdżące cierpienie, aby ostatecznie oddać swoje życie, być poddanym śmierci, wejść w doświadczenie śmierci…

Prorok Izajasz opisał instrukcję dla Zbawiciela, Mesjasza, Tego który ma wykupić ludzkość ze zniewalającej mocy jej grzechów (por. Iz 53, 1-12) poprzez dobrowolną ofiarę z siebie samego:
https://biblia.deon.pl/2010/rozdzial.php?id=525

Prorok Izajasz pisał o Mesjaszu:
„3 Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
Lecz On się obarczył naszym cierpieniem,
On dźwigał nasze boleści,
a myśmy Go za skazańca uznali,
chłostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz On był przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich.
Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich.
Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją,
tak On nie otworzył ust swoich.
10 Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży.”

Jezus sam oddał życie za nas wszystkich w posłuszeństwie opisanej w proroctwie Izajasza woli Boga. Mówił:
„A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.” (por. J 3, 14-15)
„Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca».”
(por. J 10, 17-18)
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.”

(por. J 15, 12-14)

Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich!
To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie.

On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci –
i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył
i darował Mu imię ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa
zgięło się każde kolano
istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest PANEM –
ku chwale Boga Ojca.” (por. Flp 2, 4-11)

Dlaczego jednak sam Bóg miałby spłacać długi swojego przewrotnego i zbuntowanego stworzenia, któremu nieodwołalnie dał wolną wolę i pouczył o konsekwencjach poznania dobra i zła, a które było Mu nieposłuszne i nie chciało ani uznać swojego błędu, ani nawet przepraszać, tylko schowało się przed Bogiem ze wstydu i strachu, zabijając relację miłości?
Dlaczego Bóg miałby nas, buntowników, wyciągać z krzaków ciemności?
My, ludzie, z natury raczej zostawilibyśmy kogoś, kto nas zawiódł i skrzywdził, był nam nieposłuszny w najprostszej rzeczy, zranił naszą miłość i nie chciał nawet rzucić od niechcenia jednego „przepraszam”…
A co na to Bóg?

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!

Bóg ocenił sytuację prosto, mniej więcej tak: „Człowiek nie jest w stanie sam powrócić do Mnie, muszę Sam zstąpić do niego pierwszy. Trzeba sprawić, żeby zawrócił ze swojej drogi do śmierci i poszedł drogą do Życia. Muszę Sam go wyzwolić z tej spirali grzechu, która go zniewala i doprowadza do cierpienia i zepsucia całe stworzenie. Muszę Sam pokazać mu jak ma żyć i jak do Mnie powrócić, żeby wypełnić prawa, które zostały nadane na początku stworzenia. W końcu, muszę człowiekowi pokazać, jak bezgranicznie i bezinteresownie ciągle go kocham i nigdy nie przestanę, nawet jeśli znowu odrzuci moje Słowo i… je zabije. A postąpi tak, jak na początku, bo coraz gorsze są jego czyny. Ja jednak poślę moje Słowo, które stanie się Bogiem-człowiekiem i Zbawicielem człowieka. Do końca umiłowałem człowieka, dlatego oddam w ofierze za niego życie i zmartwychwstanę, bo ani Mnie, ani mojej Miłości nie da się na zawsze zabić. Potem wstąpię z powrotem do Nieba, stając się dla człowieka drogą powrotną i otworzę człowiekowi bramy Raju, stając się dla niego bramą do Życia wiecznego, a później ześlę na niego mojego Ducha, aby dać mu nowe serce i nowe życie we Mnie oraz ostatecznie odkupić, wyzwolić, zbawić i uczynić dziećmi Bożymi chociaż tych, którzy w to Dzieło mojego miłosierdzia uwierzą. Człowiek pomimo tak wielkiej łaski pozostanie słaby i obarczony raną grzeszności, dlatego aby nie ustał w drodze do Nieba, ale trwał we Mnie, będę karmił go moim Ciałem i Krwią, w których jest mój Duch i moje Życie, oraz dar odpuszczania grzechów mocą Ducha Świętego, którego udzielę moim posłanym uczniom, aby każdy, kto szczerze przyjdzie do Mnie, doświadczył mojego bezgranicznego miłosierdzia i zbawienia.

Ale… Dlaczego Bóg tak postanowił wobec zbuntowanego stworzenia?

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!

Dlatego Bóg w swoim miłosierdziu dla człowieka posłał na świat swoje Słowo, Jednorodzonego Syna, który przyoblekł się w szatę: ciało człowieka i rzeczywiście stał się człowiekiem, mężczyzną o imieniu Jezus (hebr. Jeszua – Bóg Zbawia), ze wszystkimi tego radosnymi i bolesnymi konsekwencjami, mającym matkę Maryję z Nazaretu, specjalnie do tego wybraną i obdarowaną pełnią Łaski młodą dziewczynę, dziewicę, która nie popełniła żadnego grzechu.

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.”

(por. J 3, 16-18)

Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni”
(por. Rz 5, 6-9)

Mamy nadzieję Bracia! Gra naszego życia nie jest skończona, bo mamy Jezusa Chrystusa, Zbawiciela, dzielnego i potężnego Pana w boju o nasze dusze! Nie lękajmy się, ale otwórzmy Mu drzwi na oścież i zaufajmy w tym czasie próby! Jesteśmy szczególnie teraz wezwani do pokuty, ale i do odnowienia naszej przynależności do Jezusa, do powrotu do tej pierwotnej miłości do Boga, dzięki której uwierzyliśmy w Niego.

Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i wyznajesz Go jako Pana i Zbawiciela?

Jeśli tak, to Jezus mówi Ci dzisiaj:
«Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.
(por. J 11, 25)

Jezu, ufam Tobie!

 

Uwaga: szczegółowo całą tą sprawę z Dziełem Zbawienia opisałem tutaj:

Dzieło Zbawienia i Kerygmat w szczegółach

Pokuta, akt przebłagania Boga na czas epidemii koronawirusa i Kerygmat

Jakie jest najlepsze lekarstwo na trwającą epidemię?

POKUTA. POKUTA. POKUTA.

MODLITWA PRZEBŁAGANIA, POST, JAŁMUŻNA, CZYNY MIŁOSIERDZIA.

To jest czas w naszym życiu, kiedy jesteśmy wezwani do powrotu do Boga, który jest miłosiernym Ojcem, a zawrócenia z drogi, na której sami jesteśmy sobie bogami i Boga-Stwórcy nie potrzebujemy.

Jako ludzkość jesteśmy wezwani do porzucenia drogi, na której nie uznajemy zła, jakie popełniamy i nie widzimy dobra, jakie Bóg nam wyświadcza. Jesteśmy wezwani do przemiany egoistycznego myślenia o wyłącznie własnym „szczęśliwym życiu”, na myślenie szukające nieustannie woli Boga i dobra ludzi, którzy nas otaczają.

Stąd chrześcijanie powinni podjąć akt pokutny za siebie samych i za całą ludzkość, ofiarowując go Bogu osobiście w tajemnicy przed światem i oficjalnie jako Kościół w Święto Miłosierdzia Bożego, tj. 19.04.2020r.

Módlmy się od dzisiaj codziennie razem przynajmniej:
1) Koronką do Bożego Miłosierdzia o godz. 15.00 – w godzinę śmierci Pana Jezusa, rozważając przy tym Jego mękę.
2) Różańcem o godz. 20.30, rozważając Boże Dzieło Wcielenia, Odkupienia i Zbawienia razem z Maryją, mamą Pana Jezusa.
3) Aktem pokutnym płynącym z serca, a przepraszającym Boga za wszystkie grzechy, których dopuszczamy się sami i cała ludzkość.
Może on wyglądać np. tak:

Akt przebłagania Boga za grzechy całego świata

Miłosierny Boże, Ojcze nasz i Stwórco, Panie Jezu i Zbawicielu, Duchu Święty i Pocieszycielu… Zmiłuj się nad nami – żyjącymi, konającymi i zmarłymi!

Zmiłuj się nad nami, zatwardziałymi grzesznikami, którzy mimo tylu Twoich łask, ciągle chowamy się przed Tobą, unikając relacji miłości z Tobą. Z braku miłości między nami dopuszczamy się wszelkiego możliwego zła, które już wyrosło pod samo Niebo. Naprawdę, grzechy nasze są zawsze przed nami i tylko Ty możesz nas ocalić od ich śmiertelnych konsekwencji. Potrzebujemy Ciebie, Boga, który zbawia przez wzgląd na Swoje Miłosierdzie!

Jeśli więc nas nie uwolnisz od jarzma naszych grzechów, jeśli nas nie wybawisz z niewoli, w jakiej nas trzymają, jeśli nas nie zbawisz swoim wyciągniętym ramieniem i niezbędną pokutą, to na pewno pomrzemy na zawsze w grzechach naszych i nie staniemy się Twoim ludem! Udziel nam łaski wiary, nadziei i miłości, abyśmy jako ludzkość powrócili do Ciebie, nasz Boże! Ocal nas przed duchową śmiercią, oczyść nas z relacji, spraw i rzeczy, które zatruwają nam życie i oddalają od Ciebie! Przemień obraz życia człowieka i połącz go z powrotem z Tobą oraz wszystkich ludzi między sobą Swoim Świętym Duchem Miłości.

Pragniemy spełnić Twoje marzenie o jedności Stwórcy z całym Stworzeniem i całego Stworzenia z człowiekiem, który jest wolny i w wolności pokochał swojego Stwórcę, jako Ojca, żyjąc Jego Słowem i w Jego Duchu. Błagamy, przez wzgląd na Twoje Miłosierdzie: skróć czas epidemii, która nas dotknęła i wygaś ją, abyśmy jako odnowiona w Duchu ludzkość mogli zacząć nowe życie z Tobą, Bogiem Miłosierdzia!

Boże Ojcze nasz, uznajemy, że wszyscy zgrzeszyliśmy przeciwko Tobie, błagamy o przebaczenie i przepraszamy Cię:
– za to, że nie wierzymy w ogóle w Twoje istnienie,
– za to, że jeżeli wierzymy w Twoje istnienie, to nie wierzymy Tobie,
– za to, że jeżeli już wierzymy w Ciebie i Tobie, to mamy ciągłe wątpliwości w tej wierze i nie ufamy Tobie,
– za to, że zaprzeczamy, że jesteś Bogiem i Stwórcą całego wszechświata ze wszystkimi jego zastępami stworzeń,
– za to, że kłamliwie twierdzimy, że Bóg nie jest jeden, że poza Tobą istnieją inni bogowie,
– za to, że zaprzeczamy Twojemu Ojcostwu względem każdego człowieka,
– za to, że nie kochamy Ciebie z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił swoich,
– za to, że zamiast Ciebie – naszego Ojca Niebieskiego, wolimy kochać i wywyższać bardziej inne osoby albo nawet rzeczy,
– za to, że zbliżamy się do Ciebie tylko w słowach i sławiąc Cię tylko wargami, podczas gdy nasze serca są z dala od Ciebie,
– za to, że uczyniliśmy sobie bożka ze zdrowia i wpoiliśmy sobie jako prawdę bałwochwalcze kłamstwo mawiając i nieustannie życząc sobie na pierwszym miejscu: „oby tylko było zdrówko, bo zdrówko jest najważniejsze”,
– za to, że w chorobie bluźnimy Tobie, zamiast przylgnąć do Ciebie całym sercem i z całych sił,
– za to, że uczyniliśmy sobie bożka z pieniędzy i pracy dając im więcej serca i uwagi niż Tobie,
– za to, że nie mamy wiary w Twoją bezgraniczną miłość do nas i w trudnych życiowych doświadczeniach nie szukamy Twojej woli i nie staramy się przemienić postrzegania tej próby i cierpienia w doświadczenie konieczne i dobre dla naszego oczyszczenia, rozwoju i zbliżenia się do Ciebie,
– za to, że nieustannie szemrzemy, narzekamy albo zaczynamy zaprzeczać Twojej dobroci, bądź nawet Twemu istnieniu,
– za to, że swoim życiem nie przynosimy Tobie chwały i nie uświęcamy Twojego Imienia,
– za to, że nie oczekujemy nadejścia Twojego Królestwa w Niebie i nie budujemy go tu, na Ziemi,
– za to, że jesteśmy przewrotni i fałszywi, kiedy mówimy „Ojcze, bądź wola Twoja”, a później robimy dokładnie na odwrót, mówiąc tym samym niczym demony „bądź wola moja!„,
– za to, że ślubujemy i przysięgamy Tobie rzeczy, których nie jesteśmy w stanie spełnić,
– za to, że jesteśmy niewdzięczni za Chleb z Nieba, który nam zsyłasz na Życie wieczne,
– za to, że jesteśmy niewdzięczni za chleb powszedni, którym nas karmisz, jednocześnie oskarżając Ciebie za głód na Ziemi,
– za to, że mając wiele nie jesteśmy miłosierni wobec potrzebujących braci,
– za to, że ciągle siebie sami uniewinniamy, a oskarżamy Ciebie lub innych ludzi o własne błędy i braki,
– za to, że nie potrafimy przebaczać, a sami chcemy, żebyś nam przebaczył,
– za to, że mówimy „przebaczam, ale nie zapominam”, a ciągle powracamy do sytuacji wytykając błąd naszemu winowajcy. Jednocześnie sami chcemy żebyś Ty nam przebaczył, zapomniał i nigdy o naszych grzechach nie wspominał,
– za to, że wystawiamy Ciebie na próbę przy każdej okazji,
– za to, że nie pamiętamy o Tobie w godzinie życiowej próby i nie prosimy Ciebie o przyjście nam z pomocą, ale jesteśmy przekonani, że sami z siebie poradzimy sobie we wszystkim,
– za to, że obłudnie wołamy do Ciebie „zbaw nas ode złego” i fałszywie twierdzimy, że „wyrzekamy się Szatana”, kiedy cali jesteśmy pogrążeni w jego dziełach i nie mamy żadnej woli, aby je zniszczyć lub opuścić i powrócić do Ciebie,
– za to, że nie szukamy Twojego Słowa, a kiedy sam Je dajesz nam, to nie chcemy Go przyjąć i Go odrzucamy,
– za to, że nie ufamy Twoim pouczeniom, a wybieramy ciągle po swojemu,
– za to, że nie jesteś na pierwszym miejscu w naszym życiu,
– za to, że ciągle jest coś ważniejszego od Ciebie,
– za to, że dajemy Ci tak mało czasu i przestrzeni do działania w naszym życiu, a marnujemy go na tysiące zbędnych rzeczy i spraw,
– za to, że oskarżamy Cię o zło i cierpienie całego świata,
– za to, że oskarżamy Cię o złą wolę i chęć wyrządzenia nam krzywdy,
– za to, że oskarżamy Cię o porzucenie człowieka samemu sobie,
– za to, że nie jesteśmy wdzięczni za życie nasze i wszystkich istot żywych,
– za to, że niszczymy ogród, który nam dałeś – naszą planetę Ziemię i doprowadzamy naszym materialistycznym działaniem do śmierci wielu stworzeń,
– za niepoliczalne już morderstwa dzieci, kobiet i mężczyzn,
– za niepoliczalne już zabójstwa nienarodzonych dzieci,
– za bezsensowne i okrutne znęcanie się nad ludźmi i zwierzętami,
– za nasz styl życia, który ma niewiele wspólnego z życiem w Bogu i dla Boga,
– za nasze niezgodne z Twoją wolą związki międzyludzkie,
– za cudzołóstwa, zdrady małżonków, rozpady małżeństw i rodzin, które miały być w Twoim marzeniu obrazem Boga żyjącego w jedności swej Przenajświętszej Trójcy,
– za kradzieże, zazdrość, łakomstwo na cudze rzeczy,
– za wszelkie nieczyste myśli i czyny,
– za wszelkie inne grzechy przeciwko Tobie, Ojcze,
– za naszą oziębłość i pogardę względem Ciebie w tym wszystkim…
Przepraszamy Cię Ojcze nasz i błagamy o przebaczenie dla nas i całego świata!

Jezu Chryste, Synu Boży, uznajemy, że wszyscy zgrzeszyliśmy przeciwko Tobie, błagamy o przebaczenie i przepraszamy Cię:
– za to, że na Twoją bezgraniczną miłość odpowiadamy Ci zapomnieniem, obojętnością, letniością lub nienawiścią,
– za nasz brak wiary w Ciebie, Pana i Zbawiciela, mimo wszystkich dzieł, znaków i cudów, których dokonałeś na przestrzeni wieków od czasu Twojego przyjścia na ten świat,
– za to, że popadamy chętnie i beztrosko w różne nałogi, podczas gdy jesteśmy leniwi i letni w naszej wierze w Ciebie Jezu,
– za to, że za Twoje dobrodziejstwa otrzymujesz od nas niewdzięczność,
– za to, że ignorujemy Twoje wezwania do przemiany życia i szukania Królestwa Bożego,
– za to, że nie doceniamy Twojej Ofiary, złożonej dla zadośćuczynienia Bożej sprawiedliwości za nasze grzechy i nie dostępujemy odkupienia, bo nie czerpiemy z Jej owoców,
– za to, że nie doceniamy Twojej Ofiary, złożonej dla ukazania nam Bożego Miłosierdzia, które nie ma granic,
– za to, że nie mamy ufności w Twoje nieskończone Miłosierdzie i nie przychodzimy czerpać z Niego Łask,
– za to, że uczestniczymy w Eucharystii nieświadomie i tylko zewnętrznie, jakby był to dla nas tylko wyuczony przez ludzi zwyczaj,
– za to, że zbliżamy się do Ciebie tylko w słowach i sławiąc Cię tylko wargami, podczas gdy nasze serca są z dala od Ciebie,
– za to, że zdarza nam się profanować Twoje Ciało i Krew postawą zewnętrzną i wewnętrzną,
– za to, że świętokradczo spożywamy Twoje Ciało i pijemy Twoją krew,
– za brak miłości, oziębłość lub letniość kapłanów, w szczególności kiedy oddajesz w ich dłonie Twoje Ciało i Krew,
– za grzechy pedofilii wśród osób duchownych i konsekrowanych,
– za nieczystość i wszelkie nadużycia popełniane przez osoby duchowne i konsekrowane,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane nie słuchają Twojej woli, ale żyją i działają według woli swojej,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane służą same sobie, zamiast ludowi Bożemu,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane nie są zainteresowane Twoimi zagubionymi owcami i nie istnieją w ich życiu,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane zaniedbują modlitwę i posługę, do której są powołane,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane nie są świadkami Twojego Zbawienia, miłosierdzia, sprawiedliwości i świętości,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane sprzeniewierzają się Twojemu powołaniu, bezczeszczą przyjęte święcenia i łamią złożone Tobie śluby,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane prą do zaszczytów, marzą o kościelnej karierze i są pracownikami własnego dobrobytu, zamiast Twojego Królestwa, do którego należą ubodzy wewnętrznie i zewnętrznie,
– za to, że relacje między osobami duchownymi i konsekrowanymi zbyt często skalane są zazdrością, obłudą, złością, a nawet nienawiścią,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane nie postrzegają siebie nawzajem jako bracia i siostry, mające jednego Ojca, Pana i Ducha, pracujące wspólnie dla tej samej sprawy, tworzące jedno ciało i jedną rodzinę, ale pełni nieufności widzą siebie jako konkurenci w dostępie do Ciebie, do Twojej łaski i do darów duchowych, tak, jakby mogło dla kogoś zabraknąć Twojej miłości Jezu,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane ograniczają swoim postępowaniem dostęp do Boga pełnego Miłosierdzia tym, którzy po nie przyszli poprzez Kościół,
– za to, że relacje między osobami duchownymi i konsekrowanymi zbyt często skalane są nieposłuszeństwem i zazdrością wobec przełożonych oraz nadużyciami, okrucieństwem i zawiścią wobec podwładnych,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane ignorują rozeznanie i Twoje Słowo przekazywane przez uczniów świeckich,
– za to, że osoby duchowne i konsekrowane nie potrafią zaangażować w Kościele wiernych świeckich, których Ty chciałbyś posłać do ewangelizacji lub innych dzieł,
– za to, że wierni świeccy nie są posłuszni przełożonym w Kościele i nieustannie szemrają na każdą ich decyzję,
– za to, że Twoi uczniowie odbierają chwałę sami od siebie i od świata, a nie szukają chwały ukrytej, która pochodzi od samego Boga,
– za pychę, która nieustannie mówi nam, że nasz sposób widzenia świata i oceny wydarzeń jest jedynie poprawny, a Kościół ze swoją nauką i przykazaniami się myli,
– za to, że wierni świeccy nie poświęcają swojego wolnego czasu na budowanie relacji z Tobą i Kościołem, ale często marnują go na tysiąc innych, nieistotnych spraw,
– za to, że wierni świeccy nie czują się w obowiązku budować Twojego Kościoła,
– za to, że wierni świeccy nie upominają i nie wzywają do nawrócenia pasterzy, którzy przez swoje postępowanie stali się drapieżnymi wilkami, ale bezwiednie akceptują zło i zgorszenia przez nich siane,
– za to, że wierni świeccy ignorują wezwanie do bycia uczniami świadkami i misjonarzami, głoszącymi Ewangelię tam, gdzie żyją w świecie,
– za to, że przynosimy nędzne ofiary lub w ogóle przychodzimy z pustymi rękoma przed majestat Boga,
– za to, że Twoi uczniowie, a w szczególności członkowie wspólnot charyzmatycznych, zazdroszczą sobie nawzajem darów łaski, posług i  działań, wzbudzanych przez Ducha Świętego i nie wykorzystują ich do wspólnego budowania Kościoła, ale do budowania własnej duchowej pychy,
– za to, że młodzi ludzie ignorują Ciebie i nie chcą Cię poznać, pomimo Łask, których im udzielasz,
– za to, że odrzucamy Twoje zaproszenia i powołania do wejścia w życie duchowne i konsekrowane,
– za to, że dusze wybrane tak często odrzucają Twoją wolę i nie ufają Tobie,
– za to, że udajemy i pozorujemy przed innymi cnoty wiary, nadziei, miłości i pokory,
– za to, że tak często nie chcemy przyznać się do grzechów i odrzucamy Twoje Miłosierdzie,
– za to, że pomiatamy Twoim Najświętszym imieniem nieświadomie wplatając je w małostkowe dyskusje,
– za to, że tak często się Ciebie zapieramy i Ciebie zdradzamy,
– za to, że zostawiamy Cię samego w godzinach Twojej Paschy,
– za to, że nie potrafimy dać świadectwa wiary w Ciebie tam, gdzie jesteśmy do tego powołani,
– za to, że nie szanujemy i nie kochamy Twojej Mamy, Maryi,
– za to, że nie chcemy być jak dzieci w przychodzeniu do Ciebie, poznawaniu Ciebie i uczeniu się od Ciebie, pomijając pomoc, wstawiennictwo i wołanie Maryi, którą ciągle nam posyłasz, przed swoim powtórnym przyjściem,
– za to, że nie czuwamy na modlitwie i nie oczekujemy Ciebie i Twojego powtórnego przyjścia,
– za to, że ciągle się wywyższamy i porównujemy do innych, zamiast służyć innym i ich kochać,
– za to, że jesteśmy niewdzięczni i zbyt często narzekamy na wszystko,
– za to, że nie poświęcamy czasu na usłyszenie i zrozumienie Twojej woli,
– za to, że nie poświęcamy czasu na rozważanie Twojego Dzieła Wcielenia, Odkupienia i Zbawienia i nie chcemy przyjąć Łaski z nich płynącej,
– za to, że jesteśmy oziębli na modlitwie i w przeżywaniu pamiątki Twojej Najświętszej Ofiary we Mszy świętej…
– za to, że wchodzimy w Komunię z Tobą z sercem oziębłym, letnim lub nieczystym, zaprzedanym grzechowi i szatanowi,
– za to, że przeważnie po przyjętej Komunii świętej nie trwamy ani chwili w miłosnym objęciu z Tobą, ale bezmyślnie od razu przechodzimy do dalszego programu Mszy świętej: wiadomości duszpasterskich,
– za to, że zamiast trwać w skupieniu na Tobie, uwielbiać Ciebie i adorować Cię na kolanach w uścisku miłości, siedzimy i słuchamy wiadomości duszpasterskich, zapominając o Tobie,
– za to, że tak wiele nietaktów popełniamy względem Ciebie na Mszach świętych i naszych spotkaniach wspólnotowych, włącznie z tym, że czasem zapominamy, że Ty jesteś obecny pośród nas i, że chcesz nas wyprowadzić do Ojca w Duchu Świętym,
– za to, że po opuszczeniu Kościoła zapominamy, że przed chwilą przyjęliśmy Ciebie i że jesteś obecny w naszych ciałach jako w żywych monstrancjach, które mają iść do świata i ukazywać mu sobą Boże Miłosierdzie, światło Słowa Bożego i święte życie w Duchu Świętym,
– za to, że sami posyłamy się do świata, jako Twoi uczniowie i świadkowie, a nie wypełniamy swoim życiem Twojej nauki,
– za to, że wybiórczo znamy i żyjemy Ewangelią, a mamy czelność nazywać się uczniami Jezusa Chrystusa – chrześcijanami,
– za to, że przez nasze antyświadectwo cała ludzkość jeszcze w Ciebie nie uwierzyła,
– za to, że przez brak głębi w naszych osobistych relacjach z Tobą Jezu, przez brak ufności i wiary Tobie oraz przez brak osobistej sprawiedliwości i świętości, ludzie nie są Tobą zainteresowani, nie znają Ciebie prawdziwego, odrzucają Ciebie i nie dostępują Łaski Twojego Zbawienia,
– za to, że naszymi postawami i słowami odpychamy od Ciebie ludzi dobrej woli, szukających prawdy i Boga,
– za to, że nie ma jedności między wierzącymi w Ciebie, jako Pana i Zbawiciela,
– za to, że ciągle dzielimy się w najprostszych i najświętszych sprawach i nie jesteśmy posłuszni tym, których ustanowiłeś naszymi przełożonymi,
– za to, że szczerze nie miłujemy siebie nawzajem w naszych Kościołach,
– za to, że nie miłujemy naszych prześladowców i nie modlimy się za nich,
– za to, że w naszych rodzinach zapominamy o Tobie i Panem jesteś przeważnie raz w tygodniu przez godzinę, kiedy jesteśmy w Kościele,
– za to, że nie uznajemy Ciebie za członka naszych rodzin, nie wspominamy o Tobie w ciągu dnia codziennego, nie powierzamy Tobie swoich radości i smutków, podczas, gdy Ty włączasz nas w Swoje Mistyczne Ciało i uważasz nas za swoje Dzieci, zapraszając nas do wspólnego Stołu,
– za to, że w naszych rodzinach dochodzi do nieustannych kłótni, podziałów, obmów, pogardliwych i agresywnych zachowań,
– za wszelkie inne grzechy przeciwko Tobie…
Przepraszamy Cię Jezu Chryste i błagamy o przebaczenie dla nas i całego świata!

Duchu Święty, uznajemy, że wszyscy zgrzeszyliśmy przeciwko Tobie, błagamy o przebaczenie i przepraszamy Cię:
– za to, że zaprzeczamy Twojemu osobowemu Bóstwu,
– za to, że pomijamy Ciebie w naszym życiu duchowym i rzadko lub w ogóle przywołujemy Ciebie,
– za to, że zasmucamy Ciebie naszymi błędnymi wyborami, podejmowanymi w aktach wolnej woli, a oddalającymi nas od Boga, Źródła Życia wiecznego i przynoszącymi w konsekwencji cierpienie i śmierć, a nadto później oskarżamy Boga o okrucieństwo i to, że to On zsyła na nas to zło jako karę,
– za fałszywą pobożność, bez wewnętrznej miłości i uwielbienia Ojca i Syna w Tobie Duchu Święty,
– za fałszywą pobożność, niespójną z zewnętrznym życiem w świecie,
– za to, że zbliżamy się do Ciebie tylko w słowach i sławiąc Cię tylko wargami, podczas gdy nasze serca są z dala od Ciebie,
– za to, że nie trwamy na długiej modlitwie i poście bez wcześniej określonego programu, bez oczekiwań i nie słuchamy, co mówi Duch do Kościoła, ale sami zbyt wiele mówimy i wszystko mamy zaplanowane, jakbyśmy z góry chcieli Tobie nakazać, jak masz nas prowadzić,
– za to, że nie słuchamy głosu proroków, których powołujesz i posyłasz,
– za to, że nie rozsiewamy Słowa Bożego tam, gdzie nas posyłasz,
– za to, że nie głosimy prosto i zrozumiale Dobrej Nowiny o Zbawieniu wierzących w Jezusa Chrystusa przez odpuszczenie grzechów na mocy Łaski Bożego Miłosierdzia, ale komplikujemy i szyfrujemy Bożą Ewangelię,
– za to, że Kościół posyła do głoszenia Ewangelii często ludzi nie wypełnionych Duchem Świętym, a jeszcze częściej – ludzi głoszących ją bez Twojej mocy,
– za to, że ciągle ignorujemy Twoje natchnienia i nie rozsiewamy wokół siebie dobra,
– za to, że katecheci i nauczyciele religii nie są otwarci na Twoje natchnienia, na nowe sposoby ewangelizacyjne, które chcesz wdrożyć, aby dotrzeć do młodych i ich świata,
– za to, że katecheci i nauczyciele religii nie głoszą Ewangelii świadectwem swojej własnej wiary i doświadczeń duchowych, ale trzymają się z góry ustalonego programu, jakby wiara w Jezusa Chrystusa i relacja z Nim mogła być zamknięta w podręcznik i nauczana z precyzją matematyki,
– za to, że ciągle ograniczamy Ciebie w działaniu, zamykając w podręczniki, programy, nakazy, i inne z góry określone wymagania, zamiast najpierw ukazywać ludziom własną relację miłości z Ojcem i Synem w Tobie, Duchu Święty, uczyć ich modlitwy płynącej z serca, modląc się z nimi „kolano przy kolanie”, jeden do jeden, zamiast pomagać ludziom odkrywać w ich życiu obecność miłosiernego Boga, szukającego bliskości z człowiekiem w każdej sytuacji jego życia,
– za to, że świadomie lub nieświadomie fałszujemy prawdę, aby dopasować rzeczywistość do naszych potrzeb i celów,
– za to, że uparcie trwamy przy swojej racji i nie słuchamy wewnętrznego głosu sumienia, krzyczącego, że robimy źle,
– za to, że uparcie odmawiamy przyznania się do popełnionego zła, a jednocześnie obwiniamy i oskarżamy wszystkich dookoła, tylko nie siebie,
– za uparty brak żalu za grzechy,
– za to, że euforycznie mówimy „Duchu święty, przyjdź i wypełnij mnie całego!”, a później odmawiamy Ci czasu i przestrzeni do działania, żyjąc ciągle po swojemu, a nie po Bożemu,
– za to, że udziela się Sakramentu Bierzmowania osobom, które w sercu tak naprawdę tego nie chcą i są przekonane, że Ciebie nie potrzebują, jednocześnie zaświadczając fałszywie, że są na dar Twojej obecności gotowe,
– za to, że bezcześcimy rożnymi grzechami swoje ciała fizyczne i duchowe, przeznaczone i namaszczone, aby być Twoimi Świątyniami,
– za wszelkie inne grzechy przeciwko Tobie…
Przepraszamy Cię Duchu Święty i błagamy o przebaczenie dla nas i całego świata!

Ojcze przedwieczny, zanosząc do Ciebie ten akt przebłagania przez Niepokalane Serce Maryi, ofiarujemy Ci jednocześnie Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego! Dla Jego bolesnej męki, miej Miłosierdzie dla nas i świata całego!

Następuje Koronka do Miłosierdzia Bożego.

 – Akt spisano w święto Dobrego Łotra, dnia 26.03.2020r. –

___________________________________________

KERYGMAT

Niech się otworzą nasze oczy na nasze grzechy, grzechy rodzaju ludzkiego względem Boga i siebie nawzajem! Ciężar tych grzechów od początku istnienia ludzkości jest przygniatający, miażdżący, druzgocący…
Słowo Boga mówi: zapłatą za grzech jest śmierć… (por. Rdz 2, 17; Rz 6, 23).

Czy to już koniec? Czy pozostała nam już w konsekwencji naszych grzechów tylko śmierć? Czy Słowo Boga nie daje żadnej drogi wyjścia z tej tragicznej sytuacji?

Owszem, daje wyjście! Jest nadzieja, jest dobra nowina! 

POSŁUCHAJ!

Jeśli uwierzysz, że Jezus Chrystus tak Cię umiłował, że wziął na Siebie wszystkie Twoje grzechy, że cierpiał za nie i umarł z nimi na Krzyżu ponosząc karę za nie, to na mocy Jego przelanej Krwi i Twojej wiary, która Ciebie z tą Krwią połączyła – zyskujesz odpuszczenie grzechów, jesteś od nich uwolniony i masz otwartą drogę do Boga, Ojca i do Nieba, Królestwa Bożego!!!

Tak właśnie! Przez wiarę w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który z miłości do Ciebie spłacił dług wszystkich naszych grzechów, umierając za nie na krzyżu i zmartwychwstając dla naszego usprawiedliwienia, ponownego przyodziania w utraconą przez grzech Chwałę Bożą, świetlistą i czystą szatę, która jest wieczna. Jezus następnie wstąpił do Nieba otwierając nam bramy do Życia wiecznego w Królestwie Niebieskim w jedności z Bogiem i zesłał nam Ducha Świętego, abyśmy się narodzili do nowego Życia w Bogu!

Uwierz w Jezusa Chrystusa, a będziesz miał Życie wieczne! Jeśli uwierzysz, to przyjmij chrzest albo go świadomie odnów, jeśli byłeś ochrzczony w dzieciństwie i przyjmij Ducha Świętego, obietnicę Ojca, którego Syn Boży, Jezus Chrystus ześle na Ciebie, aby dać Ci nowe Życie w Bogu i przyoblec Cię w nową szatę Swojej sprawiedliwości i powołać Cię do nowego Życia, do nowych dobrych czynów, zgodnych ze Słowem Bożym, a może i do głoszenia Dobrej Nowiny innym ludziom! Ostatecznie zaś, drzwi do Raju, Królestwa Bożego, są przed Tobą otwarte na Życie wieczne z Bogiem! Życie, w którym nie będzie już cierpienia, smutku, głodu, chłodu, ciemności, kłamstwa, śmierci i wszystkiego, co złe, ale tylko dobro, miłość, pokój, radość, światłość, obfitość i po prostu szczęście z oglądania Boga razem z niebiańską rodziną przez całą wieczność…. ehh… jakże piękne rzeczy przygotował Bóg dla tych, którzy Go miłują!

Jak dobry jest Bóg! Wysławiajmy Go, bo jest dobry, bo Jego miłosierdzie trwa na wieki! Jezus jest Panem!

Dzieło Zbawienia i Kerygmat