Niech będzie Ci wiadomo i weź sobie to dobrze do serca, że:
SŁOWO BOŻE NIE JEST NA KWARANTANNIE!
„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».” (por. Mt 11, 28-30)
„Zabiorę was spośród ludów, zbiorę was ze wszystkich krajów i przyprowadzę was z powrotem do waszego kraju, pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali. Wtedy będziecie mieszkać w kraju, który dałem waszym przodkom, i będziecie moim ludem, a Ja będę waszym Bogiem. Uwolnię was od wszelkiej nieczystości waszej i przywołam [urodzaj] zboża, i pomnożę je, i żadnej klęski głodu już na was nie ześlę.” (por. Ez 36, 24-29)
„Wtedy rzekł On do mnie: «Prorokuj nad tymi kośćmi i mów do nich: „Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana!” Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe. Chcę was otoczyć ścięgnami i sprawić, byście obrosły ciałem, i przybrać was w skórę, i dać wam ducha po to, abyście ożyły i poznały, że Ja jestem Pan»”
„I powiedział On do mnie: «Prorokuj do ducha, prorokuj, o synu człowieczy, i mów do ducha: Tak powiada Pan Bóg: Z czterech wiatrów przybądź, duchu, i powiej po tych pobitych, aby ożyli». Wtedy prorokowałem tak, jak mi nakazał, i duch wstąpił w nich, a ożyli i stanęli na nogach – wojsko bardzo, bardzo wielkie. I rzekł do mnie: «Synu człowieczy, kości te to cały dom Izraela. Oto mówią oni: „Wyschły kości nasze, minęła nadzieja nasza, już po nas”. Dlatego prorokuj i mów do nich: Tak mówi Pan Bóg: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam» – wyrocznia Pana Boga.” (por. Ez 37, 4-6; 9-14)
„Pójdę i wrócę do mojej siedziby, aż w pokucie szukać będą mego oblicza i w swym nieszczęściu będą za Mną tęsknić„ (por. Oz 5, 15)
„«Przeto i teraz jeszcze – wyrocznia Pana: Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament». Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! Nawróćcie się do Pana Boga waszego! On bowiem jest łaskawy, miłosierny, nieskory do gniewu i wielki w łaskawości, a lituje się na widok niedoli.„ (por. Jl 2, 12-13)
„Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności. Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak świt poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas, i jak deszcz późny, co nasyca ziemię”. (por. Oz 6, 1-3)
„Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła. A my jesteśmy świadkami wszystkiego, co zdziałał w ziemi żydowskiej i w Jerozolimie. Jego to zabili, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu ukazać się nie całemu ludowi, ale nam, wybranym uprzednio przez Boga na świadków, którzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu. On nam rozkazał ogłosić ludowi i dać świadectwo, że Bóg ustanowił Go sędzią żywych i umarłych. Wszyscy prorocy świadczą o tym, że każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów»„ (por. Dz 10,38-42).
„Albowiem w Chrystusie Bóg jednał z sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem! On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą„ (por. 2 Kor 5, 19-21)
„Tak mówi Pan: «Gdy nadejdzie czas mej łaski, wysłucham cię, w dniu zbawienia przyjdę ci z pomocą. <A ukształtowałem cię i ustanowiłem przymierzem dla ludu>, aby odnowić kraj, aby rozdzielić spustoszone dziedzictwa, aby rzec więźniom: „Wyjdźcie na wolność!” [marniejącym] w ciemnościach: „Ukażcie się!” Oni będą się paśli przy wszystkich drogach, na każdym bezdrzewnym wzgórzu będzie ich pastwisko. Nie będą już łaknąć ni pragnąć, i nie porazi ich wiatr upalny ni słońce, bo ich poprowadzi Ten, co się lituje nad nimi, i zaprowadzi ich do tryskających zdrojów. Wszystkie me góry zamienię na drogę, i moje gościńce wzniosą się wyżej. Oto ci przychodzą z daleka, oto tamci z Północy i z Zachodu, a inni z krainy Sinitów. Zabrzmijcie weselem, niebiosa! Raduj się, ziemio! Góry, wybuchnijcie radosnym okrzykiem! Albowiem Pan pocieszył swój lud, zlitował się nad jego biednymi. Mówił Syjon: „Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał”. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe mury są ustawicznie przede Mną.„ (por. Iz 49, 8-16)
„Tak mówi Pan, twój Odkupiciel, Święty Izraela: «Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię o tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz. O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale. Twoje potomstwo byłoby jak piasek, i jak jego ziarnka twoje latorośle. Nigdy by nie usunięto ani wymazano twego imienia sprzed mego oblicza!” (por. Iz 48, 17-19)
„I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I Miasto Święte – Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: «Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie „BOGIEM Z NIMI”. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już [odtąd] nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły». I rzekł Zasiadający na tronie: «Oto czynię wszystko nowe». I mówi: «Napisz: Słowa te wiarygodne są i prawdziwe». I rzekł mi: «Stało się. Jam Alfa i Omega, Początek i Koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia. Zwycięzca to odziedziczy i będę Bogiem dla niego, a on dla mnie będzie synem. A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelkich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką. To jest śmierć druga»„ (por. Ap 21, 3-8)
„Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?
Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” (por. Rz 8, 35-39)
„A Jego wygląd – jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy. Kiedym Go ujrzał, do stóp Jego upadłem jak martwy, a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc: «Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków i mam klucze śmierci i Otchłani.„ (por. Ap 1, 16c-18)
Stało się jak Pan mi zapowiedział. Wirus dotarł i do mojej parafii… Parafii Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny.
W dniu Uroczystości Zwiastowania Pańskiego, ks. Proboszcz mojej parafii zamknął drzwi kościoła przed wiernymi i polecił nam udział duchowy przez internet lub radio. Ja z jednym moim bratem pomimo tego stałem i brałem udział w tej Mszy św. na zewnątrz, za zamkniętymi drzwiami świątyni… a obok nas misyjny Krzyż z Ukrzyż0wanym. W środku odprawiona została Msza święta bez udziału wiernych… A mi serce żal ściska i ten żal muszę wylać z siebie, bo pęknę… może tylko przez ten żal przypominam sobie te słowa Pana Jezusa:
„To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem. Tego jednak nie powiedziałem wam od początku, ponieważ byłem z wami.” (por. J 16, 1-2)
Czy Królestwo Boże też będziemy oglądać przez internet? A może posłuchamy sobie o nim w radio? A może uczta w Królestwie Niebieskim będzie bez udziału wiernych – np. Bóg i sami prorocy, albo sami kapłani?
Z żalu wołam i do Maryi: Maryjo, Maryjo! Matko Kościoła! Gdzie są Twoje dzieci? Kto wyrywa je z Twojego Łona, z Łona Kościoła? Kto rozpędził je po domach na 4 wiatry? Czy „duchowa” Komunia zdoła nakarmić całego człowieka, który jest istotą cielesną i duchową? Czy „sprawdzi się” to Kościołowi tak dobrze, że już zostanie tak, aż do powtórnego przyjścia Pana? Czy przeciwnie: wszyscy ochrzczeni powrócą do Domu-Kościoła i rzucą się z głodu do Ołtarza?
„Wtedy podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: «Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?» Jezus im rzekł: «Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć.„ (por. Mt 9, 14-15)
Wirus, rozsądek zgodny z radami lekarzy, troska o dobro bliźnich?
A może jednak brak wiary, bojaźliwość i światowa małoduszność?
Generalnie dobrze jest słuchać lekarzy i im zaufać, jako osobom kompetentnym w sprawach zdrowia fizycznego ciała. Jednak… Czasem dobrze, że w sprawach życia lub śmierci ludzie nie zawsze słuchają zaleceń i rad lekarzy, co podkreśla się w dzisiejszej uroczystości w kwestii dzieci poczętych, a nienarodzonych, diagnozowanych jako chore lub nie mające szansę na przeżycie. Jak dobrze, że potrafią oddać się w ręce miłosiernego Boga i przyjąć Jego wolę przyjmując to, co stanie się naturalnie. Wiele z tych dzieci dzięki decyzji przeciwnej naciskom lekarzy – razem ze swoimi mamami teraz żyje i mają się dobrze. Wiele umiera zgodnie z zapowiedzią. Jedno uratowane życie to uratowany cały świat i jest warte dania mu szansy.
Kościół powinien również kierować się swoją logiką – logiką wiary i zaufania Panu Bogu, przy jednoczesnym respektowaniu podstawowych prewencyjnych środków zewnętrznych i niezbędnych ograniczeń we frekwencji. Niezbędnych, a nie nadgorliwych. Całkowity zakaz udziału wiernych we Mszach świętych przypomina trochę strzelanie do komara z armaty, kiedy na tej samej ulicy ludzie stoją w gromadach z zachowaniem odstępu.. lub nie. Stoją na przystankach autobusowych, jeżdżą autobusami, pociągami, czekają w kolejce pod sklepem, bankomatem czy pod pocztą i apteką. Pod kościołem i w kościele kilkanaście osób stać nie może?
Jeśli świat dalej robi to, co robił zawsze, czyli np. handluje, kupuje i sprzedaje, pracuje, to Kościół tym bardziej powinien dalej robić to, co robił: Zbawiać ludzi przez dotyk Miłosiernego Jezusa i sprawować Pamiątkę Jego męki, śmierci i zmartwychwstania, karmiąc swoje dzieci Chlebem Życia wiecznego, aby nie ustały w tej ciężkiej drodze, a nie odsyłać je wszystkieprzed ekrany komputerów… Podkreślam wszystkie, bo całkowicie popieram konieczność zmniejszenia frekwencji w szczególności wśród osób starszych, ale znowu: nie wykluczać wiernych całkowicie. Młodych i tak nie ma wielu chętnych do Kościoła, więc problem rozwiązuje się sam. U mnie na poranną Mszę św. do kościoła o powierzchni kilkuset m2 chodzi codziennie kilka – kilkanaście osób. To liczba, która nie jest żadnym zagrożeniem przy zachowaniu podstawowych środków zapobiegawczych. Ale trzeba chcieć.
Na forum popularnego deon.pl można przeczytać kazanie-artykuł ks. Mieczysława Łusiaka SJ, który o obecnym czasie napisał m.in. „(..) Jeżeli chcemy w tej całej obecnej sytuacji przyjąć postawę chrześcijańską, to powinniśmy przede wszystkim kierować się miłością, czyli zastanawiać się co służy dobru drugiego człowieka. Co służy jego bezpieczeństwu? W jaki sposób mogę drugiemu człowiekowi pomóc? Dlatego w tych dniach o wiele cenniejszą rzeczą niż uczestnictwo w Eucharystii, będzie zainteresowanie się kimś, kto jest chory, słaby, w podeszłym wieku. Czy jest na tyle zabezpieczony we wszystko, co jest mu potrzebne do życia, żeby nie musiał wychodzić z domu? Wczoraj odwiedziłem moją 82. letnią mamę i z miłości do niej nawet nie podałem jej ręki. Przywiozłem jej kilo mąki, jogurt, bo tego jeszcze nie zdążyła kupić.
Tego rodzaju zachowanie dziś jest dla nas chrześcijan cenniejsze nawet od uczestnictwa w Eucharystii, nawet tej niedzielnej. Dziś tego od nas oczekuje Chrystus. To jest specyfika tego czasu. Czasu miłości, czasu troski jeden o drugiego – zwłaszcza o tego najsłabszego. Może właśnie po to mamy nie pójść do kościoła, żeby pójść do kogoś z pomocą? Albo właśnie zostać w domu, żeby przypadkiem nie przenieść choroby, jeśli nie muszę z domu wychodzić? (…)”
Cóż… czy naprawdę w ten sposób widzi rzeczywistość Bóg? Z tego samego portalu zamieszczę komentarz do tych słów księdza Mieczysława widzący rzeczywistość zupełnie inaczej. Jest to komentarz napisany pana Jerzego Liwskiego:
„To że Eucharystia jest Najważniejsza w niczym nie umniejsza znaczenia miłości bliźniego, która jest przejawem miłości do Chrystusa. „a teraz ma Pan niepowtarzalną okazję pokazania, że dla Pana, jako chrześcijanina, zdrowie własne i innych jest ważniejsze niż praktyki religijne, nawet tak szczególne jak Eucharystia”. Jakże smutno słyszeć takie słowa od katolickiego księdza. Mam pokazać, że moje własne zdrowie jest ważniejsze niż Eucharystia… Obym księże Mieczysławie nigdy tego nie odczuł i nie okazał… i Ofiarę Chrystusa na Krzyżu sprowadza ksiądz, do „szczególnej praktyki religijnej”… księże, co się dzieje?..
Dlaczego ksiądz sugeruje fałszywe sprzeczności. „w tych dniach o wiele cenniejszą rzeczą niż uczestnictwo w Eucharystii, będzie zainteresowanie się kimś, kto jest chory, słaby, w podeszłym wieku”. W jaki sposób uczestnictwo w Eucharystii utrudniałoby pomoc innym? Księdza powołaniem jest nieść wiernym Eucharystię, a nie chleb wodę i lekarstwa (choć w żaden sposób to się nie wyklucza!) – to mogą zrobić inni, tak jak w naszej parafii robi to służba liturgiczna i parafialny caritas. „Tego rodzaju zachowanie dziś jest dla nas chrześcijan cenniejsze nawet od uczestnictwa w Eucharystii” i ksiądz i ja dobrze wiemy, że żaden święty nigdy nie postawiłby czegokolwiek ponad Eucharystię. I proszę mnie dobrze zrozumieć, bo to co widzę, to ciągła próba przeciwstawienia – miłość do człowieka kontra Eucharystia. Eucharystia jest i będzie, w każdej chwili i w każdym czasie Najważniejsza, bo jest realnym i rzeczywistym udziałem i zjednoczeniem z Ofiarą Chrystusa na Krzyżu cdn.
Wirus minie, zagrożenie minie – ale zostanie krajobraz po bitwie. Ludzie z wpojonym przekonaniem, że działalność charytatywna, pomocowa jest ważniejsza niż Eucharystia, że miłość do drugiego człowieka jest ważniejsza niż Eucharystia, że Boga można spotkać tak samo wszędzie, że tak samo jak na Eucharystii można go spotkać w domu (na przykład grając w gry planszowe z bliskimi, jak napisał jeden z autorów deonu)… Taki będzie krajobraz po bitwie… tylko kto się z nim zmierzy?
Na każdym rogu widzę prace jakie podejmują sprzedawcy, by móc dostarczyć sprzedawane przez siebie dobra innym. W piekarni ograniczenie do jednej osoby w środku, w warzywniaku w drzwiach wstawiona pleksi z wyciętym otworem przez który jak w aptece sprzedawca podaje warzywa, biedronka w której ochrona pilnuje ilości osób, które weszły do środka, apteka w której też może być tylko jedna osoba i wyklejona taśmą podłoga, do którego miejsca wolno podejść by farmaceuta był bezpieczny… etc etc. Oni wszyscy chcą dostarczyć dobro, które mają. A co robi Kościół, by dostarczyć największe dobro, które posiada, Eucharystię? Przewyższającą wartością wszystkie chleby warzywa i leki całego świata? Nic, po prostu powie nam, że są rzeczy ważniejsze niż Eucharystia i możecie po nią przyjść jak już będzie bezpiecznie…”
I dodam do tego: „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»„
(por. Łk 18, 7-8)
Co naprawdę mówi Duch do Kościoła?
Czy przychodzi czas, kiedy trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi? Czy zaprzeć się samego siebie, własnych odczuć, własnej pobożności, własnych praktyk duchowych sprawdzonych od lat… i wziąć TAKI krzyż na TEN dzień?
…
Oto wylałem swój żal, smutek, gorycz i zwątpienie. Wylewam go z siebie cały dzień … dosłownie, jakby mi się świat zawalił, chociaż od dłuższego czasu widząc, co się dzieje na świecie, powoli szykowałem się na to psychicznie.
Od powiesz: wariat …
Jednakże, pomimo wszystkich „dziwnych i słabych” argumentów przeciwko Eucharystii z udziałem wiernych, powtórzę, to co napisałem po komunikacie Episkopatu o ograniczeniu liczby wiernych na Mszach św. do 50 osób: w naszej obecnej sytuacji wierni Kościoła katolickiego powinni być posłuszni Biskupom, do tego również wszystkich nawołuję i mam nadzieję Pan policzy nam to za zasługę. A za Biskupów i księży módlmy się i wstawiajmy się za nich do Pana:
Panie Jezu, policz naszym Pasterzom w tej sytuacji ich decyzję jako wolę ochronienia Twoich owiec. Twoja stada są zagrożone zarazą, co innego powinni byli zrobić? Nie poczytaj im tego, jako próby odwiedzenia nas od Ciebie albo przeszkadzania w przychodzeniu do Ciebie, ale jako czyn miłości względem nas, chroniący nas przed rzezią i żniwem ze strony choroby. Tak, ta decyzja ochroni zdrowie i życie wielu z nas! Dziękujemy Ci, że pozwoliłeś im na nią z przepaści Miłosierdzia Twego! Niech ta chwila fizycznej rozłąki w Kościele wzbudzi w nas prawdziwy głód Ciebie, Twojego Chleba Życia wiecznego i bliskiego życia wspólnotowego! Niech życie sakramentalne Kościoła zostanie wskrzeszone we wszystkich Jego członkach! Niech odtąd nie będzie nikogo, kto przychodzi na Eucharystię, żeby tylko posiedzieć i wychodzi bez bycia nakarmionym Twoim Słowem i Ciałem. Niech wszyscy karmią się Tobą, o Chlebie Życia Wiecznego! Niech Twoja Krew napełni wszystkich Życiem, niczym sok w winnym krzewie płynący do każdej latorośli! Niech nas połączy po czasie próby w oczyszczoną Wspólnotę, przynoszącą piękne owoce Twojemu Królestwu! Niech zostaną wzbudzone nowe wspólnoty w każdej parafii! Niech życie modlitewne każdego chrześcijanina zostanie tak przemienione, aby każdy był zdolny do uwielbienia Ojca w Duchu i prawdzie, oddając Mu cześć przez Ciebie i w Tobie Jezu na każdym miejscu, w którym się znajdzie! Amen.
Nie może być tak, że osoby przychodzące codziennie na Mszę świętą i karmiące się Jezusem Eucharystycznym zaczną od dzisiaj pod kościołami wyzywać księży i biskupów. Byłoby to absolutne antyświadectwo dla Eucharystii i Jezusa, którego dotąd codziennie przyjmowały.
Dzisiaj (25.03.2020r.) kiedy uczestniczyłem we Mszy świętej poza murami świątyni miałem taką sytuację. Przyszedł jeden stały bywalec Eucharystii, starszy człowiek, i zaczął rzucać gniewnymi i obraźliwymi epitetami na mojego (naszego) Księdza Proboszcza. Pomimo mojego i tak już wielkiego bólu, bo modliłem się przed tym kościołem i płakałem, jego złość od razu mnie dodatkowo „ukłuła” negatywnie i zareagowałem odpowiadając mu prosto: „Bracie, zachowaj swoje serce od gniewu i nienawiści. Nie tędy droga, nie tego uczy nas Jezus! Trzeba zastanowić się co robić, rozeznać sytuację, ale na pewno nie możemy teraz się wyzywać!”
Józef i Maryja nauczyli nas, że posłuszeństwo ocala. Jezus był posłuszny Ojcu aż do śmierci krzyżowej… Bądźmy więc i my posłuszni naszym przełożonym, mimo krwawiącego z bólu serca i tęsknoty za Jezusem… dzisiaj dopiero 1 dzień. Co jeśli na powrót do „normalności” przyjdzie czekać rok albo 3 lata? Co jeśli dzisiejszej „normalności” nigdy już nie będzie? Są kraje na Ziemi, gdzie tak jest od dawna, gdzie Eucharystia jest rzadko, np. raz na rok… można teraz lepiej zrozumieć ból chrześcijan tam mieszkających… Tak czy inaczej: przez cierpienie i śmierć do zmartwychwstania!
Piszę to wszystko, bo wierzę, że jest to droga, którą musi przejść każdy dzisiaj wzburzony chrześcijanin – katolik. Wewnętrzna droga od buntu do posłuszeństwa, tak zawsze potrzebna dla zewnętrznej jedności Kościoła!
Niech światłem pocieszenia i wskazówką na obecny czas będzie dla nas następujące doświadczenie św. Faustyny: „Dziś lekarz zdecydował, że mam nie chodzić na Mszę św. tylko do Komunii św., gorąco pragnęłam być na Mszy św., jednak spowiednik zgodnie z lekarzem powiedział, aby być posłuszną. Wolą Bożą jest, aby Siostra była zdrowa i nie wolno Siostrze się w niczym umartwiać, niech Siostra będzie posłuszna, a Bóg Siostrze to wynagrodzi. Czułam, że te słowa spowiednika, to są słowa Pana Jezusa i chociaż mi żal było opuszczać Mszy św., gdyż mi Bóg udzielał łaski, że mogłam widzieć małe Dziecię Jezus, ale jednak posłuszeństwo przekładam ponad wszystko. Pogrążyłam się w modlitwie i odprawiłam pokutę, wtem nagle ujrzałam Pana, który mi rzekł: – córko Moja, wiedz, że większą chwałę oddajesz Mi przez jeden akt posłuszeństwa, niżeli przez długie modlitwy i umartwienia. O, jak dobrze jest żyć pod posłuszeństwem. żyć w świadomości, że wszystko co czynię jest miłe Bogu.” (Dz 894)
Eh… jeśli tego chce Bóg i od nas? To… niech tak będzie, przyjmijmy to wszystko, jako Jego wolę, np. taką modlitwą:
Panie Jezu! Ty wiesz jak bardzo pragnę być z Tobą! Ty wiesz, jak pragnę łączyć się z Tobą w codziennej, sakramentalnej Komunii świętej! Ty jeden wiesz jak kocham Twoje Ciało i Krew, mój Chleb Życia wiecznego, jak są mi cenne! Jednakże… W tym czasie ofiarowuję Ci w akcie posłuszeństwa wobec lekarzy i Twoich zastępców, Biskupów i księży, wyłącznie moją łączność duchową z Tobą, składającym się w Najświętszej Ofierze. Tę łączność podeprę dostępnymi środkami przekazu i odtąd już nie będę krytykował ani tej decyzji, ani osób, które ją podjęły. Odtąd niech będzie to Twoja wola dla mnie, która wiem, że jest zawsze miłosierdziem samym, a której ja chcę być posłuszny aż do odwołania tą samą drogą. Tak mi dopomóż mój Boże! Jezu ufam Tobie!
Razem z Papieżem Franciszkiem dołączam do powyższego jeszcze taką zachętę: Na pandemię wirusa odpowiedzmy pandemią modlitwy, współczucia i czułości.
____________________________
Dodano dnia następnego: po spojrzeniu na temat od strony aspektu posłuszeństwa przełożonym i odmówieniu powyższej modlitwy-aktu przyjęcia tego doświadczenia w świetle posłuszeństwa, jako wolę Jezusa, poczułem jak powraca na mnie Łaska, jak zstępuje Duch Święty i uwalnia mnie od tego całego żalu, jak uzdalnia do wejścia w to doświadczenie w tym świetle, bez negatywnych emocji. Wrócił do mej duszy pokój… !
Później usłyszałem jeszcze takie słowa od jednego księdza, który śpiewał podczas adoracji: „Nie bój się, wypłyń na głębie!”
Znowu odczułem poruszenie Ducha we mnie, który jakby mówił: Jezus jest już w Tobie, teraz czas dorosnąć! Żyć samodzielnie zgodnie ze Słowem Bożym, działać w Duchu Świętym! Wykorzystać ten czas na ewangelizację! Czas, w którym ludzie są poruszeni i bardziej skłonni, aby przyjmować Słowo Boże!
Przed spaniem modliłem się jeszcze i prosiłem Jezusa, żeby potwierdził to wszystko, ten konkretny kierunek spojrzenia na sytuację w świetle posłuszeństwa. Poprosiłem, żeby zrobił to przez Dzienniczek s. Faustyny, który jest dla mnie bardzo bliski… zgadnij, co Pan, jak ufam w ten sposób, mi powiedział?
Otworzyłem Dzienniczek a z nim utkwiłem wzrok od razu na następującym miejscu: „Wtem usłyszałam te słowa w duszy: – większą nagrodę otrzymasz za posłuszeństwo i zależność od spowiednika: aniżeli za samą praktykę, w której się ćwiczyć będziesz. Córko Moja, wiedz o tym i według tego postępuj, że chociażby to była rzecz najdrobniejsza, ale ma na sobie pieczęć posłuszeństwa zastępcy Mojego, jest miła i wielka w oczach Moich.„ (Dz 933)
Znowu zstąpił Duch Święty ze swoją miłością i pokojem i pełnym przekonaniem, że to właśnie TEN kierunek, postępowanie w posłuszeństwie Kościołowi, jest zgodny z wolą Bożą! Światło wróciło do mej duszy… po prostu uradowałem się! Teraz, kiedy to piszę, mam to samo uczucie…
Jak dobry jest Jezus!
Ja, jako szeregowy wierny, już wiem, co mam w tym czasie robić… a Ty?
Jeśli dalej nie jesteś przekonany, to zobacz jeszcze to:
Jako ciekawostkę opiszę jeszcze jedno doświadczenie z tego dnia. Kiedy zaczynał się wielki post zepsuł się telewizor w naszym domu. Przyznam, że ucieszyło mnie to… w przeciwieństwie do mojej żony. Zepsuł się wyświetlacz, był tylko sam dźwięk. TV miał być wyrzucony, ale stał sobie spokojnie nieużywany. Co jakiś czas próbowaliśmy go włączać, ale nic się nie zmieniało. A tymczasem dzisiaj… telewizor się sam naprawił ok. godz. 12.00! Czy można to traktować jako znak potwierdzający z tymi transmisjami nabożeństw przez środki przekazu? Nie chciałem tego tak widzieć, ale dzisiaj z nowymi, oczyszczonymi oczami coraz bardziej widzę, że to dodatkowy znak na ten konkretny czas.
Po przerobionym rachunku sumienia niech się otworzą nasze oczy na grzechy, które popełniliśmy, grzechy rodzaju ludzkiego względem Boga i siebie nawzajem! Ciężar tych grzechów od początku istnienia ludzkości jest przygniatający, miażdżący, druzgocący…
Słowo Boga mówi: zapłatą za grzech jest śmierć… (por. Rdz 2, 17; Rz 6, 23).
Czy to już koniec? Czy pozostała nam już w konsekwencji naszych grzechów tylko duchowa śmierć? Na zawsze utracona relacja miłości z Bogiem? Czy Słowo Boga nie daje żadnej drogi wyjścia z tej tragicznej sytuacji?
„Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” (Rz 6, 23)
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!
Dlatego Bóg w swym miłosierdziu daje drogę powrotu do jedności ze Sobą i wzywa do powrotu do Królestwa Niebieskiego, ale w swojej sprawiedliwości, zechciał, aby to ponowne zjednoczenie z Nim odbyło się na drodze wiary i zaufania, przemiany myślenia (nawrócenia) i krzyża, poprzez następujące etapy:
1) uwierzenie Bogu, że Cię kocha i chce tylko Twojego dobra,
2) zaufanie Słowu Boga i podjęcie poszukiwania Jego woli,
3) uznanie popełnionych grzechów, przyznanie się do własnej grzeszności (posiadania natury skłonnej do grzeszenia) i potrzeba bycia odkupionym przez Boga,
4) żal za grzechy, ustne, szczere wyznanie grzechów i prośba o przebaczenie skierowana do Boga i tych osób, którym człowiek zawinił (jeśli żyją, a jeśli nie to modlitwa za nich),
5) podjęcie pokuty, zaparcie się siebie samego w grzesznych skłonnościach i rezygnacja z czynności, które Bóg określa jako złe, choć dotąd wydawały się człowiekowi dobre i przyjemne,
6) przyjęcie przychodzącego w życiu cierpienia, jako doświadczenie konieczne do duchowego oczyszczenia, przemiany i wzrostu, a więc wewnętrzna akceptacja tego doświadczenia, dążenie do określenia go w sobie jako dobre, oczyszczające, spełniające pokuty, a przeżywane z Bogiem, coraz głębiej z Nim łączące i ostatecznie sprowadzające do życia błogosławieństwo,
7) złożenie ofiary zadośćuczynienia lub udział w ofierze kogoś, kto jest zdolny do złożenia takiej ofiary. Jak wielkiej? Wielkiej jak popełniony grzech: całkowitej, całopalnej. Skoro „zapłatą za grzech jest śmierć„, to odwrotnie: „zapłatą za posłuszeństwo jest życie„. Co więc trzeba w posłuszeństwie złożyć Bogu w ofierze za grzechy? Jakieś miłe i przyjemne rzeczy, niewiele kosztujące? Czy wręcz przeciwnie?
Prorok Izajasz pisał: Iz 53, 10 Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży. To znaczy, że osoba, która w wolnej woli podejmuje ofiarę umożliwiającą powrót do Nieba musi w posłuszeństwie tej woli Boga przyjąć miażdżące cierpienie, aby ostatecznie oddać swoje życie, być poddanym śmierci, wejść w doświadczenie śmierci…
Kto mógłby wziąć na siebie ciężar tych grzechów i taką ofiarę złożyć? Roślina? Wszystkie rośliny świata są zbyt „lekkie”, bo nie mają ani ludzkiego ciała, ani psychiki, ani duszy. Kompletnie nie nasz wymiar istnienia, nie nasza liga. Za mała waga ofiary. Zwierzę? Wszystkie zwierzęta świata są zbyt „lekkie”, bo nie mają ani ludzkiego ciała, ani psychiki, ani duszy. Fizycznie jesteśmy podobni w podstawowych życiowych czynnościach, w wielu jednak różnimy się, a duchowo zwierzęta to nie nasz wymiar istnienia, nie nasza liga. Ofiara ze zwierzęcia symbolizować może jedynie oddanie Bogu niższej, zwierzęcej, części duszy, kierującej się popędami i instynktami, ale nigdy nie Człowiek? Elementy składowe ofiary pasują, ale co najwyżej w zakresie życie za życie, bo zbyt mało waży jedno życie za życie całej ludzkości, przy założeniu oczywiście, że życie to nie jest skalane żadnym grzechem, który również spowodowałby konieczność wyrównania długu za nie. Za mała waga ofiary dla odkupienia każdego człowieka. Anioł, istota duchowa? Nie nasz wymiar istnienia: brak ciała fizycznego i inne ciało duchowe czyniłby ofiarę anioła nieodpowiednią. Jako jednostkowe stworzenie nie mógłby spłacić długów zaciągniętych w ciele ludzkim przez całą ludzkość, istniejąc z natury w wymiarze ducha, nawet jeśli nie własną mocą, której mógłby mieć za mało, a z woli Boga mógłby przyjąć ciało ludzkie. Znowu za mała waga ofiary dla odkupienia każdego człowieka.
Wynika z tego, że ofiara każdego pojedynczego stworzenia, nawet Archanioła, byłaby zbyt „lekka” przy „ciężarze” win wszystkich ludzi. Poza tym: Bóg nie chciał, aby jakiekolwiek Jego stworzenie na sobie cierpiało skutki grzechów wszystkich ludzi i ofiarowało tak wiele przez Jego nakaz. Najświętsza Ofiara musi być dobrowolna, niewymuszona, złożona w duchu bezinteresownej miłości, nieskalana żadnym grzechem osobistym i złożona przez kogoś, kto jest w swoim bycie złączony w jakiś sposób ze wszystkimi, bo jest tak czysty, że może przenikać wszystko.
To kto może wyrównać dług względem Bożej sprawiedliwości, w oparciu której istnieje całe stworzenie, w tym wszelkie prawa fizyki, biologii, itd.? Kto weźmie na siebie ciężar kolektywnego grzechu ludzkości? Kto?!
SAM BÓG?!
Dobrze, ale jak miałoby się to odbyć? Jak „technicznie” Bóg miałby to zrobić? Czy Bóg, który jest duchem, tzn. istniejąc przed stworzeniem ma naturę duchową, a nie fizyczną (por. J 4, 24), z wysokości Niebios miałby „jakoś” oznajmić ludzkości, że teraz odpuszcza nam grzechy i odtąd jest po wszystkim, a człowiek znowu ma wstęp do Królestwa Nieba bez żadnego aktu woli i czynu z jego strony? Do kogoś z nas takie „oznajmienie” by dotarło i ktoś by uwierzył Bogu w takie załatwienie sprawy? Czy wystarczy przemówić przez Archanioła, czy Bóg sam ma przemówić w naszym świecie? Jeśli sam, to w jaki sposób, żeby wszyscy nie pomarli ze strachu lub bojaźni przed Jego chwałą? Czy nie potrzeba raczej formy bardziej odpowiedniej dla człowieka?
W świecie ludzi komunikacja odbywa się normalnie na linii człowiek-człowiek… Czy więc potrzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem, żeby do nas skutecznie dotrzeć, żeby zmniejszyć do minimum ryzyko niewłaściwych interpretacji Jego Słowa? W tym zakresie – tak, trzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem.
Czy jednak prawa Bożej sprawiedliwości, rządzące Wszechświatem i Królestwem Niebios byłyby zaspokojone? Co z ofiarą potrzebną dla zadośćuczynienia Bożej sprawiedliwości, w tym prawom przyczyny i skutku? Jeśli np. mają być spłacone kary za grzechy ciała ludzkiego, to ofiara musi być złożona w ciele ludzkim, a jeśli za wszystkich ludzi to w ciele Boga-człowieka. Jeśli mają być spłacone kary za grzechy popełnione w duszy ludzkiej, w duchu, to ofiara musi być złożona w duszy człowieka i jeśli za wszystkie dusze – to w Duchu Boga – Duchu Świętym. Znowu: trzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem.
Prorok Izajasz opisał instrukcję dla Zbawiciela, Mesjasza, Tego który ma wykupić ludzkość ze zniewalającej mocy jej grzechów (por. Iz 53, 1-12) poprzez dobrowolną ofiarę z siebie samego: https://biblia.deon.pl/2010/rozdzial.php?id=525
Prorok Izajasz pisał o Mesjaszu: „3 Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. 4 Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. 5 Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. 6 Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. 7 Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich. 10 Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży.”
Jezus sam oddał życie za nas wszystkich w posłuszeństwie opisanej w proroctwie Izajasza woli Boga. Mówił: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.” (por. J 3, 14-15) „Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca».”
(por. J 10, 17-18) „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.”
(por. J 15, 12-14)
„Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich! To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.” (por. Flp 2, 4-11)
A co z ukazaniem człowiekowi jak ma żyć zgodnie z wolą Bożą? Wystarczy mówić, czy lepiej ukazać życiem?
Najlepiej jest, kiedy ukazuje się własnym życiem to, co się mówi.
Znowu: potrzeba, żeby Bóg stał się człowiekiem – będzie mógł wtedy wprost pokazać swoim ludzkim życiem, jak człowiek powinien żyć i wypowiedzieć ludzkimi słowami Słowo Boga, .
Tylko Bóg: Ten, który jest – jest w swoim bycie nieograniczony, nieskończony z natury, przez którego Słowo zostało wszystko stworzone, w którym wszystko zostało stworzone, do którego należy świat i wszystko to, co go napełnia może połączyć się z nami wszystkimi i wagą (chwałą), mocą własnej ofiary podnieść nas z otchłani ciemności z powrotem do Królestwa Niebios (por. Kol 1, 15-20).
Poza tym rozważaniem o sprawiedliwości pozostaje podstawowe pytanie: dlaczego Bóg miałby spłacać długi swojego przewrotnego i zbuntowanego stworzenia, któremu nieodwołalnie dał wolną wolę i pouczył o konsekwencjach poznania dobra i zła, a które było Mu nieposłuszne i nie chciało ani uznać swojego błędu, ani nawet przepraszać, tylko schowało się przed Bogiem ze wstydu i strachu, zabijając relację miłości? Dlaczego Bóg miałby nas, buntowników, wyciągać z krzaków ciemności?
My, ludzie, z natury raczej zostawilibyśmy kogoś, kto nas zawiódł i skrzywdził, był nam nieposłuszny w najprostszej rzeczy, zranił naszą miłość i nie chciał nawet rzucić od niechcenia jednego „przepraszam”… A co na to Bóg?
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!
W Bogu sprawiedliwość jest zawsze jednością z miłosierdziem, we wszystkim jest święty (hebr. kadosz), tzn. jest oddzielony od grzechu, jest Światłem oddzielonym od ciemności, nie ma w Nim żadnej ciemności. Dlatego skalany grzechem człowiek, któremu po akcie nieposłuszeństwa (po grzechu) i buntu, zmieniła się świadomość, sposób postrzegania otaczającego go świata z przyjaznego na wrogi, z rodzącego obfitość na rodzący osty, musiał opuścić tę Światłość Raju, którą napełniał swoją obecnością Bóg, bo już dłużej do Niej wewnętrznie nie należał i nawet nie chciał należeć. Wolał iść swoją drogą, odchodząc coraz dalej od Boga: Ojca, Jego Słowa i Ducha. Tak człowiek popadł w ciemność, smutek, niedefiniowalną tęsknotę „za czymś” i niekończącą się spiralę przyczynowo-skutkową swojego postępowania opartego wyłącznie o własną wolę i własne dobro. Tak człowiek zamienił początkowo dobry świat go otaczający w pole walki dobra i zła, dokonując coraz to nowych odkryć na polu zła, grzechu i zepsucia tego, co od początku było dobre.
A Bóg? Smucił się i patrzył na swoje ukochane i najdoskonalsze stworzenie, ale teraz upadłe i umierające w wymiarze fizycznym oraz duchowym. Pomimo bólu i zazdrosnej miłości ojca do syna, który zamiast z ojcem woli być ze wszystkim innym, nie odebrał mu daru wolnej woli do dalszego postępowania w kierunku ciemności, oddzielenia i śmierci.
Bóg ocenił sytuację prosto, mniej więcej tak: „Człowiek nie jest w stanie sam powrócić do Mnie, muszę Sam zstąpić do niego pierwszy. Trzeba sprawić, żeby zawrócił ze swojej drogi do śmierci i poszedł drogą do Życia. Muszę Sam go wyzwolić z tej spirali grzechu, która go zniewala i doprowadza do cierpienia i zepsucia całe stworzenie. Muszę Sam pokazać mu jak ma żyć i jak do Mnie powrócić, żeby wypełnić prawa, które zostały nadane na początku stworzenia. W końcu, muszę człowiekowi pokazać, jak bezgranicznie i bezinteresownie ciągle go kocham i nigdy nie przestanę, nawet jeśli znowu odrzuci moje Słowo i… je zabije. A postąpi tak, jak na początku, bo coraz gorsze są jego czyny. Ja jednak poślę moje Słowo, które stanie się Bogiem-człowiekiem i Zbawicielem człowieka. Do końca umiłowałem człowieka, dlatego oddam w ofierze za niego życie i zmartwychwstanę, bo ani Mnie, ani mojej Miłości nie da się na zawsze zabić. Potem wstąpię z powrotem do Nieba, stając się dla człowieka drogą powrotną i otworzę człowiekowi bramy Raju, stając się dla niego bramą do Życia wiecznego, a później ześlę na niego mojego Ducha, aby dać mu nowe serce i nowe życie we Mnie oraz ostatecznie odkupić, wyzwolić, zbawić i uczynić dziećmi Bożymi chociaż tych, którzy w to Dzieło mojego miłosierdzia uwierzą.Człowiek pomimo tak wielkiej łaski pozostanie słaby i obarczony raną grzeszności, dlatego aby nie ustał w drodze do Nieba, ale trwał we Mnie, będę karmił go moim Ciałem i Krwią, w których jest mój Duch i moje Życie, oraz dar odpuszczania grzechów mocą Ducha Świętego, którego udzielę moim posłanym uczniom, aby każdy, kto szczerze przyjdzie do Mnie, doświadczył mojego bezgranicznego miłosierdzia i zbawienia. ”
Ale… Dlaczego Bóg tak postanowił wobec zbuntowanego stworzenia?
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM SAMYM!
Dlatego Bóg w swoim miłosierdziu dla człowieka posłał na świat swoje Słowo, Jednorodzonego Syna, który przyoblekł się w szatę: ciało człowieka i rzeczywiście stał się człowiekiem, mężczyzną o imieniu Jezus (hebr. Jeszua – Bóg Zbawia), ze wszystkimi tego radosnymi i bolesnymi konsekwencjami, mającym matkę Maryję z Nazaretu, specjalnie do tego wybraną i obdarowaną pełnią Łaski młodą dziewczynę, dziewicę, która nie popełniła żadnego grzechu.
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.” (por. J 3, 16-18)
„Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni”
(por. Rz 5, 6-9)
Mamy nadzieję Bracia! Gra naszego życia nie jest skończona, bo mamy Jezusa Chrystusa, Zbawiciela, dzielnego i potężnego Pana w boju o nasze dusze! Nie lękajmy się, ale otwórzmy Mu drzwi na oścież i zaufajmy w tym czasie próby! Jesteśmy szczególnie teraz wezwani do pokuty, ale i do odnowienia naszej przynależności do Jezusa, do powrotu do tej pierwotnej miłości do Boga, dzięki której uwierzyliśmy w Niego.
Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i wyznajesz Go jako Pana i Zbawiciela?
Jeśli tak, to Jezus mówi Ci dzisiaj: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.”
(por. J 11, 25)
Prosiłem dzisiaj Pana o Słowo… o to, co mi powiedział: Ez 27, 25-35 25 Okrętami z Tarszisz zwożono do ciebie towary. Stałeś się więc bogatym i wielce sławnym w sercu mórz. 26 Wioślarze twoi wprowadzili cię na pełne morze, ale wiatr wschodni złamał cię w sercu mórz. 27 Twoje bogactwo, twoje towary i twoje ładunki, twoi sternicy i twoi żeglarze, naprawiający twoje okręty i twoi klienci, wszyscy twoi wojownicy przebywający u ciebie i cały twój lud znajdujący się u ciebie utoną w głębi morza w dniu twego upadku. 28 Na głośny krzyk twoich żeglarzy drżą wały morskie. 29 Wszyscy, którzy wiosłują, zstępują ze swoich statków; żeglarze i wszyscy sternicy morscy pozostają na lądzie. 30 Głośno lamentują nad tobą, podnosząc gorzkie wołanie, posypują głowy ziemią i tarzają się w popiele. 31 Przez wzgląd na ciebie golą sobie głowy i przywdziewają wory. Płaczą nad tobą w ucisku serca, skarżąc się gorzko. 32 Podnoszą nad tobą lament serdeczny i narzekają: „Któż jak Tyr został zniszczony w sercu mórz?” 33 Gdy towary twe szły poza morze, syciłeś wiele narodów. Dzięki mnogości dóbr twoich i twoich towarów bogaciłeś królów ziemi. 34 Teraz zostałeś rozbity przez morskie fale i leżysz w morskiej toni. Twoje towary i wszyscy twoi mieszkańcy zatonęli razem z tobą. 35 Wszyscy mieszkańcy wysp zdumiewają się nad tobą, a królowie ich zdjęci strachem trwożą się bardzo. 36 Kupcy z różnych narodów gwiżdżą nad tobą; stałeś się postrachem, i na zawsze zostałeś unicestwiony».
Ez 28, 20-23 20 Pan skierował do mnie te słowa: «Synu człowieczy, obróć się ku Sydonowi i prorokuj przeciwko niemu: 22 Mów: Tak mówi Pan Bóg: Oto występuję przeciwko tobie, Sydonie! Chcę być uwielbionym pośród ciebie. Poznają, że Ja jestem Pan, gdy nad nim wykonam sądy moje i ukażę się mu jako Święty. 23 Ześlę na niego zarazę i krew na jego ulice, a zabici będą upadać w jego środku pod razami miecza [podniesionego] na niego zewsząd. I poznają, że Ja jestem Pan.
J 9, 4-5 Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. 5 Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata.
Chcę podzielić się z Tobą moim osobistym doświadczeniem dotyczącym Komunii świętej na rękę.
W niedzielę 15.03.2020r., przyjąłem 1 raz w życiu Komunię Świętą na rękę...
chciałem po prostu być posłuszny zaleceniu Biskupów i kierować się miłością bliźniego.
Z jednej strony, było to dla mnie niesamowite przeżycie. Chciałem, żeby to było doświadczenie uświęcające moje ręce i przekonywałem się o tym sam w sobie po Komunii.
Czy Stwórca, Najczystszy, który mi te ręce dał i obmył swoją Krwią odpuszczając grzechy może się nimi zabrudzić albo być przez nie zbezczeszczonym? Czy może być zbezczeszczony przez język? Jednak… Obawiam się, że może być zbezczeszczony we mnie, bo każdy grzech deformuje, psuje i w końcu bezcześci mnie jako świątynię Boga. W tym sensie tak – można Boga zbezcześcić w swoim ciele.
Z drugiej jednak strony, po Komunii świętej w trakcie dnia dużo o tym myślałem, pogrążałem się w jakąś niepewność i konflikt sumienia, nie miałem w sobie pokoju i jednoczącego z Bogiem uczucia Łaski uświęcającej.
Następnego dnia, bo codziennie jestem z Jezusem na Mszy świętej od 2016r., i drugim przyjęciu Komunii świętej na rękę, powstał u mnie już wielki konflikt sumienia, zamiast skupić się na Jezusie, to myślę, czy mam przyjąć Go na rękę czy do ust, czego nigdy dotąd nie miałem, bo zawsze byłem całkowicie skupiony na Jezusie. Ponadto zacząłem w trakcie dnia odczuwać w lewej dłoni palące, piekące ciepło, trudne do opisania uczucie. Autentycznie ręka zaczęła mnie „palić”, a w duszy miałem dziwny niepokój. Trwało to cały dzień z niewielkimi przerwami. Pomyślałem: czy to po to namaszcza się olejem świętym ręce kapłanów, aby Najświętszy Sakrament nie wypalił im rąk? Może. A może to kwestia silnego przyzwyczajenia i przekonania do schematu, który wydawał mi się najbardziej wywyższający Boga?
Trzeciego dnia poszedłem przed Mszą świętą do spowiedzi, opowiedziałem m.in. o konflikcie, który noszę w sobie. Ksiądz powiedział mi krótko mniej więcej tak: taka forma przyjmowania Komunii świętej jest dopuszczalna, to nic złego, ale musisz sam zdecydować zgodnie ze swoim sumieniem, bo nie można mieć konfliktu sumienia. Cóż, liczyłem, że mi powie wprost, pozostawił jednak wybór… Kiedy otrzymywałem odpuszczenie grzechów, doświadczyłam uwalniającej Łaski Bożego Miłosierdzia i zwróciłem uwagę, że coś dziwnego znowu zaczęło się dziać z moją dłonią, jakbym znowu czuł na środku to piekące gorąco. Przez pół Mszy św. myślałem o tym, co robić.. Skup się na Jezusie i miłości do niego! – pomyślałem i podszedłem do ołtarza… Będąc już przy balaskach, uklęknąłem i spojrzałem na Braci – przyjmowali Pana Jezusa przeważnie do ust. Stwierdziłem, że jestem zdrowy, nie miałem okazji się zarazić, bo nigdzie szczególnie nie chodzę, a skoro i tak już reszta przyjmuje do ust, to nie ma sensu podejmować „środka przeciwwirusowego” w postaci „na rękę” i w takim razie chcę oddać Jezusowi chwałę, jak zawsze: również przyjąłem Komunię do ust. Muszę powiedzieć, że jestem z tym szczęśliwy i tego dnia miałem w sercu znowu pokój i uczucie Łaski uświęcającej, spoczywającej nade mną.
Nie byłem wówczas świadomy sprawy z pozostającymi na ręce partykułami Ciała Pana Jezusa, niezauważonymi i nieświadomie sprofanowanymi… Dopiero później na nowo odkryłem ten decydujący aspekt całej sprawy… kiedyś chyba słyszałem o tym fakcie, ale w tym wszystkim, co się dzieje, wyleciało mi to kompletnie z głowy.
Przysięgam, że historia jest prawdziwa. Dzielę się z Tobą tym świadectwem, abyś nie popełnił tego samego błędu! Nie twierdzę, że to doświadczenie było dla całego Kościoła, może było tylko dla mnie? Stąd, jeśli będziesz miał podobne „znaki z góry” to trzymaj się formy, do której jesteś wezwany w Duchu Świętym.
Jeśli nie chcesz w okresie epidemii przyjmować Komunii świętej do ust, to nie rezygnuj z fizycznej Komunii, przyjmij „na rękę”, ale sprawdź przed wyjściem z Kościoła dokładnie swoje ręce! Upewnij się, że każda cząstka Hostii została spożyta!
Mam też takie doświadczenie: karmię swojego synka kęsami chleba. Podaję mu je bezpośrednio do ust, niczym hostię. Czasem ma tak, że bierze je do ust i cieszy się, jest wtedy ufny względem mnie, jest między nami Duch jedności. Wtedy cieszę się jego ufnością. Czasem jednak nie chce tak przyjąć ode mnie chleba, krzyczy, denerwuje się i łapie rączką – chce sam sobie podać. Wtedy smutnieję, bo jest coś, co nas dzieli…
Myślę, że tak samo jest z Komunią świętą, kiedy Ojciec daje nam Chleb z Nieba, kiedy Pan Jezus karmi nas swoim Ciałem i Krwią. Myślę, że chciałby naszej ufności przejawiającej się w tym, że przyjmujemy Jego Ciało jak małe dziecko chleb, prosto do buzi z rąk kochającego ojca. „«Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim.” (por. Mt 18,3-4)
Chcę jednak dodać na koniec, że Kościół Katolicki dopuszcza obie formy przyjmowania Komunii Świętej i wszelkie próby podważania tego nauczania w tym czasie są działaniem przeciwko jedności Kościoła! Nie do wiernych należy decyzja o zmianie tej praktyki. Jeśli jednak przyjdzie czas, że zmiana zostanie dokonana, to ja będę widział w tym wolę Bożą na ten czas, bo wierzę, że Kościół prowadzi Duch Święty i ma Go pod kontrolą. A w czasie epidemii nie kłóćmy się o samą zewnętrzną formę! Jest wybór, nikt tu nie powinien unosić się pychą i wywyższać ponad Brata w żadnym przypadku – jeśli klęczysz do Komunii, to nie wynoś się ponad tego, kto podczas Komunii stoi i przyjmuje na rękę. Jeśli przyjmujesz na rękę, to nie krytykuj tych, którzy przyjmują do ust. Niech kapłani umożliwią wybór wiernym, zgodnie z kościelnym prawem i niech każdy stosuje się do natchnień Ducha Świętego, co do formy zewnętrznej i postawy wewnętrznej, bo w końcu każdy chrześcijanin musi dać się Jemu prowadzić i przeprowadzić przez różne doświadczenia. Czasem nawet przez ogień na ręce…
Najważniejsze w tym czasie jest to, aby być z Jezusem, aby trwać w Nim przez Jego Ciało i Krew zewnętrznie tak, czy inaczej, ale wewnętrznie w miłości i prawdzie, oraz aby głosić udręczonemu światu Ewangelię, dobrą nowinę o miłosiernym Bogu, który tak nas umiłował, że zesłał swojego Syna, Jezusa Chrystusa, aby każdy kto w Niego wierzy, miał życie wieczne! Niech każdy się dowie, że Jezus tak nas umiłował, że oddał swoje życie w ofierze na krzyżu, aby odpuścić nam grzechy i zabrać nas do Nieba, a już tu na ziemi zesłać nam Ducha Świętego, aby Niebo zstąpiło w nasze dusze, abyśmy już tu mieli Królestwo pokoju, radości, miłości, sprawiedliwości! Królestwo Boże! Jezus nas zbawił!
Kiedy marnujemy energię i czas na kłótnię o „jedynie prawdziwą formę przyjmowania Komunii Świętej” ludzie umierają bez Jezusa i idą do piekła…!!! Czy o tym zapomnieliście kochani Bracia i Siostry, chrześcijanie?! Niech ta świadomość nas przebudzi i nawróci do przyjęcia właściwego kierunku w naszym duchowym życiu na kierunek, który przede wszystkim wytyczył Jezus w ostatnich chwilach na Ziemi- jedność, głoszenie Ewangelii i czynienie nowych uczniów, aby jak najwięcej ludzi uwierzyło i miało Życie wieczne:
„Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.” (por. J 17, 20-23)
„Idźcie więc i nauczajcie [czyńcie uczniami] wszystkie narody, udzielając im chrztu [zanurzając] w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata».” (por Mt 28, 19-20)
Przed każdą Komunią świętą powinniśmy odpowiednio przygotować nasze wnętrze na przyjście Pana Jezusa. Sposób życia zgodny z Ewangelią i cała Msza święta ma przygotować na Ten moment… ostatnio również pada kwestia zewnętrznej formy Komunii świętej: na kolanach i do ust vs na rękę?
Omówmy na początek sam moment przed Komunią świętą. Kapłan ukazując Eucharystycznego Jezusa, Pana ukrytego w chlebie, Jego żywe Ciało, mówi: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Błogosławieni, którzy zostali wezwani na Jego ucztę.” „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja!” – głośno odpowiadają uczniowie.
Wewnątrz siebie wołajmy: Pan mój i Bóg mój! Pan mój i Bóg mój! Pan mój i Bóg mój!
(3 razy, żeby wybrzmiało to z mocą i dotarło do głębi duszy, do pełni istoty)
Jeśli masz problem z przyjęciem Komunii świętej „na rękę”, ale:
– odczuwasz lęk w obecnym czasie przed formą Komunii bezpośrednio do ust,
– chcesz być posłuszny zaleceniom Biskupów i czujesz się odpowiedzialny za zdrowie Braci, a jesteś niepewny co do swojego stanu zdrowia,
– chcesz mimo przyjąć Pana Jezusa w sposób fizyczny w Hostii, a nie duchowo,
to oglądnij to:
Jeżeli dalej chcesz przyjąć Komunię św. na rękę to… błagam, po prostu przyjmij Pana duchowo.
Jeśli dalej chcesz na rękę…. Cóż, proś Pana, żeby Cię do tego uzdolnił swoją Łaską, jeśli taka jest Jego wola. Wyciągnij ręce przed siebie, złóż w tron (prawa dłoń pod lewą na kształt krzyża), patrz na nie i módl się: „Panie Jezu, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale przez miłosierdzie Twoje przyjdź, bo jestem Ciebie głodny! Chcę Ciebie jeść, nasycić się Tobą! Uczyń sobie we mnie swoją świątynię, swoje Niebo i dom na tej ziemi. Obdarz mnie łaską i złóż Siebie samego w te dłonie i w to ciało, które od Ciebie otrzymałem w darze. Niech Twoja najdroższa Krew oczyści mnie całego, niech Twoje odkupienie dotrze do każdej komórki mojego ciała! Niech Najświętsze Ciało Twoje uświęci moje ciało, moje ręce przez które pragnę Cię przyjąć dla dobra moich Braci. Niech ta Komunia nie ściągnie na mnie wyroku potępienia, bo przecież kocham Ciebie Jezu! Maryjo, proszę Cię, bądź przy mnie, kiedy idę jednoczyć się z Twoim Synem, złóż Jezusa w moje ręce, abym mógł czule Go ukołysać. Módl się za mnie i za nas wszystkich, aby Duch Święty napełnił nas miłością i abyśmy przyjęli Jezusa na Życie wieczne!”
Jeśli nic się w Tobie nie zmienia, jeśli byłbyś w sprzeczności z sumieniem, to nie zmuszaj się i przyjmuj Pana Jezusa tak, jak mówi Ci serce – nie na rękę, ale bezpośrednio do ust albo duchowo. Pamiętajmy, że narazie jest tylko zalecenie Biskupów do przyjmowania Komunii „na rękę”, a nie obowiązek.
Uwaga: po Komunii świętej dokładnie sprawdź rękę i spożyj do końca wszystkie cząstki konsekrowanej Hostii, które mogły na niej pozostać, bo to jest głównym ryzykiem i problemem tej formy – niezauważone i porzucane cząstki Ciała Pana Jezusa… ;((
Uwaga: warto zobaczyć jeszcze ten film dla podjęcia decyzji o formie Komunii świętej na rękę:
Skoro jednak Kościół katolicki daje taką możliwość, to wystrzegajmy się, żeby nie skupić się teraz na bitwie wewnętrznej i zewnętrznej w Kościele o zewnętrzną „technikę” przyjęcia Ciała Pana Jezusa, bo Pan chce się z nami jednoczyć przede wszystkim wewnętrznie, w umyśle, w sercu i duszy i przez to przemieniać zgodnie ze światłem Słowa Bożego nasze życie wewnętrzne, ukryte przed światem i życie zewnętrzne, toczące się w świecie. Jeśli skupimy się na kłótni o „jedyny prawidłowy sposób przyjmowania Jezusa”, to tylko zasmucimy Pana i zepsujemy sam moment Komunii świętej zepsutym wnętrzem… Nie może być tak, że w tym czasie zamiast o zjednoczeniu z Jezusem myślimy, w jakiej formie mamy Go przyjąć. W końcu jest On jeden i Ten sam na drodze każdej formy. Jeśli jednak chcesz Go przyjąć na rękę, to zastanów się dobrze nad cząstkami Ciała Pana Jezusa, które na niej zostaną. Zastanów się najpierw, jak Je wszystkie spożyjesz? Skąd będziesz mieć pewność, że chociaż jedna nie została? A w Niej jest przecież cały Chrystus, który jest niepodzielnie obecny w każdej cząsteczce konsekrowanej Hostii. Jeśli się boisz wirusa, to lepiej przyjmij Komunię świętą duchowo. Przynajmniej nie obarczysz siebie samego potencjalną, nieświadomą profanacją Najświętszego Sakramentu.
Z zewnątrz chodzi o to, żeby Baranka spożyć – to jest istotne. Czy „na kolanach i do ust”, czy „na rękę i do ust” – Pan wchodzi do środa, do wewnątrz człowieka, patrząc na jego serce, intencje nim kierujące. Chyba, że Baranek częściowo zostaje niezauważony na dłoni… wtedy masz problem, bo jesteś na prostej drodze do nieświadomej profanacji przez porzucenie Go GDZIEŚ.
Mnie osobiście przekonuje to mocno do całkowitego zrezygnowania z formy Komunii na rękę i Tobie też odradzam. Tym bardziej po moim osobistym doświadczeniu z piekącą dłonią po Komunii na rękę, bitwą w sumieniu i niepokojem, zamiast zwyczajowej pełni miłości ze strony Jezusa i pokoju w duszy.
Pan Jezus powiedział: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». (por. Mt 26, 26)
„Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata». Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?» Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki».” (por. J 6, 48-58)
„Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: «Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło».„ (por. J 6, 11-12)
„«Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać.” (por. J 14, 23)
„Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.” (por. Ap 3, 20)
Kościół Katolicki dopuszcza obie formy przyjmowania Komunii świętej, które są wynikiem pobożności ukształtowanej przez Ducha Świętego w ciągu niemal 2 tysięcy lat swojego rozwoju. Jednakże wygląda to tak, że Duch Święty poprowadził Kościół w Eucharystii od jedzenia rękami niczym zwykły chleb, do największego uniżenia przy zgiętych kolanach i największej ufności przy bezpośrednim podaniu Hostii do ust, niczym ojciec podający kęs chleba małemu dziecku. To proces wzrostu w świętości i coraz głębszego uświadamiania sobie tajemnicy Jezusa Eucharystycznego, rzeczywiście obecnego w swoim Ciele i Krwi aż do skończenia świata, zgodnie obietnicą, jaką nam zostawił. Z obecnym poznaniem Bożych tajemnic, świadectwami wielu cudów, nie możemy wracać się do narodzin Kościoła i jego dzieciństwa (np. do X wieku), bo byłoby to tak nietaktowne i bezrozumne, jak 20-latek powracający do zachowań 10-letniego dziecka albo załatwiający się do pieluszki jak 1 roczne dziecko i chwalący się tym przed ojcem… Mamy mikroskopy, lupy, jesteśmy świadomi istnienia niewielkich, mikroskopijnych cząstek mogących pozostawać na kontaktujących się przedmiotach. Powinniśmy być szczególnie świadomi cząstek Ciała Pana Jezusa, które może pozostawać na dłoni po przyjęciu Go „na rękę”.
Osobiście uważam, że w normalnym czasie największa chwała jest zewnętrznie oddawana Bogu w formie Komunii świętej na kolanach i do ust. Dzisiaj jednak bądź wierny swojemu sumieniu i nauczaniu Kościoła (zalecenia to nie nakazy), przy jednoczesnej uwadze na pozostałe cząstki Ciała Pana Jezusa na ręce przy tej formie.
Mam też analogiczne doświadczenie: karmię swojego synka kęsami chleba. Podaję mu je bezpośrednio do ust, niczym hostię. Czasem ma tak, że bierze je do ust i cieszy się, jest wtedy ufny względem mnie, jest między nami Duch jedności. Wtedy cieszę się jego ufnością. Czasem jednak nie chce tak przyjąć ode mnie chleba, krzyczy, denerwuje się i łapie rączką – chce sam sobie podać. Wtedy smutnieję, bo jest coś, co nas dzieli…
Myślę, że tak samo jest z Komunią świętą, kiedy Ojciec daje nam Chleb z Nieba, kiedy Pan Jezus karmi nas swoim Ciałem i Krwią. Myślę, że chciałby naszej ufności przejawiającej się w tym, że przyjmujemy Jego Ciało jak małe dziecko chleb, prosto do buzi z rąk kochającego ojca. „«Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim.” (por. Mt 18,3-4)
Pan Jezus powiedział to samo do s. Faustyny Kowalskiej w następującej sytuacji: „+ Czwartek. – Kiedy zaczęłam godzinę świętą chciałam się zatopić w konaniu Jezusa w Ogrójcu. Wtem słyszę w duszy głos: rozmyślaj tajemnice Wcielenia. I nagle zjawiło się przede mną Dziecię Jezus promieniujące pięknością. – Mówi mi jak bardzo się podoba Bogu prostota duszy. Chociaż niepojęta jest wielkość Moja, lecz obcuje tylko z maluczkimi – żądam od ciebie dziecięctwa ducha.” (Dz 332)
Obyśmy tylko otworzyli drzwi serca Jezusowi, mieli miłość do Niego i do Ojca, wdzięczność za ten Dar Bożego miłosierdzia… mieli głód tego Chleba z Nieba i jedli Go, tak często, jak to tylko możliwe!
W sieci pojawiło się wiele negatywnych komentarzy odnośnie zalecenia Episkopatu Polski dla przyjmowania Komunii Świętej „na rękę”. Ludzie martwią się o cześć dla Jezusa i o to, że nie uwielbią odpowiednio Boga, kiedy przyjmą Ciało Jezusa w inny niż dotąd sposób, tzn. „do ust”.
Żeby mieć szerszy obraz praktyki Komunii udzielanej na rękę, warto przeczytać następujące materiały, aby dokonać wyboru: 1) Biskup Juan Rodolfo Laise
Osobiście również jestem wyłącznie za przyjmowaniem Komunii świętej „na kolanach i do ust”, bo uważam to za oddająca największą chwałę Bogu forma zewnętrznej postawy, wykluczająca ryzyko nieumyślnej profanacji cząstek Ciała Pana Jezusa. Póki nie ma nakazów w tym temacie, myślę, że trzeba pozostać w zgodzie z własnym sumieniem i robić to, co do tej pory uważaliśmy za jedynie słuszne. Inaczej wpadnie się w poważny konflikt sumienia, odzierający spotkanie z Jezusem z pokoju i skupienia na Nim. Jeśli będzie nakaz przyjmowania Komunii św. na rękę lub duchowo – z pewnością osobiście wybiorę Komunię duchową, żeby nie narażać Ciała Jezusa na nieumyślne porzucenie i profanację.
Pan Jezus powiedział o Swoim Ciele ukrytym w Chlebie: „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: to jest bowiem ciało moje, które za was będzie wydane, bierzcie i pijcie z niego wszyscy to jest bowiem kielich krwi mojej, nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów, to czyńcie na moją pamiątkę” (Mt 26, 26).
Wcześniej, kiedy rozmnażał zwykły chleb powszedni dla uczniów, powiedział: „Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: «Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło».” (J 6, 11-12)
Jeśli ułomki tamtego chleba trzeba było zebrać, „aby nic nie zginęło”, to o ileż bardziej trzeba dbać o Chleb Życia wiecznego, Eucharystyczne Ciało Pana Jezusa?
Zmartwieniem Jezusa jest najpierw, jak to zrobić, żeby ludzie w Niego uwierzyli, jako w Pana i Zbawiciela, żeby Jego Ciało mogli spożywać wszyscy pragnący Go, przez wszystkie dni ich życia, jak to zrobić żeby nawrócić nas z naszych osądów i nauczyć słuchać Żywego Słowa Boga na TERAZ, jak to zrobić żebyśmy przyjęli natchnienia Ducha Świętego na dany czas w miejsce rutynowych schematów, wreszcie jak to zrobić, żeby teraz w czasie epidemii, zachować swoich uczniów od choroby, którą sami sobie mogą przekazywać. Zmartwieniem jest również, jak to zrobić, żeby doprowadzić nas do największego szacunku do Najświętszego Sakramentu, który nam zostawił, aby nauczyć nas postawy pokory i bojaźni przed Bogiem, a w tym postawy ufnego dziecka.
Na pewno kapłani powinni być od teraz bardziej ostrożni, i poświęcić więcej czasu na udzielanie Komunii świętej do ust tak, żeby zrobić to precyzyjnie. Może to jest antidotum na całe to zamieszanie z zewnętrzną formą Komunii świętej? Więcej czasu na Komunię! Tego potrzebujemy już od dawna, bo niektórzy księżą rozdają Najświętszy Sakrament jakby dawali jakieś ulotki z reklamą… co również wymaga przebłagania.
Zewnętrzna forma przyjmowania Komunii świętej jest drugorzędna w stosunku do postawy wewnętrznej, jednak również bardzo ważna. Chodzi przecież o żywe Ciało Pana Jezusa, które udzielane w formie na rękę jest zagrożone nieświadomym porzuceniem i profanacją!
Z kolei całe ciało chrześcijanina musi zostać odkupione Najdroższą Krwią Chrystusa i obmyte wodą z Jego przebitego boku… Odkupienia potrzebuje każdy członek Twojego ciała, każda jego komórka. Czy już tego doświadczyłeś w duchu, w wewnętrznym doświadczeniu Łaski? Czy tylko przyjmujesz zewnętrznie sakramenty? W życiu trzeba doświadczyć oczyszczającej mocy chrztu, pokuty i pojednania oraz Najświętszego Sakramentu, niech Cię w końcu dotknie Boże Miłosierdzie, Syn Boży, który z miłości oddał za Ciebie życie, który daje Ci siebie dla całego Ciebie. Nie grzesz już więcej ani językiem ani rękami! I nie mów, że masz nieczyste ręce czy język, bo Bóg Ci mówi:
„Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił”. (Dz 11, 10)
Ale uwaga: nie grzesz już więcej i odpokutuj to, coś nagrzeszył dotąd. Jeśli kradłeś, to przeproś i oddaj, jeśli biłeś, to przeproś i opatrz komuś rany, jeśli uprawiałeś jakikolwiek nierząd, to podejmij wstrzemięźliwość i żyj w czystości, itd… Jeśli zgrzeszysz – obmyj swe szaty w Krwi Baranka: idź do spowiedzi, wyznaj grzech i otrzymaj jego odpuszczenie przez obmycie Krwią Baranka.
Problemem podstawowym podczas Komunii świętej jest zawsze dyspozycja wewnętrzna, o czym pisałem wcześniej tak:
Zmartwieniem Jezusa jest znowu jedność uczniów, o którą błagał Ojca podczas swojej ostatniej Paschy… błagam, nie kłóćmy się o sprawy zewnętrzne, zważajmy na Ciało Pańskie oraz zachowajmy wiarę i ufność w Boże Miłosierdzie!
A dzisiaj, jeśli ktoś przez epidemię chce przyjmować Komunię na rękę, to niech prosi Pana o przymnożenie wiary i ufności oraz niech sprawdza ręce, czy przypadkiem jakaś cząsteczka nie została spożyta… ryzyko to, jak dla mojego sumienia wyklucza tę formę, ale… Kościół pozwala na nią, więc rób tak, jak mówi Ci Twoje sumienie i serce. Niemniej jednak pamiętaj: jeśli wybierzesz formę na rękę, to błagam: bądź czujny i uważaj na każdą cząstkę Ciała Jezusa, żeby przypadkiem Jej gdzieś nie rzucić na podłogę, czy nie wetrzeć w klamkę drzwi do kościoła…
(o zgrozo)…
Jeśli nie wiesz, co w tej sytuacji konstruktywnego zrobić, to proszę módl się przy okazji osobistych modlitw, w następujących intencjach:
– Modlitwa o powołanie uczniów z charyzmatem uzdrawiania Panie Jezu, nasz Dobry Pasterzu! Proszę Cię przygotuj, namaść i poślij uczniów, którzy w tym czasie epidemii będą głosić nadchodzące Królestwo Boże, uzdrawiać chorych i wzbudzać wiarę w Ciebie Jezu Chryste!
Panie! Proszę Cię, obdarz łaską uzdrawiania wielu ze swoich uczniów, namaść ich Duchem Świętym, przyoblecz ich w Jego moc i poślij ich, aby uzdrawiali w Twoje imię za przyczyną Niepokalanej Maryi, Twojej Mamy, całe szpitale, całe grupy ludzi, tak jak Ty sam uzdrawiałeś wielu! Prosimy Cię o to dla Twojej chwały, dla wzrostu Twojego Królestwa, dla naszego Zbawienia i narodzin wiary w Ciebie pośród wszystkich ludów i narodów tak, aby wszyscy nasi Bracia stworzeni przez Boga byli zbawieni! Marzę o tym, aby Twoje imię było wymawiane z uwielbieniem nie rzadziej niż nazwa tego wirusa, który się panoszy po całym świecie. Ty wiesz, że ludzkość jeżeli nie zobaczy znaków i cudów, to nie uwierzy i pozostanie w ciemności swoich grzechów. Dlatego działaj i ratuj nas, niech za przyczyną Niepokalanej Dziewicy Maryi wyleją się zdroje Twojego Miłosierdzia na naszych chorych Braci. Niech wszyscy uwierzą w Jezusa, Syna Bożego, Pana i Zbawiciela świata i w to, że mają Mamę, Maryję, którą dałeś wszystkim, którzy Cię prawdziwie miłują, jako Mamę w ich ponownych narodzinach dla Boga. Całą tę sprawę składam w Niepokalane Serce Maryi, przez które spodobało Ci się zwyciężyć szatana, ku chwale Boga Ojca! Amen!
Módl się ze mną w intencji powołania uczniów z charyzmatem uzdrawiania codziennie, przy każdym swoim spotkaniu z Bogiem. Proponuję dodać tę modlitwę do podstawowych modlitw w ciągu dnia:
Anioł Pański – godz. 12.00
Koronka do Bożego Miłosierdzia – godz. 15.00
Różaniec – godz. 20.30
Módl się tak cała Polsko! Niech w ten sposób z Polski wyjdzie iskra Bożego Miłosierdzia, znaki i cuda, które wzbudzą i odnowią wiarę w Jezusa Chrystusa na całym świecie, tak jak to się działo na początku Dzieła Jezusa, kiedy posłał swoich uczniów (por. Mt 10, 7-8): „Idźcie i głoście: „Bliskie już jest królestwo niebieskie”. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!”
W ten sposób epidemię Bóg wykorzysta dla krzewienia Ewangelii i zbawiania ludzi, do sprowadzenia ludzkości na drogę powrotną do Niego – miłosiernego Ojca. Tak przygotujemy drogę Panu na Jego powtórne przyjście!